Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 19:13, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Ale on nie wie, że to koniec filmu i że w ogóle film... |
Nie wie?... To trzeba mu powiedzieć!
Dobra, dopiszę jeszcze jedną, dosyć istotną rzecz. Tyczyć się ona będzie ostatniej sceny w AWE - tej z Jackiem w szalupie. Potrzeba tutaj parę słów wyjaśnienia, żeby wszystko w mojej interpretacji grało . Bo naprawdę bez sensu byłby ten cały konstrukt udowadniający, że Jack Sparrow nie dąży do nieśmiertelności, podczas gdy na końcu mamy poczynioną dość oczywistą sugestię, że jednak do Źródła Młodości zmierza... I jeszcze na dodatek, oczy mu się robią taaakie wielkie jak ustawia sobie tę mapę - zupełnie jakby go to obchodziło . No bo obchodzi . I oto, co moim zdaniem, wróbel zamierza uskutecznić - otóż potrzebna mu ta woda do sprawdzenia czegoś... A mianowicie - czy zmaterializuje się jego marr-i-age z Lizzie . A dlaczego liczy, że w ogóle miałby (się zamterializować)? Przeanalizujcie sobie tamtą scenę z DMC i odnieście to wszystko, co tam nagadali do późniejszych wydarzeń . Jeżeli tylko Jack ładnie to rozegra, to wygląda na to, że dzień, w którym pojawi się u jej drzwi z wodą ze źródełka, będzie tym (dniem), w którym ona nie będzie mogła mu się oprzeć . A więc tam płynie .
Rozważcie sobie - Lizzie naprawdę bardzo potrzebuje takiej wody. Bo z Willem może się spotykać raz na 10 lat. A jako, że jest śmiertelna, to pozostają jej 3 - 4 spotkania i potem umrze. A więc coś takiego bardzo by ją urządziło. Plus ta jej gadka - w DMC na Perle - powiedziała Jackowi, że ją to pociągają tylko tacy szlachetni, bohaterscy i honorowi mężczyźni i że może liczyć na jej względy tylko wtedy, jeżeli okaże się być dobrym człowiekiem . No, a wygląda na to, że w tym momencie (pod koniec AWE), Jack tak jej się właśnie jawi. Bo tak - wrócił dla niej na Perłę - bezinteresownie - to raz. "Oddał" "upragnioną" nieśmiertelność jej ukochanemu Willowi - ach, jakże szlachetnie! - to dwa. I trzy - jak jej teraz przyjdzie z takim prezentem - mówiąc jeszcze, że niczego nie oczekuje w zamian () - to Lizzie zapewne już dokumentnie się rozklei . Tym bardziej, że przecież zawsze miała słabość do Jacka. A poza tym, ona sama jest jednostką, która pragnie wolności - chce robić to na co ma ochotę, dlatego, że tak jej się podoba . No, a tu Willa nie ma w domu... I plus jeszcze ten charakterystyczny dla niej rys - że zawsze jest "so ready to be married" - wiecznie potrzebująca dama . Także tak . Myślę, że w scenie po napisach specjalnie jej nie postarzyli - znak, że przyjęła podarunek - bo co to za problem dodać tych parę zmarszczek... Nie chciałabym też tutaj uskuteczniać jakichś strasznych insynuacji - ale moim zdaniem należałoby się zastanowić czyj jest ten dzieciak... . Okej, ale dobra, już bez takich .
Znaczy się, nie kwestionuję tego, że Jack naprawdę chce jej pomóc z tą wodą - zwłaszcza po tej końcówce AWE - tak choćby w ramach zadośćuczynienia za to, że omal nie przyczynił się do jej śmierci - no ale - śmiem twierdzić, że jego intencje nie są tutaj tak do końca czyste... Obczajcie tę minę - jak się tak wpatruje w to zaznaczone na mapie źródło... i mamrocze pod nosem, że we're devils and black sheep really bad eggs... Myślę, że coś może być na rzeczy . Ach, widać, że mu się polepszyło . Kompas działa jak trza, no to jedziemy! To taka wisienka na torcie do mojej interpretacji . Bardzo lubię w ten sposób myśleć o tej scenie . Hmm... chociaż tak naprawdę, taka interpretacja zakończenia wpadła mi do głowy na długo przed, zanim skleciłam cały tan konstrukt o niedążeniu do nieśmiertelności... Ale to zapewne dlatego, że strasznie lubiłam tę scenę z DMC i trochę szkoda mi było otwartego tam wątku, bo już później nie podjęto go w filmie... i to było jedyne miejsce, gdzie mogłam go sobie doczepić . W sumie nieważne... Co za różnica w jakiej kolejności to wykminiłam . Ważne, że pasuje . I mi się podoba .
