Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Jack i jego relacje z kobietami

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
sabinsien
Cieśla


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z południa
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 15:07, 05 Cze 2011 Temat postu: Jack i jego relacje z kobietami

Takiego tematu chyba jeszcze tu nie było? [rozgląda się po forum]
Ana Maria, Scarlett, Giselle, Elizabeth, Tia Dialma, Angelica.
Każda z nich wniosła mniej lub więcej no lub tak troszkę więcej w życie Jacka.
Wydaje mi się, że można je podzielić na dwie grupy, właśnie te co wniosły coś i te to nie były zbyt znaczące (ale za to uwielbiały chyba dawać liście Jackowi Very Happy)
Na razie nic konkretniejszego do głowy mi nie przychodzi, ale ciekawa jestem co Wy o tym sądzicie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 18:31, 05 Cze 2011 Temat postu:

Na razie nasuwa mi się tyle, że właściwie chyba jedyną, która do tego tematu nie pasuje, jest pokojówka Elizabeth. Chyba, że czegoś nie wiemy. Laughing No i jeszcze syreny, po OST. Ale też tylko niektóre konkretne, bo razem jako "damski bohater zbiorowy", niewątpliwie są mu znane.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:03, 05 Cze 2011 Temat postu:

sabinsien napisał:
Ana Maria, Scarlett, Giselle, Elizabeth, Tia Dialma, Angelica.

I dwie singapurskie panny, i krótki epizod w powozie w OST... A i pokojówki nie trzeba od razu wyłączać Very Happy

Aletheia napisał:
Na razie nasuwa mi się tyle, że właściwie chyba jedyną, która do tego tematu nie pasuje, jest pokojówka Elizabeth.

Sądzisz, że i z Mrs Ching...? Laughing A tych dwóch bodyguardów szykuje broń nie "na wszelki wypadek", ale dlatego, że już go znają Laughing

Niech ktoś napisze coś głębszego, bo temat polega na razie tylko na wyliczeniach Laughing Ale czemu tu się dziwić, Jack przecież skusił nas wszystkie Cool
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sabinsien
Cieśla


Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z południa
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 22:46, 06 Cze 2011 Temat postu:

Mnie bardziej ten temat interesuje z tego faktu, że ciekawa jestem kim dla Jacka te kobiety są i jak Jack je postrzega.
Czy postrzega je jako kogoś kto jest jemu równy pod względem sprytu intryg czy może jako głupiutkie słodkie istotki, które można w mniej lub bardziej niecny sposób wykorzystać.
Ja tam myślę, że on wybada każdą na ile sobie może pozwolić (zresztą ze wszystkimi chyba tak robi).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 16:11, 07 Cze 2011 Temat postu:

Zacznę od takiej myśli, ze dla Jacka w ogóle charakterystyczne jest to, że nie ma sytuacji, w której czułby się niepewnie ani osoby, do której by nie zagadał. On ma ciągłą styczność z ludźmi - w tym kobietami - ze skrajnie różnych środowisk i wie, że tytuły to jedno, a sam człowiek - drugie. Chodzi mi o to, że on wyrabia sobie obraz o człowieku na podstawie jego zachowania, a nie pochodzenia, sprawowanej funkcji czy tytułu właśnie. To ma znaczenie, bo też coś tam o człowieku mówi, ale nie jest u Jacka decydujące. Jack nie popada w stereotypy, za dużo w życiu widział, żeby to robić, i to jest bardzo dobre (i jak na tamte czasy chyba dość nowoczesne) podejście. Także nie sądzę, żeby wszystkie kobiety wkładał do jednego worka, choć ze swojego uroku niewątpliwie zdaje sobie sprawę Very Happy No i ma to swoje "niezawodne wyczucie kobiecej natury" Laughing

Jeśli chodzi o Elizabeth, ich pierwsze spotkanie miało miejsce, gdy ona nie bardzo mogła się wykazać, ale fakt, że nie była wystraszona, tylko rozzłoszczona, pewnie nie umknął jego uwadze. Dopiero na wyspie, gdy koncertowo go podeszła, podczas gdy on myślał, że podchodzi ją, pokazała na co ją stać. Czy Jack był taki wściekły, bo "załatwiła go kobieta, czyli ktoś z definicji stojący na niższym szczeblu drabiny społecznej"? Nie sądzę. Wkurzył się, bo miała rację, a on został bez rumu Rolling Eyes

Jack na pewno też docenia umiejętności żeglarskie Anamarii. Gdy zbiera załogę na Interceptora, spogląda w niego i widzi, że zanosi się na sztorm; odpowiada Gibbsowi, że jeśli nie zabiorą jej na pokład - co postuluje Gibbs - to będzie dla nich gorzej. Oczywiście fakt, że ją docenia, nie znaczy jeszcze, że nie może jej wykorzystać, łódź Anamarii nie ukradła się przypadkiem Wink

