Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 18:25, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
... A Mrs Lovett - sami zobaczcie co miłość robi z ludzmi! (To samo można napisać o Todzie, ale on już był pozbawiony uczuć, no może po za zemstą) Ona go tak kochała, że dla niego robiła pierożki z ludzi! Okłamała go po to by go chronić - bo moim zdaniem, jeszcze bardziej załamałby go stan psychiczny żony... (choć tu właściwie można polemizować, dla czyich kożyści go okłamała, choć kto kochający by tego nie zrobił! Korzyści były obupulne), a on się odwdzięczył takim czynem! Jeszcze perfinie się uśmiechał, zrobił jej nadzieje! (Choć ja go podziwiam, że będąc w takim szoku, zdoył się na taki bezlitosny czym! No, ale ludzie w szoku potrafią biec ze złamaną nogą wieć wiecie...) Dla tego uważam, że jej historia, jest najbardziej przygnębiająca...
_________________
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Pią 21:29, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
Ja Mrs Lovett jakoś za bardzo nie polubiłam.. Może dlatego że mam odrazę do kłamstwa, a ona okłamywała go przez cały czas...
No fakt kochała go ale żeby aż tak..
No zachowała się w porządku gdy chciała ocalić chłopca (wtedy kiedy powiedziała toddowi że nada się do sklepu). No i było mi przykro gdy widziałam jej minę kiedy wiedziała że muszą z nim skończyć (z chłopcem) bo odrkył prawde (no nie dokońca prawde bo nie wiedział dokładnie że robią z ludzi ciastka.. chyba..przedtem zanim to zobaczył xD).
Ale napewno cierpiała bardziej (w sensie fizycznym) niż Todd... Chociaż zrobiła mniej złego..
Ostatnio zmieniony przez black rose dnia Pią 21:31, 29 Lut 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 22:07, 29 Lut 2008 Temat postu: |
|
No dokładnie Todd miał krótką piłke.. ona... żal...
Co do jej kłamstwa, musze się zgodzić z Mrs Lovett, że praktycznie ona Todda nigdy nie okłamała! Owszem to jak ujęła fakt iż Lucy się otruła, że można było wywnioskować, że mogła umrzeć, ale z drugiej strony... no nie. Oczywiście ujęła to w ten a nie inny sposób, bo skorzystała z okazji, bo go kochała, a przyznajcie się dziewczyny: która z nas by tak nie postąpiła? To naturalny "ludzki" odruch - z jednej strony chronimy swoją miłość przed cierpieniem, a z drugiej zyskujemy ją przez zbliżenie się do niej. Dla tego całkowicie ją rozumiem i nie potępiam jej - to był jej naturalny ludzki odruch.
Jedyne co moge jej zarzucic, to to jaką krzywde wyrządziła temu chłopcu! Przecież on miał maksymalnie 15 lat! Zdajecie sobie sprawe jaką on traume przeżył?! I to tylko dla tego, że się kapnął, że Todd nie jest taki "dobry" na jakiego się robił! Przecież on kochał Mrs Lovett jak matke, ona go kochala jak syna, mimo to zrobila mu coś tak strasznego! Zrozumiałabym jeszcze jakby go wyrzuciła za drzwi, ale w tedy byłoby prawdopodobienstwa jego pojscia na policje, jednak i tak nic jej nie tlumaczy.
Piszesz, że zachowała się wporządku ratując chłopca na początku - ok w tedy odzywa się w niej sumienie, ale po tem... on już praktycznie dla niej nieżył.
Zrobiła mniej złego? - no fakt może nie zabijała itp... ale jaka ona musiała byc bezskrupulów oddzielając to mięso od kości i robic z niego ciastka??
Aha jeszcze taka dygresja - pomyślcie, że te kobiety i mężczyźni, którzy przychodzili do jej ciastkarni, jedli swoim mężów, braci, krewnych... rozwaliło mnie to najbardziej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Sob 10:04, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: |
Jedyne co moge jej zarzucic, to to jaką krzywde wyrządziła temu chłopcu! Przecież on miał maksymalnie 15 lat! Zdajecie sobie sprawe jaką on traume przeżył?! I to tylko dla tego, że się kapnął, że Todd nie jest taki "dobry" na jakiego się robił! Przecież on kochał Mrs Lovett jak matke, ona go kochala jak syna, mimo to zrobila mu coś tak strasznego! |
To prawda pokazała mu rzeczy których chłopiec w takim wieku nie powinien widzieć...
Wrr ale podziwiam go bo ja gdybym zobaczyła takie rzeczy to bym chyba oszalała odrazu, a on sobie jeszcze czyjąś stope wzioł w rękę..
Jestem ciekawa co się stało dalej z tym chłopcem... Może stał się taki jak Lucy(oszalał), albo jak Todd...
Scarlett napisał: |
Zrobiła mniej złego? - no fakt może nie zabijała itp... ale jaka ona musiała byc bezskrupulów oddzielając to mięso od kości i robic z niego ciastka?? |
No w sumie prawda...O tym nie pomyślałam pisząc o niej...
