Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Osobowość Jamesa Norringtona

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 0:30, 21 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
powinien zacząć "Mam coś, co myślę, że cię zainteresuje" albo jakoś w ten deseń. Acha - no i oczywiście się przedstawić

Myslałam, że jasno wcześniej napisałam, że zaczął i przedstawił się tym po drodze, wszystkim kolejnym, bo nie tak łatwo dostać się do takiej wypudrowanej i Bardzo Zajętej Ważkimi Sprawami szyszki. Za wysokie progi itede. "Coś za jeden, włóczęgo?" "Spytaj swojego szefa, czy chciałby się przez resztę życia zastanawiać co mu niósł taki jeden, którym uznałeś za stosowne mu nie zawracać głowy. I rozważ swoje dalsze perspektywy na tym obiecującym stanowisku przed drzwiami. Savvy?" Laughing Po takiej reklamie, rzecz oczywista, jakie mogłoby być pierwsze pytanie Becketta? Które to pytanie słyszymy. Twisted Evil

Eddie napisał:
Powinien się (po tym jak by mu już Norrington rzucił na biurko kompas) zdziwić - skąd w ogóle Norrie o tym wszystkim wie.

No, ja myślę, że jak już zajrzał do worka, to wywalił straże, nalał po lampce i powiedział, "No, a teraz słucham i na zdrowie ci wyjdzie, jak będę miał czego słuchać. I jak mi się spodoba co usłyszę."

Eddie napisał:
tak naprawdę, ma ochotę ułaskawić Jacka

Tak naprawdę, ma ochotę raz na zawsze uwolnić Jacka od konieczności mycia, razem ze skórą i rozciągnąć ją przed kominkiem. Laughing Will od początku mówił Jackowi, że potrzebuje kompasu, nie było wtedy mowy o dokumencie (bo Will go nie wziął), który zabrała Beckettowi dopiero Lizzie (a Will nie wiedział, że ona ruszyła za nim). Dokument był in blanco, bo Beckett wolał się asekurować - żeby w razie przejęcia nikt tego później przeciw niemu nie użył, nie wytknął mu, z kim to próbuje paktować. Dopiero gdyby Jack się zgodził, miałby się dopisać. I podpisać. Norrington na Perle po prostu usłyszał coś, co uznał za całkowicie nową możliwość, przebłysk nadziei, której do tej pory w ogóle nie miał. Zatem...
Eddie napisał:
A gdzie jeszcze w tym wszystkim miejsce dla niego - James'a?

W tym rzecz, że nie ma. Beckett nie przewidział takiej możliwości. Norrington sam się wepchnął, stawiając Becketta przed faktem dokonanym.

Eddie napisał:
Żeby odzyskać stanowisko i dawne życie wystarczyłoby mu zgarnąć ten kompas czy to serce żeby się podlizać lordowi i styka. Ale on wie, że musi jeszcze zaopiekować się listami.

Ja tu widzę coś takiego: Norrintgon niekoniecznie widział się w Kompanii wracając do Port Royal. Uważał może, że z Navy finito, ale jeśli się przekwalifikuje i zostanie korsarzem (kto by mu wtedy bronił znowu ścigać piratów?) to będzie sposób na odkupienie. A Beckett mu na to "Zaraz, czekaj, nie pozwolę żeby się taki świetny oficer marnował, już ja zadbam żebyś zrobił karierę... no, ale munduru to potrzebujesz pilnie nowego... i pamiętaj komu jesteś wdzięczność winny."

Eddie napisał:
Liz wie, że Norrie kłamał. Bo zaistnienie takiej sytuacji byłoby totalnie nieprawdopodobne.

Pamiętaj, że nie mówimy o tym co faktycznie możliwe czy niemożliwe, ale jak to wyglądało z punktu widzenia Norringtona. A Lizzie w moich oczach nie zarzuca mu kłamstwa, tylko wkurzającą głupotę.

Eddie napisał:
to by jej nie mówił, że ojciec wrócił do Anglii - tylko - że jest tutaj - na tym właśnie statku.

Znowu - on jej nie mówi co wie, tylko co myśli, że wie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 21:54, 21 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Po takiej reklamie, rzecz oczywista, jakie mogłoby być pierwsze pytanie Becketta? Które to pytanie słyszymy. Twisted Evil


Wszystko pięknie by być mogło. Tyle tylko, że Beckett nie zostaje uprzedzony, że zaraz przyjdzie tutaj do niego były komodor Norrington w takiej a takiej sprawie Rolling Eyes. Mercer mówi mu po prostu, że jeden ze statków zgarnął z morza rozbitka i dosłownie za sekundę w biurze pojawia się Norrie. Także - to pytanie musi nawiązywać do wcześniejszej ich rozmowy - inaczej cała scena ma mało sensu.

Aletheia napisał:
Tak naprawdę, ma ochotę raz na zawsze uwolnić Jacka od konieczności mycia, razem ze skórą i rozciągnąć ją przed kominkiem. Laughing


To jeszcze nie na tym etapie Laughing. Przynajmniej nie aż tak bardzo Laughing. W DMC lordowi zasadniczo bardziej podoba się Jack całkowicie podporządkowany Kompanii - czyli jemu samemu Laughing.

Aletheia napisał:
Will od początku mówił Jackowi, że potrzebuje kompasu, nie było wtedy mowy o dokumencie (bo Will go nie wziął)


No Will jest zasadniczo niebywale sprytny i właśnie dlatego nie powiedział nic o dokumencie Mr. Green. Przeczuwał po prostu, że Jack nim wzgardzi Laughing. Beckett: You will offer what amounts to a full pardon - Jack will be free - a privateer in the employ of England; Will: Somehow I doubt Jack will consider employment the same as being free. Ale lord wcale nie zrezygnował z Jacka (Jack must find his place in the New World or perish) - chciał mieć i Jacka i kompas (chociaż Will początkowo myślał, że chodzi o Czarną Perłę: So you get both Jack and the Black Pearl). A więc bardzo mądrze zrobił, że milczał o tych dokumentach. Za to starał się wrobić Jacka w wycieczkę do Port Royal (What we need to do is make sail for Port Royal with all haste), gdzie już zapewne odpowiednie osoby się nim zaopiekują Laughing. Zresztą, zanim wyruszył po Jacka, to widział się z Liz przez kratki i mówił jej co musi zrobić: I'm to find Jack and convince him to return to Port Royal, in exchange - the charges against us will be dropped. Także - to była przemyślana strategia Twisted Evil. Och, Will Mr. Green.

Aletheia napisał:
Norrington na Perle po prostu usłyszał coś, co uznał za całkowicie nową możliwość, przebłysk nadziei, której do tej pory w ogóle nie miał.


Ej, to w takim razie jak wytłumaczysz fakt, że Norrington w ogóle się na tej Perle znalazł? Jaki człowiek - skacowany, pobity, wrzucony do chlewu, śmierdzący i rzygający - pcha się na statek za kimś kogo nienawidzi żeby mu szorować pokład? Rolling Eyes Musiał mieć nieźle silną motywację, żeby się z tamtego błocka podnieść i zawlec na Perłę. Motywacja pod tytułem "cenzura, kompas!" całkiem całkiem tu pasuje, myślę Laughing.

Aletheia napisał:
Ja tu widzę coś takiego: Norrintgon niekoniecznie widział się w Kompanii wracając do Port Royal. Uważał może, że z Navy finito, ale jeśli się przekwalifikuje i zostanie korsarzem (kto by mu wtedy bronił znowu ścigać piratów?) to będzie sposób na odkupienie.


Ale wtedy by mu tak nie zależało na tych listach. By się po prostu zjawił u Becketta i powiedział czego chce i że jeśli to dostanie, to da mu w zamian serce Davy'ego Jonesa - z takim argumentem z pewnością mógłby sobie na coś takiego pozwolić. No ale - on potrzebuje tego papieru z napisem "ułaskawienie" - bo wie, że ciąży na nim wyrok - bo widział się wcześniej z lordem, który mu machał tym świstkiem przed nosem i kazał przynieść kompas.