Znajomość z "ciocią Dalmą" (ochrzczoną tak przez TVP) pokazuje, że Jack lubi balansować na krawędzi Laughing Ta by sobie nie pozwoliła wejść na głowę Smile Angelice udało się, przynajmniej na pewien czas, zawrócić Jackowi w głowie, na pewno nie uważa jej za głupią - w przeciwieństwie do Scarlett&Giselle, którym najwyraźniej dało się wmówić wszystko Laughing I które można wykorzystać i zostawić bez obawy, że zaczną cię szukać na morzu, skoro nie odróżniają szalupy od okrętu. Ale nie sądzę, żeby Jack odmawiał rozumu kobietom tak ogólnie, bo - za wiele ich zna Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 20:12, 07 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Jack na pewno też docenia umiejętności żeglarskie Anamarii. Gdy zbiera załogę na Interceptora, spogląda w niego i widzi, że zanosi się na sztorm; odpowiada Gibbsowi, że jeśli nie zabiorą jej na pokład - co postuluje Gibbs - to będzie dla nich gorzej.

Zawsze interpretowałam to jako coś w rodzaju "jak jej teraz nie wezmę, to jest mój ostatni dzień na Tortudze" Laughing ale bardzo mi się podoba Twoja wersja. Very Happy

Marta napisał:
łódź Anamarii nie ukradła się przypadkiem

"No jakoś tak mi się cuma owinęła... aaa, przywiązuj ją porządniej, ludzie tędy chcą chodzić!" Laughing

Właściwie, jak się tak zastanowić, Jackowe podejście do kobiet nie różni się chyba od podejścia do ludzi ogólnie. Z jednej strony wykorzystuje na prawo i lewo kogo się da (jak się nie da, to też się da), a z drugiej jednak nie traktuje ich jak bezwolne pionki na planszy własnych fanaberii, jak robi to Beckett. Jeśli się przyjrzeć, okazuje się, że każdy od Jacka dostaje to na co zasługuje, czego oczekuje, o co się prosi. I Jack dostosowuje swoje zachowanie do charakteru tego kogoś. No tak, dawno to przecież wiemy, ale skoro już jesteśmy w nowym temacie, to warto zauważyć, że kobiet to też dotyczy.

Scarlett i Giselle przedkładają jego elegancko opakowane kłamstwa nad szczerość. Zaprzeczyłyby pewnie, a jednak są oburzone, kiedy dostają to drugie.

Anamaria, w stosunku do Jacka, to skondensowane półtora metra świętego gniewu. Traktuje Jacka trochę jak starsza siostra, tylko jej mokrej ścierki brakuje. I Jack reaguje jakby stał wymazany konfiturami nad pustym słoikiem w spiżarni. Zarazem jednak nie lekceważy jej, nie zbywa - raczej stara się desperacko ugłaskać wściekły żywioł. Anamaria jest jedną z tych, które można brać pod uwagę jako jego "equal", w tym sensie, że on by na to pozwolił, przynajmniej tak, jak to dla niego możliwe. I ona chyba o tym wie, skoro CBP kończy się, jak się kończy. Znaczące wydaje mi się, że trudno wyobrazić ich sobie jako wrogów, mimo tej metaforycznie wiszącej w atmosferze ścierki.

Elizabeth jest tą, która traktuje go najbardziej serio - i to samo dostaje w zamian. Jest też chyba jedyną, która poświęciła jakąś zauważalną myśl temu, co on czuje, spróbowała spojrzeć jego oczami. Mimo to, paradoksalnie, łatwiej mi sobie wyobrazić, że stają przeciwko sobie, niż w przypadku Anamarii. Elizabeth już udowodniła, że okoliczności i wykalkulowane motywacje mogą u niej przeważyć nad uczuciami, nawet jeśli uczucia nie dadzą jej później spokoju. I mimo wszystko, chyba zawsze będę ich postrzegać jako osobne światy, bardziej się spotykające w przelocie, niż łączące. Spiracona czy nie, Elizabeth na pewnej płaszczyźnie ma z Jackiem mniej wspólnego niż choćby Anamaria. Nawet jeśli w jakimś momencie jest bliżej niego.

Tia Dalma traktuje Jacka... bosko. Laughing Ma do niego wyraźną słabość, ale zawsze jednak jest trochę jej kaprysem, zabawką. Podejrzewam, że jest dla niego najbardziej "niewygodną" znajomością w życiu i "najtrudniejszą" z "jego" kobiet. Prędzej się otwarcie postawi Jonesowi, Beckettowi i Navies wszystkich królestw razem wziętych niż Calypso, musiałby być samobójcą. Nie to, żebym nie mogła sobie tego wyobrazić, Wink ale to musiałaby być naprawdę wyjątkowa, ekstremalna sytuacja. To musi być dla niego naprawdę parszywe położenie i uczucie, bo z jednej strony wiadomo jak reaguje na próby zawłaszczania go, a z drugiej, wobec niej jest na przegranej pozycji... W rezultacie, chodzi wokół niej jak kot po ściernisku, z przylepionym uśmiechem i najeżoną czujnością.

