Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 1:11, 21 Lis 2006 Temat postu: Wielka Demaskacja ;) sensu "Skrzyni" |
|
Najwyższy i dobry czas, by wysmarować obiecaną analizę "Skrzyni" Najwyższy, bo minęły już (dokładnie - o tej porze siedziałam w kinie) cztery miesiące od premiery, a dobry, bo za parę dni premiera DVD i pewnie wszyscy zobaczą film raz jeszcze. Poza tym, Behemotka właśnie skloniła mnie, by powrócić do rozmyślań nad "Skrzynią" swoim bardzo interesującym postem...
Niniejszym - biorę się do pracy. To trochę potrwa - tym razem nie wkleję gotowego tekstu, bo nie mam ani linijki. Robię tak celowo - to mnie zmotywuje by pisać To, że będziecie (mam nadzieję ) czekać na kolejny fragment. Jestem po sezonie (ergo - po czterech miesiącach ogłupiającej pracy) na etapie umysłowego lenistwa, więc przyda mi się taka motywacja
Nie zanalizuję każdej sceny po kolei. "Skrzynia" nie jest dziełem zamkniętym i wciąż liczne kwestie są dla mnie (jak i dla wszystkich) niejasne - nie ma więc sensu roztrząsanie pojawienia się Barbossy u Tia Dalmy, skoro wyjaśni się to zapewne w "Końcu świata". Opowiem Wam zatem nie o tym, jak rozumiem intrygę, ale o tym, jak rozumiem bohaterów i ich metamorfozy. Opowiem o swym ogólnym rozumieniu zamysłu "Skrzyni" - bo takowy widzę jasno i wyraźnie.
Będę mówić o sprawach obcych, jak sądzę, doświadczeniu wielu z Was. Bo "Skrzynia" to bajka dla dorosłych - w tym sensie, że porusza problemy, z jakimi człowiek zwykle nie boryka się jeszcze w wieku lat kilkunastu. Ale nie mam wątpliwości, że wszystko o czym napiszę może przemówić do Waszej wyobraźni. Nie trzeba przecież trafić do celi, by wyobrazić sobie emocje skazańca. Nie trzeba zostać mistrzem olimpijskim, by wyobrazić sobie wzruszenie wstępującego na podium. Wiem, że mówię do grupy osób niezwykle wrażliwych, mądrych i z wielką wyobraźnią. Dlatego mam nadzieję, że uda mi się tą swoją wypowiedzią rzucić nieco światła na wszystkie Wasze znaki zapytania nad filmem, którego przez pomyłkę nie opatrzono etykietką "dla osób boleśnie doświadczonych kryzysem tożsamości i rozpadem bezpiecznego, znanego sobie świata". Bo przecież o tym właśnie jest "Skrzynia"...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pią 1:52, 26 Sty 2007, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 16:25, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Jestem jak najbardziej za... aaa... chodzi mi o sam zamiar napisania tej, jak to określiłaś "analizy". Zastanawiałam się nad tym wstępnym postem i doszłam do wniosku, iż mimo moich chłodnych uczuć do "Skrzyni...", sens widziany Twoimi oczami chcę poznać i w miarę możliwości zinterpretować po swojemu. Wydaje mi się, że rzeczywiście film opiera się na wspomnianych "metamorfozach" głównych (i nie tylko) bohaterów. Jest bardziej złożony, pod tym względem, że nie daje od razu klucza do odpowiedzi. Nie rozgryzłam jeszcze "Skrzyni...". Widziałam ją tylko raz, w dniu premiery i szczerze mówiąc - zniechęciła mnie wielce do poznania dalszych przygód ukochanych w "Klątwie..." postaci. Teraz jednak minęły 4 miesiące (! jak ten czas szybko leci !) i pewnie wkrótce znowu będę miała okazje zobaczyć dwójkę (na DVD prawdopodobnie). Może to mi trochę w głowie rozjaśni, może po szoku jaki przeżyłam 21-ego lipca, przyjmę film lepiej... inaczej...
Ogólnie - całe widowisko odebrałam jako przerost formy nad treścią. To raczej surowa, powiecie niesprawiedliwa ocena, ale patrząc na "Skrzynię..." z perpektywy tego co zaserwowano nam w części pierwszej... trochę racji mam. Samo przesłanie - który zamierzam dopiero odkryć, bo poznałam jego powierzchowną formę - jest jak jakieś cholerne rodzynki, które trzeba wygrzebywać z przesłodzonego ciasta. To chyba irytuje najbardziej. Nie należę do widzów (przynajmniej tak uważam), którzy lubią mieć wszystko podane na tacy, ale w przypadku "Skrzyni..." zauważam przykry fakt, że autorzy chcieli dobrze i...i... przedobrzyli. Mam tu na myśli wpływ całej tej kasowej otoczki na fabułe. Mnóstwo niepotrzebnych scen (wyspa kanibali!!!!!!!), kilka wątków wepchniętych na siłę... mam wrażenie, że ten film ujrzał światło dzienne za wcześnie, że wydał go na pastwę losu (krytyków) jakiś napalony wariat z świecącymi w oczach znaczkami: $.
Podsumowując - moje negatywne uczucia nie osłabły. Bardzo chętnie przeczytam co też masz, Anajulio do powiedzenia w kwestii bohaterów i tego "ogólnego rozumienia". Wierzę, że nawet jeżeli nie uda ci się zmienić mojego nastawienia - ja będę mieć czyste sumienie i poczucie spełnionego (jako fanka) obowiązku, że poznałam tę "ciemną stronę mocy".
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością...
