Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 1:42, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
Rany boskie, kiedy to wszystko czytać, o odpowiadaniu nie wspominając... Klęska urodzaju, zarejestrowałam się bo tu się fajnie gada o PotC, a teraz ginę pod nadmiarem szczęścia.
Generalnie przepraszam jeśli gadam coś, co już zostało przewałkowane i w dodatku powtarzając cudze myśli, ale tego jest naprawdę DUŻO. Postaram się w miarę możności nadrabiać.
Eddie, kocham Twoje niektóre pomysły (Ten o niepewności czyja krew zdjęła klątwę mnie zabił, oto co nazywam myśleniem nieszablonowym. Dziewczyno, idź do Sejmu i pisz ustawy. ) ale jak wsiadasz na temat Jack vs Tatuś w Świetle Trudnego Dzieciństwa, to we mnie się wątpia przewracają. Wybacz.
Na te wklejone i dopisane wolę nie odpowiadać, w obawie o resztki zdrowych zmysłów, ale jest jedna sprawa kilkanaście postów wcześniej, do której postaram się wrócić. To tak tytułem ostrzeżenia, bo dziś czasu juz nie mam, ale chodzi za mną coś co, obawiam się, (no dobra, mam nadzieję ) nieco zmieni kierunek dyskusji.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 2:09, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
Eddie! O ja cię! Nie klei się ta dyskusja, bo my się nie rozumiemy! To znaczy, mnie się zdaje, że ja jeszcze nadążam, ale Ty to mnie nie słyszysz
Eddie napisał: | Przecież o wiele prościej byłoby poczekać aż Barbossa zdejmie klątwę zabijając szczeniaka i dopiero potem załadować mu kulkę. Jack wcale nie musiał się tak wysilać - mógł po prostu zdradzić Turnera i zgarnąć co swoje. |
No właśnie tak by się nie dało! Gdyby Jack przyszedł do Barbossy i zdradził kim jest Will, w zamian negocjując okręt, to pewnie nawet nie doczekałby chwili zdjęcia klątwy! Jack oczywiście. Mając Willa czy choćby informację o tym, kto jest synem Bootstrapa, Barbossa szybko by się Jacka pozbył, nawet przyobiecawszy mu wcześniej Perłę za tę cenną wiedzę. Tak też się zresztą stało. Sparrow błagał Willa by nie zdradzał kim jest, a gdy prawda wyszła na jaw, Barbossa uczynił Kapitana Gubernatorem , ergo - posłał na śmierć. Jack za nic nie chciał zdradzać Willa - miał być dźwignią, ale nie "mięsem armatnim". Sparrow chciał Barbossę zdjęciem klątwy zaskoczyć (opportune moment) i zabić go zanim ten zdąży się zorientować, że już nie jest przeklęty, czyli an undead pirate . Will zatem miał wszelkie szanse ujść z tej historii cały i zdrowy.
Czy Jack wciągnąłby go w tę eskapadę gdyby wiedział, że William musi zginąć? Niechętnie, bo nie jest szują. Tak więc, zdając sobie sprawę z rozmiaru niebezpieczeństwa, zapytał Willa uprzejmie, ile jest w stanie dla swej gołąbeczki poświęcić i uspokoił się gdy ten odparł, że nawet życie .
Jack napisał: | On jest egoistą, ale innych też ma na względzie |
W ogóle tego nie próbuję kwestionować. Właśnie na tym, między innymi, polega bycie dobrym człowiekiem. Ale mieć innych na względzie, a budować sojusze i zachowywać lojalność w ich obrębie to dwie różne rzeczy. Jack niewątpliwie darzył sympatią Willa czy Elizabeth (choć ona to akurat osobny temat ), ale daleko mu w tym do bycia lojalnym przyjacielem. Obstaję jednak za tym, że trzyma swoją stronę .
Eddie napisał: | nie wiem czy można być dobrym człowiekiem poprzez po prostu nie przelewanie krwi czy nie bycie okrutnym - to chyba trochę mało - trzeba też tworzyć jakieś wartości i coś z siebie dawać. |
Święta racja! I Jack dowiódł nie raz, że stać go na taką postawę. Ale to wciąż za mało, by potwierdzić teorie o jego lojalności w sojuszach, a już zwłaszcza wobec pirackiego świata w AWE.
Ech... to chyba nie ma sensu Może się jakaś świeża krew włączy do tej dyskusji, bo tak to będziemy w nieskończoność przeciągać linę, pozostając przy tym w ZASADNICZEJ zgodności
Aletheia napisał: | Rany boskie, kiedy to wszystko czytać, o odpowiadaniu nie wspominając... Klęska urodzaju, zarejestrowałam się bo tu się fajnie gada o PotC, a teraz ginę pod nadmiarem szczęścia. Generalnie przepraszam jeśli gadam coś, co już zostało przewałkowane i w dodatku powtarzając cudze myśli, ale tego jest naprawdę DUŻO. Postaram się w miarę możności nadrabiać. |
Nie musisz przepraszać, Aletheia! To ja dziękuję niebiosom, że zesłały nam tu osobę nie tylko skłonną udzielać się w wątkach o POTC, ale jeszcze mającą tyle interesujących rzeczy do powiedzenia. Czytaj sobie wszystko w swoim tempie, a jak nawet coś przeoczysz, powtórzysz myśl, to żaden grzech, bo pewnie nikt w szale polemik nie zwróci na to uwagi (my się notorycznie powtarzamy i wałkujemy to samo ), a jak zauważę - dokleję do istniejącego już wątku na dany temat i będzie cacy .
Bardzo się cieszę, że jesteś w swoim żywiole
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Śro 2:20, 20 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 17:48, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
Jaa! Ana! Teraz już wiem co jest! Ale ja jestem durna - moja głupota nigdy nie przestaje mnie zadziwiać . Umyśliłam sobie - nawet nie wiem kiedy - że Jack powinien czekać z tą skradzioną monetą aż Barbossa zabije Willa i samemu nie złożywszy ofiary z krwi będąc bezpiecznie nieśmiertelnym zlikwidować Barbossę i dopiero na końcu zdjąć z siebie klątwę - ale to jest kompletnie bez sensu - bo coś takiego to w ogóle przekreśla logikę całego filmu. Jaka masakra - ja nie wiem skąd mi się takie rzeczy w głowie lęgną - tym bardziej, że przecież móżdzyłam kiedyś nad logiką działania klątwy - prawda, że w zeszłym roku, ale nie powinnam z tej przyczyny zapominać o prawach jakimi to się rządzi . Oczywiście jest tak jak mówisz . Sorry za zamieszanie i dzięki za wyprostowanie moich zwojów mózgowych .