Z Angelicą najlepiej im wychodzi kłótnia. Ona ma do niego pretensje właściwie chyba o to, że żyje i że wlazł w życie jej; on jest obrażony, że ona ma pretensje, skoro, jak widać, ona przez całe życie powtarza ten sam scenariusz - z łóżka nie wyrzuci... a jednak wyrzuca. Och, taki kuszący pirat i pirate's life for me! och, ale przecież ja jestem porządną dziewczynką, a tu pirate's life...?! i jeszcze mi się spodobało...???!!! wcale nie chciałam, to przez tego pirata...! Układałoby się im znacznie lepiej, gdyby ona się wreszcie zdecydowała czego chce i przestała w nim widzieć swój wcielony wyrzut sumienia. Wygląda mi na to, że Jacka to irytuje - przyjmie wyrzuty o ukradzioną łódź i o dowiedzione łgarstwa, ale buntuje się przeciw obwinianiu go o konsekwencje cudzych decyzji, nawet jeśli te decyzje zainspirował.

Wobec tego, gdyby spotkał Estrellę, coś mi nieodparcie mówi, że byłoby mnóstwo pisku i spazmów. Ojej, prawdziwy pirat, okropne! na którą stronę by tu najwdzięczniej zemdleć... I głowę dam, że wszedłby w rolę. Laughing Każdemu i każdej to, czego oczekuje. Wliczając damulkę w Londynie, czyż nie? Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 21:43, 07 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Zawsze interpretowałam to jako coś w rodzaju "jak jej teraz nie wezmę, to jest mój ostatni dzień na Tortudze"

Też tak kiedyś myślałam, aż zauważyłam, że Gibbs też potem spogląda w niebo. No i za chwilę mamy sztorm Smile Więc tego postanowiłam się trzymać.

Aletheia napisał:
Jeśli się przyjrzeć, okazuje się, że każdy od Jacka dostaje to na co zasługuje, czego oczekuje, o co się prosi. I Jack dostosowuje swoje zachowanie do charakteru tego kogoś. No tak, dawno to przecież wiemy

...ale tak trafnie to później rozwinęłaś, sama prawda. Zwłaszcza o Anamarii bardzo mi się podoba Smile Jest emot stawiający kielicha? Jest tylko taki: Piwo Trudno, ja też się muszę napić Laughing

Aletheia napisał:
Zarazem jednak nie lekceważy jej, nie zbywa - raczej stara się desperacko ugłaskać wściekły żywioł.

O właśnie. A z Angelicą jest zupełnie inaczej, zupełnie się zgadzam, że Jack nie chce uznać się za winnego i posypać głowy popiołem, bo w tym wypadku się winny nie czuje. W DMC odpowiada Willowi, który wypomina mu pomoc w ucieczce, że każdy ponosi konsekwencje swoich działań. A Angelica tego właśnie nie robi, bo musiałaby zmienić o sobie własne zdanie, a obwiniając Jacka, robi z siebie jego bezwolną ofiarę.

Aletheia napisał:
Prędzej się otwarcie postawi Jonesowi, Beckettowi i Navies wszystkich królestw razem wziętych niż Calypso, musiałby być samobójcą.

I dlatego z (tajemniczymi dla nas) pretensjami wyjeżdża dopiero w Luku, kiedy raz, że zabić go nie można, a dwa, jest na wygranej pozycji, bo ma okręt. Zastanawialiśmy się, co to za uraza, że to coś z dalszej przeszłości, a teraz to, że zaczął o tym mówić w takim momencie nabrało dla mnie sensu Wink

Aletheia napisał:
Wliczając damulkę w Londynie, czyż nie?

Pewnie nawet nie żałuje jakoś specjalnie tego kolczyka, ma drugi na pamiątkę Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 23:31, 07 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Trudno, ja też się muszę napić Laughing

Jakie trudno, trudno to się samemu pije! Laughing

Marta napisał:
każdy ponosi konsekwencje swoich działań. A Angelica tego właśnie nie robi, bo musiałaby zmienić o sobie własne zdanie, a obwiniając Jacka, robi z siebie jego bezwolną ofiarę.

Otóż to, dokładnie tak to widzę. Co więcej, myślę, że ona przesadza - nie tylko z obwinianiem Jacka, ale przede wszystkim z przeświadczeniem, że jest o co obwiniać. No bo w ogólnym rozrachunku - czy zastanowiła się w ogóle nad tym, gdzie była/byłaby szczęśliwsza? Z Jackiem i na pirackich ścieżkach, czy w habicie za klauzurą? Jeśli się zastanowiła i zdecydowała, że w tym drugim, to ja przepraszam i się wycofuję. Ale postawię co chcecie, na to że szczęśliwiej jej się działo w tym pierwszym - za dobrą jest piratką, żeby być szczęśliwą zakonnicą. I TO jej właśnie tak przeszkadza - ona się czuje winna, że się jej podobało i próbuje tą winę przerzucić na Jacka. A to już MNIE się w niej nie podoba. Evil or Very Mad Nie znoszę takiej nasiłęumartwiającej cnoty owiniętej w memento mori, bleh... I jeśli to tak wygląda, to w tym konflikcie stoję murem za Jackiem, nie dziwię się, że jest wkurzony. Wieje z niego to co sama miałabym ochotę jej powiedzieć - jesteś dorzeczna babka i mogłoby ci być dobrze na świecie, nie wynajduj sobie problemów na siłę.