No i też tak sobie myśle że to przecież ona wymyśliła aby pozabijać tyle niewinnych ludzi dla ciastek...Todd faktycznie się zgodził i uznał to za wspaniały pomysł ale to ona była jego twrócą, więc faktycznie chyba nie zrobiła mniej złego...Byli w tym razem.
Scarlett napisał: |
Aha jeszcze taka dygresja - pomyślcie, że te kobiety i mężczyźni, którzy przychodzili do jej ciastkarni, jedli swoim mężów, braci, rozwaliło mnie to najbardziej. |
Aaa ja chyba myślałam że oni wybierali ludzi bez rodzin. Takich których niekt nie będzie szukał.. Samotnych..
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 10:24, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Tak tak, wiem. Tam ona kiedyś mówiła, że "Puki trzymamy się mniej znanych i lubianych, tym lepiej", ale mimo wszystko mnie jakoś tak na to wzięło...
Wcześniej jeszcze zapomniałam napisać, co do jeszcze miłości Mrs Lovett. Ona tam ładnie, słodko śpiewała, że dla jego dobra go "okłamała", a właściwie to go nie okłamała itp... Ale po tem zaśpiewała: "Ja i tak byłam od niej lepsza" - wydaje mi się, że tu podkreśliła fakt iż w zamyśle miała unieknięcie powiedzenia mu prawdy... W tedy coś w Toddzie chyba pękło. Uwaga Spojler - spalił ją dla tego, że mu przeszkadzała w jego lamentach. On wcale w zamyśle nie miał, żeby się na niej zemścić. Ona poprostu za dużo gadała, w momencie kiedy on chciał się poużalać nad sobą, przez co się jej pozbył...
Co do Tobby'ego jeszcze się wypowiem, ale nie teraz bo mi się spieszy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 11:32, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
No to teraz o chłopcu. Uwaga, jeśli ktoś jeszcze nie oglądał filmu i chce mieć niespodzianke, niech nie czyta dalej . Wydaje mi się, że po mimo tego, że był przyzwyczajony do okrucieństwa ze strony dorosłych, przeżył straszliwą traume - co jest całkowicie zrozumiałe. Wziął noge dla tego, że był ciekawy. Wydaje mi się, że niektórzy też by tak postąpili. Choć trzeba przyznać, że Burton troche przekoloryzował, wyciąganie kciuka z ust chłopca... no, ale ten film cały jest lekko przekoloryzowany, co nadaje mu charakteru zupełnie innego niż zwykłych horrorów czy thrilerów. Powracając do tego palca, to wydaje mi się, że on musiał przejść przez ten mielnik! Więc czemu został w całości? Może na tej pułce były same pierożki, które się "nie udały"? W każdym razie, Mrs Lovett musiała odcinać palce i nie wkładać ich do mielnika, z prostej przyczyny, że mogły się nie zmielić... dla tego to jest troche dziwne...
Ale powracając do chłopca. Wiedział, że musi się ukryć, co zrobił bardzo dobrze! By uniknąć morderstwa. Na samym końcu, kiedy czyni swą powinność to jemu się wydaje, że ratuje innych ludzi, przed koszmarnym losem oraz idzie za powiedzeniem "oko za oko", odwdziecza się mu za los Mrs Lovett, którą traktował jak matke. Jedank nie przewidział, że Todd będzie tego chciał!! Przecież to jest oczywiste, skoro się nie odsunął, nie powstrzymał go itp... dla niego już był koniec historii. Tobby pewnie długo nie mógł sie pozbierać po tych przeżyciach, w końcu 14 letni chłopiec, raczej na pewno nie miał w naturze morderstwa... Pewnie trafił znowu do manufaktury albo do jeszcze gorszego miejsca... choć oczywiście mógł trafić na osobe, która się nim zaopiekowała. Może Johanna z Anthony'm? Było by to dobrym dla nich rozwiązaniem... No to takie moje zdanie
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Sob 14:26, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: | Wziął noge dla tego, że był ciekawy. Wydaje mi się, że niektórzy też by tak postąpili. |
Ja bym raczej jej nie wzieła
Scarlett napisał: | Powracając do tego palca, to wydaje mi się, że on musiał przejść przez ten mielnik! Więc czemu został w całości? Może na tej pułce były same pierożki, które się "nie udały"? W każdym razie, Mrs Lovett musiała odcinać palce i nie wkładać ich do mielnika, z prostej przyczyny, że mogły się nie zmielić... dla tego to jest troche dziwne... |
No fakt. Może się zagapiła bo myślała o panu T.
Scarlett napisał: | Ale powracając do chłopca. Wiedział, że musi się ukryć, co zrobił bardzo dobrze! By uniknąć morderstwa. |
I tu widać że nadal myślał racjonalnie obmyślił gdzie się ukryć i przeczekać... Niektórzy mogli by już stracić rozum skulić się w kącie i czekać na najgorsze..