A z Jackiem to ciężka sprawa - chyba rzeczywiście musimy skończyć ten temat bo nigdy nie dojdziemy do porozumienia . Z tym że ja jednak zdecydowanie bardziej wolę widzieć go po czyjejś jeszcze stronie niż żeby tylko po swojej. Bo jak tylko po swojej - to wychodzi po prostu egoista, który jak coś skończy się dobrze, to popada w samouwielbienie i może być dumny z siebie, że tak, prawda, jest bardzo dobrym człowiekiem i w ogóle. Natomiast jak coś nie idzie to zawsze może powiedzieć - nie chciałem, żeby tak wyszło, ale no cóż, trudno, nic się nie stało, poza tym wiecie - "pirate"... A dla mnie coś takiego to nadal za mało - bo jak komuś wychodzi dobro jako taki skutek uboczny - to mnie to nadal nie przekonuje - wolę kiedy nie oddziela się intencji od czynu. Dlatego bardziej mi się podoba, żeby Jack od początku był po czyjejś stronie. Oczywiście nie musi mówić po czyjej. Nawet lepiej - taki dreszczyk emocji wtedy - czy Jack Sparrow naprawdę jest moim przyjacielem czy właśnie mnie dyma?
Aletheia, zasadniczo to przez Keitha - niewątpliwie najbardziej moją moją moją postać z całej Trylogii . I o ile kiedyś jeszcze byłam w stanie przyznać, że jego wpływ na postać Jacka, a poprzez to na fabułę AWE jest bliski zeru, tak od czasu kiedy dowiedziałam się z quizu, że Jack zabiera tę głowę... yyyy... . No po prostu nie mogę tego przeżyć - ojciec jak ojciec - ale ta matka! To jest prawdziwy problem . Głowa jego matki - oryginał czy fake?! Powiedz mi jak myślisz? Proszę - powiedz tylko to - a już się zamknę i nie będę więcej o tym gadać .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 23:19, 20 Lut 2008 Temat postu: |
|
Eddie napisał: | Głowa jego matki - oryginał czy fake?! Powiedz mi jak myślisz? |
Ja się poważnie obawiam, że oryginał i to mi się dopiero nie podoba! Co w tym kontekście mam myśleć o noszącym ją Sparrowie Seniorze? Uczuciowy chłop, czy jak... A już fakt, że Jack toto zabrał... To już bardzo starannie wypieram ze świadomości, przynajmniej dopóki się nie zastanowię jak to poukładać. A wolałabym się nie zastanawiać, bo mi ogólnie nie pasuje cała Sparrow Family. Że w ogóle zaistniała. Mam wrażenie, że po to tylko, żeby jakoś do filmu wepchnąć Keitha.
Co do powyższej bitwy, mam rozumieć, że kurz już opadł, traktaty podpisane i mogę wleźć z czymś całkiem od czapy? Ale wciąż ontopicznie?
Uprzedzam, że ten post będzie jak Mur Chiński - długi, z dygresyjnymi odnogami i miejscami okropnie pokręcony. A nawet, o zgrozo, zabytkowy...
Najpierw z maniackim uporem wrócę do poprzedniej kwestii, żebym sama na siebie sie nie wściekała, że zostawiłam to bez słowa.
Eddie napisał: | Dla mnie Jack jest po prostu... może ujmę to tak - mniej wysportowany - niezdarnością też bym tego nie nazwała... taki trochę mięczak też z niego - wąskie ramiona, nie jest jakiś za bardzo silny. |
Prawdziwy Facet to taki co przechodzi bokiem przez drzwi? Dziękuję, nie przepadam za takimi szerszymi niż wyższymi. A jak na moje oko, Jack (Depp też, a jakże!) dysponuje sylwetką wyjątkowej klasy. Nic tylko za ołówek łapać i uwieczniać... <pilne zapotrzebowanie na rozmarzonego emotka> Przepraszam na momencik...
<szklankę zimnej wody później>
Fascynujacy temat, ale to się już zamieniało w kłótnię o wyższość kota nad psem, względnie Bożego Narodzenia nad Wielkanocą. Co do mojego zdania w kwestii zręczności/niezdarności Jacka, to powtórzę - wyłożyłam je ponad pół roku temu w tekście, który zalinkowałam w Kąciku artystycznym. Jeśli ktoś chce ze mną polemizować, to proszę uwzględniać tamten tekst. Ale to później, jeśli mogę prosić, bo na razie chciałabym poruszyć coś innego.
Eddie napisał: | Jack (...) czasami ociera się wręcz o pedalstwo. |
Anajulia napisał: | Jack Sparrow wygląda niczym drag queen i zachowuje się nie lepiej |
Rzeczywista orientacja Jacka to osobna kwestia, na razie mnie zajęło to jak my go odbieramy "na patrzenie". Dlaczego we wszystkich recenzjach PotC, opisach Jacka etc. przewijają się skojarzenia "transwestyta", "gej", "drag queen"? Dobra, może nie wiem na jakim świecie żyję, ale ja mam skojarzenia zupełnie inne - Cygan, Indianin, rastaman, Kreol... No przynajmniej co do tego ostatniego można mieć raczej pewność. Jednak moje skojarzenia to jedno, ale przyszło mi niedawno na myśl inne podejście. Spróbowałam spojrzeć na Jacka w kontekście historycznym świata PotC. I wiecie co? Doszłam do nieco zaskakującego (nawet mnie) wniosku - dla XVIII-wiecznego oka, w Jacku nie ma kompletnie nic, co budziłoby podejrzenie "orientacyjnej niepewności". Po kolei.
Zachowanie.
Ta jego pokręcona gestykulacja i chwiejnie taneczny krok dziś odbierane są wiadomo jak - ni to zalany, ni to "miętki"... Jest jednak całkiem możliwe, że dwa, trzy stulecia wcześniej wyglądałoby to na jakieś naśladownictwo/parodię dworskiej manieryczności. Czy tylko ja mam wrażenie, że on się dosłownie bawi każdym swoim ruchem?
Świecidełka.