K_F
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stasia
Piracki Lord
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Tarnów
|
Wysłany: Wto 18:23, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Ja tu wchodzę w temat, pełna nadzieji, że Twoja rozmyślanie Anajulio jest już napisane...A tu zonk! Jak możesz mi to robic?T_T
PS: A tak na serio, to już się nie mogę doczekac Twojej interpretacji .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Alexa
Bosman
Dołączył: 31 Lip 2006
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 19:05, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Też myślałam, że jest już gotowe ech... Kiedy będzie? Kiedy? Nie mogę się doczekać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 19:26, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Jesteście w gorącej wodzie kąpane! xD Odrobinę cierpliwości, proszę! (w imieniu Anajulii naszej)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Stasia
Piracki Lord
Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Tarnów
|
Wysłany: Wto 19:35, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
E tam od razu w gorącej wodzie kąpane . Mając na uwadze to, co zrobiła z Klątwą wprost nie mogę się doczekac jej interpretacji Skrzyni...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 19:58, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Cytat: | Mając na uwadze to, co zrobiła z Klątwą wprost nie mogę się doczekac jej interpretacji Skrzyni... |
Ale ta praca nie będzie miała takiej formy jak analiza "Klątwy...". Ana pisała o tym w swoim poście. Tym bardziej, że historia w "Skrzyni..." jest jeszcze otwarta. Poza tym cały wykład będzie się ukazywać w fragmentach z tego co zrozumiałam...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Wto 20:13, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Wydaje mi się, że to nawet lepszy pomysł z tym wydaniem fragmentowym bo to (jak ktoś juz wspomniał) wzbudzi chęć czytania i większą niecierpliwość
|
|
Powrót do góry |
|
|
KresKa
Piracki Lord
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim
|
Wysłany: Wto 21:29, 21 Lis 2006 Temat postu: |
|
Popieram Elizabeth i Kaileenę Będziemy mieć analizę we fragmentach i będzie ona przeprowadzana niemal na naszych oczach!! Co nie zmienia faktu, że nie mogę się doczekać efektu rozmyślań Anajulii
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 18:09, 22 Lis 2006 Temat postu: |
|
OOO! Nie sądziłam, że wzbudzę aż takie zainteresowanie. Miło mi No, teraz to naprawdę czuję się zmotywowana
Jak słusznie podkreśliła Kaileena, nie napiszę Wam czegoś na miarę "Podróży filozoficznej...", bo ani nie przegryzłam się jeszcze przez "Skrzynię" tak dogłębnie jak przez "Klątwę", ani też nie sądzę, by "Skrzynię" dało się zanalizować w taki sposób - zbyt wiele w niej niewiadomych, na które światło rzucić może dopiero "Na końcu świata". Na własny użytek wyjaśniłam sobie sens każdej sceny tak, jakby miało nie być "Końca świata" i tymi przypuszczeniami postaram się składnie podzielić. Ale ponieważ skupię się raczej na osobach bohaterów niż na ich perypetiach, to nie będzie wywód chronologiczny, jak w przypadku "Podróży filozoficznej...", gdzie wiedziona szałem roztrząsałam klatka po klatce. Podejrzewam, że moja wypowiedź będzie pełna pytań i prób odpowiedzi na nie. Zatem - do dzieła!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Śro 18:57, 22 Lis 2006 Temat postu: |
|
Ja już się pozbyłam prawie wszystkich paznokci, Ana! W trosce o tę ocalałą część... proszę, nie zwlekaj z wrzuceniem tu nawet jakiegoś krótkiego fragmentu!!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 0:46, 23 Lis 2006 Temat postu: |
|
WIELKA DEMASKACJA
czyli "Skrzynia umrzyka" według Anajulii
"Skrzynia" to film tak totalnie inny niż "Klątwa", że choćby z tego powodu ciężko zanalizować go w podobny sposób. W "Klątwie" akcja rozwijała się bardzo dynamicznie, przygoda goniła przygodę, a każda scena była istotna dla fabuły dlatego, że odsłaniała przed widzem kolejny element legendy Czarnej Perły i Jacka Sparrowa. W "Skrzyni", wbrew pozorom, nie wydarza się wiele. Efektowne sceny walk czy pościgów wcale nie stanowią o tempie akcji, liczbie jej zwrotów. Następuje zaledwie zawiązanie intrygi - poznajemy (z grubsza!) motywy i cele zamieszanych w nią postaci, a w finale na scenie pojawia się skrzynia, o którą zaczęła się cała awantura. I na tym akcji koniec. Jakikolwiek był zamysł twórców, "Skrzynia" to raczej obraz bohaterów niż pewnej historii - obraz o tyle uzasadniony, że to pomost pomiędzy dwiema historiami. Dlatego właśnie - moim zdaniem - pierwsza odsłona kontynuacji POTC nie jest, jak w przypadku "Klątwy", świetnym kinem przygodowym, które zyskuje głębszą wymowę dzięki wyrazistym osobowościom bohaterów, lecz prezentacją osobowości na tle naszkicowanej ledwie fabuły (która zapewne rozwinie się w drugiej części sequela). Oczywiście w "Skrzyni" nie brakuje scen trzymających w napięciu, ale wydają mi się one pretekstem do tego, byśmy mogli poznać bohaterów POTC na nowo. Może dlatego film nie mieni się kolorami tak jak "Klątwa" - w ponurej atmosferze karaibskiej zimy (ach! jakże wspaniałej i jak świetnie podkreślonej muzyką Zimmera) superbohaterowie poprzedniej opowieści odsłaniają mroczne zakamarki swoich dusz...