Aletheia napisał:
Norrington sam się wepchnął, stawiając Becketta przed faktem dokonanym.


No ja nie mogę zaakceptować takiej interpretacji, bo mi się wtedy wiele szczegółów w DMC zupełnie nie klei. A jak sobie dodam założenie, że Beckett zawarł deal również z Norriem, to od razu cały film ma więcej sensu Very Happy.

Aletheia napisał:
Pamiętaj, że nie mówimy o tym co faktycznie możliwe czy niemożliwe, ale jak to wyglądało z punktu widzenia Norringtona.


Okej, luz - to pisałam głównie żeby wyjaśnić jakim cudem Liz się skapnęła, że James kłamie. Co do perspektywy Norringtona - znacznie ważniejsze jest to:

Zacytuję siebie Laughing

Eddie napisał:
Beckett - gdy w celu przytemperowania Jonesa posyła na Holendra skrzynię i milard ludzi z bagnetami, którzy mieli strzelać w serce - posyła tam też Norringtona i gubernatora. A więc pływają razem na jednym statku. Gubernator zostaje zlikwidowany na Holendrze. I Norrington musiał to zauważyć - że był i nagle go nie ma - czyli - domyśla się, że stało się coś niedobrego. Gdyby - bo teoretycznie istnieje taka możliwość - w momencie kiedy na Holendrze pojawia się Liz - jeszcze nie wiedział o śmierci gubernatora, to by jej nie mówił, że ojciec wrócił do Anglii - tylko - że jest tutaj - na tym właśnie statku.


Nie wiem czy dobrze zrozumiałaś o co mi chodzi - bo dla mnie to jest ewidentny i niepodważalny dowód, a Ty ciągle masz wątpliwości. W takim razie spróbuję postawić Cię w centrum wydarzeń, żebyś zobaczyła, że tekst Norringtona o Anglii naprawdę jest bez sensu. Taka scenka Very Happy.

Występują:
Aletheia - która symbolizuje Norringtona;
Eddie - która symbolizuje gubernatora;
Pchła Piaskowa Laughing - która symbolizuje osobę X, która to osoba zabiła gubernatora, czyli mnie Very Happy;
Dick Brucinson - który symbolizuje Elizabeth.

Miejsce akcji:
Szopa na narzędzia - pełna zakamarków, w których można się zaszyć i w których mogą dziać się straszne rzeczy Przestraszony - która symbolizuje Holendra.

I teraz tak - co się dzieje.
Aletheia, Eddie i Pchła Piaskowa siedzą sobie w szopie na narzędzia i na tym polega ich egzystencja Laughing. Pchła Pisakowa niezbyt lubi Eddie, więc ją zabija. Pewnego dnia zjawia się Becur. Widzi Aletheię i się jej pyta: "Gdzie jest Eddie?" Aletheia - jeśli jeszcze nie zauważyła faktu, że Eddie w tajemniczy sposób zniknęła - odpowiada Urcebowi: "Na pewno gdzieś się tutaj szwęda, trzeba poszukać w tych zakamarkach". Natomiast - jeśli już wcześniej zauważyła jej nieobecność - to wtedy - rzucając znaczące spojrzenie w kierunku Pchły Piaskowej - mówi: "Ach, Bruce! Obawiam się najgorszego!" No i oczywiście wpada w szloch Laughing. Ale w żadnym wypadku nie powiesz przecież, że pojechałam do Rio!!! Zdziwiony No chyba, że chcesz okłamać Becura Twisted Evil. Rozumiesz o co mi chodzi, czy nadal jest to bez sensu? Very Happy

Aletheia napisał:
on jej nie mówi co wie, tylko co myśli, że wie


W związku z powyższym - on jej nie mówi czegoś o czym wie - tylko zamiast tego, ciemnoty wciska Twisted Evil.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 23:51, 21 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
Tyle tylko, że Beckett nie zostaje uprzedzony, że zaraz przyjdzie tutaj do niego były komodor Norrington w takiej a takiej sprawie . Mercer mówi mu po prostu, że jeden ze statków zgarnął z morza rozbitka i dosłownie za sekundę w biurze pojawia się Norrie.

A może nawet nie skojarzyli dawnego oficerka z tym... czymś. Laughing Ale skoro go wyłowili, a nie pojawił się sam z siebie w Port Royal, to tym bardziej miał czas na reklamę, co nie? A reklama bardzo klarowna być nie musi, wystarczy że sugestywna, "Będę gadał tylko z waszym szefem i koniec". No to Mercer miał do przekazania tylko "Mamy tu takiego jednego, robił dużo tajemniczego szumu po drodze, sam się pan pytaj dokładnie". Laughing

Eddie napisał:
No Will jest zasadniczo niebywale sprytny i właśnie dlatego nie powiedział nic o dokumencie

Aha, no tak. Jak tu już wchodzi w grę "Och Will...!", to ja się poddaję. Jakież ja mogę mieć argumenty wobec siły uczucia. Laughing

Eddie napisał:
Motywacja pod tytułem "cenzura, kompas!" całkiem całkiem tu pasuje, myślę

A co, sam się z tego błocka podniósł? Motywacja była pod tytułem "Elizabeth". A raczej miała na imię Elizabeth. Tak go ogólnie niosło za podmuchem wkurzonego huraganu, nawet nie dbał gdzie. W tamtej chwili miał zresztą raczej problemy z nawigacją. Laughing

Eddie napisał:
potrzebuje tego papieru z napisem "ułaskawienie" - bo wie, że ciąży na nim wyrok

A Elizabeth mu nie mogła powiedzieć? Przynajmniej wiemy, że miała okazję, a spotkanie z Beckettem to tylko spekulacja. To ja wolę pewność od spekulacji.

Eddie napisał:
ja nie mogę zaakceptować takiej interpretacji, bo mi się wtedy wiele szczegółów w DMC zupełnie nie klei

A ja nie mogę zaakceptować Twojej, bo mi się wtedy cały Norrie nie klei. A chyba jasne, że u mnie z kolei wchodzi w grę "Och James...!" Laughing Ale tak w ogóle, to umknęła mi kwestia zasadnicza - jeśli Norrie zełgał Lizzie, znaczy jest ostatnią łajzą i stoi serio za Beckettem; to właściwie czemu miałby nagle zmieniać front i "wybierać stronę"? Dlatego u mnie to czego się dowiedział od Lizzie (i faktycznie sie dowiedział, nie łgał) było ostatnia kroplą. Bo inaczej mi się sens nie klei.

Eddie napisał:
Rozumiesz o co mi chodzi, czy nadal jest to bez sensu?

No ale wiesz, założywszy że to jest okropnie wielka i ciemna szopa, i że Aletheia ma mnóstwo innych rzeczy do roboty niż pilnować Eddie, szczególnie że Pchła Piaskowa robi co może, żeby jej te nowe rzeczy wynajdywać... Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 0:22, 23 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
No to Mercer miał do przekazania tylko "Mamy tu takiego jednego, robił dużo tajemniczego szumu po drodze, sam się pan pytaj dokładnie". Laughing


No tylko znowu - skoro Beckett nie wiedział nic o Norringtonie - w ogóle kto to, ani po co przyszedł - to czemu się go pyta czy przywiózł kompas? Rolling Eyes Dla mnie ta scena nie ma sensu jeżeli się nie założy, że rozmaiwali w tej sprawie wcześniej i został zawarty deal.

Aletheia napisał:
Jakież ja mogę mieć argumenty wobec siły uczucia. Laughing


Wobec siły argumentów, chciałaś chyba rzec Laughing. Nie no - bo jak Beckett mówi Willowi, że ma iść do Jacka i zaproponować mu ułaskawienie i patent korsarski w zamian za kompas, a Will tego nie robi, tylko przyjmuje inną strategię, to chyba robi to świadomie, tak? Tak Very Happy. Bo lord przede wszystkim oczekiwuje od niego skuteczności, a Jack - wiadomo - wyśmiałby propozycję takiego układu - dlatego Turner nie mówi nic o dokumentach, tylko próbuje inaczej to rozegrać. Och Mr. Green. Ale już lepiej nie offtopować, bo to temat Norrie'go Kwadratowy.