Scarlett napisał: | Na samym końcu, kiedy czyni swą powinność to jemu się wydaje, że ratuje innych ludzi, przed koszmarnym losem oraz idzie za powiedzeniem "oko za oko", odwdziecza się mu za los Mrs Lovett, którą traktował jak matke. Jedank nie przewidział, że Todd będzie tego chciał!! Przecież to jest oczywiste, skoro się nie odsunął, nie powstrzymał go itp... dla niego już był koniec historii. |
Todd jeszcze się tak jakby do tego ustawił podniósł głowę, przestał śpiewać...A przecież napewno wiedział że ktoś jest za nim bo miał bardzo dobry słuch (przecież gdy żegnał się ze swoją brzytwą po zabójstwie sędziego, orazu usłyszał gdy johanna otworzyła skrzynie...)A przecież Tobby był bardzieł głośny gdy wychodził z ukrycia..
Scarlett napisał: | Tobby pewnie długo nie mógł sie pozbierać po tych przeżyciach, w końcu 14 letni chłopiec, raczej na pewno nie miał w naturze morderstwa... Pewnie trafił znowu do manufaktury albo do jeszcze gorszego miejsca... choć oczywiście mógł trafić na osobe, która się nim zaopiekowała. Może Johanna z Anthony'm? Było by to dobrym dla nich rozwiązaniem... |
O tak Johanna i Anthony to świtne rozwiązanie! dobry plan dla niego wymyśliłaś
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 15:01, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
black rose napisał: | Todd jeszcze się tak jakby do tego ustawił podniósł głowę, przestał śpiewać...A przecież napewno wiedział że ktoś jest za nim bo miał bardzo dobry słuch (przecież gdy żegnał się ze swoją brzytwą po zabójstwie sędziego, orazu usłyszał gdy johanna otworzyła skrzynie...)A przecież Tobby był bardzieł głośny gdy wychodził z ukrycia.. |
A i owszem, Todd chciał tego z całego serca. Jack już napisałam dla niego to był koniec historii słynnego golibrody. Ustawił się, przestał śpiewać... i co jeszcze jest ważne: żeby podciąć gardło tak by od razu umrzeć, trzeba użyć siły, bo inaczej nie przetnie się krtani i człowieka można odratować. Tobby zrobił to bardzo delikatnie, dla tego nie sądze by dał rade ją przeciąć. Oczywiście jeśli nie odratuje się takiej rany ciętej szyji można się wykrwawić. Dla tego można sądzić, że Todd żył jeszcze chwile, dopuki się nie wykrwawił na amen.
Jeszcze może o samym Sweeney'm to mi się wydaje, że on również nie raz mógł nie przeciąć ten chrząstki, ale co z tego, skoro przy samym upadku łamali sobie karki. I to było wg mnie dobrze przemyślane z jego strony. Na potwierdzenie moich przypuszczeń jest chociażby nie dokończona śmierć Turpina, on powoli się wykrwawiał, dla tego Lovett się darła kiedy złapał ją za noge... pomyśleć, że to tylko dzięki temu Todd zorjętował się, że jego żona wciąż żyje...
Jeszcze jedno. Zauważyliście, że Lucy prosiła o jałmużne tylko pod oknami Johanny? Przemyślała to, patrzyła na swoją córkę kiedy dorastała, po mimo, że została jej odebrana. A o Mrs Lovett mówiła, że jest wiedźmą tylko dla tego, że ona rozpowiedziała pogłoskę, że umarła...
Ostatnio zmieniony przez Scarlett dnia Sob 15:02, 01 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 16:08, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Nie mam czasu ustosunkować się do wszystkiego, co napisałyście powyżej, bo znów łapie WLAN gdzieś pod domami Norwegów , ale wklejam moje refleksje nocy spędzonej na promie...
Straszne… nie mogę myśleć o niczym innym…
No i coś odkryłam. W sumie – coś co wcale nie było zakryte. Ale myślę, że nie zwraca uwagi. Na przepięknej "Johannie" trup ściele się tak gęsto i z taką nonszalancją zabójcy , że – mnie przynajmniej – ciężko się było wgryźć, o czym właściwie Johnny śpiewa. O córce, której może już nigdy nie zobaczy, bo Turpin wywiózł ją Bóg wie gdzie – jasna sprawa. A dziś usiadłam nad tym tekstem… i beczę…
Mówimy tu, że ze Sweeney’a był taki mad man i właściwie to można mu współczuć, ale ciężko go lubić. Benjamin Barker umarł – jak sam Sweeney powiedział – a pan T. , ogarnięty żądzą zemsty, nie próbuje odzyskać córki i zacząć życia od nowa, tylko szlachtuje każdego, kto mu podejdzie pod brzytwę. I właśnie dotarło do mnie, że on bardzo chciał odzyskać je obie. Ale wiadomość o tym, co przydarzyło się jego Lucy, złamała mu serce, które i tak już krwawiło od lat. Żony nie poszukuje zatem z oczywistych względów. Wie, że nie żyje i może nie ma dość sił, by zapłakać nad jej grobem, a może nie chce się zdemaskować – nie ważne, myślę, że to można mu łatwo wybaczyć. Ale dlaczego Sweeney nie próbuje choćby zobaczyć swojej córki? Bo NIE CHCE! Bo "jeśli jest równie piękna i blada" jak Lucy, jeśli jest taka, jaką ją sobie wyśnił przez te wszystkie lata, to "nie powinni się spotykać"! On życzy jej szczęścia i się z nią żegna!!! Cóż, do you like him now?