Obwieszony jak choinka wszelkim śmieciem, on dosłownie nosi swój majątek na sobie. Omnia mea mecum porto? Dzisiejszy savoir vivre'owy pogląd na te sprawy, jakby kto nie wiedział, wiele wolności nieszczęsnym facetom nie zostawia - na Prawdziwym Mężczyźnie ma prawo się świecić wyłącznie zegarek. W ostatecznosci spinki na mankietach i wieczne pióro. Na szczęście zawsze są tacy co mają te Jedynie Słuszne Zasady w... ekhm, poważaniu. Johnny Depp najlepszym przykładem. I dobrze, artyście wolno. No niech kto zaprzeczy, jeszcze nikomu dzisiaj nie wprałam... Ale to współcześnie. XVIII wiek nie miał zupełnie nic przeciwko tonom złota i kamyków na facetach. My, kobiety, jesteśmy pod tym wzgledem dzisiaj oszczędniejsze niż oni wtedy (niż ówczesne kobiety też, oczywiście). Istna orgia błyskotek przyczepianych gdzie popadnie - klamry butów, sprzączki i brosze, zabaweczki na kapeluszach... Do tego dochodziło coś, co właśnie uważało się wtedy za męska biżuterię - broń. Czy ktoś zwrócił uwagę, że Will w szpadzie dla Norringtona chwali się na równi przednią stalą klingi, jak złoconą rękojeścia? I czy ktoś zwrócił uwagę, ze cała rozszalała ozdobność Jacka broni nie obejmuje? Pistolet ma, zdaje się, jakieś metalowe zawijasy, ale... Ekhem, tu mała dygresja. To nie jest szabla, choć faktycznie, też jednosieczne. I błagam, nie miecz. To w angielskim na wszystko co się trzyma jednym końcem i dziabie drugim mówią "sword", ale u nich się już tak utarło i cześć. Ale to nie znaczy, że nie znają innych nazw. To co ma Jack (też Barbossa, a od wypłynięcia z Port Royal i Will) ma różne nazwy: cutlass, curtelace, curtelaxe. Przyjęło się to spolszczać jako kordelas, ale bardziej przez podobieństwo brzmienia, niż faktyczne znaczenie. Dobra, koniec wycieczki po muzeum, idzie mi o to, że broń Jacka to uczciwy kawał czysto użytkowego żelastwa, bez żadnych zdobień. Jak na tamtą epokę, musiał chyba specjalnie takiego szukać...
Makijaż.
Jak sądzicie, jemu rzeczywiscie szło o jakiś kobiecy rys? No to w takim razie wybrał dziwną drogę. Kobiety wtedy... nie malowały oczu. Elizabeth jest "zrobiona" pod nasz aktualny gust. Makijaż w ówczesnym pojęciu to była trupiobiała maska z grubo naklejonego mazidła. Co "elegantsze" malowały sobie żyły na niebiesko... Do tego piętrowa peruka wypudrowana tak, że mole w niej zdychały. Mało zachęcające? Ówczesnym "zadbanym" bliżej było do Scarlett i Giselle (choć i one mają, o ile pamietam, oczy podsinione). Dochodzi jeszcze jedno - cała ta gipsowa tapeta obowiązywała też "światowych" facetów. Nie było współczesnego rozdziału na kosmetyki damskie i męskie, wliczając pachnidła.
Co do Jacka, przyjęłabym wersje Deppa - inspiracja arabska. (Nie mam cytatu i okropnie mnie to irytuje, bo chciałabym mieć potwierdzenie u źródła. Jest coś na plytach? Kto tam w dodatki bogaty, ratunku!) Wiadomo, że Jack się do Karaibów nie ograniczał, Singapur mamy pewny, a przecież jego talar jest częściowo marokański, tak? Cała Północna Afryka, od czasów egipskich jak nie wcześniej, kombinowała z mazidłami przy oczach, do dziś. Obie płcie! Zwyczajnie, żeby na pustyni nie oślepnąć. Szło o pochłanianie ostrego światła, "zbieranie" go. Podobno działa, nie wiem, nie próbowałam...
Wtedy, oznaką zniewieściałości była wybielona skóra, wysoki głos (Nikogo nie zastanowiło, że Depp mocno obniżył Jackowi głos? Tylko o "przepicie" chodziło, czy może jednak chciał jakoś przełamać to ryzykowne wrażenie, żeby nie było zbyt jednoznacznie?), ogólna babska delikatność, łagodność... Właściwie podobnie jak dzisiaj, z tym że najsilniejszą XVIII-wieczną barierą płci był rodzaj ubrania, o wiele bardziej niż dziś. Jasne, dzisiaj też przeciętny facet, w normalnych okolicznościach kiecki nie założy, ale wtedy to działało w obie strony. Dla ówczesnej mentalności, nieprzywoite i podejrzane to są Elizabeth i Anamaria w portkach, męskich koszulach i męskich kapeluszach. Jack jest co najwyżej mocno egzotyczny.
Dobra, koniec pogadanki. Zainteresowała kogokolwiek? Jak wam się widzą te argumenty?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 23:22, 20 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:05, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
Na początek jeszcze króciutko (zresztą – czy króciutko to się okaże ) w temacie "Jack a lojalność"
Eddie napisał: | zdecydowanie bardziej wolę widzieć go po czyjejś jeszcze stronie niż żeby tylko po swojej. |
Myślę, że w tym "wolę" tkwi sedno problemu . "Tylu jest Jacków, ilu oglądających POTC", jak stwierdziła Aletheia, i myślę, że tak właśnie jest. Zgoda, ja też "wolę kiedy nie oddziela się intencji od czynu" i nie uważam, by czynienie dobra miało wysoką wartość etyczną jeśli jest li tylko skutkiem ubocznym. I pewnie jeśli się chce widzieć Jacka jako superhiroł co czyni dobro, należy dowodzić teorii o jego lojalności. Ale jeśli prześledzi się POTC trzeźwym, obiektywnym okiem (wiem, że to co mówię jest mało przekonujące, bo ja i trzeźwe spojrzenie na POTC... ), to na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, w których działania Jacka wynikają wyłącznie z sympatii dla kogoś czy chęci czynienia dobra. Zazwyczaj jednak przypadkowo ma w tym interes.
