Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Wto 11:06, 03 Paź 2006 Temat postu: "Hair" |
|
Jak już niektórzy wiedzą ostatnio jestem wielce zauroczona filmem "Hair". Aż brak mi słów, aby wyrazić, co mnie w nim tak zaciekawiło i pociągnęło
Bardzo duża rola muzyki, ciekawa fabuła, wspaniałe poczucie humoru.
To wszystko zbite w jedną całość dało mieszankę wybuchową.
Kto nie oglądał... gorąco polecam
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 17:39, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
4 X 2006
AAAAAAAACH!
Tylko na tyle stać mnie o 4 nad ranem. Jutro rozbuduję swojego posta o filmie, który mnie ukształtował. Obok POTC to niewątpliwie najbardziej przełomowy film w moim życiu.
10 X 2006
Minęło parę dni, ale wreszcie mam czas i wenę, żeby rozwinąć swojego posta. Pisałam już gdzieś, że pierwszym filmem, który roztoczył przede mną magię kina, była "Niekończąca się opowieść". Ale niewątpliwie pierwszym filmem, który mną wstrząsnął i sprawił, ze zaczęłam dokonywać w życiu określonych wyborów, był "Hair". I szczerze mówiąc, dopiero "Piraci" byli następnym. Widziałam w tym czasie (przez kilkanaście lat) setki filmów. Wiele z nich mnie poruszyło, wiele zmusiło do myślenia. Ale jeśli porównać życie do jazdy tramwajem, to tylko dwa filmy sprawiły, że zmieniłam trasę. Trzeba mi było zwykle naprawdę mocnych doświadczeń, by stawać się innym człowiekiem. Dlatego filmy sprawiały tylko, że mój tramwaj przyspieszał czy zwalniał, albo że za oknem zmieniały się widoki.
Zanim zobaczyłam "Hair" byłam sobie zwykłym dzieckiem. Baardzo wczesną nastolatką, której podobają się koledzy ze szkoły, która słuchała Roxette (bo wszyscy wtedy słuchali ) i oddałaby wiele za jeansy z Peweksu (sic! na rynku nie było jeszcze jeansów... w ogóle nie było jeszcze wolnego rynku ), takie jak nosiły koleżanki z zamożniejszych rodzin. Pewnego piątkowego wieczoru mój Tata powiedział, że dziś w telewizji będzie "Hair" i że to doskonały film, który wszyscy powinniśmy oglądać. Oczywiście telewizja to były wówczas dwa kanały ogólnopolskie i jeden lokalny i emisja dobrego, światowego kina stanowiła swego rodzaju święto. Miałam pewnie inne plany na wieczór, ale Tata opowiadał o "Hair" tak pięknie, ze łzami w oczach niemal, że postanowiłam obejrzeć...
Gdybym występowała na jakiejś gali, w tym miejscu powiedziałabym pewnie "dziękuje Ci, Tato!" . Dziękuję Ci, Tato. Dałeś mi w życiu wiele wspaniałych rzeczy, ale o kulturze i sprawach ducha zazwyczaj dyskutowałam z Mamą i to Ona "zarażała" mnie swoimi fascynacjami. "Hair" to wyłącznie zasługa kultu, jakim w mojej świadomości otoczyłeś ten film. Gdyby nie łzy w Twoich oczach, pewnie nie pojęłabym sensu tego obrazu.
Naaaście lat temu, w piątkowy wieczór, oglądałam ten kipiący kolorami musical Formana na czarno-białym odbiorniku, a mój Tata nagrywał film na... magnetofonie szpulowym Era video w Polsce dopiero się zaczynała, więc jedynym nośnikiem zapisu była taśma audio. Szpulowa, bo zwykła nie pomieściłaby dwóch godzin. Wyobrażacie sobie, jaki potem los spotkał tę szpulę? Kto wie, jakie szaleństwo ogarnęło mnie po obejrzeniu "Klątwy" nie musi sobie wyobrażać. Dla przykładu powiem, że zapraszałam po kolei moje koleżanki, włączałam taśmę i opowiadałam, co się działo na ekranie
Obejrzałam film i szczęka opadał mi do ziemi, tak jak nie tak dawno temu po "The Libertine". Tyle że o ile w przypadku "Libertine" nadal nie wiem, dlaczego ten film jest tak istotny dla mnie i tak bardzo mnie porusza, po "Hair" zrozumiałam kim jestem i co jest dla mnie naprawdę ważne. Tak naprawdę, to nie ma w tym obrazie nic odkrywczego. Większość młodych ludzi chce kochać, wierzyć w przyjaźń, czuć się wolnym, przełamywać konwenanse, cieszyć się życiem i prostymi rzeczami. Większość przedkłada pokój i jednostkowe ludzkie życie nad sprawy globalne, własną oryginalność i niezależność nad konsumpcjonizm. Wielu też chyba paradowało w stroju hippie, a jak nie hippie to punka czy blockersa. Ja odkryłam, że jestem hippisem. Ale nie takim, co to snuje się w przydługich swetrach z gitarą i popala jointy, tylko takim sobie zwykłym człowiekiem, który NAPRAWDĘ wierzy w filozofię dzieci-kwiatów i NAPRAWDĘ żyje w jej myśl. Tak mi zostało.
Odkąd zobaczyłam "Hair" przestałam się martwić jeansami z Peweksu, zaczęłam słuchać muzyki takiej jak słucham dziś (rock, rock and roll), zyskałam odwagę, by być taka jaka jestem, a nie taka jak większość, a przede wszystkim nauczyłam się cieszyć każdym dniem tak jak by był ostatnim i traktować każdego człowieka tak, jakby był jedynym na świecie.
Życzę wszystkim, aby obejrzeli TAKI film, przeczytali TAKĄ książkę, czy spotkali TAKIEGO człowieka, który sprawi, że zmienią trasę. Na bliższą ich naturze.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 19:54, 10 Paź 2006 Temat postu: |
|
"Hair"!!!
Zbiorę się niedługo by coś tu napisać...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 15:47, 21 Lut 2008 PRZENIESIONY Czw 19:28, 21 Lut 2008 Temat postu: |
|
Ojej, ojej, ojej, po prostu musiałam przyjść, chociażby na chwilę, i podzielić się wrażeniami, a że mam ich w tym momencie bardzo dużo, prawdopodobnie zebrane będą w lekkim nieładzie, za co z góry przepraszam Właśnie skończyło się "Hair" i aaach, nie mogę uwierzyć, ze to ten sam film, który w wieku dziewięciu (czy tam dziesięciu) lat oglądałam po raz pierwszy No cudo, cudo Film zafascynował mnie ogromnie i to już nie po raz pierwszy - ta energia, którą ze sobą przyniósł sprawia, ze sama bym najchętniej teraz pobiegła do parku i zaczęła krzyczeć i tańczyć! Jaki świat może być piękny - nic dodać, nic ująć Uwielbiam takie podejście do życia - wolność, miłość i jeszcze raz wolność! Hippisowski bunt przez długie włosy, śpiew i muzykę... Niestety nie przyszło mi urodzić się w tych latach, ani niczego z nich zapamiętać, jednak świat, który przedstawiony został w filmie budzi wyobraźnię i to ogromnie. Własne idee, wartości, czysta pogoń za chwilą. Zero zmartwień, tylko taniec, szaleństwo, muzyka, śpiew i nieograniczone poczucie wolności, ach! Nie pozostaje mi nic innego jak tylko powiedzieć, że też tak chcę!
EDIT:
Hmmm.. co tu dużo gadać - udało mi się już odetchnąć z pierwszych wrażeń, teraz przyszła pora na coś rozsądniejszego
Pierwszy raz film obejrzałam, kiedy jeszcze jako mała dziewczynka nocowałam u starszej kuzynki, która, sądzę, że mogę tak powiedzieć, zafascynowana była filmem. Powiedziała mi wtedy o nim i puściła (miała już wcześniej nagrany ). Film był na video i pamiętam jeszcze dobrze, ze momentami głos gdzieś uciekał, jednak wrażenia z filmu zostały mi w pamięci Jako, że wtedy byłam jeszcze o wiele młodsza niż teraz i nie rozumiałam wszystkiego tak jak rozumiem dziś, to jednak zapamiętałam grupę szczęśliwych ludzi, scenę z więzienia i wzruszający koniec filmu. Może to nie za wiele, ale jak na dziesięciolatka to i tak dużo
Teraz, przypominając sobie film, mogę śmiało powiedzieć, że na nowo mogłam przeżyć historię. I tym razem oczywiście łzy w oczach nie pozwoliły mi zobaczyć wyraźnie końcówki, ale odniosłam wrażenie, że po tych pięciu czy sześciu latach, odkąd widziałam film po raz pierwszy, zrozumiałam z niego to, co zrozumieć chciałam. Film jest bardzo prosty - historia grupy hippisów, ale otoczony pięknem dążenia do wolności.
Dzisiaj po filmie przypomniało mi się, jak kiedyś w podstawówce siedziałam na przerwie pod klasą i razem z koleżankami gadałyśmy starając się zająć czymś dziesięć wolnych minut. Pogoda była, za przeproszeniem, obrzydliwa, a i nastrój zresztą też nie za dobry. Jednak mnie jakos nic nie smuciło, a pogoda nie psuła humoru i starałam się rozśmieszyć albo przynajmniej lekko rozweselić pozostałe dziewczyny, wtedy jedna patrząc za okno i obserwując mój optymizm rzuciła, że "w poprzednim wcieleniu to ja musiałam być hippisem". Nigdy tak właściwie nie zastanawiałam się nad tym, co wtedy ona, w żartach, powiedziała i chyba nawet mnie to rozśmieszyło, ale teraz, kiedy po raz kolejny obejrzałam "Hair" muszę stwierdzić, ze jednak coś w tym jest (to znaczy "w byciu", a nie w "poprzednim wcieleniu" )
Zgadzam się z Tobą, Anajulio - bycie hippisem to nie polega na noszeniu charakterystycznych ubrań (a może właśnie tak niecharakterystycznych, ze wręcz stały się rozpoznawalne?), braniu narkotyków i olewaniu wszystkiego w imię młodzieżowego buntu. Bycie hippisem to nie jest bycie nim od zewnątrz, tylko przechodzenie zmian wewnątrz i ukierunkowanie swojego sposobu myślenia. Jakby nie było - hippisi są i dziś. Byli kiedyś, są teraz i jeszcze pewnie będą. I to jest właśnie piękne w ruchu hippisowskim - to, że on wciąż trwa. To przeżywanie każdej chwili i radość z niej, choć współcześnie nie ma już niestety takiego obrazu, jaki przedstawiony został w "Hair" (oczywiście nie mówię tu o narkotykach itd.). Muszę przyznać, ze żałuję, iż nie przyszło mi przeżywać tego (a przynajmniej części ) na własnej skórze. Pewne jest, że takiego hippisowskiego boomu jaki był w latach 60. i 70. już na pewno nie będzie, ale żyjąc współcześnie odkryłam w sobie taką właśnie duszę i jestem z tego dumna, jak i również przekonana, iż nie tylko ja taką właśnie hippisowską duszę odnalazłam
Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Czw 20:54, 21 Lut 2008, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|