Może przegięłam w tej interpretacji, ale nagle wyświetlił mi się nieco inny Sweeney i chyba już go nie oddam
A teraz ciekawostka – obejrzałam przed chwilą ekranizację "Sweeney Todda" z 2006 roku z Ray’em Winstonem (sherwoodowy Scarlett ) i uważam, że paru krytyków "naszego Sweeney’a" należałoby przerobić na paszteciki pani Lovett Zobaczyłam mianowicie legendę golibrody z Fleet Street przedstawioną bez najmniejszego przymrużenia oka, nie tylko zresztą z powagą, ale i kronikarską dokładnością w kwestii krwawych szczegółów. No i stanowczo opowiadam się za burtonowską farbą i czarnym humorem. Mistrzostwo w ujęciu tematu! Doskonałe wyważenie wszystkich elementów fabuły. A Sweeney, przy tym Winstona (którego rola jest interesująca o tyle, że Winston jest po prostu doskonałym aktorem), jest fascynującą, barwną postacią, która porusza do głębi. Bo Sweeney Winstona jest przerażającym psychopatą, którego motywy dość ciężko zrozumieć i który osobowość ma stanowczo niespójną. Cieszy się nienaganną opinią, pomaga potrzebującym, a po godzinach sobie zarzyna, proszę państwa, ot tak. Jakieś mroki z dzieciństwa, bliżej nie wyjaśnione. Podobał mi się jedynie motyw z kochankami pani Lovett . Bo w tej wersji to on jest w niej szaleńczo zakochany i ponoć wszystko robi dla niej. Problem polega na tym, że – o ile zrozumiałam – jest impotentem i nie może jej mieć. Tak więc, podgląda ją z kochankami, po czym goli ich na drugi dzień Pani Lovett przez pewien czas nie wie czym karmi swoich klientów, ale oszpecona jakimś syfem podłapanym od kolejnego kochanka, aktywnie włącza się w proceder. I nie jest to ani zabawne, ani pysznie makabryczne, ani przygnębiające, ani nic. Brawa dla Raya za metamorfozy z uczciwego obywatela w psychopatę i odwrotnie, ale poza tym film jedynie niesmaczy. Ave Burton!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 16:27, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
A tam był jeszcze taki tekst Mrs Lovett: Czy ty wogóle pamiętasz jak ona wygląda?
Obawiam się, że on nie pamiętał i to go przygnębiało najbardziej, wiedział, że to bląd włosa piękność... ale nic po za tym... to jest dobijające...
Nie pomyślałam o tym co ty tu ujęłaś Ana... tak też mogło być... co jest jeszcze bardziej przykre
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Sob 16:27, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: |
Ale dlaczego Sweeney nie próbuje choćby zobaczyć swojej córki? Bo NIE CHCE! Bo "jeśli jest równie piękna i blada" jak Lucy, jeśli jest taka, jaką ją sobie wyśnił przez te wszystkie lata, to "nie powinni się spotykać"! On życzy jej szczęścia i się z nią żegna!!
|
Pięknie napisane
Ej no zaraz ja zacze beczeć bo wsłuchuje się w tą piosenke i czytam twoje i te słowa:
Fragmenty z piosenki Johanna
"Czy jesteś piękna i blada? Z blond włosami, jak twa matka.
Chciałbym byś taka właśnie była. Tak właśnie o tobie śnie.
Johanna.
I jeśliś piękna, wtedy co? Z blond, jak zboże, włosami.
Myślę, że nie powinniśmy się spotkać. Mój gołąbeczku, mój cukiereczku.
Żegnaj Johanno. Odeszłaś na zawsze.
I jeśli nigdy nie usłyszę twego głosu, mój gołąbeczku, moja droga.
Wciąż mam powód ku radości, bo czysta przede mną droga.
Johanna...
Pozostań taką, o jakiej śnię.
I będę tak rozmyślać o tobie, aż do mej śmierci dnia.
Myślę, że z każdym dniem coraz mniej za tobą tęsknię.
Johanna...
I będziesz piękna i blada.I wyglądać zbytnio jak ona.
By tylko anioły mogły sprawić, by wszystko co było, wróciło.
Johanna...
Zbudź się, Johanno. Kolejny czerwony dzień.
Potrafimy już,|powiedzieć: "żegnaj"."
Ostatnio zmieniony przez black rose dnia Sob 16:29, 01 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 16:31, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
AAAAAAAAAAAAAAAAAA jesus ja płacze !!! To jest dobijające!!!!!!!!!
Ach jeszcze trzeba dodać jedną ważną rzecz! On oszczędził tego "chłopca" na samym końcu! Mógł go podciąć, zajęło by mu to chwile! To on mu(a może lepiej jej ) tylko powiedział, "zapomnij mą twarz" AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ROZPACZ MNIE ZNOW OGARNIA!!
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Sob 16:44, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: |
Ach jeszcze trzeba dodać jedną ważną rzecz! On oszczędził tego "chłopca" na samym końcu! Mógł go podciąć, zajęło by mu to chwile! To on mu(a może lepiej jej ) tylko powiedział, "zapomnij mą twarz" |
Właśnie to mnie zastanawia...
Dlaczego nie podcioł mu/jej gardła?
Przecież nie wiedział że to Johanna, myślał że jakiś ciekawski chłopak..(chyba)
No ja tłumacze sobie to tak, że zakończył zemste, brzytwa miała iść na wieczny spoczynek, nie potrzebował już mordów...No i jeszcze słyszał krzyk Mrs Lovett więc chciał szybko sprawdzić co się stało...I nawet gdyby ten "chłopak" miał iść z tym na policje to i tak mu już wszystko jedno bo dokończył zemste...
Ktoś ma na to inne wytłumaczenie?
Bo ja już sama nie wiem...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 16:56, 01 Mar 2008 Temat postu: |
|
No to mogło tak być... pewnie faktycznie już mu było wszystko jedno, dokończył zemste, mogli by go nawet powiesić i jemu by juz to było bez różnicy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 0:49, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
Albo też - był desperatem, ale nie był złym człowiekiem... Zabijał tych, których winił za śmierć Lucy. Zabijał tych, którzy stanęli na drodze jego zemsty. Zabijał ludzi, których uważał za podobnych Turpinowi. "Chłopaka" był gotów zabić niejako "z rozpędu". Ale nie kwalifikował się do żadnych z trzech wymienionych kategorii. Nie było powodu, by go zabijać i Sweeney w ostatniej chwili zdał sobie z tego sprawę. Dość już krwi zostało przelane... Tak to odebrałam. Nie jako efekt jakiejś kalkulacji "ok, zrobiłem swoje, to koniec, ten szczeniak już mi nie może zaszkodzić", tylko jako odruch sumienia, które mimo wszystko posiadał...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 8:10, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
Pewnie tak, ale mi się wydaje, że nie dla tego ich zabijał za śsmierć Lucy, ale dla tego: "We all deserve to die" - i właśnie to go skłoniło do tego: "There's a hole in the world like a great black pit And it's filled with people who are filled with shit And the vermin of the world inhabit it. But not for long..." - zmieszał ludzi z błotem i robakami, bo są niczego innego nie warci!! To, że jeden potrafił zrobić taką krzywde kobiecie, to co dopiero reszta... tak to odebrałam
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Nie 11:24, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: | zmieszał ludzi z błotem i robakami, bo są niczego innego nie warci!! To, że jeden potrafił zrobić taką krzywde kobiecie, to co dopiero reszta... tak to odebrałam |
Oo tak!
A jeszcze bardziej się wściekł gdy usłyszał od Mrs Lovett że nikt z balu nie pomógł Lucy, dgy tego potrzebowała...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:24, 02 Mar 2008 Temat postu: |
|
No dobra. Obejrzałam. I cieszę się, że poszłam, ale drugi raz nie będę oglądać. Już wiem, dlaczego jest od 18 lat - mówcie, co chcecie, ja zamykałam oczy. Właściwie nie lubię horrorów, nie licząc tego widziałam może dwa, poszłam, bo byłam ciekawa śpiewającego Deppa. I nie zawiodłam się Sam film... w trakcie oglądania doszłam do wniosku, że to najbardziej porypany film, jaki w życiu widziałam. Dookoła psychopaci, same czarne charaktety, a mi się w pewnych momentach śmiać chciało. Podczas pojedynku z tym Włochem, Sweeney nad morzem, pocałunek pary młodej... I kiedy ten chłopak po raz setny śpiewał "Współczuję Johannie" - tu właściwie nie wiem, czemu. Ale nastrój był, jaki miał być - niby krew sztuczna, do krwi niepodobna w ogóle, a wrażenie robiła, szczególnie w czołówce. Wtedy do mnie dotarło, na jaki film poszłam Nigdy też jeszcze nie oglądałam filmu, w którym bym nie miała komu "kibicować". No może temu biednemu chłopcu. Sweeneya mi szkoda nie było - gdzie byśmy byli, jakby każdy, kogo spotkała w życiu krzywda, zabijał setki osób? Psychopata i tyle. Ale z tej Lovett chyba jeszcze większa. On był zaślepiony tą swoją chęcią zemsty, a on tak po prostu, na chłodno, przyrządzała te trupy, z taką lekkością o tym mówiła. Jak dla mnie, to ona była nawet straszniejsza od niego. To, że go okłamała, mogę zrozumieć, ona go kochała, a on ciągle to o brzytwie, to o sędzim... Nie słuchał jej w ogóle. Co jeszcze miałam napisać? A, już wiem. Nie znam się na filmie, ale nie wydaje mi się, żeby rola Sweeneya była jakaś wybitna, oscarowa. Przez cały film latał tylko z tą brzytwą (przyppomniało mi się jeszcze coś - jak Sweeney się "żegna" z tą brzytwą, wielka przemowa, potem słyszy, że ktoś jest w skrzyni i tak po prostu znowu ją bierze do ręki) i morderczym spojrzeniem, jeszcze jeden szaleniec - dużo ich chyba jest w horrorach - nie wiem, bo nie oglądam.
To by było na tyle - obejrzeć, opowiedzieć, zapomnieć. Mam tylko nadzieję, że nie będę miała koszmarów - chyba jeszcze nie dorosłam do filmów dla dorosłych - za wrażliwa jestem
EDIT następnego dnia
Śniła mi się klasówka, na której nic nie umiałam... czyli wszystko w porządku
Ostatnio zmieniony przez Marta dnia Pon 11:20, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 8:39, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
Heh, to tak jakbym siebie słyszała przed oglądnięciem filmu Podczzas czołówki, też zabardzo nie wiedziałam jak się zachować, bo ona jest moim zdaniem straszna. Jednak reszta filmu tego za bardzo nie odwzorowywuje. Ja też nie cierpie horrorów, ale tego jakoś nie zarejestrowałam za ten gatunek filmowy - dla mnie to była komedia przeplatana z dramatem (ja to dopiero dziwna jestem ). I właściwie jeśli chodzi o rozgraniczenie wiekowe, to wydaje mi się, że powinno to być od 15 lat - dla ludzi, którym to zwisa i powiewa (w sensie krew itp). Bo ci co wsadzili, że to od 18 lat mieli na myśli tylko osoby wrażliwe, a nie pomyśleli o osobach, którym to lotto.
No Lovett to niezła psychopatka, a Sweeney, był tak zapatrzony w tą swoją brzywte i sędziego, że masz racje wogóle jej nie słuchał. Zresztą on nie lepszy. Albo sam tekst:
- Niewinnego człowieka? - Mrs. Lovett
- Rozpoznał mnie - ST
- A, no to już zmienia postać rzeczy -Mrs Lovett i spokojnie otwiera skrzynie by okraść trupa.
Także podziwiam ich obu (nie w tym pozytywnym sensie oczywiście )
Ah ja też jestem wrażliwa, ale chyba w inną strone
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Pon 15:57, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Właściwie nie lubię horrorów, nie licząc tego widziałam może dwa, poszłam, bo byłam ciekawa śpiewającego Deppa.
Mam tylko nadzieję, że nie będę miała koszmarów - chyba jeszcze nie dorosłam do filmów dla dorosłych - za wrażliwa jestem
|
Heh też jestem za wrażliwa jeśli chodzi o horrory. Nie lubie oglądać...Wole spokojnie sypiać
Scarlett napisał: |
a też nie cierpie horrorów, ale tego jakoś nie zarejestrowałam za ten gatunek filmowy - dla mnie to była komedia przeplatana z dramatem (ja to dopiero dziwna jestem ).
|
Ha no to ja też jestem dziwna Bo też oceniam ten film w tych kategoriach .
Scarlett napisał: |
No Lovett to niezła psychopatka, a Sweeney, był tak zapatrzony w tą swoją brzywte i sędziego, że masz racje wogóle jej nie słuchał.
|
No tak xD
On sobie śpiewa że brzytwa to jego przyjaciel a ona mu pod uchem "Ja też jestem twoją przyjaciólką" a on nic. Olewa ją xD i jeszcze na koniec piosenki kazał jej wyjść xD
Gdy śpiewała mu coś o miłości to też jej nie słuchał...(wtedy gdy czekał na Beadlego i sędziego a ona próbowała go uspokoić, śpiewając o skrytej miłości ale coś jej nie wyszło xD
Ale w jednej piosnce jej słuchał (no może w dwóch)- Pierwsza to gdy śpiewała o ciastkach(że są najgorsze w Londynie) i druga kiedy śpiewała o swoim pomyśle o zabijaniu ludzi na ciastka xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 16:09, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
No bo w tedy miał o czym słuchać
A kiedy ona śpiewała mu koło ucha jak to go kocha w "My Friend" to on nie zdawał sobie sprawy, że ona wciąż tam jest! Dopiero gdy zobaczył ją w brzytwie to kazał jej wyjść, bo się w niego wwąchiwała (na jej miejscu zrobiłabym to samo, ale dobra )
|
|
Powrót do góry |
|
|
black rose
Kanaka
Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 144
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z mrocznej otchłani
|
Wysłany: Pon 16:26, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
Scarlett napisał: | bo się w niego wwąchiwała (na jej miejscu zrobiłabym to samo, ale dobra ) |
Ha bo jest się w co wwąchiwać
Scarlett napisał: |
(na jej miejscu zrobiłabym to samo, ale dobra ) |
No ja to bym się pewnie na niego rzuciła xD przecież to Johnny xD
No to jesteś opanowana skoro tylko byś go wąchała xD Ja bym nie wytrzymała
Scarlett napisał: |
No bo w tedy miał o czym słuchać
|
A to jest dziwne xD
Lovett śpiewa o miłości - on głuchy.
Lovett śpiewa o zabijaniu - on nagle odzyskuje słuch xD
Też bym chciała słyszeć tylko to co chce xD
Ostatnio zmieniony przez black rose dnia Pon 16:27, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 16:29, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
Krwawe filmy są od lat 18-tu, bo tego wymagają jakieś tam ustawy. Ale, moim skromnym zdaniem, większość filmów z Johnnym (i podobnych) powinna być od lat 18, jak nie więcej, bo dopiero z pewnym bagażem doświadczeń i refleksji można je docenić, zrozumieć, poczuć. Kilka filmów z Johnnym widziałam w szkole średniej i żaden nie wrył mi się w pamięć. Przeciwnie - wydały mi sie nudne, niezrozumiałe i gdyby nie "Piraci z Karaibów", nie wiem czy bym do nich kiedykolwiek wróciła.