Ale czy to go czyni egoistą czy hipokrytą? Nie! Nic podobnego! Byłby nim właśnie wówczas, gdyby popadał w samouwielbienie, wierzył, że postępuje szlachetnie, mimo iż w gruncie rzeczy kieruje się swoimi interesami. A nic nie wskazuje na to, by Jack tak myślał. Egoizm zaś, którym kieruje się w działaniu, wydaje mi się jak najbardziej zdrowy i uzasadniony. Pirat nie ma lekkiego życia . Moim zdaniem, to nie altruizm czy lojalność czynią z Jacka "good man", ale głównie fakt, że będąc piratem właśnie, nie stał się drugim Barbossą czy Sao Fengiem. Oszustwa, kradzieże czy zdrady są niejako wpisane w jego fach. Warto też zauważyć, że z reguły nikt nie próbuje być dla niego miły i wiecznie wszyscy grożą mu niewolą czy śmiercią. Nikt też nie układa się z nim bezinteresownie, bo czy William, na przykład, bo on tu głównie jest kością niezgody, kiedykolwiek pomógł mu dlatego tylko, że go lubił? Raz. Cały jeden. Spektakularny, owszem, ale poza tym to nic tylko ciągle potrzebuje Jacka do realizacji własnych planów. I nie waha się go wystawiać do wiatru gdy akurat przestaje mu być z nim po drodze. Czy Jack – w okolicznościach, w których działa – musi być naprawdę superhiroł, by być dobry? Hmmm... i tak odpowiedź na to pytanie pozostanie kwestią oczekiwań wobec jego postaci, więc niech każdy odpowie sobie sam .
A teraz o "męskości". Nooo, Aletheia! Jak tak stawiasz sprawę, to oczywiście masz stuprocentową rację . W świecie POTC Jack jest jak oczywiście oryginałem, ale
Aletheia napisał: | dla XVIII-wiecznego oka, w Jacku nie ma kompletnie nic, co budziłoby podejrzenie "orientacyjnej niepewności" |
On jest nawet bardziej "męski" niż wypacykowany Norrington. Ale cała dyskusja rozgorzała z punktu widzenia współczesnych kanonów, więc te argumenty – jakkolwiek bardzo interesujące w lekturze (o makijażu oczu było w dodatkach DVD DMC bodaj ) – nie całkiem się wpisują w nasz spór. Ale już myślę o jakimś historycznym wątku... Naprawdę bardzo ciekawe to wszystko co napisałaś .
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Czw 20:45, 21 Lut 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 21:33, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Ale czy to go czyni egoistą czy hipokrytą? Nie! Nic podobnego! Byłby nim właśnie wówczas, gdyby popadał w samouwielbienie, wierzył, że postępuje szlachetnie, mimo iż w gruncie rzeczy kieruje się swoimi interesami. |
O to to! Właśnie! Czy jeszcze nie dość wyraźnie sam powiedział "Można być pewnym mojej nieuczciwości"? Jedynym kogo Jack nie oszukuje NIGDY jest... on sam. (No chyba, że w kwestii "Wiem czego chcę!" )
Anajulia napisał: | ...czy William, na przykład, bo on tu głównie jest kością niezgody, kiedykolwiek pomógł mu dlatego tylko, że go lubił? Raz. Cały jeden. Spektakularny, owszem... |
Taa... A jakby Elizabeth nie obiecała wcześniej Norringtonowi, to... "Miłego dyndania, stary. Fajnie się pływało, ale cóż, life is brutal." Nie macie takiego wrażenia? Że juz po prostu nie miał lepszego pomysłu co dalej? Ukochana stracona, więc niech przynajmniej mnie zapamięta, żegnaj okrutny świecie, niech mnie odstrzelą na jej oczach.
Anajulia napisał: | On jest nawet bardziej "męski" niż wypacykowany Norrington. |
Ano właśnie. A dodam, że w męskiej galerii PotC, Norrington ma u mnie mocne drugie miejsce. Ale w DMC zyskał na urodzie. Co ja gadam... Co to jednak ten film z człowiekiem robi...
Anajulia napisał: | Ale cała dyskusja rozgorzała z punktu widzenia współczesnych kanonów, więc te argumenty (...) nie całkiem się wpisują w nasz spór. |
Ano właśnie... I w tym problem. Tak jak wspomniałam o Elizabeth. Film nie został przecież nakręcony dla szacownych przodków, tylko pod współczesnego widza, więc ostatecznie tak trzeba go oceniać. Jednak mimo wszystko w mocy zostają moje skojarzenia cygańsko-indiańskie, w opozycji do transwestytycznych. I przy tym twardo stoję.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 0:38, 22 Lut 2008 Temat postu: |
|
Powiem więcej - sam Depp ma cygańsko-indiańsko-kreolskie skojarzenia, o ile pamiętam, a z jego zdaniem w kwestii Jacka liczę się najmocniej . Dodam jeszcze, że w całym tym sporze jestem na osobliwej pozycji, bo - jak dla mnie - Jack jest owszem, niezwykle jako facet atrakcyjny, z całym swoim przerysowaniem nawet, a to z tej prostej przyczyny, że mam niewiarygodną słabość do szaleńców i diabelny uśmiech (o takimż spojrzeniu nie wspominając) wystarczą, by mnie oczarować, jeśli za nimi kryje się Osobowość. Jack S. spełnia te warunki z nawiązką. Natomiast westchnienia rodem z różowych blogów z cyklu "jaki on piękny, męski, bossski i w ogóle" przyprawiają mnie o mdłości, bo - na Boga - Jack nie jest wokalistą Tokio Hotel! Piękny to jest Will .
post scriptum
Aletheia napisał: | Dodam, że w męskiej galerii PotC, Norrington ma u mnie mocne drugie miejsce. Ale w DMC zyskał na urodzie. |
<kiwa energicznie>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 22:38, 22 Lut 2008 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Czy jeszcze nie dość wyraźnie sam powiedział "Można być pewnym mojej nieuczciwości"? |
A kiedy tak powiedział? Ja nie słyszałam .
Co do Jacka - ja nie twierdzę, że on zawsze działa z chęci czynienia dobra. Po prostu tylko czasami. Nie demonizuję jego egoizmu - też myślę, że jest zdrowy. Ale tych pierwiastków dobra wolę się w nim dopatrywać kiedy konkretnie robi coś dobrego - nawet jeśli to się rzadko zdarza . Bo to bardziej twórcze niż nie bycie żądnym krwi piratem. Mogłabym też uznawać i to i to - by miał wtedy więcej punktów jako ten dobry, jakim niewątpliwie chcę go wiedzieć . Ale nie, po prostu nie . Ale i tak bardzo go kocham i jest moim idolem - wyznanie z różowego bloga . Przepraszam.
Jeszcze co do tego hasła "superhiroł". Ono jest na potrzeby mojej interpretacji AWE i generalnie chyba właśnie pisałam o tym kiedyś tutaj, że Jack to superhiroł i że ratuje świat, tak? No pewnie, że tak . Ale - muszę zrobić zastrzeżenie - to jest trochę wyrwane z kontekstu bo to nie jest całość tej interpretacji. Nawet właściwie to ratowanie świata wychodzi w niej jako skutek uboczny . Ale mogę mówić tylko o superhiroł, bo reszta jest ściśle tajna . W każdym razie - chodzi o motywy działania Jacka w AWE - nie uważam, żeby chodziło mu po prostu o anulowanie długu u Jonesa. To oczywiście też - bo przecież nie zamierzał odbywać służby na Holendrze, ani tym bardziej wracać do Luku. Ale moim zdaniem kryje się za tym jakaś głębsza idea - bo przecież tak to by się tak bardzo do tego dźgania nie palił - raczej by mu zależało na tym, żeby to jednak William dźgał - bo przecież dźgnięcie by Will równie skutecznie zlikwidowałoby Jonesa. Chyba więc jednak bardzo chciał ratować ten świat .
A! No i jeszcze o byciu miłym - zasadniczo piraci nie są mili i w dobrym tonie są u nich zagrywki typu wymachiwanie komuś szablą czy grożenie pistoletem na dzień dobry no i w ogóle wszelkie knucie i snucie intryg. Jak komuś nie pasuje to droga wolna - nikt nikogo na siłę w tym zdegenerowanym towarzystwie wzajemnej adoracji nie trzyma . Znów mi się ten eunuch przypomniał . Will się bardzo grzecznie przywitał "I can honestly say I'm glad to see you", a ten kazał go wykastrować - cóż, można i tak . Ale nie - to rzeczywiście fakt, że Jack już czasem nie wytrzymuje - widać, że to wszystko tak nie do końca po nim spływa jak na przykład po takim Barbossie . Lizzie ma zresztą to samo - jej też czasem nerwy puszczają jeśli chodzi o to całe piratowanie - ale generalnie się odnajduje . Ach - fajnie by było pokręcić się z takim draństwem, kocham takich degeneratów - zdecydowanie towarzystwo dla mnie .
Anajulia napisał: | "Tylu jest Jacków, ilu oglądających POTC", jak stwierdziła Aletheia, i myślę, że tak właśnie jest. |
Bardzo dobrze powiedziane . Też się zgadzam. Interpretacje, choć nie zawsze są trafnym ujęciem tego co autor miał na myśli, to jednak w każdych okolicznościach dobrze świadczą o interpretujących - że w ogóle starają się wyciągnąć z filmu czy z ksiązki coś więcej - nie ograniczając się po prostu do bezrefleksyjnego wzdychania do czy też bezrefleksyjnego przejścia do porządku dziennego nad (zależnie od tego jak bardzo coś się podobało). Noo - dlatego mimo iż w większości wymyślam głupoty to i tak uważam się jednak za fankę PotC . A nawet fanatyczkę .
A co do stylizacji Jacka - ja się kompletnie nie znam na modzie i nie mam pojęcia co jest dozwolone a co nie - ale mi się taki image szalenie podoba - nie dosłowny i pełen fantazji - super. W ogóle podobają mi się wszystkie stroje piratów w PotC - najbardziej jednak Jacka. Nie podoba mi się tylko kolor koszuli Willa w AWE - zbyt mocno intensywny i zabiera mu blask z twarzy - dałabym trochę lżejszy. Ale też się na tym nie znam, bo nie jestem stylistką - to jest tylko takie widzimisię .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:52, 23 Lut 2008 Temat postu: |
|
Eddie napisał: | Aletheia napisał: |
Czy jeszcze nie dość wyraźnie sam powiedział "Można być pewnym mojej nieuczciwości"? |
A kiedy tak powiedział? Ja nie słyszałam |
To z pamięci było, wiec niekoniecznie dosłownie. A dosłownie to chodziło mi o: "Me am dishonest, and a dishonest man you can always trust to be dishonest."
Że Jack odpuścił załodze wiejącej z Perłą? Mam wrażenie, że on nawet nie musi fizycznie mieć Perły pod nogami, żeby czuć że ją odzyskał. Zresztą Perła już wtedy była "odklęta", może i to miało dla niego znaczenie. Powiem wiecej, on już się chyba wtedy pogodził i ze stryczkiem. Już osiagnął swój cel, załatwił porachunki i może odejść, niech sie dzieje co chce. Nadzieja i chęć do życia błyskają mu dopiero, gdy ze swoim Wielkim Występem startuje Will, a dostrzega realne szanse i zaczyna kombinować, gdy widzi papugę.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Sob 0:53, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 2:50, 23 Lut 2008 Temat postu: |
|
No tak, mam mnóstwo do powiedzenia, ale muszę iść spać . Króciutko zatem tylko - Eddie! Oczywiście pamiętam w jakim kontekście użyłaś słowa "superhiroł", czyli, że chodzi o postawę Jacka w AWE wobec pirackiego świata. Ja po prostu zwędziłam Ci to trafione słówko i poszerzyłam zakres znaczeniowy . Wybacz - to, umówmy się, rekompensata za nadmiar "zasadniczo" w moich ostatnich wypowiedziach
Nie myślę - ma się rozumieć - by Jack w istocie był superhiroł. Tak, jak już to zdecydowanie Will Jest do takiej roli odpowiednio przystojny
PS Postuluję o temat o osobowości Willa! Chyba nawet da się wydzielić go z istniejącego już wątku "Bloom jako Turner" - popracuje nad tym po niedzieli . Postuluje też temat o Liz - ale byśmy się wycinały! Oczywiście nie my nawzajem (Aletheia, Eddie, ja, też Elizabeth czy Savvy), lecz my kontra reszta. Temat o Norringtonie - wyłuskany
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Sob 2:51, 23 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Sob 15:06, 23 Lut 2008 Temat postu: |
|
Ach! Zasadniczo... To okropny nawyk . Ja rzeczywiście nadużywam, co nawet mnie samą irytuje . Ale - co do zasady - "zasadniczo" wcale takie złe nie jest - ma też swoje plusy .
Aletheia napisał: | To z pamięci było, wiec niekoniecznie dosłownie. A dosłownie to chodziło mi o: "Me am dishonest, and a dishonest man you can always trust to be dishonest." |
Acha! Ale wiesz co - to jest jedna z tych pokręconych wypowiedzi Jacka, za którymi ja nie do końca nadążam. Do tego momentu co zacytowałaś to rzeczywiście mówi o sobie, że jest nieuczciwy. Ale tam jest również ciąg dalszy - "Honestly, it's the honest ones you want to watch out for, because you can never predict when they're going to do something incredibly stupid". I wydaje mi się, że to należy potraktować jako całość. Nie wiem - wtedy to już jest bardziej dwuznaczne I bardziej zapętolone - ale wychodzi mniej więcej coś takiego, że Jack mówi jedno, a robi drugie. Bo stwierdza, że jest nieuczciwy, po czym swoim postępowaniem daje dowód, że on jest tym człowiekiem, na którego trzeba uważać - czyli, że tym uczciwym. Chyba tak. Dlatego ja mam ogólnie do Jacka taką interpretację, że to jest po prostu koleś, którego intencji nie można być pewnym - nigdy nie wiadomo, czy jest wobec mnie uczciwy czy mnie robi w bambuko. Czyli - zasadniczo - nie można mieć do niego zaufania w kwestii jego uczciwości - ale bez sensu . Pogubiłam się - nieważne - w każdym razie nie do końca zgadzam się z tym, że po Jacku można się na pewno spodziewać nieuczciwości .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 21:30, 23 Lut 2008 Temat postu: |
|
Co do "honestly", tak, oczywiście, to powinno się odczytywać jako całość. Wycięłam to, bo... sama nie wiem, chciałam chyba podkreślić zdanie Jacka o sobie... Teraz, to ja zapętolę, obawiam się. Ty to napisałaś właśnie całkiem zrozumiale. Rzeczywiście ta wypowiedź jest jedną z ciekawszych Jackowych i bardziej znaczących. Ma drugie, trzecie, dziesiąte i setne dno. Pierwsze, to całkiem na wierzchu, jest proste jak cep - bredzi tak, żeby słuchającym mózgi zatarło, aż im nie starczy czujności i pozwolą sie zaskoczyć, czyli - zasłona dymna, mydlenie oczu. To samo odstawił uciekając z Port Royal, do czekającej Perły. Powiedziałabym, że jak kobra hipnotyzująca kapturem, ale do Jacka bardziej pasuje napuszony paw. Drugą warstwą jest dosłowne znaczenie - nie bredzi przecież byle czego - czyli "Ja jestem nieuczciwy, możesz mi zaufać, bo jestem egoistą, wiec łatwo przewidzieć co zrobię. Wystarczy wiedzieć, w czym akurat mam interes, wiadomo, że będę się go trzymał. Jestem uczciwie (czyli na pewno i bez ukrywania) nieuczciwy (czyli dbajacy o swój materialny interes, a nie o jakiś tam wydumany honor, jak Will)". Czyli gadka skrojona pod Barbossę, w stylu "My, piraci. Trzymajmy się razem". Zatem znowu uśpienie czujności. Ale potem jest druga część - "Uczciwi (tacy jak Will) są nieprzewidywalni, bo trudno za nimi nadążyć, skoro nie kierują się swoim interesem. Nie wiadomo kiedy wytną jakiś głupi (nieegoistyczny, honorowy) numer." Ale przecież Jack atakuje w momencie gdy to mówi (w dodatku zawiesza głos, podkreślając "...głupiego"), zatem sprzeczny przekaz - słowami "Zaufaj mi, nie zdradzę", a jednocześnie czynem zdradza. Zatem znowu zasłona dymna - oszukuje słowami, że nie oszuka. A to jeszcze nie koniec znaczeń - te poprzednie były dla Barbossy. A głębiej widziałabym przekaz dla Willa - "Słuchaj co mówię, porównaj z tym co robię. Zastanów się jak mnie oceniasz, po czyjej jestem stronie. I czy naprawdę jestem tylko prostym oszustem, zapatrzonym w siebie." Może to ten moment, gdy Will zaczyna dostrzegać w Jacku kogoś wartego przyjaźni? A i to nie jest ostatnia warstwa - może tam jest jeszcze prywatna deklaracja Jacka? On tych słów używa jako narzędzia oszustwa, ale splata to narzędzie bardzo misternie, jakby dbał nawet o melodię całości - "dishones/honestly/honest... stupid". Mówiłam, że artysta. Zdaje mi się, że on dla własnej satysfakcji dokłada, głęboko, coś całkiem od siebie i dla siebie - też w tym zawieszeniu głosu, zaznacza co tam jest ważne. "To co robię jest głupie, ryzykuję. Ale tym dowodzę, że i ja potrafię stanąć po tej nieoczywistej stronie, niespodziewanie uczciwej." Dotrzymanie układu z Barbossą byłoby uczciwe wobec niego, nieuczciwe wobec Willa i Elizabeth (uczciwie nieuczciwe - taki układ bardziej się opłaci prostemu, bezwzględnemu materialiście). Ale Jack łamie ten układ, i to jak demonstracyjnie! Poświęcił dziesięć lat, żył swoim celem i teraz go nie porzuci dlatego że tak byłoby bezpieczniej i łatwiej. W ostatecznym rachunku i w najgłębszym znaczeniu tego tekstu, myślę, Jack wypowiada uczciwość wobec siebie, wierność temu co go prowadziło. Lubię tą scenę - to jeden z tych momentów, kiedy Jack, na pozór kłamiąc, jest szczery. Wyłącza swoje stałe błazeństwo i odsłania się całkowicie, jeśli tylko uważnie patrzeć.
Hmm, ma to sens? Mowiłam, że zapętolę...
Eddie napisał: | Ale myślę, że ta zasada którą sformułowałaś - o tym, że jest milion Jacków - w zależności od interpretującego - działa również wewnątrz akcji PotC . Ja wiem - że przesadzam i takie myślenie która postać co w danym momencie myśli prowadzi głównie do teorii szpiegowskich - ale ja tak muszę . Naprawdę wydaje mi się, że bohaterowie filmu też mają swoje własne subiektywne spojrzenia na różne sprawy - niekoniecznie pozostające w zgodności z obiektywną rzeczywistością przedstawianą na ekranie. |
Jakie przesadzasz! Co przesadzasz! Słusznie gadasz, dać Ci wódki... eee, znaczy rumu! Przecie całe PotC to istne kłębowisko intryg i to sprzecznych, to przeplatających się motywacji. Każdy tam ma swoje racje i kombinuje na własna rękę. Przy tym przecież rzadko maja pełny obraz sprawy (najprostszy przykład - Will patrzący na Elizabeth całującą Jacka). Jasne, że muszą mieć różny pogląd na sytuacje w jakich się znajdują i oczywiście na tych, z którymi wspóldziałają/walczą. Już choćby wyżej napisałam (o ile dało sie coś z tego mętlika zrozumieć...), że Jack inaczej sie prezentuje Barbossie, inaczej Willowi, jeszcze inaczej sobie. Co więcej, robi to celowo! Czym jest oszustwo, jak nie narzuceniem przeciwnikowi błędnego poglądu dla swojej korzyści?
Eddie napisał: | ja się kompletnie na filmach nie znam i nie wiem, czy to jest prawidłowe - takie rozbijanie perspektywy na milion części |
Chrzanić prawidłowość! Co to, szkółka zawodowych recenzentów, czy forum fanowskie? Grunt, że się czuje film. To ma więcej wartości niż jakakolwiek zimna analiza "fachowca". Zresztą, co dowodzi dojrzałości spojrzenia - bezkrytyczne, jednowymiarowe wzdychanie, bez zastanowienia czemu coś się podoba, czy właśnie rozgryzanie obiektu uwielbienia z miliona perspektyw? Ja zawsze będę stawiać na refleksję. I nawet nie z jakiejś wydumanej zasady, "Bo trzeba", tylko jak coś mnie kręci, to samo mi się myśli i spokoju nie daje. Zatem nie jesteś sama.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 16:20, 24 Lut 2008 Temat postu: |
|
Aletheia! Pięknie roztrzepane "dishonest"! Pokiwam sobie skromnym cytatem z 18 maja 2006, kiedy to jeszcze nie marzyłam, że ktoś oprócz mnie zechce tak dogłębnie pochylać się nad osobowością Jacka . Próbowałam zmusić Seana, ale szło nam różnie . Rozmowa ostatecznie trafiła do "Cytatów z CBP""
Sean (12-05-2006 1:14)
Zadałaś ostatnio pytanie na forum
Anajulia (12-05-2006 1:14)
Owszem
Sean (12-05-2006 1:14)
Odnośnie „dishonest”... Czy moja odpowiedź coś wniosła?
Anajulia (12-05-2006 1:20)
Twoja odpowiedź jest bardzo trafna, ale niestety i ja tak myślę... To znaczy - podzielam zdanie, że to właśnie chciał powiedzieć Jack, ale jest w jego wypowiedzi jeszcze jakieś drugie dno, aluzja do czegoś, kogoś…
Sean (12-05-2006 1:22)
Aaa... nie szukałem jakiegoś drugiego...
Anajulia (12-05-2006 1:22)
No bo - o co mu właściwie chodzi? Kogo ma na myśli?
Sean (12-05-2006 1:23)
Siebie... jest piratem - jest nieuczciwy i przez to można mu zaufać, że będzie nieuczciwy. Aczkolwiek dla najbliższych jest...
Anajulia (12-05-2006 1:23)
To tak, ale chodzi mi o tę drugą część wypowiedzi – że nigdy nie można się spodziewać kiedy uczciwi zrobią coś nieprawdopodobnie głupiego. Ja tu widzę haczyk
Sean (12-05-2006 1:26)
Może to, że zaufał swojemu druhowi... kompanowi... bo go nigdy nie oszukał... jego I-szy oficer. I nagle go zaskoczył swoja nieuczciwością... był pewnie ostatnią osobą, którą by o to podejrzewał.
Anajulia (12-05-2006 1:27)
Powiem Ci, jakie było moje pierwsze wrażenie – Jack mówi o sobie.
Sean (12-05-2006 1:2
O sobie?!
Anajulia (12-05-2006 1:2
Owszem. Nie wiem czy dobrze myślę… ale sądzę, że w gruncie rzeczy ironizuje w pierwszej części zdania - na temat swojej nieuczciwości. Że w gruncie rzeczy Jack jest uczciwym, dobrym człowiekiem , z zasadami - i właśnie dlatego jest nieprzewidywalny.
Sean (12-05-2006 1:30)
No tak… uczciwie chciał się podzielić informacją o skarbie a faktycznie zrobił coś „incredibly stupid”...
Anajulia (12-05-2006 1:31)
To też. Ale coś nieprawdopodobnie głupiego robi właśnie w tym momencie, w którym wypowiada te słowa. Próbuje sam jeden, z pomocą Willa, spełnić swoje marzenie o Perle. I właśnie tego się Barbossa nie mógł spodziewać - że zostanie zaatakowany przez Jacka i że Will mu pomoże.
Sean (12-05-2006 1:34)
Przez swoją uczciwość robił wiele głupich rzeczy jak na pirata.
Anajulia (12-05-2006 1:34)
Tak... tak właśnie mi się wydaje. Robił wiele dziwnych rzeczy, ale zawsze z klasą i tak żeby nikogo niepotrzebnie nie skrzywdzić.
Sean (12-05-2006 1:36)
No właśnie - ratuje Elizabeth, przez co daje się złapać...
Jakoś zabrakło mi później czasu, weny i motywacji, by to ładnie opisać. Teraz już nie muszę .
Druga sprawa - a propos analiz filmu, obecności Eddie tutaj... wiecie, swoją obecnością (Eddie - powrotem, Aletheia - pojawieniem się) natchnęłyście mnie nadzieją, że nawet jeśli moda na POTC przebrzmi, nikt już nie będzie chciał o filmie dyskutować (zero nowych userów), a ci co zostaną w naszym gronie przestaną zaglądać do działu "Film", to zawsze jeszcze będą dwie osoby, które mnie tu nie zostawią samej .
Co do Willa - myślę, że Eddie wielbi go przekornie Że to kolejny żart jej przewrotnej natury. Ale nie pogniewam się, jeśli wywiąże tu nam się z tego powodu dyskusja nad jego osobowością .
EDIT: Oj, wywiązała się... TUTAJ .
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Śro 1:56, 02 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 13:50, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
Ja może się będę powtarzać, albo powtórzę wypowiedź jednego z poprzedników, ale nie mogę tego nie napisać... Oglądnęłam sobie przed chwilą AWE i tak mnie naszło, jak bardzo ewoluował Jack... w CBP taka chłopinka słodka nierozgarnięta, w DMC już taki młodzieniaszek, który wchodzi w pewną dozę dorosłości, a w AWE już dojrzały mężczyzna, błyskotliwy i jakby... wiedzący co jest ważne... pewnie od razu zaczną się głosy sprzeciwu, że Jack to nigdy nie wie czego chce itp... no, ale mi się właśnie wydaje, że w AWE dojrzał, stał się mądrzejszy... choćby sam tekst: "Świat jest taki sam jak był... tylko mniej w nim i mniej..." no czyż to nie jest wypowiedź prawdziwego mężczyzny? Bo mi się tak właśnie wydaje, że jeszcze w CBP nie był gotów na tak mądre wypowiedzi... Później jak miał do wyboru: swoja nieśmiertelność i śmierć Willa, a ratunek przyjaciela i swoja "śmiertelność" - wybrał to drugie... nie zachował się już tak zarozumiale jak w DMC czy CBP... kiedy z pewnością wybrał by swoje dobro... No nie wiem co wy o tym sądzicie, ale ja to tak odebrałam... że on z części na część stawał się coraz bardziej dojrzały...
Owszem, ciągle taki zabawny, ciągle pijany ale już potrafiący rozpoznać i co najważniejsze przeanalizować niektóre rzeczy. Jak choćby jego rozmowa z ojcem... "Ty przetrwałeś... czy to nie o to właśnie chodzi?" - jego ton, mina....
No nie wiem... co wy o tym myślicie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 14:15, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: | tak mnie naszło, jak bardzo ewoluował Jack... w CBP taka chłopinka słodka nierozgarnięta, w DMC już taki młodzieniaszek, który wchodzi w pewną dozę dorosłości, a w AWE już dojrzały mężczyzna |
W pierwszej chwili byłam prawie pewna, że się pomyliłaś, pisząc "Jack" zamiast "Will". Ale czytam dalej i jednak nie, faktycznie o Jacka chodzi. Mówiąc krótko - według mnie, Will w całej trylogii zmienia się znacznie bardziej niż Jack. Szczególnie, że jestem gotowa rąbać i strzelać w obronie mojego przekonania o trwałości najgłębszej istoty osobowości Jacka (a i jego charakteru, zachowania, stylu bycia, wszystkiego co czyni Jacka takim, jakiego poznaliśmy), Anajulia może zaświadczyć. Ale przyznaję, że i jego pewne zmiany nie ominęły, rzeczywiście szczególnie w AWE nabiera pewnego zgorzknienia. Natomiast że w CBP miałby być niezdolny do głębszych refleksji? I jeszcze nierozgarnięty, o zgrozo?! Nie no, teraz to już chyba nie mówimy o Kapitanie Jacku Sparrowie!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 14:16, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
Ja to tak odebrałam z tego co oglądałam to na takiego mi wyglądał. A co do Willa to się zgodzę, że też chłopinka się pozmieniała
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ania
Kuk
Dołączył: 12 Gru 2007
Posty: 307
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z krańca Świata Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 15:32, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
Moim zdaniem też się zmienił, choć czasem zachowuje się jak dzieciak np. bojąc się stanąć oko w oko z Sao Fengiem, czy Davy Jonesem i nadal podejmuje decyzję zbyt pochopnie, choć są one mądre. Ale każdy ma jakieś słabe punkty – nie ma ludzi idealnych.
A co do Willa, to nie da się nie zauważyć, że chłopina przeszła metamorfozę na mężczyznę. Już w samym CBP da się dostrzec różnicę między Willem z początku filmu, a tym z końca. Czyżby piractwo tak szybko zmieniało ludzi…
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 15:42, 12 Kwi 2008 Temat postu: |
|
No cóż na pewno stawali się bardziej męscy w obliczu wiadomego niebezpieczeństwa ale zgadzam się z tobą co do Jacka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Davie Joens
Czyściciel zęz
Dołączył: 28 Sie 2008
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z dna morza Płeć: pirat
|
Wysłany: Sob 15:23, 30 Sie 2008 Temat postu: |
|
Jack nie był typowym piratem pokroju Barbossy czy Daviego Joensa. Co prawda w knuciu intrygi, tak, żeby nikt się nie połapał, zanim już będzie za późno, ale przez to właśnie wylądowal na wyspie, a Barbossa zwinął mu okręt. Gdyby nie to, zauważmy, że potrafił bardzo dobrze planować i to tak, że w rezultacie nikt nie wiedział do czego dązy, a jak już ktoś się spytaż, to potrafił tak nachachmęcić, wśród kwiecistości swojej wymuwy, że nikomu się już nie chciału dochodzić, co się pod tą kwiecistością kryło, i czy w ogóle coś się kryło. Bo zanim by doszli, że tak na prawdę czciał ich tylko niecnie zagadać, on już dawno wymyśliłby plan, i wprowadziłby go już dawno w życie, tak, że nikt nawet nie pamiętałby, że w ogóle coś takiego miało miejsce.
//ed. by Savvy: Davie zainstaluj sobie nowego Firefoxa , który wyłapuje błędy, albo chwyć po słownik ortograficzny - wszystkim nam zależy na tym, żeby utrzymać poziom Perły, też w takich 'drobnostkach' jak poprawność języka w postach. Witaj na pokładzie //
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzix
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Singapur Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 12:55, 03 Paź 2008 Temat postu: |
|
No to jak dla mnie Jack jest zdecydowanie bardzo ciekawą postacią. Czytałam gdzieś na początku tego wątku, że pewnie Jack miał trudne dzieciństwo xD Napewno skoro miał takiego ojca (PzK 3) który zrobił coś takiego swojej żonie.. oo (She look's great xD) Jednym słowem osobowość Jacka jest genialna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Carmen13
Czyściciel zęz
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 14:08, 29 Sty 2009 Temat postu: |
|
a mnie ciekawi jeszcze jedna rzecz. pamiętacie jak w bodajże 3 częsci Jack wylorowal znowu Becketa a jeden z jego ludzi powiedział:
"jak pan mysli, on to wszystko planuje, czy robi na żywioł?" - nooo, może nie powiedział "na żywioł ale już dokladnie nie pamietam;p.ale wiadomo o co chodzi. a wy jak myslicie?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 15:49, 29 Sty 2009 Temat postu: |
|
No jasne, że planuje! Aczkolwiek w żadnym z planów nie brak elementów radosnej improwizacji. Czy może - jasne, że improwizuje w biegu! Ale zawsze w myśl planu, do którego realizacji konsekwentnie zmierza . Cały Jack...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 21:14, 29 Sty 2009 Temat postu: |
|
Oczywiście, że planuje. Kto powiedział, że plan musi mieć tydzień, a nie trzy sekundy naprzód.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Princess Maron
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 33
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: znad morza Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 21:16, 29 Sty 2009 Temat postu: |
|
ja myśle że on sobie buduje zawsze wcześniej zarys co robić, a potem dopiero wnioskując z obserwacji pod wpływem impulsu tego co się dzieje rusza do mniej lub bardziej improwizowanego działania no chyba że konsekwentnie według bardziej zaplanowanej drogi idzie do celu, ale tak czy siak wiele jest sytuacji kiedy musi improwizować po całości... tak mi się zdaje trochę namotałam xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:00, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
Akcja "gdzie by tu sobie nabić postów" czyli to samo w dwóch tematach: [link widoczny dla zalogowanych]
No co, inaczej tego nie umiem rozwiązać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|