Ostatnio zmieniony przez Eddie dnia Śro 19:18, 05 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 21:13, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
Eddie napisał: | Nie wie?... To trzeba mu powiedzieć! |
Stój, gdzie lecisz, cicho bądź! Jack, nie słuchaj jej!!! Ty weź się puknij pięć razy i miej litość nad chłopem. Chciałabyś usłyszeć "Ej, a wiesz co, film ci się kończy..."?
Eddie napisał: | moim zdaniem należałoby się zastanowić czyj jest ten dzieciak... |
Czytam, czytam i czekam aż do tego dojdziesz. Niestety na moje oko to małe ma na gębusi wypisaną na wskroś poczciwą willowość...
Eddie napisał: | Bo z Willem może się spotykać raz na 10 lat. A jako, że jest śmiertelna, to pozostają jej 3 - 4 spotkania i potem umrze. |
A nie było czasem czegoś takiego, że jeśli dama stawi się na spotkanie, to kapitan Holendra będzie wolny? Cała ta awantura z sercem wynikła przecież z tego, że Calipso wystawiła Davy'ego w trąbę. Jak dla mnie, sens ponapisowej sceny AWE jest taki, że nasza Willabethowa parka dowodzi swojej wierności i żyje długo i szczęśliwie, a światłość zielona im świeci wiekuiście, amen. No, może nie wiekuiście, raz na powrót i cześć. Proszę uprzejmie zauważyć, że nigdzie nie ma mowy o rozliczaniu damy z przebiegu owych dziesięciu lat, więc pole manewru jest.
Ale tak w ogóle to masz na myśli, że Jackowi pachnie marr-i-age na stałe (Jack???!!! ), w sensie odbicia Willowi, czy po prostu odwiedziny u znajomej damy, której wszak nie można zostawić takiej potrzebującej? Jeśli to drugie, to prędzej, przy założeniu, że się przełamie i zmieni zdanie co do tego, że "raz wystarczył". Ale jeśli to pierwsze, to sam musiałby też się napić, a przecież ustaliłyśmy, że nie chce.
Co do całej teorii - "mój" Jack zostawił ich oboje za sobą i więcej o nich nie myśli, a Źródła szuka bo... w tym rzecz, że właściwie nie chce mi się tego domyślać. Liczę, że tego się dowiem w PotC 4 i że to będzie całkowitym zaskoczeniem. A dla Ciebie, proszę --> [link widoczny dla zalogowanych] <-- Trafiłam kiedyś na to, zgubiłam link i jak to przeczytałam, to oczywiście MUSIAŁAM znaleźć znowu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:47, 05 Sie 2009 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | A nie było czasem czegoś takiego, że jeśli dama stawi się na spotkanie, to kapitan Holendra będzie wolny? Cała ta awantura z sercem wynikła przecież z tego, że Calipso wystawiła Davy'ego w trąbę. Jak dla mnie, sens ponapisowej sceny AWE jest taki, że nasza Willabethowa parka dowodzi swojej wierności i żyje długo i szczęśliwie, a światłość zielona im świeci wiekuiście, amen. |
No oczywiście, że niczego takiego nie było. Ja w ogóle nie wiem skąd wzięła się ta legenda, bo wszystko, co jest powiedziane na ten temat w filmie, temu przeczy... Prawdopodobnie wymyślili ją jacyś nawiedzeni upychacze happy endów w każdym możliwym wątku . Tia Dalma, kiedy w Luku spotykają te dusze, mówi tak: They should be in the care of Davy Jones. That was the duty him was charged with by the goddess, Calypso. To ferry those who die at sea to the other side. And every ten years him could come ashore to be with she who love him truly. Czyli opisuje jak wyglądała / miała wyglądać (dopóki się nie sprzeniewierzył swojemu przeznaczeniu) rzeczywistość nieśmiertelnego kapitana Holendra. Przez 10 lat przewozi dusze, później na 1 dzień schodzi na ląd, do ukochanej, no ale potem znowu wio do roboty i do zobaczenia za następne dziesięć. Tam jest every 10 years. A nie żadne after - jakby było after, to by to tak znaczyło. Ale, że jest every - no to niestety - przez całą wieczność, raz na każde 10 lat - i nie ma zmiłuj. Awantura z sercem nie ma tutaj nic do rzeczy. A sens sceny po napisach jest dla mnie tylko taki, że nasza willabethowa parka chciała się wylansować dzieciakiem . Jakby nie mogli se założyć naszej-klasy . .
Aletheia napisał: | w sensie odbicia Willowi, czy po prostu odwiedziny u znajomej damy, której wszak nie można zostawić takiej potrzebującej? Jeśli to drugie, to prędzej, przy założeniu, że się przełamie i zmieni zdanie co do tego, że "raz wystarczył". |
No oczywiście, że chodzi mi o wizytę li tylko . Wszak nawet wtedy jej się przecież nie oświadczał . Także to drugie, to drugie . A co do once was quite enough, to moim zdaniem, jakoś specjalnie przełamywać się nie musiał. Widać, że nawet w momencie wypowiadania tej kwestii chciał tego pocałunku, bo poczynił taki gest rękoma (nie ma emoty, co tak pokazuje... ), ale głupio mu było brać ze względu na bardzo świeże poczucie winy. Ale jak widać w tej ostatniej scenie - przeszło mu . Nie ma oporów, żeby wziąć nawet więcej .
Aletheia napisał: | Co do całej teorii - "mój" Jack zostawił ich oboje za sobą i więcej o nich nie myśli |
Mój Jack zasadniczo też wyleczył się z Elizabeth, a popłynie do niej tylko po to, żeby sobie "odbić" - za to wszystko, co przez nią wycierpiał i żeby jego było na wierzchu - bo to jego film (to mówisz, żeby nie mówić?... ) . No, ale już dawno minęły czasy, kiedy był gotów poświęcić dla niej wszystko - bo był taki etap w jego życiu... Od momentu podjęcia decyzji o powrocie na Perłę w DMC, aż do tej nocy przed bitwą w AWE... No ale - było, minęło...
O kurde, ale malunek . Jeszcze ten łabądek . Ale aż taką radykalistką to nie jestem .
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:50, 06 Sie 2009 Temat postu: |
|
a mnie na początku wydawało się, że ta woda z źródła daje tylko młodość tzn w tym sensie, że ten kto sie jej napije umrze(kiedyś tam) ale aż do śmierci bedzie młody (wiem, głupia teoria) ale tak myślałam za pierwszym razem oglądnięcia AWE(kiedy nie widziałam jeszcze CBP I DMC). Poza tym zastanawia mnie fakt bycia nieśmiertelnym, Jack nie musiał przecież pakować się w tą akcję z sercem Daviego Jonesa, przecież przeklęte złoto Azteków dawało jako taką "nieśmiertelność". To fakt, że nic się nie czuło, ale w porównaniu do wolności na Latającym Holendrze gdzie był dylemat macki&przewożenie zmarłych to mogła być całkiem interesująca opcja.
Co do pożegnania Elizabeth&Jack to wysnułam z tego tyle, że Jack myśli sobie :"Poczekaj no, jeszcze się zobaczymy"
Tyle na dziś ode mnie
Ostatnio zmieniony przez sabinsien dnia Czw 21:09, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 23:14, 07 Sie 2009 Temat postu: |
|
Znaczy się, Źródło Młodości, wg tego artykułu w angielskiej Wikipedii, do którego link dała Aletheia, działa na tej zasadzie, że przywraca młodość każdemu, kto się z niego napije. Czyli zasadniczo nie ma tutaj funkcji "nieśmiertelność". Jest tylko odmładzanie - czyli później pewnie i tak się umiera. Ale Barbossa, w ostatniej scenie, chcąc je zaprezentować na mapie, mówi tak - There's more than one way to live forever. A więc, wynika z tego, że mając dostęp do jego wód, spoko można sobie żyć wiecznie. Prawdopodobnie chodzi o to, że trzeba powtarzać zabiegi . Czyli pijesz - to cię odmładza - chociaż później i tak się starzejesz - ale wtedy znowu pijesz - i znów jesteś młody... I tak w kółko . W każdym razie, w PotC, ta fontanna przedstawiona jest jako coś, co może zapewnić nieśmiertelność...
Natomiast co do złota Azteków, to na początku DMC, Gibbs mówi, że cała Isla de Muerta, wraz ze skarbem, została pochłonięta przez morze - a więc droga zamknięta . Zresztą, bardzo mocno wątpię, żeby Jack choć przez sekundę zastanawiał się nad tą opcją (czy by może nie zanurkować ), bo zasadniczo nie chodziło mu o bycie nieśmiertelnym dla samego bycia nieśmiertelnym. A już pewnie tym bardziej nie w takiej formie - w sensie, żeby ściągać na siebie tę klątwę z CBP . Tam w grę wchodziło tylko zaokrętowanie się na Holendra - ze względu na symbolikę wycinania sobie serca . Jasne, że nie musiał się w to pakować - ale widocznie chciał .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:54, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
sabinsien napisał: |
Z tym złotem Azteków miałam to na myśli taką sytuację, że Jack od zawsze, w każdym bądź razie od jakiegoś czasu pragnąłby nieśmiertelności to mógłby się tym złotem poratować. Ale czytałam kilkaktrotnie Twój post dotyczący symboliki wyrzynania sobie serducha i musze się z Tobą zgodzić przynajmniej dopóki mi do głowy coś nowego nie wpadnie.
ps. wiem, że poplątane, może nawet gdzieniegdzie zaprzeczam sama sobie, wybaczcie |
Sabinsien, jeśli chcesz, możesz to dopisać tutaj jeszcze raz, usunę wtedy ten post, zostanie tylko Twój. (Bo nie miałam możliwości przenieść Twojego postu i zostawić go tutaj jednocześnie).
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 20:56, 20 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 21:57, 20 Sie 2009 Temat postu: |
|
a tam nic nie szkodzi
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 18:40, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
sabinsien w temacie Aqua de Vida napisał: | wiecie co zauważyłam? w ostatniej scenie widac jak Jack ma nową ozdóbkę, na miejsce monety
sorry nie mogłam się powstrzymać
[link widoczny dla zalogowanych] |
Uchhh... teraz to mi już paruje uszami, bo próbuję sobie przypomnieć gdzie i co o tym ostatnio akurat czytałam... Mętnie mi się przypomina, że to ząb, możliwe że rekini, i że to jakoś związane z Barbossą... Hmm, Barbossa ma w uchu ząb rekina... Mogłam też coś pokręcić, może sobie przypomnę, to napiszę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 23:01, 20 Sie 2009 PRZENIESIONY Pią 18:41, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
Przeczytałam gdzieś, że to ząb Krakena - oczywiście nie mam pojęcia, gdzie Ale trochę to za małe moim zdaniem
I znalazłam takie zdjęcie:
[link widoczny dla zalogowanych]
Za dużo nie widać, ale za to bez kapelusza
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 0:05, 21 Sie 2009 PRZENIESIONY Pią 18:41, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
O, właśnie, Kraken!!! Znowu skutki pisania postów po nocach, Barbossa mi się snuje, widać, że powinnam iść spać...
Marta napisał: | Ale trochę to za małe moim zdaniem |
Miał cały garnitur wielkości do wyboru. Zdaje się, że im głębiej tym mniejsze, a Jack go sobie zwiedził dokładnie.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 18:42, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 18:54, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
[offtop] Cytat: | Miał cały garnitur wielkości do wyboru. Zdaje się, że im głębiej tym mniejsze, a Jack go sobie zwiedził dokładnie.
|
Mi się wydaje, że Jack nawet nie zginął pożarty przez Krakena, tylko na tym to polegało, że miał go przetransportować do Luku (swoją drogą straszny transport).
Chociaż w jednej scenie Barbossa mówi coś takiego:
Sparrow przed śmiercią nie przekazał talaru następcy (czy jakoś tak).
Sam Jack mówi po uratowaniu:
Czworo z was próbowało mnie ukatrupić. Jednej się udało.
Ale w innej scenie Tia Dalma mówi:
Jack Sparrow został porwany duszą i ciałem .
I tu trochę mnie zastanawia to, że jesli Jack naprawdę umarł zeżarty przez Krakena, a następnie jest znów żywy (duszą i ciałem) to z tego wynikało by, że
Davy Jones ma możliwość wskrzeszania zmarłych i do tego odbudowywania statków. W powszechnym rozumieniu piekło/niebo to miejsce gdzie trafiają tylko dusze. A tu jest sprzeczność. Ale swoją drogą nie dało by się go inaczej uratować.
[/offtop]
Musze jeszcze to przemyśleć
Ostatnio zmieniony przez sabinsien dnia Pią 19:55, 21 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 20:18, 21 Sie 2009 Temat postu: |
|
Wcale nie offtop, jesteśmy w temacie Jackowo-AWEowym, więc Luk się mieści.
Ja tam twardo stoję na stanowisku, że Jack umarł naprawdę. A jeśli to wymagało...
sabinsien napisał: | wskrzeszania zmarłych i do tego odbudowywania statków |
...to czemu nie. Już się nie takie rzeczy tutaj widziało, jak sobie mógł dzwonić medalionem po gołych kościach, to co tam jakiś Kraken...
sabinsien napisał: | W powszechnym rozumieniu piekło/niebo to miejsce gdzie trafiają tylko dusze. |
Ale Luk to taka prywatna rezydencja Jonesa. A nieco poważniej - Jones mówi "I am the sea". Morze zabiera ciała żeglarzy, a dusze już za życia, czyż nie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 15:39, 25 Wrz 2009 Temat postu: |
|
czytałam nieco o śmierci tutaj . I dalej nie wiem o tym co sądzić (niemożliwa czasami jestem )
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|