Myślę, że ze "Sweeney Toddem" jest podobnie. Owszem, ocieka krwią (o nienaturalnym kolorze ) i makabrą, nie polecam wrażliwym, bez względu na wiek. Ale nie to stanowi główny problem jak chodzi o jego odbiór. I też, podobnie jak w przypadku omawianego na Perle "drugiego dna" POTC, nie chodzi o wiek wcale, ale o sposób percepcji świata, który zmienia się w zależności od doświadczeń - co zwykle idzie z wiekiem w parze, ale niekoniecznie. Innymi słowy - można być gimnazjalistą i wyczytać z filmu to samo co osoby dorosłe (też nie wszystkie oczywiście). Wiem, że niejedna z obecnych tu osób ma taką wrażliwość, a przynajmniej okazuje ją w przypadku konkretnych sytuacji (w tym - obejrzanych filmów). Zasada jednak obowiązuje, co - jak już mówiłam - widzę wyraźnie na swoim przykładzie. Obserwuję z zaskoczeniem, jak zmienia się mój odbiór filmów, do których wracam po latach. Niegdyś niezrozumiałe, dziś są zupełnie jasne. Niegdyś nieśmieszne, dziś bawią do łez. Nudne okazują się mądre i wstrząsające. Myślę, że dekadę temu "Sweeney Todd" zniesmaczyłby mnie. Myślę, że wyglądałabym po seansie tak jak te dziewczyny (licealistki na oko), które siedziały w rzędzie przede mną. Przyszły dla Johnny'ego, o czym żywo przed filmem dyskutowały. Potem śmiały się w najdziwniejszych dla mnie momentach, a ostatecznie większość wychodziła z kina znudzona, mówiąc, że tylko dla Johnny'ego było warto przyjść. A ja? Ja śmiałam się gorzko wówczas, gdy nikt inny się nie śmiał. I byłam jedyną osobą na sali, która opuściła ją zalewając się łzami...
Cóż, wszystkim sceptycznie nastawionym polecam wrócenie do "Sweeney'a" za 10-15 lat. Może akurat zdarzy się przez te lata coś, co z bzdurnego horroru uczyni film komediodramatem, suto nakrapianym gorzką ironią i czarnym humorem, filmem, w którym przesada we wszystkim, od rozmiarów młynka do mięsa, po makijaż pani Lovett okaże się środkiem artystycznego wyrazu, a ekranowa rzeczywistość, w której brak bohatera, z jakim można się utożsamić, wyda się dziwnie znajoma...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pon 16:32, 03 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 16:59, 03 Mar 2008 Temat postu: |
|
black rose napisał: | No ja to bym się pewnie na niego rzuciła xD przecież to Johnny xD
No to jesteś opanowana skoro tylko byś go wąchała xD Ja bym nie wytrzymała |
No wiesz... ujęłam to troszkę delikatniej gdybym go spotkała to raczej nie obyło by się od pisków, rzucania się na szyję itp
Co do Anajulii zgadzam się z tobą, że na filmy trzeba chodzić wedle własnych przekonań, jeśli ktoś nielubi horrorów niech zaczeka, a jeśli lubi to na co czeka
Mój przypadek był trochu dziwny, gdyż ja nie lubie się bać, nie lubie jak mi się śni po nocach itp... przez co z początku byłam troszkę sceptycznie nastawiona do ST, ale twardo nastawiłam się, że tak czy siak oglądne. I co się okazało, że dość że twierdze , że ten film był cuuudowny, to zalałam się łzami, wyłam jak wilk do księżyca itp reakcje! Wcale nie twierdze, że to był horror, a wręcz przeciwnie! No, ale tu trzeba zaznaczyć poprostu, że jestem dziwna
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 3:04, 05 Mar 2008 Temat postu: |
|
Męcząc się okrutnie nad recenzją "Sweeney Todda", trafiłam w Kafeterii na coś, czym chętnie zamknęłabym usta wszelkim krytykom, których pani Lovett nie zdążyła przerobić na paszteciki Enjoy!
Iście demoniczny, ekspresjonistyczny i maksymalnie wystylizowany - taki jest najnowszy film Tima Burtona. Ten gotycki duchem musical ma niesamowite brzmienie.
Po wspaniałej "Gnijącej pannie młodej" i znacznie słabszych "Planecie małp" oraz "Charlim i fabryce czekolady" trudno było przewidzieć, w jakim kierunku uda się wyobraźnia tego enfant terrible amerykańskiego kina - reżysera, który gotyk i kiczowatą makabrę podniósł do rangi sztuki.
A przecież historia demonicznego golibrody - wprost skrojona na miarę jego wrażliwości estetycznej - czekała na reżysera od XIX wieku. Wtedy to bowiem postać Sweeneya Todda została powołana do życia przez anonimowego autora. Ekranizowana kilkukrotnie już w epoce kina niemego, ostatecznie największe sukcesy odniosła na deskach scenicznych - najpierw jako sztuka teatralna i wreszcie broadwayowski musical, który zdobył masową widownię. Doskonałe libretto, teksty i muzyka Stephena Sondheima musiały znów odleżeć prawie trzy dekady, zanim wpadły w ręce demonicznemu Burtonowi, który przerobił je na pomnik dla kiczowatych pseudogotyckich horrorów w stylu studia Hammer i najbardziej wysmakowany slasher w historii kina.
Fabuła jest jakby żywcem wyjęta z tanich XIX-wiecznych horrorów, doprawiona akcentami powieści łotrzykowskiej, a postać golibrody może kojarzyć się z równie legendarnym Kubą Rozpruwaczem. Rzecz dzieje się oczywiście w Londynie - ale to nie Londyn-metropolia, ale składające się z brudnym zaułków zadupie. Tu - lepkimi od brudu i wilgoci, wybrukowanymi kocimi łbami uliczkami - przesuwają się wyzute z nadziei twarze, a na piętrze swój ponury zakład ma golibroda Sweeney Todd. Niegdyś Benjamin Baker, szczęśliwy mąż złotowłosej piękności i ojciec małej Johanny, padł ofiarą skorumpowanego sędziego, który w skutek nieuczciwych machinacji doprowadził do skazania go na zesłanie do australijskiej kolonii. A wszystko po to, by wykorzystać żonę Bakera. Kiedy temu ostatniemu udaje się zbiec z zesłania i po wielu śmiertelnych przygodach powrócić do Londynu, żona już nie żyje, a nastoletnia córka przebywa pod opieką lubieżnego sędziego. Biedaczysko Baker zmienia się w demonicznego Sweeneya, golibrodę, który zaznał tak wielu krzywd, że napędza go już tylko myśl o zemście. Zanim jednak położy brzytwę na gardzieli sędziego, będzie szlachtował wszystko, co się rusza i ma brodę. Ciałami zaś zajmie się jego melancholijna gospodyni, która piekąc paszteciki z nadzieniem będzie śniła kolorowe sny na jawie o spokojnej przyszłości z panem T. w nadmorskich kurortach...
To nie jest film dla miłośników bajkowo-naiwnego Burtona - tu makabreska straciła na zawsze swój umowny humorystyczny wydźwięk, a efektów gore'owych mógłby reżyserowi pozazdrościć sam Tarantino. Krew bowiem tryska w "Demonicznym golibrodzie" fontannami, zalewając obiektyw kamery, spektakularnie rozbryzguje się po ścianach, wsiąka w białe koszule ofiar, ochlapuje brudne szyby okienne i tworzy fantazyjne wzory na podłodze. Jest to zresztą zabieg, który wynika ze wspólnych dla obydwu reżyserów inspiracji. Tak jak Tarantino w swoich grindhouse'owych westchnieniach do kina klasy C, Burton przywołuje tanią literaturę i tanie, inspirowane gotycką estetyką horrory hammerowe. Nadekspresja mimiczna, halloweenowa, tania charakteryzacja pudrowanych mąką bohaterów, ich dzikie zamachy brzytwą - to jeden wielki ukłon w stronę campowych brytyjskich filmów grozy. Wreszcie udało się zatem Burtonowi zrealizować cel, który przyświecał mu podczas kręcenia "Jeźdźca bez głowy".
Ta estetyka może w pierwszej chwili zdystansować, jednak już po paru minutach wciąga jak narkotyk. Dawno nie było na ekranie tak malowniczej i psychodelicznej wizji! Obsada wprawdzie w dużej części rekrutuje się spośród etatowych dziwolągów, zwłaszcza brygady śmierciożerców z filmowej serii o Harrym Potterze, mimo to rzecz nijak nie kojarzy się z bajką o chłopcu-czarodzieju.
Kompletnie nie na miejscu są zarzuty wobec śpiewających aktorów - ci, którzy pragnęli tu gładziutkiego, słowiczego ćwierkania w stylu Emmy Rossum z "Upiora w operze", zwyczajnie nie rozumieją chropowatego, turpistycznego pomysłu na to widowisko. Największą wartością "Golibrody" są jednak absolutnie niesamowite piosenki - melodie w starym musicalowym stylu, a jednak złamane Cave'owskim smutkiem dają niezwykły efekt w połączeniu z tekstami autorstwa Stephena Sondheima. Kiedy Todd i Pani Lovett w rytm walczyka wychwalają uroki pasztecików z księdza i poety, robi się naprawdę demonicznie, efekt jeszcze się wzmaga w śpiewanym przez żebraczkę uliczną dwuwierszu o dymie walącym z komina piekarni.
Bez wątpienia mamy tu kolejny po "Delicatessen" psychodeliczny horror z wątkiem kanibalistycznym, który przejdzie do historii kina. Znacznie straszniejszy i bardziej wyrafinowany od francuskiego filmu "Jeunet i Caro" i nawiązujący do najlepszych dokonań Burtona. Plus dwa Złote Globy. To trzeba zobaczyć na dużym ekranie!
Dorota Smela
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|