Co nie znaczy, że nie byłabym skłonna jednak uwierzyć w to, że jej problemy nie są do końca wydumane i mają poważniejszy wymiar, gdyby mi ktoś to przekonująco sprzedał. Aż się prosi rozpisać coś w guście: Angelica w (pierwszej?) bitwie, trup się ściele naokoło, ona może po części to spowodowała, spada na nią świadomość, że wybrała życie nie tylko ze słońcem, rumem i śpiewem, w co ja się wpakowałam i co robię, mogłam zostać tam gdzie nudno było, ale nikogo nie mordowali. I już byłoby lepiej niż jest teraz. A teraz, trudno mi traktować ją inaczej niż ze zniecierpliwieniem, bo w filmie jej pretensje i żale są przedstawiane zdawkowo, jako pretekst do słownej przepychanki z Jackiem. Huraa, niech żyje ubaw...

Marta napisał:
I dlatego z (tajemniczymi dla nas) pretensjami wyjeżdża dopiero w Luku, kiedy raz, że zabić go nie można, a dwa, jest na wygranej pozycji, bo ma okręt. Zastanawialiśmy się, co to za uraza, że to coś z dalszej przeszłości, a teraz to, że zaczął o tym mówić w takim momencie nabrało dla mnie sensu

Interesujące, muszę zwrócić następnym razem uwagę. Think
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:52, 08 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
No bo w ogólnym rozrachunku - czy zastanowiła się w ogóle nad tym, gdzie była/byłaby szczęśliwsza? Z Jackiem i na pirackich ścieżkach, czy w habicie za klauzurą? Jeśli się zastanowiła i zdecydowała, że w tym drugim, to ja przepraszam i się wycofuję.

Myśli, gdzie byłaby szczęśliwsza, też mogą się okazać złudne. Przepełniona powołaniem i wiarą Angelica mogła sobie wyobrazić spędzenia w klasztorze resztę życia, ale czy po paru latach w zamknięciu wciąż uważałaby, że to taki świetny pomysł? Może i tak, nie wiem, ale wiem, że obrazy "co by było, gdyby" bywają zniekształcone. Ale:

Aletheia napisał:
postawię co chcecie, na to że szczęśliwiej jej się działo w tym pierwszym - za dobrą jest piratką, żeby być szczęśliwą zakonnicą.

Z tym się zgodzę.

Aletheia napisał:
Angelica w (pierwszej?) bitwie, trup się ściele naokoło, ona może po części to spowodowała, spada na nią świadomość, że wybrała życie nie tylko ze słońcem, rumem i śpiewem, w co ja się wpakowałam i co robię, mogłam zostać tam gdzie nudno było, ale nikogo nie mordowali.

Może tak było na początku, a my ją już widzimy mocno zdeprawowaną... Myślę też, że Angelica mogły napaść wątpliwości, gdy Jack ją zostawił i pirackie życie straciło nieco na kolorze, a zyskało na realizmie. Ale to wszystko miałoby sens kiedyś, w przeszłości, bo po takim czasie, z takimi pretensjami jest - właśnie - irytująca.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:43, 08 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Myśli, gdzie byłaby szczęśliwsza, też mogą się okazać złudne. Przepełniona powołaniem i wiarą Angelica mogła sobie wyobrazić spędzenia w klasztorze resztę życia, ale czy po paru latach w zamknięciu wciąż uważałaby, że to taki świetny pomysł? Może i tak, nie wiem, ale wiem, że obrazy "co by było, gdyby" bywają zniekształcone.

O ile się orientuję, standardowa religijna odpowiedź w takich wypadkach brzmi "szczęście to w ogóle jest złudne i błądzi się i grzeszy szukając go!" [gromy z offu], co jest oczywiście tak kompletnie nieJackowe, że naprawdę nic dziwnego, że się nie mogą dogadać. Ale z drugiej strony, to jest też nieAngelicowe. Ja w ogóle mam bardzo silne wrażenie, że ona się zachowuje, jakby ktoś ją wychował w ten sposób, nakładł młodej dziewczynie do głowy wiecznego poczucia winy i ona się całe życie z tym szarpie, nie może dojść z niczym do ładu, ze sobą, z życiem, ze światem, z Jackiem. Smutne, okropnie. Neutral

Marta napisał:
Może tak było na początku, a my ją już widzimy mocno zdeprawowaną...