No wiem, jestem stuknięta, że widzę takie rzeczy w kinie przygodowym, adresowanym bardziej jednak do dzieci i młodzieży, niż do "osób boleśnie doświadczonych kryzysem tożsamości i rozpadem bezpiecznego, znanego sobie świata". Ale chyba wszyscy tu obecni zgodzą się ze mną, że POTC, to nie jest taki sobie zwykły film, wiec roztaczam dalej swoje osobliwe wizje
To i owo o fabule. Podejrzewam, że ta akurat jest jasna dla wszystkich, ale nakreślę ją z kronikarskiego obowiązku. Losy trójki głównych bohaterów połączył niejaki Cutler Beckett, który działając z ramienia Kompanii Wschodnioindyjskiej - choć w gruncie rzeczy w imię własnych interesów - oficjalnie aresztuje (w niefotunnym momencie, bo na chwilę przed ceremonią ślubu) parę Swann-Turner oskarżając ich o pomoc wyjętemu spod prawa Sparrowowi, a nieoficjalnie planuje wykorzystać relacje pomiędzy całą trójką, by zyskać pirata (a konkretnie jego kompas) na swoje usługi. Cutler jest nie w ciemię bity i wie, że kompas da mu władzę nad morzami wykraczającą daleko poza wpływy Kampanii Wschodnioindyjskiej. Wszak Karaiby pełne są skarbów, które warto odszukać, a pośród nich rarytasem jest skrzynia, która kryje serce prawdziwego władcy mórz - Davy Jonesa. Kto ma serce, ma władzę nad akwenami, bo kapitan Latającego Holendra nie na darmo mówi o sobie "morze to ja!". Beckett, obiecując młodemu Turnerowi za kompas ułaskawienie (dla niego i dla panny Swann) zyskuje pewność, że dzielny i ambitny młodzian zdobędzie pożądany przedmiot. I rzeczywiście, William wyrusza tropem dawnego przyjaciela, gotów na wszystko, by ratować ukochaną. Elizabeth nie zamierza czekać bezczynnie na jego powrót. Korzystając ze swego sprytu i dogodnych okoliczności, ucieka z celi, używając "perswazji" odbiera Beckettowi akty ułaskawienia (dla całej trójki bohaterów, bo jest tam też oferta, jaką król złożył Sparrowowi - czyli darowanie mu jego występków za korsarką służbę Koronie) i wyrusza na poszukiwanie Czarnej Perły, by połączyć się z ukochanym ( ), bo przecież tam gdzie Perła, tam Jack Sparrow, tam gdzie Jack, tam kompas, a Will wyruszył po kompas... Dlaczego Beckett tak łatwo pozwala jej odejść? ...bo Beckett jest nie w ciemię bity
Tymczasem właściciel kompasu postanawia odszukać tę samą rzecz, której pragnie Beckett - skrzyni, która da mu władzę... nie tyle nad morzami co nad samym Davy Jonesem. Kapitan Sparrow ma bowiem wobec niego dług, którego nie jest skłonny spłacić, albowiem cenę stanowi jego dusza. Relacje pomiędzy oboma kapitanami nie zostają w filmie wyjaśnione - można podejrzewać jedynie, ze niechęć Davy Jonesa do Jacka Sparrowa ma znacznie mocniejsze podstawy niż kwestia jednej czy stu dusz w tę czy w tę na pokładzie Latającego Holendra. Niemniej, Jack w obawie o własne życie postanawia uprzedzić spodziewany atak swojego wroga i wejść w posiadanie skrzyni. Ultimatum od Jonesa zaskakuje go wcześniej niż zdołał ustalić kurs swej wyprawy, więc kapitan Czarnej Perły szuka schronienia na lądzie, gdzie nie docierają wpływy Davy Jonesa. I właśnie na lądzie odnajduje go młody Turner - a konkretnie na wyspie, gdzie Jack wpadł w opały nie mniejsze niż na morzu. Grozi mu straszliwa śmierć z rąk kanibali...
To dobry moment na dygresję o kontrowersyjnej scenie na wyspie kanibali. Zgadzam się, że z punktu widzenia fabuły jest ona bez większego znaczenia. Zgadzam się, że to popis fajerwerków wbrew zasadom logiki i prawom fizyki. Ale czemu służy kino rozrywkowe? Rozrywce, jak sama nazwa wskazuje W "Skrzyni" to dobry moment, żeby się rozerwać. Zawiązała się już dość skomplikowana intryga, miało miejsce kilka dramatycznych wydarzeń - nastał czas, by nieco rozładować atmosferę. Dlaczego tak? ... a dlaczego nie?! Wyspa kanibali to - moim zdaniem - żart, filmik w filmie, który miał być efektowny, szalony i nieco absurdalny, bo tym właśnie cechuje się kino przygodowe. Facet spada w przepaść i wychodzi z tego cało - i co z tego? Nie mamy o to pretensji do Jamesa Bonda i Harry'ego Pottera, ani do przeklętych piratów z "Klątwy". Czemu więc nie śmiać się z popisu komediowego talentu Deppa właśnie teraz? Osobiście prawie spadłam ze szczęścia z krzesła. I dziękuję twórcom "Skrzyni", że ponurą atmosferę tego filmu rozświetlili na moment kolorami (sic! tam są - raz jeden - żywe kolory!) i zwariowanymi pomysłami tej sceny. Bawiłam się świetnie, co skutecznie uśpiło mą czujność przed ciosem, jaki spadł na mnie z dwie godziny później. Nie ma jak efekt zaskoczenia
ciąg dalszy nastąpi...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Czw 14:54, 21 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beh.
Majtek
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ze skrzynki bez klamki
|
Wysłany: Czw 18:19, 23 Lis 2006 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Jakikolwiek był zamysł twórców, "Skrzynia" to raczej obraz bohaterów niż pewnej historii - obraz o tyle uzasadniony, że to pomost pomiędzy dwiema historiami. |
Spodobało mi się to stwierdzenie. Wszystko zaczyna się gładko układać, gdy pomyślę, że "Skrzynia" to jakby moment opisowy między dwoma fragmentami akcji. W części trzeciej znajdziemy pewnie rozwiązanie wszystkich rozpoczętych w poprzednich częściach wątków, przeważać będzie w niej prawdopodobnie akcja. Ten "moment opisowy" jest bardzo potrzebny, aby wszystkie trzy filmy stały się logicznym ciągiem, nie pozbawionym głębi i mającym swoją dozę zakamuflowanych mniej czy bardziej przesłań.
Anajulia napisał: | W "Skrzyni" to dobry moment, żeby się rozerwać. |
Sceny na wyspie to jeden z moich ulubionych fragmentów, było naprawdę wesoło i tak, jak powinno być w porządnym filmie rozrywkowym, jak wspomniała Anajulia. Jednak jako że przywykłam do filmów, w których każdy szczegół się liczy i ma wartość kluczową dla dalszej akcji, podczas mojego pierwszego seansu "Skrzyni" ciągle zastanawiałam się, jaki wpływ kanibale będą mieli na fabułę filmu. Nie mieli praktycznie żadnej, chyba że chodziło o efektowne spotkanie Turnera i Sparrowa. Ale i tak to wszystko było wspaniałe xD
Anajulia napisał: | Facet spada w przepaść i wychodzi z tego cało - i co z tego? |
Ano właśnie. Genialna scena. Najlepsza była mina Jacka kiedy ta tyka spadła obok niego. I owoce wszędzie dookoła...
Refleksje serwowane porcjami? Jak najbardziej. To jest to, co koty takie jak Beh lubią najbardziej. I doprawdy, nie ma lepszego komplementu nad to, że moja skromniutka wypowiedź w jakiś sposób Cię zainspirowała, Anajulio. Dziękuję, dziękuję.
Z niecierpliwością, entuzjazmem i ślinotokiem czekam na ciąg dalszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
DawidG
Kuk
Dołączył: 11 Sie 2006
Posty: 379
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Śląskie - Pozytywna Energia
|
Wysłany: Czw 22:31, 23 Lis 2006 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Facet spada w przepaść i wychodzi z tego cało - i co z tego? |
Ano właśnie. Genialna scena. Najlepsza była mina Jacka kiedy ta tyka spadła obok niego. I owoce wszędzie dookoła...
Przy okazji chciałem zaznaczyć bład przy tej scenie. Otóż gdy Jack spada w dół przez ułamek sekundy widać w dole wodę... a soada na twardy grunt Dziwne
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 2:31, 24 Lis 2006 Temat postu: |
|
O fabule ciąg dalszy. Kiedy bohaterowie wydostają się z wyspy ludożerców, następuje kluczowy moment dla zrozumienia intrygi, która zawiązuje się w "Skrzyni", a wyjaśni (mam nadzieję ) w "Końcu świata". Osobą świetnie poinformowaną zarówno o przeszłych jak i o przyszłych wydarzeniach jest bowiem czarownica Tia Dalma, do której udaje się zdesperowany Jack - po to właśnie, by zaczerpnąć informacji dostępnych jej nadludzkiemu poznaniu. W domu kobiety znajduje się wiele intrygujących przedmiotów i pada wiele słów i gestów, które najprawdopodobniej są kluczem do... "Skrzyni" Sądzę, że nie sposób przeniknąć dogłębnie ich sensu i dlatego za bezzasadną uważam analizę fabuły filmu na tym poziomie "wtajemniczenia". Dość, że Jack upewnia się o słuszności swego zamiaru, jakim jest wejście w posiadanie zawartości słynnej skrzyni umrzyka. Aby go spełnić, potrzebuje dwóch rzeczy - klucza, który otwiera skrzynię i kursu na miejsce, w którym została ona ukryta. I tak się składa, że oba zadania ma okazję powierzyć parze swoich przyjaciół z "Klątwy". Bo - jak wiadomo - Jack chętnie wykorzystuje dogodne okoliczności i odpowiednie osoby, by osiągnąć cel, samemu nie narażając się zbytnio na szwank
Zgadzam się z opinią Beh., że Jack nie wysłał Willa na Holendra, by w ten sposób spłacić swój dług (oddać duszę przyjaciela za własną), podobnie zresztą jak nie po to gromadził na Tortudze załogę, by zyskać sto dusz. Sparrow zostawił młodego Turnera na Holendrze, bo był przekonany, że chłopak zdoła zdobyć klucz do skrzyni (wszak rozmawiali o tym gdy tylko oddalili się od wyspy kanibali), po czym wykaże dość sprytu i odwagi, by uciec z okrętu. W sprawie kursu, z pomocą Jackowi ostatecznie przyszła Elizabeth. Przypadkowo ( ). Wyruszyła przecież na poszukiwania Willa - na Tortugę, bo młody Turner także podążał śladami Sparrowa. Kapitan Czarnej Perły postanowił wykorzystać jej pragnienie dla określenia kierunku wyprawy - bo, jak wiadomo, jego nietypowy kompas wskazuje azymut na to, czego się najbardziej pragnie...
Plan Jacka nie zawiódł z powodu złej strategii, ale dlatego właśnie, że zamieszani w intrygę bohaterowie przeszli metamorfozy, które uczyniły ich nieprzewidywalnymi. Will spotkał swojego ojca i niespodziewanie jego celem stało się wyzwolenie go ze służby na Latającym Holendrze. Norrington - który trafił na Tortudze do załogi Perły - pragnie odzyskać swą utraconą przez sprawę Sparrowa godność. Elizabeth... O tym wszystkim opowiem za moment. Dość, że każdy z bohaterów ma inne wobec odnalezionej skrzyni zamiary, skutkiem czego dochodzi do bójki na młyńskim kole. Skrzynią zainteresowany jest oczywiście także sam Davy Jones, toteż do akcji włącza się załoga Holendra i znów następuje scena z założenia efektowna i zabawna - na szczęście nie efekciarska. Ostatecznie, każdy z zainteresowanych jest przeświadczony, że posiadł serce Jonesa. Załoganci odchodzą ze skrzynią (pustą), Jack sądzi, że serce znajduje się w jego słoju z ziemią, Norrington oddala się po angielsku z sercem za pazuchą. Will nic nie sądzi, bo chwilowo jest nieprzytomny Jak należało się spodziewać, Davy Jones nie zamierza zakończyć swoich porachunków ze Sparrowem na udaremnieniu mu zamiaru zdobycia serca. Kiedy Jack orientuje się, że nie ma argumentu w rozgrywce z Jonesem (okazuje się, że w słoju jest tylko ziemia), decyduje się powrócić na bezpieczny ląd. Niepostrzeżenie. Kraken już atakuje Czarna Perłę, więc okręt nie ma najmniejszej szansy na ucieczkę. Dlatego właśnie nasz kapitan przesiada się do szalupy. Rozwiązanie egoistyczne (choć w pewnym sensie zwiększające szanse pozostawionej na pokładzie załogi, bo przecież nie o nią chodzi Jonesowi), ale czy ma do stracenia coś cenniejszego niż własne życie? Nie - bo Jack Sparrow ze "Skrzyni" nie pragnie niczego dostatecznie mocno, by się temu poświęcić. On tylko walczy o przetrwanie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Pią 18:03, 24 Lis 2006 Temat postu: |
|
Aaa, wreszcie nadszedł czas, kiedy mogę ze spokojnym sumieniem usiąść przed kompem. Piątek, popołudnie. Cudowny dzień. Męczący, ale cudowny. Prawdę powiedziawszy mój mózg nadal nie pracuje właściwie. Przyczyniły się do tego dwa filmy, które obejrzałam niedawno, jeden wczoraj, a kolejny przedwczoraj... Przez nie myśleć nie mogę normalnie, hehe. Jednak spróbuje zapoznać się z Twoją analizą i coś tam sobie po swojemu zinterpretować, żeby nie było, że idę na łatwizne ...
Cytat: | ...bo kapitan Latającego Holendra nie na darmo mówi o sobie "morze to ja!". |
Uch, jak żywy mi teraz przed oczami Waters stanął ... "Pink Floyd to ja!". Wiem, dziwna jestem xD.
Przepraszam, że tak "od środka" cytat dałam, ale zwróciło to wybitnie moją uwagę. Widać już niekontroluje swoich muzycznych skojarzeń .
Cytat: | W "Skrzyni", wbrew pozorom, nie wydarza się wiele. |
Ooo... ja tu nawet pozorów nie dostrzegam. Nie wydarza się wiele i koniec. Chaotycznie jest, przede wszystkim...
Cytat: | ...lecz prezentacją osobowości na tle naszkicowanej ledwie fabuły |
Z tym mogę się zgodzić. Tyle, że jak dla mnie jest to raczej niedopracowanie, nie zaś zamierzony efekt. Owszem - obie kontynuacje POTC wydają się być jedną, ściśle ze sobą związaną całością, aczkolwiek nadal pozostaje zbyt wiele pytań. Nie mam na myśli tych, które uzyskam podczas seansu "trójki". Chodzi bardziej o tę... spójność, której zabrakło, niestety... Co tu dużo mówić...
Cytat: | No wiem, jestem stuknięta, że widzę takie rzeczy w kinie przygodowym, adresowanym bardziej jednak do dzieci i młodzieży, niż do "osób boleśnie doświadczonych kryzysem tożsamości i rozpadem bezpiecznego, znanego sobie świata". Ale chyba wszyscy tu obecni zgodzą się ze mną, że POTC, to nie jest taki sobie zwykły film, wiec roztaczam dalej swoje osobliwe wizje |
Ach, adresowany do mojej grupy wiekowej w gruncie rzeczy. Ale jakoś nie czuję się na siłach brać "Skrzynię" pod lupę jak to było w przypadku "Klątwy", którą potrafiłam obejrzeć trzy razy dziennie, scena po scenie, słowo po słowie... Ten film, to znaczy POTC 1 przynajmniej... jest głęboki. Nikt mi nie wmówi, że nie ma sensu, przesłania. I to bardzo mądrego, choć prostego przesłania...
Cytat: | To dobry moment na dygresję o kontrowersyjnej scenie na wyspie kanibali. |
Może rzeczywiście to żart ze strony twórców, a może po prostu brak wyczucia smaku. Ja obstaje za tę drugą wersją. Nic nie przekona mnie do tej sceny. Mam wyobraźnie. Mam cholerną wyobraźnie, ale nie mogę ścierpieć tego, że zbłaźnili tu Jack'a. Zwyczajnie. Stąd moja niechęć...
Ehh, drugi fragment skomentuje wkrótce...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 1:58, 25 Lis 2006 Temat postu: |
|
Nakreśliłam fabułę "Skrzyni", by unaocznić, jak niewiele się, w gruncie rzeczy, w tym filmie wydarzyło. Żadnych niespodzianek, żadnych zwrotów akcji w "warstwie przygodowej". W napięciu trzyma bardziej sama atmosfera filmu - fantastyczne, ponure zdjęcia i takaż muzyka. Nie zdarzyło się jednak nic, co wbija w fotel. I - kiedy zastanawiam się nad tym, co naprawdę wydarzyło się w "Skrzyni" - mam nieodparte wrażenie, że to świadomy zamysł scenarzystów. W szalonym tempie zdarzeń, jakie ma miejsce w "Klątwie", zginęłaby bowiem idea tej części sequela. Co naprawdę sądzą Rossio i Elliott - dowiem się niebawem . DVD z komentarzami audio stoi już na półce. I dlatego muszę się sprężać z tą swoją rozprawką, którą chcę popełnić nie sugerując się wizją twórców scenariusza - ciekawość już wbiła we mnie zęby
Czy mieliście kiedyś Wielkie Marzenie? Tak wielkie, że w imię jego spełnienia nie szczędziliście czasu, trudu i wyrzeczeń? Że słodka była sama myśl o chwili, gdy nastąpi to, no co czekacie? Czy dążyliście z pasją do celu i poczuliście ten cudowny przypływ adrenaliny i endorfin na chwilę przed jego osiągnięciem? Przypomnijcie sobie ten stan. Albo spróbujcie go sobie wyobrazić... Co było potem?
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pią 0:46, 26 Sty 2007, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 2:09, 27 Lis 2006 Temat postu: |
|
Widzę, że moje niewinne pytanie przeszło bez echa... albo wzbudziło konsternację. Tak czy owak, nie pozostaje mi nic innego jak kontynuować myśl, skoro mimo weekendu nikt nie pokusił się o odpowiedź. Będzie zatem double post.
Otóż, co się dzieje gdy spełnia się marzenie? Gdy osiągamy cel, któremu podporządkowaliśmy wszystkie inne, do którego dążenie stało się treścią naszego życia? Greg Lake śpiewał kiedyś:
"If we make it we can all sit back and laugh..."
/jeśli nam się powiedzie, będziemy mogli usiąść i śmiać się/
Te słowa - wyrwane z kontekstu wprawdzie - przepowiadałam sobie niedyś idąc do celu drogą wyboistą i stromą. I wiecie co było za horyzontem? ...Horyzont. Bo horyzont ma to do siebie, że nie da się do niego dojść. Ani dopłynąć Nie było mi wcale do śmiechu, gdy dotarłam wreszcie do tego punktu, w którym utkwiłam wcześniej wzrok. Chwila po osiągnięciu upragnionego celu to zwykle najsmutniejszy moment w drodze do niego. Smutek spełnionej baśni. Budzimy się następnego dnia rano i... nie bardzo wiemy co zrobić z czasem. Właściwie nie ma po co wstać z łózka. Nie tylko nie ma już tej siły, która motywuje nas do życia. Przede wszystkim, nie wiemy dokąd iść. Oczywiście nie mówię o spełnionym marzeniu w postaci DVD "Skrzyni" na przykład - mam ją i teraz czekam na kolejny odcinek POTC. Mówię o naprawdę poważnych celach, których się da się tak łatwo zastąpić innymi. Mówię o wypaleniu, jakie następuje gdy pokona się długą drogę i trzeba zyskać siły i, przede wszystkim, pomysł na następną. Bywa, że ludzie w takiej sytuacji po prostu odpoczywają czekając cierpliwie na nowy powód do działania. Ale bywa też, że popadają w głęboką, długotrwałą depresję. Pewne jest jedno - ludzie, w chwilę (dłuższą lub krótszą) po tym jak osiągną swój życiowy cel, nie są zdolni bez wahania powiedzieć, czego naprawdę pragną.
Minął mniej więcej (zaledwie!) rok od chwili, w której Jack odzyskał Perłę - osiągnął cel, który był jego idee fixe przez 10 lat! Ma około 30-40 lat, a zatem to znakomita większość jego dorosłego życia. Byłby cyborgiem, gdyby ta zmiana nie odcisnęła się żadnym piętnem na jego duszy. Żyje dokładnie tak jak pragnął - jest wolny. Ale najwyraźniej stracił poczucie sensu swojej egzystencji, a co najmniej nie ma w nim już tej dawnej pasji i radości istnienia. Jack jest wypalony i nie wie, jakim celom się poświęcić. Bez dawnej wiary w siebie i wszystkie swe przedsięwzięcia, nie odnosi już sukcesów. Załoga utyskuje na brak łupów, które zapewniają jej pożądany komfort życia. Tymczasem kapitana złoto zdaje się nie interesować. Nawet odnalezienie słynnej skrzyni umrzyka wydaje się być dla niego raczej przykrym obowiązkiem niż wyzwaniem czy celem. Jack nie wie czego chce i czym powinien się zająć, by jego życie nabrało dawnego blasku. Do działania popycha go dopiero tzw. motywacja negatywna, czyli strach o własne życie. Nie tyle do działania właściwie co do ucieczki... Czy gdyby w takich okolicznościach był tym samym Jackiem co w "Klątwie", byłby wiarygodny?! Moim zdaniem, ani trochę. Byłby tylko jeszcze jednym superbohaterem kolejnej bajki, od Rambo po Jamesa Bonda, od Spidermana po Bolka i Lolka - czyli postaci, które bez względu na okoliczności i upływ czasu mają ten sam stały i niezawodny wachlarz supercech. Nie mogę wyjść z podziwu, że scenarzyści disneyowskiej produkcji odważyli się niekwestionowaną gwiazdę pierwszego z odcinków cyklu uczłowieczyć!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beh.
Majtek
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ze skrzynki bez klamki
|
Wysłany: Pon 16:57, 27 Lis 2006 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Czy mieliście kiedyś Wielkie Marzenie? Tak wielkie, że w imię jego spełnienia nie szczędziliście czasu, trudu i wyrzeczeń? |
Cóż, obecnie mam jedno, naprawdę wielkiewielkie marzenie, które nie daje mi spać po nocach, jednak jest tak prozaiczne, że zastanawiam się czy jest to naprawdę marzenie czy też zwykła zachcianka?
Spełniać próbuję, zbieram pieniądze xD
Po przeczytaniu kolejnej części refleksji, skojarzyło mi się to wszystko z fragmentem piosenki, nie wiem skąd, gdzieś w telewizji zasłyszanej:
Nie chodzi o to by złapać króliczka,
ale by gonić go, ale by gonić go, ale by gonić go!
Gdy cel jest już osiągnięty, traci na uroku xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 17:20, 27 Lis 2006 Temat postu: |
|
Przeczytałam wszystkie częsci analizy "Skrzyni" i naprawdę podzwiam Cię Anajulio
Co do tamatu o Wielkim Marzeniu, myślę, że każdy z nas takie posiada. Jedni są tego świadomi i wytrwale dążą do osiągnięcia celu. Inni nie zdają sobie z tego sprawy. Przeważnie zauważają, kiedy mając je na wyciągnięcie ręki - odpychają.
Zdaża się też, że ludzie sami przed sobą nie chcą się do swojego Wielkiego Marzenia przyznać.
Co do mnie - mam tekie marzenie ichciałabym, żeby się spełniło
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 14:19, 07 Gru 2006 Temat postu: |
|
W pół mojej Wielkiej Interpretacji zaskoczyły mnie zdarzenia i refleksje, które sprawiają, że muszę zrobić małą pauzę i pochylić się nad wypowiedzią zarówno Behemotki jak i Mrs Sparrow.
Beh. napisał: | Po przeczytaniu kolejnej części refleksji, skojarzyło mi się to wszystko z fragmentem piosenki, nie wiem skąd, gdzieś w telewizji zasłyszanej:
Nie chodzi o to by złapać króliczka,
ale by gonić go, ale by gonić go, ale by gonić go!
Gdy cel jest już osiągnięty, traci na uroku xD |
Skaldowie do tekstu wspaniałej poetki i pisarki Agnieszki Osieckiej. Cenię ją za wielki dar dostrzegania piękna i niezwykłości w rzeczach pozornie najzwyklejszych, za pasję życia, poczucie humoru, dystans do spraw tego świata, no i przede wszystkim za doskonałe pióro, którym potrafiła to wszystko uwiecznić na papierze. Agnieszka Osiecka osiągnęła nieśmiertelność dzięki swym niezapomnianym piosenkom, które słuchają i śpiewają kolejne pokolenia. Ale myślę, że za życia nie osiągnęła tego co najważniejsze - szczęścia. Bo jej teksty to wyznania osoby głęboko samotnej (choć otoczonej gronem przyjaciół), wciąż poszukującej, rozedrganej. Czy Agnieszka, pisząc o tym króliczku, miała rację? Oczywiście trzeba zawsze mieć w życiu jakiś cel, jakiś horyzont, ku któremu się zmierza. Oczywiście pięknie jest pozostawać w drodze, ciągle się uczyć, odkrywać, zachwycać. Oczywiście marzenia smakują najlepiej gdy się za nimi goni, a spełnione powszednieją i przestają nas motywować do działania. Ale czy nie warto jednak czasem tego króliczka złapać za uszy? Zapewne nie istnieje jedna definicja szczęścia. Każdy wypracowuje je sobie indywidualnie, na miarę swych potrzeb i zdolności. Ale...
Mrs Sparrow napisał: | Co do tematu o Wielkim Marzeniu, myślę, że każdy z nas takie posiada. Jedni są tego świadomi i wytrwale dążą do osiągnięcia celu. Inni nie zdają sobie z tego sprawy. Przeważnie zauważają, kiedy mając je na wyciągnięcie ręki - odpychają.
Zdarza się też, że ludzie sami przed sobą nie chcą się do swojego Wielkiego Marzenia przyznać. |
...myślę, że jeśli ma się takie marzenie, to trzeba łapać króliczka i nie odpuszczać. Gonić co tchu kiedy się oddala. I powtarzać sobie, że "każdemu będzie dane to, w co wierzy". I wierzyć. Aby nie minąć własnego przeznaczenia. By nie spojrzeć za wiele lat w lustro z przyklejonym do twarzy sztucznym uśmiechem i nie westchnąć "stchórzyłem - odeszło". By nie dowiedzieć się pewnego dnia, że było tuż tuż, na wyciągnięcie ręki, a nawet nie zwróciliśmy na to uwagi, nie krzyknęliśmy w porę "nie odchodź!"
Czy takie wnioski płyną z POTC? Nie, raczej nie. To moja dygresja, a "Piraci" to opowieść o czymś nieco innym. Jak na razie...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Beh.
Majtek
Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ze skrzynki bez klamki
|
Wysłany: Sob 18:29, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Nie chodzi o to by złapać króliczka,
ale by gonić go, ale by gonić go, ale by gonić go!
Skaldowie do tekstu wspaniałej poetki i pisarki Agnieszki Osieckiej |
Dzięki Anajulio. Będę musiała bliżej zaznajomić się z utworami tej Osieckiej, bo z tego co napisałaś wynika, że była osobą INNĄ, zasługującą na uwagę większą niż samo przytoczenie fragmentu jej wiersza...
|
|
Powrót do góry |
|
|
szekla
Kuk
Dołączył: 29 Cze 2006
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: zawsze z nienacka
|
Wysłany: Sob 23:25, 09 Gru 2006 Temat postu: |
|
Osiecka?
koniecznie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 1:13, 10 Gru 2006 Temat postu: |
|
Polecam Ci, Behemotko, "Pięć oceanów" i "Apetyt na życie". Jak się zaopatrzysz - daj znać, to podeślę Ci najlepsze rzeczy, których nie ma na tych płytach.
A tak korzystając z dygresji - daj znać jak znajdziesz chwilę na dyskusję o messer W. i jego świcie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 14:59, 09 Sty 2007 Temat postu: |
|
Powróćmy do meritum.
Napisałam już o fabule, która w tej części opowieści jawi mi się jako tło dla rzeczywistych problemów naszych bohaterów. "Klątwa" to film jasny, słoneczny, rozpędzony szalonymi pomysłami. Jak już wspomniałam, "Skrzynia" zdaje się kontrastowa wobec niej – moim zdaniem celowo. W ponurej atmosferze poznajemy bohaterów POTC na nowo – z tej ciemniejszej strony właśnie. W "Klątwie" mieliśmy podział na dobre i czarne charaktery. Dobrzy osiągnęli swoje cele, źli zostali ukarani – jak to w baśni. Przewrotność "Skrzyni" polega na tym, że choć akcja nadal toczy się w baśniowej rzeczywistości, bohaterowie są jak najbardziej ludzcy. Kiedy ich poznaliśmy byli silni, odważni, zdeterminowani, gotowi na wszystko by bronić swoich ideałów. Teraz okazuje się, że bywają także słabi, wystraszeni, niezdecydowani, egoistyczni. A to dlatego, że z perspektywy roku wszystko, co przydarzyło im się w "Klątwie", nabrało dla nich nowego znaczenia, i w tych nowych okolicznościach nie mogą pozostać takimi samymi ludźmi, jakimi byli wówczas, nie mogą nadal mieć dawnych celów czy postaw. Życie to nie bajka i nie ma w nim szczęśliwych zakończeń. Są tylko szczęśliwe chwile i tak się składa, że właśnie mają szczególnie szczęśliwą za sobą. Zakochani w sobie od dzieciństwa Elizabeth i Will wreszcie mogli stanąć na ślubnym kobiercu. Jack po dziesięciu latach znów znalazł się za sterem ukochanej Perły. Warto zauważyć, że także Norrington był w "Klątwie" u szczytu kariery. Z tej czwórki czas zatrzymał się tylko dla Willa Turnera Zmężniał, ale wciąż jest tym samym, nad wyraz szlachetnym i bohaterskim młodzieńcem, zdecydowanym zestarzeć się u boku swojej wybranki, o ile wcześniej nie będzie musiał oddać za nią życia. Jestem bardzo ciekawa, czy jego czystą duszą nie wstrząśnie nawet pocałunek Elizabeth z innym mężczyzną – zobaczymy w "Końcu świata" Były komodor nie jest już prawy i szlachetny. Zdegradowany nie tyle społecznie, co przede wszystkim moralnie, stał się cyniczny i zgorzkniały. Jednocześnie desperacko pragnie odzyskać swoją godność i honor – i w tym celu gotów jest na jak najbardziej niehonorowe posunięcia. Elizabeth przeżyła w "Klątwie" przygodę życia, która wyzwoliła w niej uśpioną przez gorset obyczajów część osobowości. Nigdy nie była dziewczyną marzącą o sukniach i eleganckich salonach. W gruncie rzeczy jest taka jak Jack – ma duszę niespokojną i pragnie być wolna. Już w "Klątwie" dała się poznać jako silna, odważna, buntownicza, świadoma własnej wartości kobieta, a zatem daleko jej było do wizerunku panny z dobrego domu, która czeka na księcia z bajki, by urodzić mu pół tuzina dzieci i wieść wykwintny żywot w pałacu z ogrodem. W czasie narzeczeństwa, zamiast chodzić na romantyczne spacery z ukochanym, uczyła się od niego szermierki. Kiedy w męskim przebraniu zaciąga się na okręt handlowy celem odszukania Willa, jest nadal przekonana, że niczego nie pragnie bardziej od tego, by zostać jego żoną. Wszak w XVIII wieku dziewczęta z dobrych domów zostawały przede wszystkim żonami. A Elizabeth, zgodnie z własnym wizerunkiem siebie i swym "moralnym kręgosłupem", powinna zostać żoną mężczyzny, którego kocha od lat i który zapewni jej dobre, bezpieczne życie. Ale ta miłość – niewątpliwie szczera u nastoletniej córki gubernatora – jest dla dorosłej Elizabeth niczym ubranie, z którego się z wiekiem wyrasta. Kobieta, którą się stała, pragnie czegoś zupełnie innego. I wreszcie Jack. Jak już pisałam, osiągnął cel, który przez długie lata określał jego życie. Osiągnął, a zatem stracił. Może się cieszyć wolnością, jaką daje mu własny statek, ale żyje z dnia na dzień, nie bardzo wiedząc, co dalej zrobić ze swoim istnieniem, co jest dla niego ważne. Kiedy postanawia wyruszyć na poszukiwanie Klucza, brak mu planu, ale przede wszystkim tej pasji, z która podążał za Czarna Perłą. Kurs jego wędrówek wyznacza lęk o własną skórę. Powtarza jak mantrę "wiem czego pragnę, wiem czego pragnę...", ale wskazówka kompasu wciąż nie chce znieruchomieć. W końcu Sparrow tchórzliwie porzuca swój ukochany okręt... Tak właśnie zachowuje się człowiek, który nie widzi sensu swojego istnienia... albo widzi, ale "nie chce uznać tego za swoje" [słowa Tia Dalmy]...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pią 0:23, 26 Sty 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|