Aletheia napisał:
Motywacja była pod tytułem "Elizabeth". A raczej miała na imię Elizabeth.


Nieeeeeeeeeeee! Nie, nie, nie, nie, nie, nie!!! Ja myślę, że jak on ją tam zobaczył, to miał ochotę paść twarzą w to błoto z powrotem Rolling Eyes. I już tak leżeć. Widok Liz musiał rozgrzebać stare rany, przypomniało mu się, że wymieniła go na Williamka, o czym zapewne próbował zapomnieć, a przynajmniej nie zatruwać sobie tym myśli. Plus też na pewno nie chciał, żeby oglądała go w takim stanie. Ogólna beznadzieja - życie dało mu trochę w kość i myślę, że na tym etapie Elizabeth do niczego go nie motywowała. Ale kompas - owszem.

Aletheia napisał:
A Elizabeth mu nie mogła powiedzieć? Przynajmniej wiemy, że miała okazję, a spotkanie z Beckettem to tylko spekulacja. To ja wolę pewność od spekulacji.


Jakoś nie wyobrażam sobie ich rozmowy - że sobie usiedli i każde po kolei opowiada co ciekawego się zdarzyło od czasu rozstania Rolling Eyes. Myślę, że raczej unikali się na tej Perle. Jest scena, w której James próbuje zagaić, ale to jest taka bez sensu gadka - wynika z niej tylko, że wciąż nosi zadrę w sercu i że boli go, że kobieta, którą kochał postąpiła tak a nie inaczej. A teraz jeszcze na dodatek flirtuje ze Sparrowem Rolling Eyes. Boże - czemu ona jest w stanie zainteresować się każdym - kowalem Rolling Eyes, piratem Rolling Eyes - tylko nie nim? Rolling Eyes Dla niej to też nie była zbyt komfortowa sytuacja. Zdecydowanie niefajnie im się rozmawiało. Taka lampka w mózgu - żeby mu powiedzieć, że ciąży na nim wyrok - na zasadzie żeby go ostrzec - mogłaby się jej włączyć gdyby wiedziała, że James zamierza wrócić do Port Royal. Ale nic na to nie wskazywało. James się nikomu ze swoimi planami nie zdradzał. Nie było więc czegoś co by ją mogło popchnąć do przeprowadzenia takiej rozmowy - spokojnie mogli się więc unikać. I tak też czynili - myślę.

Plus też taka kwestia, że niepokazanie takiej sceny (jak Liz mówi Jamesowi, że grozi mu kara śmierci) czyniłoby trochę nielogicznym wątek Norrie'go w kontekście tych listów. Taka luka powstaje - bo nie wiadomo skąd on wiedział, że ich potrzebuje. Także - dla mnie coś takiego to jest właśnie spekulacja - zakładanie, że taka rozmowa miała miejsce. Natomiast niepokazanie sceny zawarcia układu Beckett - Norrington niczego nie psuje w obrębie DMC. Bo o ile w trakcie trwania akcji motywy postępowania Jamesa mogą się wydawać niejasne - tak już na końcu wszystko wyłazi czarno na białym - wszystko się układa. Okazuje się, że Norrie też cały czas pracował dla Becketta, tylko słowem o tym nie pisnął. Taka konstrukcja filmu - to jest chyba dość częste - że na końcu okazuje się, że coś tam coś tam. Muszę też dodać, że nie uważam tego za jakąś skazę na honorze Norringtona - że zawarł ten deal z lordem. Przecież uzgodniłyśmy, że nie zdawał sobie sprawy jaki tak naprawdę jest Beckett. Nie ma w ogóle nic złego w tym, że działa na jego polecenie - ważne jest to, że to jest dla niego szansa na odzyskanie dawnego życia. Szansa, którą wykorzystuje.

Aletheia napisał:
Ale tak w ogóle, to umknęła mi kwestia zasadnicza - jeśli Norrie zełgał Lizzie, znaczy jest ostatnią łajzą i stoi serio za Beckettem; to właściwie czemu miałby nagle zmieniać front i "wybierać stronę"? Dlatego u mnie to czego się dowiedział od Lizzie (i faktycznie sie dowiedział, nie łgał) było ostatnia kroplą. Bo inaczej mi się sens nie klei.


No u mnie nie znaczy, że serio stoi za Beckettem. Mam interpretację, w której pięknie się wszystko klei Very Happy. Ale nie chce mi się jej pisać Laughing. Wyślę Ci telepatycznie, dobrze? Very Happy Nie no - jutro napiszę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 1:15, 23 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
No tylko znowu - skoro Beckett nie wiedział nic o Norringtonie - w ogóle kto to, ani po co przyszedł - to czemu się go pyta czy przywiózł kompas?

Cały czas Ci próbuję powiedzieć, że Beckett tak samo potraktowałby każdego, kto by mu został zaanonsowany jako "pcha się tu taki i mówi, że ma coś na czym szefowi zależy". Jeśli do tego usłyszał, że pcha się konkretnie to co zostało z Norrringtona, to był najwyzej dodatkowo zaintrygowany.

Eddie napisał:
Wobec siły argumentów, chciałaś chyba rzec Laughing

Niedoczekanie Twoje. Laughing Siła uczucia jest wybaczalna, ale nie to co jesteś uprzejma insynuować o Twoim Przystojnym Williamku. Laughing Aż Ci się dziwię, bo z tego co mówisz, wynika że Jego Szlachetność klei cichcem jakieś wysoce skomplikowane, przebiegłe i o zgrozo! wredne! intrygi! Przeciw staremu... no dobra, tylko znajomy, nie przyjaciel. Laughing

Eddie napisał:
jak Beckett mówi Willowi, że ma iść do Jacka i zaproponować mu ułaskawienie i patent korsarski w zamian za kompas, a Will tego nie robi, tylko przyjmuje inną strategię, to chyba robi to świadomie, tak? Tak

Nie. Bo Will z oburzeniem odrzucił w ogóle całą propozycję. W sensie, że Jack nie pójdzie na taki układ, jako wolny duch i w ogóle. Ale masz rację, nie powinnyśmy offtopić. Dlatego najlepiej napisz tylko "Masz rację" Laughing

Eddie napisał:
Ja myślę, że jak on ją tam zobaczył, to miał ochotę paść twarzą w to błoto z powrotem . I już tak leżeć. (...) Ogólna beznadzieja - życie dało mu trochę w kość i myślę, że na tym etapie Elizabeth do niczego go nie motywowała.

Motywowanie to takie duże słowo... sugeruje, że w ogóle był zdolny w tamtym momencie cokolwiek planować i chcieć... Laughing Ja nie mówię, że zobaczył Elizabeth i pomyślał "O rany! Idę za nią!". Ja mówię, że nawet jeśli w ogóle ją rozpoznał przez to błotko, to i tak żadne myślenie tam nie wchodziło w grę. Wiesz, ona była takim wściekle energicznym huraganem, że go porwało i poniosło, dużo tam miał do gadania. Laughing Otrzeźwiał na tyle żeby planować dopiero rano. Laughing

Eddie napisał:
Taka luka powstaje - bo nie wiadomo skąd on wiedział, że ich potrzebuje.

A koniecznie musiał ich potrzebować z powodu wyroku? Ja tu widzę raczej tą jego myśl o powrocie na morze jako korsarz. A do tego już listy kaperskie byłyby mu niezbędne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 22:59, 23 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Cały czas Ci próbuję powiedzieć, że Beckett tak samo potraktowałby każdego, kto by mu został zaanonsowany jako "pcha się tu taki i mówi, że ma coś na czym szefowi zależy". Jeśli do tego usłyszał, że pcha się konkretnie to co zostało z Norrringtona, to był najwyzej dodatkowo zaintrygowany.


Nie potraktowałby tak każdego, bo to nie był przecież fakt podany do publicznej wiadomości - że lord chce mieć kompas Rolling Eyes - nie ogłaszał tego po całych Karaibach - "Wanted: Jack's compass" Rolling Eyes. To było zadanie zlecone konkretnym osobom i - jak się okazuje - Norrington był jedną z tych osób. Plus jeszcze fakt, że James wcale nie został zaanonsowany jako ktoś kto mówi, że ma coś na czym Beckettowi zależy (tylko jako zgarnięty z morza rozbitek) - więc tym bardziej brak podstaw - jeśli nigdy wcześniej się nie widzieli i nie rozmawiali w tej sprawie - do zadawania takiego pytania.

Aletheia napisał:
z tego co mówisz, wynika że Jego Szlachetność klei cichcem jakieś wysoce skomplikowane, przebiegłe i o zgrozo! wredne! intrygi!


No bo dokładnie tak jest Mr. Green. Dziwi Cię, że tak piszę? Very Happy Przecież zawsze podkreślałam, że w Willu płynie piracka krew i że jest szprytny Very HappyVery HappyVery Happy.

Aletheia napisał:
Will z oburzeniem odrzucił w ogóle całą propozycję. W sensie, że Jack nie pójdzie na taki układ, jako wolny duch i w ogóle. Ale masz rację, nie powinnyśmy offtopić. Dlatego najlepiej napisz tylko "Masz rację" Laughing


Nie no - nie mogę napisać, że masz rację, bo po pierwsze - Will się tam nie oburza, tylko po prostu kwituje pomysł zaproponowania Jackowi takiego układu uśmieszkiem (bo to naiwne wierzyć, że Sparrow na coś takiego pójdzie). A po drugie - wcale nie odrzuca propozycji Becketta - inaczej by nie wyjechał z Port Royal Rolling Eyes, tylko od razu trafiłby do paki, a następnego ranka na szafot. Wchodzi w ten deal z lordem - tylko ma po prostu inny pomysł na odzyskanie kompasu niż proponowanie Jackowi ułaskawienia i patentu korsarskiego Rolling Eyes.

Aletheia napisał:
Ja mówię, że nawet jeśli w ogóle ją rozpoznał przez to błotko, to i tak żadne myślenie tam nie wchodziło w grę. Wiesz, ona była takim wściekle energicznym huraganem, że go porwało i poniosło, dużo tam miał do gadania. Laughing


Nie no - oczywiście, że ją rozpoznał. I głupio mu było, że go wyciąga z tego błota. Najchętniej pewnie by poszedł w zupełnie inną stronę - żeby na niego nie patrzyła jak jest w takim stanie i on sam pewnie też nie miał za bardzo ochoty jej oglądać i rozpamiętywać tego wszystkiego. No ale - pech chciał, że oboje musieli podążyć za Jackiem na Perłę - w celu wiadomym Kwadratowy. Oboje tym samym, zresztą Very Happy.

Aletheia napisał:
A koniecznie musiał ich potrzebować z powodu wyroku? Ja tu widzę raczej tą jego myśl o powrocie na morze jako korsarz. A do tego już listy kaperskie byłyby mu niezbędne.


No koniecznie, bo to wszystko było na jednym papierze. Z tego co czyta Jack: full pardon - comission as a privateer on behalf of England and the East India Trading Company. Jeśli by po prostu - tak jak mówisz - myślał o powrocie na morze jako korsarz - to po prostu poszedłby do Becketta z sercem i poprosił o wystawienie listów kaperskich - nie przejmując się tym egzemplarzem, który Jack zabrał Lizzie (bo na grzyba mu ułaskawienie, skoro on tylko chce odzyskać dawne życia). I w zamian za serce zapewne by dostał - sam czysty patent korsarski (już bez żadnego bonusu w postaci ułaskawienia). A on się, jak widać, martwi o ten konkretny dokument - z powodu ciążącego na nim wyroku właśnie (o którym musiał się dowiedzieć bezpośrednio od Becketta) - bo innego wyjaśnienia tutaj nie widzę.

Dobra, teraz interpretacja Norringtona w AWE. Bla bla bla... jakże mi się nie chce tego pisać!!! Rolling Eyes Bo ileż można gadać o Jamesie Rolling Eyes. Już mnie to trochę zmęczyło Laughing. Jezu, nie dam rady dzisiaj . Sorry Neutral.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 13:50, 04 Paź 2009 Temat postu:

Z odpowiadaniem na powyższe dam sobie, przynajmniej na razie spokój, bo się zakopiemy w wątkach na amen Laughing , a zresztą zdaje się, że też coś chciałaś jeszcze dołożyć.

Przyszłam z czymś nowym i oczywiście czekam na głos nie tylko Eddie.
------------------------------------------

W różnych tematach piszemy o ewolucji postaci, ale skupiamy się głównie na Jacku, Elizabeth i Willu. Jeśli przyjrzeć się uważniej, zmieniają się nie tylko oni. Praktycznie zostawiłyśmy odłogiem wstęp do CBP, który chociaż krótki, jest interesujący w zestawieniu z resztą przez wzgląd na największą jaką mamy okazję rzeczywiście WIDZIEĆ (a nie tylko słyszeć w opowieści) rozpiętość czasową.

Zmiany w Elizabeth i Willu są oczywiste, skoro wtedy to dzieciaki. Na tym można rzecz skończyć, ważniejsze w ich przypadku są zmiany w trakcie CBP-DMC-AWE. Mylę się?

Ewolucja Jacka byłaby niewątpliwie interesująca, ale możemy o niej wnioskować tylko pośrednio, a wstęp CBP i tak nie dotyczy go w żaden sposób.

Gibbs - zmienia mu się głównie sytuacja społeczna i, ździebko, aparycja. Poza tym jest jakim był, wiecznie przyssanym do flaszeczki, przesądnym, gawędomaniackim wzorcowym wilczyskiem morskim.

Gubernator zdaje mi się przypadkiem ciekawszym niz można by sądzić na pierwszy rzut oka, ale zamiast offtopić o nim tutaj, wolę założyć mu osobny temat, o ile czas pozwoli.

I na tym właśnie koniec offtopu, bo w początku CBP warto rzucić okiem szczególnie na Norringtona. Jest tam figurą zdecydowanie mało sympatyczną - dowódcza przytomność umysłu to jego jedyna zauważalna tam zaleta. Poza tym widać głównie młodego, ambitnego oficerka z nosem wyżej peruki i prostą receptą na urządzenie świata, przynajmniej tego kawałka pod jego "władzą". Osiem lat później, na moje oko, widać pierwszą zmianę, symbolizowaną także wizualnie - złota na mundurze przybyło, peruka zbielała, a właściciel mocno spoważniał. Paradoksalnie - Eizabeth byłoby może bliżej do tego wcześniejszego, bardziej porywczego i wyraźniej energicznego, gdyby nie naraził się jej swoją opinią o metodach cywilizowania, niż do "nudnego" w jej oczach kapitana-komodora z doświadczeniem.

Bo zdaje mi się właśnie, że przez te osiem lat Norrington też widział to i owo i mam wrażenie, że odrobinę go to zaczyna uwierać... Nadal jest na Karaibach prawem i nadal "is bound by the law", ale o ile tamten młodszy chyba nie zauważał nawet różnicy między duchem a literą prawa, to ten starszy już ją niewątpliwie widzi. Możliwe, że pierwszy sygnał jest już w rozmowie z Willem - widać, że Norrington odróżnia siebie-dowódcę i żywego człowieka pod mundurem. "Mr Murtogg, remove this man", jakby Willa spotkał pierwszy raz i nie fatygował się nawet spojrzeć - to jest szczególnie komunikat dla podwładnych: "Pół miasta spalone, ale sztab się ma zachowywać jak wojsko, a nie jak kurnik po wizycie lisa. Albo jak cywile. Zrozumiano?". A potem do Willa "Do not make the mistake of thinking you are the only man here who cares for Elizabeth.", tak żeby nikt nie słyszał. To z kolei komunikat dla Willa, że jego panikowanie może tylko zaszkodzić, a nie pomoże. W sumie trudno go winić za to, że działa zgodnie ze swoim stanowiskiem i obowiązkami.