E, nie. Smile Na pewno się uodporniła, musiała, ale chciałabym wierzyć, że nie do całkowitego znieczulenia. Jack przecież zachował wrażliwość. I zresztą mówi o niej i do niej, że ją zna i wie, że nie potrafiłaby być całkowicie egoistyczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:03, 08 Cze 2011 Temat postu:

Alerheia napisał:
I zresztą mówi o niej i do niej, że ją zna i wie, że nie potrafiłaby być całkowicie egoistyczna.

Niby tak, ale w pewnym momencie pokusa jest zbyt silna i A. mówi przy Fontannie, że zadowoli się latami Jacka...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:32, 08 Cze 2011 Temat postu:

W takim razie nie jestem pewna, jak mam ją widzieć, to znaczy Angelicę w ogólności. Neutral Wolałabym żeby jednak nie była taką... no, taką. Chciałabym wierzyć, że to w większości jej własna maska, "nie wyobrażaj sobie za dużo, nie zależy mi na tobie!", a poza tym, że jest porywcza i prędzej robi niż myśli - naprawdę chciała trafić, przebijając drzwi? Jeśli faktycznie byłaby w stanie Jacka zabić, na zimno i po przemyśleniu, to jednocześnie ich relacja jest... no, powiedzieć, że niewiarygodna to mało ...i Angelica staje się totalnie odpychająca jako postać - zabiję i będę bardzo żałować, bo to grzech był? Ożesz, zabierzcie taką ode mnie, bo jej coś zrobię... i nie będę żałować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 23:28, 08 Cze 2011 Temat postu:

No właśnie tak mnie to zaskoczyło, że zostało mi w pamięci. Nawet sobie pomyślałam, czy Źródło nie ma jakiejś aury, która do niego przyciąga i jakoś działa na człowieka, coś w rodzaju opętania. Jack się w grocie też nagle zrobił chętny do picia tej wody, jeszcze zanim wybuchła bitwa. Ale nic później tego nie potwierdziło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 0:12, 09 Cze 2011 Temat postu:

Ale nie w sensie pełnego rytuału, tylko sięga jakby odruchowo. Odczytuję to jako tradycyjną wróblą ciekawość. Laughing Ciekawe co by było, gdyby wypić bez "przeciwwagi", a nawet bez kielichów?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 21:19, 09 Cze 2011 Temat postu:

Nie wtedy, wtedy to wiem i się jak najbardziej z Tobą zgadzam Very Happy Później, jak się jest wiązanka "oddaj i bądź grzeczny/a", Jack ją zaczyna.

Aletheia napisał:
Ciekawe co by było, gdyby wypić bez "przeciwwagi", a nawet bez kielichów?

Ciekawe. Może być wtedy jak zwykła woda, czyli idzie się zatruć nawet, bo wiadomo, skąd to pochodzi? Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 18:53, 12 Cze 2011 Temat postu:

Jeszcze tak wracając do nich ogólnie...

(jednak mnie to męczy bardziej niż sądziłam, nie żebym miała coś przeciwko Mr. Green )

Jest coś dziwnego w całej ich relacji, w zestawieniu tego co widać, z tym jak jest teoretycznie przedstawiana, czyli że podobno im na sobie mniej więcej równo zależy. Tymczasem przez cały film powtarza się coś takiego, że on ją próbuje chronić, nieraz bardzo poważnie przy tym ryzykując, a ona go, ehem, aktywnie i wielokrotnie próbuje uszkodzić... Co jednak składam na karb jej porywczości. Broni go przed Blackbeardem, ale trudno powiedzieć, na ile Jack obchodzi ją jako Jack, a na ile jako żywa mapa z drogą do Fontanny. I jednocześnie - Jack wydaje się właściwie nie mieć jej za złe jej zachowania, bardziej dotykają go jej słowa, niż próby zarąbania. Natomiast Angelica jest zaskoczona jego pomocą, choćby wtedy gdy Jack wyciąga ją syrenom z pazurów. Waha się, kiedy Jack wyciąga do niej rękę, jakby się zastanawiała co on próbuje zrobić, złapie ją i wepchnie do wody, czy co? On wtedy reaguje znowu irytacją, takim "no chodźże wreszcie, na co czekasz". Całość wygląda trochę tak, jakby ona sobie nie zdawała sprawy, że jemu na niej zależy, a on albo przeciwnie - wiem, że tak naprawdę nie chcesz mnie zabić, tylko cię ponosi - albo - OK, dbam o ciebie nawet jeśli mnie szczerze nienawidzisz. A zresztą może sam nie jest pewien.

Wobec tego, zastanawiam się, czy to nie jest tak, że według niej jest wszystko albo nic. Jak coś do mnie czujesz, to masz być mój i masz przy mnie tkwić murem, kropka. A jak cię gdzieś poniosło, to ci na mnie w ogóle nie zależy i nie ufam ci za grosz. Jesteś zdradliwy pirat i mnie zabijesz dla zabawy, bo tak robią piraci.
Znowu - podejście w oczywisty sposób nieJackowe. Dla niego odległość i czas nie zrywają uczucia, niezależnie od jego rodzaju - na ogół widać, że jeśli spotyka kogoś choćby po latach, to po prostu podejmuje relację w tym samym miejscu, jakby w odstępie dni - za to zaprzeczeniem uczucia mogłoby być przykucie kogoś do siebie oczekiwaniami. Może właśnie dlatego porzucił Angelicę i dlatego porzuca znowu - w taki sposób, żeby komunikat dotarł. A nawet jak nie dotrze, to żeby go nie dała rady dogonić. Co jest bardzo ciekawe, to jedyny zarzut jaki on jest gotów od niej przyjąć - tylko, że ona nie chce go postawić. Upiera się, że to ona rzuciła jego.

Możliwe, że Angelica, mimo długiego życia jako piratka, ma wciąż do przerobienia lekcję, którą o wiele szybciej przyswoił Will - że pirat nie równa się automatycznie zbir i podlec. Może dla niej do tej pory wszystko może być tylko czarne albo białe, łaciatość wykluczona, szarość w ogóle niewyobrażalna. Może jej się wydaje, że skoro Jack okazał się zdolny do porzucenia jej, to ją też bez mrugnięcia zabije? Dziwi mnie na przykład, że kiedy on wyciąga broń w tawernie, ona kryje się i podejmuje walkę, zamiast powiedzieć "daj spokój, to tylko ja". Sądziła, że zaatakuje ją i tak? Do tego stopnia go nie zna? Dziwne, głowę bym dała, że to bystra dziewczyna... To by też wyjaśniało jej problemy ze sobą - może uważać, że jak już raz wybrała piractwo, to do widzenia, dusza czarna na wieki, w jednym rzędzie z Barbossami i Blackbeardami. Może nie postrzegać tego Jackowym okiem - jako wolność decydowania o sobie, wliczając niezawisłość moralnych wyborów w każdej danej sytuacji - ale jako pokusę, której uległa. Dla Jacka ta decyzja to jest siła, dla niej słabość. Dla niej to jest - zostałam piratką, zabiłam kogoś tam, narozrabiałam w tym i tamtym, wszystko przez ciebie, bo od ciebie się zaczęło! Podczas gdy według niego to jest - pokazałem ci, że możesz sama podejmować decyzje, co z tym zrobiłaś, to już twoja sprawa i twoje konto.

Od paru postów się zastanawiam, czy to nie powinno być w temacie Angeliki, ale i tak ją omawiamy i raczej będziemy omawiać w odniesieniu do Jacka, tak samo jak zawsze zjeżdża temat Willowy... Swoją drogą, na LJ już ktoś zwrócił uwagę, że Angelica jako postać jest słabiej zaplanowana scenariuszowo niż była Elizabeth, bo istnieje i działa właściwie tylko w odniesieniu do Jacka i ojca, trudno znaleźć jakiś jej rys, który by się z nimi nie wiązał. Jak wspomniała Anajulia - Angelice scenariusz nie dał szansy rozwinięcia potencjału, który się w niej czuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 1:24, 09 Lip 2011 Temat postu:

Bardzo ciekawe rzeczy piszesz Smile

Aletheia napisał:
Dziwi mnie na przykład, że kiedy on wyciąga broń w tawernie, ona kryje się i podejmuje walkę, zamiast powiedzieć "daj spokój, to tylko ja".

Może nie była jeszcze przygotowana na to spotkanie? Raczej nie planowała wtedy konfrontacji, a Jack ją zaskoczył, więc zareagowała ucieczką. Moim zdaniem ona się obawia, że Jack ją znowu zrani i dlatego nie chce mu zaufać. Zachowuje dystans, odgradza się bronią, przy innych nawet na niego nie spojrzy - "ja, córka Czarnobrodego, gardzę tym wróbelkiem" - i robi wszystko, żeby nikt, a zwłaszcza Jack, nie dostrzegł jej słabości. To niepodanie ręki, to jest świetna demonstracja instynktownego strachu przed ponownym zaufaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 11:44, 09 Lip 2011 Temat postu:

Trochę się rozpisałam... Mam nadzieję, że to nie jest niezgodne z THE CODE. Laughing.

Sytuacja z przed lat jest wciąż dla mnie troche niejasna, za każdym razem przychodzi mi do głowy odrobinę inna wersja wydarzeń.
Z całą pewnością utwierdzam sie w przekonaniu, ze Angelica oddała się Jackowi bez szczególnych przymusów i zachęt. W dużym stopniu mógł jednak zadziałać urok Jacka, który ją do tego skłonił, dlatego się tak upiera co do jego winy. Ale to moim zdaniem, jak juz wczesniej pisałyście, ona czuje się winna, że jej się podobało.  
Tylko teraz zaczęłam się zastanawiac: jak długo Jack u niej zabawił. Nie sądzę, żeby to było jednorazowe spotkanie (skoro nawet zaczął coś "czuć"). Zaczynam przypuszczać, że wtedy Angelica nie czuła żadnego poczucia winy, dopóki myślała, że Jack z nią zostanie. Dopiero kiedy wrócił do swoich normalnych spraw, a biedna dziewczyna została w klasztorze bez Jacka i bez czystości, zaczęły budzić się w niej sprzeczne uczucia - gniew na Jacka, potem żal do samej siebie za jakiekolwiek myśli, że będą razem (przynajmniej na jakiś czas... Laughing), a następnie żal za grzech (albo grzechy Rolling Eyes). Ostatecznie nie chciała przyznać się do słabości, toteż obwiniła za wszystko Jacka. Wygodne podejście Laughing.
Zastanawiam się tylko, czy to jego odejście było jak najbardziej naturalne (jak choćby w przypadku Giselle i Scarlett). Przypominajac sobie słowa Gibbsa: "Czułeś coś, a jednak porzuciłeś?" i zmieszaną minę Jacka zaczęłam przypuszczać, że on się bał tej słabości do Angeliki. Zwykle jednak, powiedzmy sobie szczerze, traktował kobiety bardziej albo jako dodatek (jak Giselle i Scarlett), albo je za coś podziwiał (Anamaria). Być może te "feelings" były dla niego czymś nowym do czego nie chciał się przyznać, albo też - bał się zaangażować (dziwnie to brzmi kiedy mówię o nim Laughing), potraktować kogoś bardziej poważnie od samego siebie. Oczywiście dopuszczam też tą pierwszą wersję, że po prostu, w swój Jackowy sposób zostawił pannę jak należy i wrócił do swoich spraw, ale podomyślać się zawsze można Rolling Eyes. Chyba że zostawił pannę jak należy i powrócił do swoich spraw, a potem dopiero zdał sobie sprawę z tego "drgnięcia". Ale to mało prawdopodobne, bo z rozmowy z Gibbsem raczej wynika, że właśnie "wtedy coś w nim drgnęło". Na razie trzymam się wersji nr 2, bo takie drobne tchórzostwo jest jak najbardziej do Jacka podobne, zwłaszcza w tych młodych czasach.
I do tej pory wsztstko mi się zgadza, ale wgłebiając się już w samo OST, nie za bardzo czaję o co chodziło Angelice. Wszystkie jej zachowania przeczą sobie nawzajem. Przyjęłam więc, tak jak już chyba Aletheia wspominała, że część z nich to tylko maska. 
Początkowa walka to może po prostu wynik złości na Jacka, Angie przecież cały czas obarcza go winą. Zresztą tą walkę wyjątkowo mogę traktować jako dekorację filmową, bo jakoś musieli ją wprowadzić w akcję, żeby jednocześnie było spektakularnie. Zastanawiałam się też, czy to ściągnięcie Jacka było faktycznie tylko po to, bo jak ktoś ładnie powiedział, był dla niej żywą mapą do Fontanny, czy może Angelica chciała mimo wszystko spotkać się z nim. Żeby mu wygarnąć, albo żeby go zobaczyć. Albo to drugie, ale próbuje sobie wmawiać, że to pierwsze. Laughing
Cały czas powtarzałam sobie, że jednak to, momentami wredne, zachowanie wobec niego to właśnie maska. Bo o ile obarczenie go winą mogę zrozumieć, o tyle chęć wykorzystania jego lat jest trochę podejrzana... Zwłaszcza, że moim zdaniem pozostała w niej ta dawna religijność, co potwierdza uratowanie Philipa przed okrucieństwem ojca, a zarazem głęboka wiara w duszę Blackbearda. Głębsza od wiary w Jacka.
Naprawdę, trochę nie ogarniam całej tej sytuacji. Z jednej strony Angelica jest biedna i porzucona, z drugiej ewidentnie chce Jacka wykorzystać, żeby uratować nowego tatusia...

No i teraz już totalnie zeszłam z tematu Rolling Eyes. Proponuję przenieść do czegoś w stylu Jack&Angelica. : )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 19:23, 09 Lip 2011 Temat postu:

Marta napisał:
To niepodanie ręki, to jest świetna demonstracja instynktownego strachu przed ponownym zaufaniem.

Też racja.

Isabella napisał:
Mam nadzieję, że to nie jest niezgodne z THE CODE. Laughing

A swoją drogą, można by dopisać "Jak się zarejestrowałeś, to pisz!" Laughing

Isabella napisał:
wrócił do swoich normalnych spraw, a biedna dziewczyna została w klasztorze

Nie rozważałam wersji, że mogła zostać. Zakładałam, że po prostu poszła z nim, w pirackie życie, może na jego statek. Jeśli została, to musiałaby pójść za nim później. Szukała go? Znalazła i usłyszała, że mogła sobie darować? Niewykluczone, oczywiście, ale osobiście widzę tę "deprawację" jako coś o wiele bardziej rozbudowanego, niż przelotne spotkanie. Do opuszczenia klasztoru nie potrzebowałaby Jacka, ale do zostania piratką potrzebowałaby przewodnika, na początku, tak mi się zdaje.

Isabella napisał:
zaczęłam przypuszczać, że on się bał tej słabości do Angeliki

Owszem. Rzecz tkwi nie w "czułeś, ale porzuciłeś", a właśnie w "porzuciłeś BO czułeś". Wystraszył się właśnie tego zaangażowania, lampka mu się zapaliła, "oho, trzeba wiać". Określiłabym to wręcz nie drobnym tchórzostwem, tylko czymś sięgającym w podstawę Jackowości. Ona się oczywiście wściekła i poczuła oszukana, ale jeśli naprawdę była zaskoczona, to znaczy, że go nie znała. I jeśli uparcie próbuje zatrzymać przy sobie, to znaczy, że dalej nie zna.

Isabella napisał:
Zastanawiałam się też, czy to ściągnięcie Jacka było faktycznie tylko po to, bo jak ktoś ładnie powiedział, był dla niej żywą mapą do Fontanny, czy może Angelica chciała mimo wszystko spotkać się z nim. Żeby mu wygarnąć, albo żeby go zobaczyć.

Albo się zemścić. Wink

Isabella napisał:
Z jednej strony Angelica jest biedna i porzucona, z drugiej ewidentnie chce Jacka wykorzystać, żeby uratować nowego tatusia...

Ja się w ogóle zastanawiam, czy ona po prostu nie potrzebuje KOGOŚ. Poszła za Jackiem i nie może mu darować, że ją zostawił. Trafił się Blackbeard, hura, mam tatusia, bodaj Blackbearda. Została na wyspie, rety, nie zostawiaj mnie znowu, nienawidzę cię, ale i tak mnie nie zostawiaj! Ona w ogóle jest zdolna do życia jako ona, nie jako czyjaś? Pomimo, że na pierwszy rzut oka wygląda na ostatnią, która by takiej podpórki potrzebowała?

Isabella napisał:
Proponuję przenieść do czegoś w stylu Jack&Angelica. : )

A nie zjedziemy wtedy na "Jack & Angelica w porównaniu do Jack & wszelkie inne"? Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:11, 10 Lip 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:

A swoją drogą, można by dopisać "Jak się zarejestrowałeś, to pisz!" Laughing

Nie pamiętam już gdzie, ale na jakimś forum w regulaminie było nakazane pisać możliwie jak najzwięźlej. Na szczęście nie tu Laughing

Aletheia napisał:

Nie rozważałam wersji, że mogła zostać. Zakładałam, że po prostu poszła z nim, w pirackie życie, może na jego statek.
[...]
Do opuszczenia klasztoru nie potrzebowałaby Jacka, ale do zostania piratką potrzebowałaby przewodnika, na początku, tak mi się zdaje.

Jakoś jak pisałam post to mi to nie przyszło do głowy, chociaż wcześniej to rozważałam. Masz rację, zdecydowanie to było coś dłuższego, nie wiem właściwie czemu przedstawiłam taką wersję.

Aletheia napisał:

Albo się zemścić. Wink

Twisted Evil

Aletheia napisał:
Ona w ogóle jest zdolna do życia jako ona, nie jako czyjaś? Pomimo, że na pierwszy rzut oka wygląda na ostatnią, która by takiej podpórki potrzebowała?

Myślę, że tak. W końcu był okres jej życia bez Jacka i bez Blackbearda. I wydaje mi się, że w ogóle bez nikogo takiego. A ci dwaj to wyjątki. Po pierwsze, to moim zdaniem nie było "Nie zostawiaj mnie Jack, chcę być z tobą", tylko "Nie zostawiaj mnie Jack samej na bezludnej, suchej, mikroskopijnej wyspie". Rolling Eyes A do Czarnobrodego chyba jednak miała być ta miłość "bo nigdy tatusia nie miałam", tylko trochę wyszło naciągane i tyle.

Aletheia napisał:

A nie zjedziemy wtedy na "Jack & Angelica w porównaniu do Jack & wszelkie inne"? Laughing

Myślę, że nie...Laughing zwłaszcza, że często w tematach są porównania. Ale ja się nie wtrącam, skoro pani Oficer mówi, że offtop nie jest offtopem, to nie jest! Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:38, 10 Lip 2011 Temat postu:

Isabella napisał:
Nie pamiętam już gdzie, ale na jakimś forum w regulaminie było nakazane pisać możliwie jak najzwięźlej.

Jakbyś sobie przypomniała, rzuć linkiem. Z czystej ciekawości pójdę to obejrzeć...

Isabella napisał:
Twisted Evil

Czy Tobie też stanęła w oczach pewna ostatnia scena? Mr. Green

Isabella napisał:
skoro pani Oficer mówi, że offtop nie jest offtopem, to nie jest! Mr. Green

Pani Oficer mówi, że nie jest offtopem, co się mieści w tytule tematu! Ale zawsze możemy popracować nad wyprodukowaniem offtopa. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 20:03, 10 Lip 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:

Czy Tobie też stanęła w oczach pewna ostatnia scena? Mr. Green


Tak!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin