Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 1:23, 11 Sty 2010 Temat postu: "Parnassus" |
|
Zakładam osobny temat, bo sądzę, że większość Załogi obejrzy ten film. Aczkolwiek muszę Was rozczarować - rola Johnny'ego to zaledwie kilkuminutowy występ w jednej scenie. Niech Was to jednak nie zniechęci do wypadu do kina. "Parnassusa" zdecydowanie trzeba zobaczyć na dużym ekranie!
Najnowszego dzieła Gilliama chyba przedstawiać nie trzeba - kolejna pechowa produkcja, która omal nie doszła do skutku z powodu tragicznej śmierci odtwórcy jednej z głównych ról - Heatha Ledgera. Czytałam, że to właśnie ze względu na pamięć o nim film jednak dokończono. Aktora zastąpili koledzy z Hollywoodu - Depp, Law i Farrell. Wyszło całkiem zgrabnie - gdybym nie znała kulisów powstawania "Parnassusa", pomyślałabym, że to efekt zamierzony.
Polskie tłumaczenie filmu jak zwykle zawodzi - doktor Parnassus nie oszukał diabła, lecz lubował się w zakładach z nim. Z wzajemnością zresztą. Panowie przez stulecia uprawiali gierki, kładąc na szali a to nieśmiertelność, a to młodość, a to niewinne duszyczki czy porządek świata... Ostatecznie w puli znalazła się córka doktora, którą ten obiecał oddać diabłu w dniu jej 16 urodzin. W zamian za zwrócenie śmiertelności, jak dobrze zrozumiałam, bo wieczne życie mu zbrzydło. Oczywiście w trzy dni przed urodzinami pięknej Valentiny, Parnassus nie ma najmniejszej ochoty poświęcać swej pierworodnej. Dlatego decyduje się na kolejny zakład - ma trzy dni, by pozyskać pięć dusz (brzmi znajomo tyle że Jack musiał ich zdobyć aż 100! ). Pięć osób wciągnąć w magiczny świat swej wyobraźni i nakłonić je do dokonania właściwego wyboru kiedy już delikwenci puszczą wodze fantazji. Sęk w tym, że doktor próbuje zainteresować swą ofertą mieszkańców współczesnego Londynu, którzy tak przywykli do wszelkich ekstrawagancji, że na obwoźny teatr w barokowym stylu nawet nie zwracają uwagi. Do czasu aż nie pojawi się w nim tajemniczy Tony...
Minęło już sporo czasu odkąd tak mnie urzekła magia kina. Gilliam znów wykreował fascynujący, barwny świat, który wciąga widza po obu stronach symbolicznego lustra. Niezwykłe są zarówno fantastyczne wizje rodzące się w wyobraźni uczestników spektaklu, jak i Londyn, po którego ponurych zaułkach przemieszcza się trupa Imaginarium w dziwacznym wozie zaprzężonym w czwórkę czarnych rumaków. Gorąco polecam zwłaszcza miłośnikom surrealizmu . Docenią wizualną warstwę filmu także ci, których wciągnęły wcześniejsze "światy" Gilliama, choćby w "Monty Pythonach" czy "Las Vegas parano". Tym razem jest nie tylko surrealistycznie, ale i pięknie (oczarował mnie zwłaszcza świat, do którego trafił Tony-Jude). Fani "Monty Pythona" docenią też ironiczne poczucie humoru "Parnassusa", inteligentne dialogi i przewrotną intrygę, która jest całkiem niegłupim komentarzem współczesności.
Po wyjściu z kina zrozumiałam, czego zabrakło mi w "Avatarze" (muszę się wreszcie zebrać w sobie i napisać coś w stosownym wątku). Wyobraźni. Świat stworzony przez Camerona jest piękny, urzekający, pełen rozmachu, ale nie ma w nim nic naprawdę zaskakującego. Po seansie "Avatara", okrzykniętego przełomem w historii kina, pomyślałam, że cóż, widziałam już tyle filmów, że zwyczajnie trudno mnie jeszcze czymś oczarować, zaskoczyć. Po "Paranssusie" zaś już wiem, że Cameron ma rozmach, ale brak mu fantazji Gilliama. Aż żal, że "Parnasussa" nie nakręcono w 3D!
Jednym słowem - polecam!
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pon 1:32, 11 Sty 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 20:02, 25 Sty 2010 Temat postu: |
|
Przyznam szczerze, że opłacało się czekać. "Parnassus" jest świetny. Niesamowicie surrealistyczny, absurdalny, a momentami wręcz groteskowy. Gigantyczne szczudła, meduzy w niebie itd... Palce lizać! Już dawno nie siedziałam w kinie ze szczęką w okolicach kostek [Muszę, po prostu muszę o tym wspomnieć - bo tak przyjemnie mi Monty Pythonem zapachniało - widok tańczących policjantów, bezcenny! ]
Jeśli chodzi o obsadę - myślę, że nie trzeba zachwalać. "Trik" z podmianą - jak już moja przedmówczyni zauważyła - bardzo zgrabny Jeśli można w ogóle tak powiedzieć - Gilliam "wybrnął" świetnie. Podmiana aktorów dała zaskakujący efekt i dopełniła i tak już zakręconą fabułę.
Przepiękne były wg. mnie kostiumy - no i oczywiście objazdowy teatr! Wszelkie dekoracje, ozdoby - każda drobinka nawet - cud, miód i orzeszki Maksymalny rozmach w formie i bardzo przyjemna fabuła. Ach, no i klimat! On jest wręcz namacalny.
Co do wersji 3D - ostatnio będąc na AVATARZE zauważyłam niesamowity defekt tych magicznych okularów - robią coś obrzydliwego z kolorami obrazu Chociaż być może to po prostu ja trafiłam na jakieś takie felerne kino. Niemniej jednak, gdyby "Parnassus" był w 3D pewnie skusiłabym się, żeby na niego pójść, a tak z czystym sumieniem mogłam delektować się kolorystyką
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 22:23, 30 Sty 2010 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Po wyjściu z kina zrozumiałam, czego zabrakło mi w "Avatarze" |
[proszę sobie wyobrazić rzecz wysoce nieprzystojną i dla załogi niestosowną, mianowicie jak oficer łapie kapitana za wszarz i wściekle trzęsie... ] Grrr...!!! To ja, JA miałam powiedzieć!!! Już w kinie, od pierwszego wejścia w lustro!!! No nie bądź taka, podziel się, ja też chcę się do tego dopisać, ja też chcę te słowa, CHCĘĘĘ, no...!!!
Tyle różnicy, że ja myślałam nie "wyobraźnia" tylko "charakter, własny styl". "Parnassus" nie jest WYPASIONY, jak "Avatar", ale w przeciwieństwie do "Avatara" jest charakterystyczny. U mnie raczej skojarzenia z Burtonem, szczególnie z "Dużą rybą". Wszystko jedno, grunt że to miało duszę i indywidualność. "Avatar" nie, sorry.
Przy czym, jeśli miałabym wskazać film "piękny", to wybrałabym właśnie "Avatar"(z tych dwóch, bo ogólnie znam piękniejsze). "Parnassus" nie jest "piękny" w taki prosty, wygładzony, błyszczący sposób. Ale ta wizja jest taka... uch, no nie wiem, nie umiem. Może tak - "Avatar" to plastik spod sztancy. "Parnassus" to ręcznie obrabiana glina i drewno.
Ana, czekam na Twoją szerszą opinię o "Avatarze".
Anajulia napisał: | Ostatecznie w puli znalazła się córka doktora, którą ten obiecał oddać diabłu w dniu jej 16 urodzin. W zamian za zwrócenie śmiertelności, jak dobrze zrozumiałam, bo wieczne życie mu zbrzydło. |
On jej powiedział, że była ceną za nieśmiertelność. Diabłu przypadałoby każde dziecko Parnassusa po skończeniu szesnastu lat. Trochę to niejasne, skoro była też mowa o nieśmiertelności jako wygranej w zakładzie?
Anajulia napisał: | Sęk w tym, że doktor próbuje zainteresować swą ofertą mieszkańców współczesnego Londynu, którzy tak przywykli do wszelkich ekstrawagancji, że na obwoźny teatr w barokowym stylu nawet nie zwracają uwagi. Do czasu aż nie pojawi się w nim tajemniczy Tony... |
I w tym momencie mi kołek z wiszącą niewiarą jednak trzaskał, bo to ich oczarowanie nijak nie było dla mnie przekonujące. PO przejściu przez światy za lustrem, OK, ale wcześniej...? Do czego? Dlaczego? Pchały się jak opętane, a ja zupełnie tego nie kupowałam.
Anajulia napisał: | Aczkolwiek muszę Was rozczarować - rola Johnny'ego to zaledwie kilkuminutowy występ w jednej scenie. |
On tam nie grał, wyłącznie czarował. OK, bardzo chętnie pozwoliłam się oczarować ale nadal czekam aż znowu coś, kogoś naprawdę pokaże, zbuduje, stworzy. Ostatni raz widziałam to chyba przy ST. No, co prawda w "Parnassusie" miał najmniej ciekawy fragment, i tak wycisnął co się dało. Farrel by ani tyle nie zdołał.
W sumie - nawet jeśli raczej nie wliczę tego do filmów ukochanych, to z pewnością trafi na prywatną listę najciekawszych. Zgadzam się z Mrs.Sparrow - jest namacalny. Ma smak, nawet jeśli to nie zawsze jest miły smak. Nie jest przewidywalny i nie da się wrzucić do szufladki z pęczkiem jakichś podobnych. I nawet jeśli jest pokręcony i zagadkowy, to na ogół czuć, że za tymi dekoracjami jest jakaś treść. Inaczej niż w "Avatarze", gdzie dekoracje są wszystkim a treść zastępują walące między oczy morały i stereotypy...
A tak przy okazji, Andrew Garfield był naprawdę fajny. Nigdy go dotąd nie widziałam. Lily Cole też była interesująca. Fajnie zobaczyć kogoś świeżego, jeśli ten ktoś jest miłym odkryciem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|