Natomiast szczególnie znaczące wydaje mi się jego wahanie po ostatniej ucieczce Jacka. Widać wyraźnie, że tak naprawdę strasznie mu się nie podoba zarządzanie pościgu, ale ciągle jednak te "bounds of the law". Norrington jest człowiekem bardzo zasadniczym, praworządnym w sensie dosłownym - w tym momencie widać, że prawo nie jest dla niego narzędziem upojnej władzy (jak dla Becketta), ale obowiązkiem, nawet jeśli paskudnym (zupełnie inaczej niż na początku CBP!). He serves others, not only hisself. I wyraźnie z ulgą wita słowa gubernatora o ewentualnej dopuszczalności pirackich metod. To jest ta furtka, której potrzebował, chyba nie tylko z powodu Willa. W tym kontekście nie dziwi dzień forów dla Jacka, dziwi natomiast jego późniejsza zaciekłość - gdzie się podział chłodny rozsądek prezentowany (przynajmniej gdy miał chwilę by ochłonąć) w CBP i co opętało Norringtona-dowódcę, że utopił statek w ślepym pościgu? Coś mi tu nie gra, bo musiałoby być tam coś pomiędzy, dodatkowo. Bo czemu Norrington jest tak cięty na Jacka po CBP, skoro wtedy wyraźnie odpuścił i to z ulgą?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 16:17, 24 Maj 2011 Temat postu:

Dawno nikt tu nic nie napisał w tym temacie Smile Częściowo odpowiem na Twój post, Aletheia, dorzucę też trochę swoich przemyśleń związanych z komodorem Smile

James N. jest bardzo ciekawą, fajną postacią i szkoda trochę, że widzowie podziwiają Jacka, kochają Willa (odwrotnie nie pasuje, sorry Laughing), a na niego często zwracają uwagę dopiero, gdy ginie. Ginie bez sensu, choć bardzo bohatersko, ale szkoda go i tak.

W CBP Norrington jest przede wszystkim komodorem. Dowodzi, zarządza, bije się i tak dalej. Wywrzaskuje polecenia, stanowczo wydaje rozkazy. Z takim obrazem Jamesa zupełnie kontrastują dwie sceny, w których możemy go zobaczyć jako człowieka: scena oświadczyn i końcowa, na blankach fortu. Najpierw oświadczyny. Uwielbiam tę scenę, Norrington jest wtedy taki nieporadny Very Happy Człowiek, który od paru ładnych lat pływa po morzach, ścigając piratów jest na tyle nieśmiały, że przez większość czasu nie patrzy nawet Elizabeth w oczy, ma też wyraźne problemy ze znalezieniem właściwych słów. To pokazuje, że James tak się nastawił na karierę, te wszystkie awanse, że przez całe życie - a jest dużo starszy od Elizabeth - nie robił właściwie nic innego, pewnie nigdy wcześniej nie był zakochany. Aż w końcu zapaliła mu się lampka, że przydałoby się ożenić. Możliwe, że po szczerej rozmowie z gubernatorem Smile Zresztą, to jego uczucie do Elizabeth, choć na pewno szczere, jest takie raczej... no, powierzchowne, bo ile on tak naprawdę o niej wie? Moment oświadczyn to był pewnie jeden z rzadkich momentów, gdy przebywali sami, gdy rozmawiali o czymś innym niż pogodzie. Takie czasy, wiem, ale to już Will zaproponował małżeństwo, jak już oboje z Liz wiedzieli, czego się mogli po sobie nawzajem spodziewać Laughing

No, w każdym razie na Elizabeth mu zależy. Jest jeszcze jeden moment, kiedy James zostaje kompletnie bez słów - gdy Elizabeth oświadcza, że jej miejsce jest przy Willu. Wcześniej, co tam jakaś ucieczka - on doskonale wie, co robić, ale gdy przychodzi do uczuć, pyta tylko cichutko, jakby zawstydzony, że ci wszyscy żołnierze widzą i słyszą, czy to prawda. Nawet Elizabeth jest przykro, gdy widzi, jak bardzo się przejął. Cała scena ma tak duży ładunek emocjonalny, że dobrze, że Jack rozładował trochę to napięcie Smile A potem przychodzi czas reakcji i Norrington usuwa się w cień, nawet jest w stanie powiedzieć coś miłego Willowi. Nie sądzę, że faktycznie rozważał wydanie wyroku na Williama, nie po tym, jak stanęła przy nim Elizabeth, ale myślę, że całą ta sprawa przyczyniła się do podjęcia decyzji o nie ściganiu Jacka.

Jeszcze przed egzekucją Elizabeth mówi, że "this is wrong" (ile razy ona zmienia swoją opinię o Jacku w ciągu tych kilku dni! Very Happy), a gubernator usprawiedliwia Jamesa, że musi przestrzegać prawa - Norringtonowi pewnie nawet nie przyszłoby do głowy, że miałby się tłumaczyć, stoi tam zwycięski z Elizabeth przy boku i patrzy na efekty swoich działań. Jemu też zmienił się stosunek do Jacka, przede wszystkim zaczął go doceniać, ale "prawo to prawo". Dopiero gdy traci Elizabeth, a Jack mu się wymyka, on nie ma pojęcia, co ma teraz zrobić. Rzucać wszystko i ruszać w pogoń, co powiedzieć Liz i Willowi? Dopiero gubernator z prawie ojcowskim uśmiechem daje mu jakieś naciągane wytłumaczenie pirackich czynów, a tak naprawdę zdaje się mówić: "Odpuść, nie musisz być takim służbistą, bądź człowiekiem". Norrington przybiera więc jeszcze raz służbowy ton - żołnierze wciąż się gapią - i odchodzi, żeby to wszystko przemyśleć. Że choć stanowisko wiąże się z obowiązkami, to może nie trzeba wypełniać ich tak skrupulatnie? Że kariera to nie wszystko? Że czasem zdarzają się wyjątkowe sytuacje, nieobjęte żadnym kodeksem?

Pytanie, czemu w takim razie tak zaciekle ściga Jacka przed DMC, jest ciekawe i trudno na nie odpowiedzieć, nie dopisując jakiegoś dalszego ciągu do wydarzeń z CBP. Może gdzieś na górze dowiedzieli się, że Norrington miał Jacka za kratkami, i to dwa razy - i pozwolił mu uciec. Jack był w końcu sławnym, poszukiwanym piratem. Nie wiemy, kiedy wpływy Kompanii dotarły na Karaiby i do Port Royal, wiemy tylko, kiedy przybył tam Beckett. Czemu Norrington złożył dymisję, skoro wyrok w jego sprawie zapadł kilka miesięcy później? Dla wymagań Kompanii był za łagodny, za mało bezwzględny, za mało skuteczny. Nic dziwnego, że za stratę swojego życia obwinił Jacka - bo to wszystko zaczęło się, gdy dał mu ten dzień forów, wydłużył pościg o kilka miesięcy, w międzyczasie jeszcze ta strata okrętu... no i koniec pięknej kariery Sad

Jeszcze jedno mnie zastanawia odnośnie Norringtona. Co on robił przez cały czas od przyniesienia serca lordowi w DMC do sceny, w której otrzymuje szablę w AWE? Minęło wtedy kilka miesięcy, a on jest opalony, jakby dopiero wczoraj walczył na młyńskim kole. Gdyby dostał jakąś robotę od Becketta, powinien już trochę zblednąć, przecież nie stał całymi dnami na słońcu, poza tym ludzie z "wyższego stanu" nie powinni być opaleni. Ale James, gdy wzywa go Beckett, wygląda, jakby został admirałem dopiero co, jeszcze dziwnie się czuje w mundurze. Więc co porabiał, oprócz obowiązkowego mycia i strzyżenia?

Tak w ogóle, który stopień jest wyższy - komodora czy admirała?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:34, 25 Maj 2011 Temat postu:

Nie wyrabiam się z odpowiedziami, pewnie mi tu krócej wyjdzie niż bym chciała...

Ogólnie rzecz biorąc, rozpłynęłam się nad powyższym.
To tyle. [czmych]

Nie no, aj, nie strzelać...! Laughing Coś jednak napiszę...

Marta napisał:
widzowie podziwiają Jacka, kochają Willa (odwrotnie nie pasuje, sorry Laughing )

Szkoda, bo ja mam odwrotnie... Laughing Laughing Laughing
No dobrze, naprawdę. Will ma same zalety, szlachetny jest i przystojny i prawy i przystojny i honorowy i przystojny... Mr. Green Laughing Podziwiam.
A Jack... no przecież toto tylko kochać można, bo co człowiekowi zostaje, żeby na miejscu nie udusić. Laughing

Marta napisał:
Tak w ogóle, który stopień jest wyższy - komodora czy admirała?

Ogólnie rzecz biorąc, zależy od kraju (komodor to nie to samo co Commodore), czasu (w Polsce było chyba z dziesięć przetasowań tylko w ostatnim wieku...), i jeszcze rodzaju armii... plus tego co cywilne... i w ogóle to jest gorsze niż matematyka według rodzajów liczb Laughing ale tak mi się zdaje, a może mi się źle zdawać, że Commodore jest raczej stanowiskiem funkcyjnym, określa aktualnego dowódcę konkretnej floty, a admirał rzeczywistą stałą rangą. Coś chyba jak różnica między rektorem a doktorem...?


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:36, 25 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 20:05, 25 Maj 2011 Temat postu:

No, to wychodzi, że mogłam napisać tylko wstęp i ostatni akapit, a resztę sobie darować Laughing

Aletheia napisał:
Szkoda, bo ja mam odwrotnie...

Kochać Jacka - no jak nie, jak tak Laughing ale podziwiać Willa? No, skoro tak masz, to niech Ci będzie, ale mam niejasne wrażenie, że za dawnych czasów w Twojej dyskusji z Eddie to ona broniła Pana Przystojnego Very Happy
Aletheia napisał:
Will ma same zalety

I co najmniej jedną wadę - nie jest Jackiem Very Happy Ja tam podziwiam Jacka Very Happy

Aletheia napisał:
Ogólnie rzecz biorąc, zależy od kraju (komodor to nie to samo co Commodore), czasu (w Polsce było chyba z dziesięć przetasowań tylko w ostatnim wieku...), i jeszcze rodzaju armii...

Tak bardzo dokładnie mi nie zależy, chciałam tylko wiedzieć, czy Norrington awansował w porównaniu ze swoim poprzednim stanowiskiem, czy nie i czy duża jest różnica. Po [link widoczny dla zalogowanych] domyślam się, że admirał jest jednak wyżej. Mundur też miał James w AWE bardziej ozdobny. Choć tamten był ładniejszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 20:31, 25 Maj 2011 Temat postu:

Co wychodzi, nic nie wychodzi! co ja bym czytała wtedy! Laughing

Marta napisał:
mam niejasne wrażenie, że za dawnych czasów w Twojej dyskusji z Eddie to ona broniła Pana Przystojnego Very Happy

Masz absolutną rację, z tym malutkim zastrzeżonkiem, że u mnie kochanie jest o wiele ważniejsze, prawdziwsze i bliżej serca niż podziwianie, które jest bardzo nudne i na rozum. Laughing

Marta napisał:
Mundur też miał James w AWE bardziej ozdobny. Choć tamten był ładniejszy Very Happy

Ej, ale co do munduru, to weź poprawkę, że u Becketta już był w EITC, nie Royal Navy!
(Jasne, że tamten był lepszy! Jedna papuga w PotC już jest i wystarczy...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 23:02, 25 Maj 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
co ja bym czytała wtedy!

Miałabyś czas na pisanie Very Happy

Aletheia napisał:
Ej, ale co do munduru, to weź poprawkę, że u Becketta już był w EITC, nie Royal Navy!

Też prawda, że nawet "zwykli" żołnierze EITC są bardziej ozdobni niż ci w Royal Navy.


EDIT
A propos sceny egzekucji, dodam jeszcze, że wyznanie Elizabeth to jedno, ale James już po wyznaniu Willa staje się niewyraźny - gdy obaj ze Swannem zwracają głowy ku Elizabeth, gubernator za chwilę swoją odwraca, a komodor stoi i się gapi; podobnie, gdy Elizabeth "mdleje", to ojciec jej wymachuje kapeluszem przed nosem, James się nawet nie pochyla, tylko patrzy bez słowa. Może zresztą dlatego sam biegnie powstrzymać Willa, choć wcześniej chciał raczej tylko posłać żołnierzy - "marines!". Bo działanie postawi go znów na swoim miejscu, bo to jest sytuacja, w której czuje się pewnie.


Ostatnio zmieniony przez Marta dnia Czw 12:32, 26 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Latraviata
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 27 Maj 2011
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 18:31, 29 Maj 2011 Temat postu:

Mrs.Sparrow napisał:
Jego śmierć rzeczywiście można było odebrać jako scenę zrobioną "byle szybko, byleby tylko się pozbyć". Mi się jednak podobała. Tak jak powiedziała Anajulia - zginął z klasą. Chociaż zdziwiona byłam, że zginął tak szybko. Po tym, jak pojawił się w trzeciej części myślałam, że odegra jeszcze jakąś ważną rolę, a przynajmniej odrobinę namiesza Wink
Zastanawia mnie wciąż jedno zdjecie, które (niestety) nie pojawiło się w filmie...
[link widoczny dla zalogowanych]

Ja przepraszam, ale tego zdjęcia już nie ma pod tym linkiem, powiedzcie, że ktoś gdzieś je ma i pokaże, prooooszę '


Marta napisał:
Aletheia napisał:

Szkoda, bo ja mam odwrotnie...


Kochać Jacka - no jak nie, jak tak Laughing ale podziwiać Willa? No, skoro tak masz, to niech Ci będzie, ale mam niejasne wrażenie, że za dawnych czasów w Twojej dyskusji z Eddie to ona broniła Pana Przystojnego Very Happy

Pozostańmy przy tym, że ja kocham Jack'a, a za wątkiem Will'a i Elizabeth popłaczę chwilkę i mi przejdzie Razz

Nareszcie znalazłam ludzi, którzy też uwielbiają, a przynajmniej lubią Norrington'a, czemu ja tak późno tu trafiłam? oO
Wydaje mi się, że James w jakiś sposób od początku (albo nie, od DMC) wpisywał się w szablon tych bohaterów, którzy prędzej czy później muszą zginąć. Kocha Elizabeth mimo tego, że on go nie kocha. Będzie jej wierny etc etc aż do końca.
I chociaż jego śmierć, była (jak już wspominaliście) iście bohaterska i wzruszająca, to i tak nie mogę wybaczyć, że w ogóle zginął. Kto jak kto, ale nie Jamie Crying or Very sad Przecież był jednym z moich ulubionych bohaterów (obok Jack'a, Becketta i po 4 cz POTC Barbossa *.* No i Małpka. Ale Małpkę kochają wszyscy Razz)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:12, 29 Maj 2011 Temat postu:

Latraviata napisał:
Ja przepraszam, ale tego zdjęcia już nie ma pod tym linkiem, powiedzcie, że ktoś gdzieś je ma i pokaże, prooooszę

Co najmniej z rok temu chciałam to samo, ale już nikt nie pamiętał o które chodziło, chlip. Crying or Very sad Mrs.Sparrow, jak wrócisz, zlituj się...!

Latraviata napisał:
Wydaje mi się, że James w jakiś sposób od początku (albo nie, od DMC) wpisywał się w szablon tych bohaterów, którzy prędzej czy później muszą zginąć.

Dla mnie częścią wyjątkowej klasy CBP (i PotC w ogólności) jest fakt, że Norrington został potraktowany tak fair, jak to było możliwe. Zajmując stanowisko Głównego Rywala of Leading Hero wyszedł z CBP bez utytłanej w błocie godności, jak to Hollywood nieraz lubi w takich wypadkach. Tym bardziej szkoda, że jego śmierć już nie jest fair, nawet jeśli wciąż z godnością. Owszem, fatum nad nim wisi, nawet jeśli nie rzuca się od razu w oczy. Scenariuszowe "co by z nim zrobić, bo zawadza". Generalnie, James jest chyba najtragiczniejszą postacią serii. Małpka ma ciężki żywot, ale ma też przynajmniej Barbossę. Laughing A Norrington jest scenariuszowo skandalicznie niedopieszczony... Rolling Eyes

A, Marta, uwielbiam Twój ostatni edit. Kurczę morskie, ludzie, jak edytujecie na drugi dzień, to ogłaszajcie bodaj w Skrzynce czy coś...


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 20:10, 29 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 23:03, 29 Maj 2011 Temat postu:

Latraviata napisał:
Ja przepraszam, ale tego zdjęcia już nie ma pod tym linkiem, powiedzcie, że ktoś gdzieś je ma i pokaże, prooooszę

Nie widziałam tego zdjęcia, gdy było dodawane, ale wydaje mi się, że wiem, co na nim jest Smile Nie wiem, gdzie i kiedy o tym czytałam, ale scenariusz DMC przewidywał na końcu jeszcze jedną scenę - Norrington i Beckett, już po dostawie serca, stoją przy oknie (chyba), piją coś i rozmawiają; takie ujęcie z oddalenia, mam wrażenie, że widziałam nawet zdjęcie, więc to może być to. Ostatecznie z niej zrezygnowano jako ze sceny niewiele wnoszącej do filmu.

Aletheia napisał:
Dla mnie częścią wyjątkowej klasy CBP (i PotC w ogólności) jest fakt, że Norrington został potraktowany tak fair, jak to było możliwe. Zajmując stanowisko Głównego Rywala of Leading Hero wyszedł z CBP bez utytłanej w błocie godności, jak to Hollywood nieraz lubi w takich wypadkach. Tym bardziej szkoda, że jego śmierć już nie jest fair, nawet jeśli wciąż z godnością.

Dobrze powiedziane. Szkoda go, po prostu szkoda.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:29, 17 Wrz 2011
PRZENIESIONY
Sob 22:22, 17 Wrz 2011 Temat postu:

Edit by Aletheia.
Kontynuacja
stąd

odbiegając od tematu...

Aletheia napisał:
Admiralicja? Mr. Green Mrrau Scruffington!


A co z super fluffy kapeluszem? Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 22:27, 17 Wrz 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Lepsza peruka (i ciepłe spojrzenie zza surowego munduru... )niż dwa kilogramy brudu i mali mieszkańcy we włosach.

Ależ ja nie zaprzeczam. I nie twierdzę, że mam wszystko po kolei pod sufitem. Laughing

Aklime napisał:
Lepsze to: (...) Czy to:

Ej, nie fair! Laughing Norrie-uśmiech zaćmiewa perukę! Chociaż mrok w oku też jest mrau. Laughing

Aklime napisał:
Może zdjąłby tą okropną perukę i jakoś związał włosy w kucyk?

Ale już ma, pod peruką. I peruka też ma kucyk. Laughing A jaką kokardkę! Laughing

Isabella napisał:
A co z super fluffy kapeluszem? Laughing

[przytula zazdrośnie] Nadal pozostaje mrau. Biorę wszystko! Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aklime
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 03 Wrz 2011
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 22:05, 17 Wrz 2011
PRZENIESIONY
Sob 22:28, 17 Wrz 2011 Temat postu: James Norrington

W związku z tematem, jaki rozpoczął się w temacie „Osobowość panny S.”, natchnęło mnie i postanowiłam stworzyć temat całkowicie poświęcony Jamesowi Norringtonowi. Bo chyba nie było jeszcze takiego tematu...?
A więc tutaj możecie pisać co o nim myślicie, przesyłać materiały na jego temat… itp., itd.
A teraz… parę słówek ode mnie, na temat pana N.

W pierwszej części Jamesa jest stosunkowo mało, lecz mimo to dowiadujemy się o nim parę istotnych faktów. Po pierwsze łamanie prawa nie jest w jego stylu. Nienawidzi piratów, chociaż nie aż tak maniakalnie jak Beccket…
Po drugie – jest zakochany w Elizabeth. Udowadnia to już w jednej z pierwszych kluczowych scen: kiedy Lizzie mdleje i spada z muru do wody, ten bez zastanowienia chce rzucić się za nią. A przecież nie należy do osób, które najpierw coś zrobią, a później pomyślą. To było z jego strony odruchowe. Od razu widać, że jest czuły i opiekuńczy… ale to nie typ Elizabeth.
Bywał o nią również zazdrosny. Przypomnijcie sobie tą scenkę, kiedy Lizzie zakładała Jackowi pas i była zmuszona go objąć. Ten uśmieszek Sparrowa skierowany w stronę Jamesa, który widząc go ,zażenowany i wkurzony odwrócił wzrok… Very Happy
W ostatniej scenie filmu zrobiło mi się go żal, ale dopiero, jak obejrzałam film po raz drugi. Super, świetnie – wybrała pirata, ale czy ktokolwiek pomyślał, co poczuł James? Elizabeth po prostu go „olała”. Był jej jedynie potrzebny do zrealizowania swoich planów (odnalezienie i uratowanie Willa); to dlatego zgodziła się na jego oświadczyny. Z pewnością czuł się oszukany i smutny, ale to raczej sprawa oczywista.

W drugiej części Norrington „schodzi na psy”. Wbrew temu co powiedział Jackowi w Tortudze, uważam, że Lizzie też miała w tym swój udział. Każdy by się na jego miejscu załamał. A najgorsze było to, że on dalej kochał Swann…
Role się odwróciły; w pierwszej części na jego rozkaz zakuto Jacka w kajdanki, w drugiej – Sparrow został jego kapitanem. Z pewnością był to dla niego cios. Chociaż z drugiej strony nie traktował on Jacka jako takiego prawdziwego kapitana. Wciąż nie darzył go sympatią, (czyt. miał ochotę go powiesić) po prostu go olewał i kpił z niego.
Chociaż w tej części mało jest jego relacji z Lizzie, wiadome jest, że on nadal ją kocha i dba o jej dobro. „Kiedyś oddałbym wszystko, żebyś uśmiechała się tak, myśląc o mnie” (czy jakoś tak, piszę z pamięci, więc nie wiem, ale mniej więcej chyba taki był przekaz ; p) powiedział.
W tej części jego głównym celem jest odzyskanie dawnej posady – dlatego wydaje serce Davy’ego Jonesa…

…czego w trzeciej części żałuje. No właśnie – trzecia część. Uważam, że STANOWCZO ZA MAŁO, go tam było! Odnoszę wrażenie, że po prostu chcieli się go jak najszybciej pozbyć, ale i zakończyć temat James – Elizabeth. Jego śmierć była ZA SZYBKA, nie zdążyłam się z nią oswoić, a tu już następna scenka.
Mimo to facet pokazał, że ma klasę. I to na łożu śmierci! Był więc i odważny i opiekuńczy i czuły… Ha, ciekawe czy gdyby okazało się, że w jego żyłach płynie piracka krew, Lizzie zainteresowałaby się nim? Pewnie tak. Dobra, ale powróćmy do jego relacji z nią w trzeciej części…
Kiedy dowiedział się, że jest niejako przeciwko niej, trzymając z Bekketem, od razu zadziałał i… pomógł jej uciec. Kolejny dowód na to, że i w tej części nie przestał jej kochać. A więc umarł, nie przestając jej kochać. Jakie to smutne!
A co na to Lizzie? No w końcu zwróciła na niego uwagę! No brawo!... Nie zmienia to jednak faktu, że przez całą pierwszą i drugą część olewała go i nie umiała wczuć się w jego sytuację. Przepraszam, ona nawet nie próbowała!

Okej, wiem; byłam w tym poście wredna wobec Elizabeth. Lubię ją, ale akurat w stosunku do Jamesa zachowywała się bardzo egoistycznie.

Wiem, wiem – ten post składa się z samych oczywistości, ale dobrze wyrazić swoją opinie, czyż nie? Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 22:43, 17 Wrz 2011 Temat postu:

Aklime napisał:
Nienawidzi piratów, chociaż nie aż tak maniakalnie jak Beccket…

Nie powiedziałabym, żeby w przypadku Becketta to była nienawiść. Beckett po prostu kosi wszystko co ośmieli się zakłócić jego good business. Nie sprawia mu najmniejszego problemu sprzymierzenie się w tym celu z jednymi piratami przeciw innym (choć właściwszym określeniem byłoby "wzięcie na smycz"...). Inaczej Norrington - jemu rzeczywiście preszkadza piractwo samo w sobie.

Aklime napisał:
Ten uśmieszek Sparrowa skierowany w stronę Jamesa

Jeden z najlepszych momentów PotC ever.

Aklime napisał:
czy ktokolwiek pomyślał, co poczuł James?

Kocham w nim klasę, z jaką ustępuje w tym momencie pola.

Aklime napisał:
czy jakoś tak, piszę z pamięci, więc nie wiem

Jakby co, w Ładowni leżą skrypty, w oryginale. Smile

Aklime napisał:
gdyby okazało się, że w jego żyłach płynie piracka krew

Po moim trupie!!! Przestraszony Niezależnie co o tym myśli Lizzie. Straszna wizja.

Aklime napisał:
dobrze wyrazić swoją opinie, czyż nie? Wink

Ależ kontynuuj, nie co innego napędza forum. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 23:35, 17 Wrz 2011 Temat postu:

Myślałam, że się tu dalej zachwycacie wyglądem Jamesa i przyszłam się przyłączyć, a tu tymczasem poważna długopostowa dyskusyja z analizą, jestem mile zaskoczona Very Happy

Aletheia napisał:
Chociaż mrok w oku też jest mrau.

Prawda Very Happy Chociaż mnie w Norringtonie w DMC najbardziej podoba się zarost Laughing



Aklime napisał:
w drugiej – Sparrow został jego kapitanem.

Po co on się pchał wtedy na Perłę wciąż pozostaje dla mnie niejaką zagadką. To znaczy na ile z pragnieniem zemsty (powtórzyłby strzał, gdyby miał okazję zanim dowiedział się o sercu i powstał konflikt interesów?), a na ile było mu wszystko jedno i niespecjalnie myślał co robi. No bo przecież na początku na pewno nie widział w spotkaniu z Jackiem szansy na "odzyskanie życia".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 0:33, 18 Wrz 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Chociaż mnie w Norringtonie w DMC najbardziej podoba się zarost

Mnie też najbardziej. Oraz mrok w oku. Oraz długie buty. Oraz bezperukowość. Oraz... Laughing

Marta napisał:
To znaczy na ile z pragnieniem zemsty (powtórzyłby strzał, gdyby miał okazję zanim dowiedział się o sercu i powstał konflikt interesów?), a na ile było mu wszystko jedno i niespecjalnie myślał co robi.

Wciąż stawiam na to ostatnie. Był w stanie niespecjalnie pozwalającym na planowanie czegokolwiek poza "do której krawędzi molo bliżej"...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aklime
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 03 Wrz 2011
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 17:25, 19 Wrz 2011 Temat postu:

Aha! A więc jednak był taki temat... sorry za robienia zamieszania na forum... Embarassed Z drugiej strony tak podejrzewałam - zdziwiło mnie, że jeszcze nie założono o nim tematu... problem w tym, ze nie mogłam go znaleźć.



Aletheia napisał:
Jeden z najlepszych momentów PotC ever.


Aha, dokładanie Very Happy


Aletheia napisał:
Kocham w nim klasę, z jaką ustępuje w tym momencie pola.


No klasę to on ma i objawia się to nie tylko w tej jednej scenie...


Aletheia napisał:
Po moim trupie!!! Przestraszony Niezależnie co o tym myśli Lizzie. Straszna wizja.


Jasne! To był tylko taki przykład, żeby wyjaśnić, jaki ona ma moim zdaniem gust


Marta napisał:
Myślałam, że się tu dalej zachwycacie wyglądem Jamesa i przyszłam się przyłączyć, a tu tymczasem poważna długopostowa dyskusyja z analizą, jestem mile zaskoczona Very Happy


Czy poważna to nie wiem, dopiero zaczynam z analizami i średnio mi wychodzą ; p A na zachwycanie się wyglądem Jamesa zawsze znajdziemy czas, spokojnie... Laughing


Marta napisał:
Aletheia napisał:
Chociaż mrok w oku też jest mrau.

Prawda Very Happy Chociaż mnie w Norringtonie w DMC najbardziej podoba się zarost Laughing


O tak, na przyszłość mógłby się golić mniej dokładnie Wink


Marta napisał:
Po co on się pchał wtedy na Perłę wciąż pozostaje dla mnie niejaką zagadką. To znaczy na ile z pragnieniem zemsty (powtórzyłby strzał, gdyby miał okazję zanim dowiedział się o sercu i powstał konflikt interesów?), a na ile było mu wszystko jedno i niespecjalnie myślał co robi. No bo przecież na początku na pewno nie widział w spotkaniu z Jackiem szansy na "odzyskanie życia".


A może od początku knuł swoje plany? W końcu jak tylko usłyszał, że Jack wspomina o Davy'm Jonesie, dołączył do załogi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 18:09, 19 Wrz 2011 Temat postu:

Aklime napisał:
problem w tym, ze nie mogłam go znaleźć

Drobiazg. Wyszukiwarka albo Oficerska Służba Informacyjna. Znaczy, PW albo coś... Laughing

Aklime napisał:
O tak, na przyszłość mógłby się golić mniej dokładnie

Beckett łazi niedogolony i osobiście wolę wersję Norringtonową, którąkolwiek. Albo w te albo we wte...

Aklime napisał:
A może od początku knuł swoje plany? W końcu jak tylko usłyszał, że Jack wspomina o Davy'm Jonesie, dołączył do załogi...

Raczej został dołączony. Bo ja wiem... po co mu wtedy był Davy? Jeszcze nie wiedział co Beckett kombinuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:17, 19 Wrz 2011 Temat postu:

Aklime napisał:
A może od początku knuł swoje plany? W końcu jak tylko usłyszał, że Jack wspomina o Davy'm Jonesie, dołączył do załogi...

Jack raczej na Tortudze nie trąbił, że ten nabór to dla Davy'ego Smile A kiedy się dowiedział o sercu, to już był zaciągnięty i poszedł raczej bezmyślnie.

Aletheia napisał:
Beckett łazi niedogolony i osobiście wolę wersję Norringtonową, którąkolwiek. Albo w te albo we wte...

Beckett tak łazi, żeby nie wyglądał jak dziecko przy swoim metrze pięćdziesiąt Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Zejman


Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:21, 19 Wrz 2011 Temat postu:

Och, jeszcze tu mnie nie było... Laughing

Wyłączając jego wspaniałą, wręcz typowoangielską aparycję i łagodny, inteligentny wyraz twarzy śmiem sądzić, iż sam jest niezwykle inteligentny w swej okazałości. Ale rozpisywać się nie będę, bowiem myślę, że wszystko, o czym mogłabym tu rozprawiać, powiedziała Marta.

Dodam tylko - po latach przemyśleń (olaboga!) doszłam do wniosku, że bardziej niż Jack interesuje mnie James. Mimo, iż Jack ukrywa wszelkie swoje prawdy za maską uroczego, nieudolnego łotra, pan Norrington ma w sobie bardziej pociągającego typu nutkę tajemnicy. Bardziej mi trafia

Jeszcze jedno! Very Happy
Ulżyło mi, że potrafi być zdecydowany. Nigdy nie wybaczyłabym producentom, gdyby zrobili z niego ciepłe kluchy... ;O
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin