Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:26, 30 Cze 2006 Temat postu: |
|
Dziękuję, KresKa Za komplement, oczywiście. Ahoj..., wszystko co napisała KresKa o filmie to prawda. Z jednym może wyjątkiem - on mi się nie spodobał, on mnie zwalił z nóg!
Co do mojej recenzji, to był to taki sobie zarys, a teraz polecam zainteresowanym wersję dopracowaną. Ach! Dzień to wielki dla mnie nie tylko ze względu na premierę "Libertine". To także [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
nieczytelna
Kuk
Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Sob 16:21, 01 Lip 2006 Temat postu: |
|
Ojoj!!! piękna recenzja!! Czyżby to nasza anajulia pisała??
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 22:47, 01 Lip 2006 Temat postu: |
|
Nie chwaliłabym się w przeciwnym razie Dziękuję za słowa uznania.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahoj, szczury lądowe !
Kanaka
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Karaiby
|
Wysłany: Nie 9:09, 02 Lip 2006 Temat postu: |
|
Heh a ja postanowiłam pojechac do kina w poniedziałek na ten film, mówici, ze dobry? wartio go zobaczyc? a dlaczego premiera jest w 2006r gdzie film powstał w roku 2004? BEZ SENSU
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:29, 02 Lip 2006 Temat postu: |
|
W 2004 zaczęły się prace na planie zdjęciowym (po dłuugich latach planów i przymiarek do tego projektu). Film miał premierę światową w listopadzie 2005, a u nas długo nikt nie kwapił się z dystrybucją, stąd 8-miesięczny prawie poślizg. Ale to nie pierwszy raz w naszym pieknym kraju, więc czemu się dziwić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahoj, szczury lądowe !
Kanaka
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Karaiby
|
Wysłany: Nie 23:48, 02 Lip 2006 Temat postu: |
|
Mieszkam na "zadupiu" ...nasz kraj piekny jest ale... bez komentarza!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 2:27, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
Wiem, że to niepoprawne politycznie - śledzić newsy o "The Libertine" w przededniu światowej premiery "Dead Man's Chest" - ale wpadałam właśnie na [link widoczny dla zalogowanych]. Powinna Was zainteresować. Bo to interpretacja według Johnny'ego Deppa
|
|
Powrót do góry |
|
|
nieczytelna
Kuk
Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 18:40, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
Nas by nie interesowało??
jezu. ten to dopiero umie robic wrażenie na człowieku (przynajmniej takim jak ja:/) Mysle że to nie wymaga zbyt długiego komentarza. Po przeczytaniu tego wywiadu, utwierdziłam sie tylko w przekonaniu że Deep to wspaniały aktor i CZŁOWIEK. A byc wspaniałym CZŁOWIEKIEM-aktorem, w dzisiejszych czasach to nie lada wyczyn. Mam cichą nadzieje że po sukcesach "Piratów..." "The Libertine" itd., sodówka nie uderzy mu do głowy:) Chciaż nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości:)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 19:46, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
Nie uderzyła do tej pory - nie uderzy i teraz . O to jestem całkowicie spokojna .
Wywiad świetny.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ahoj, szczury lądowe !
Kanaka
Dołączył: 19 Cze 2006
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Karaiby
|
Wysłany: Wto 21:40, 04 Lip 2006 Temat postu: |
|
HEhe wywiad baaaaardzo interesujacy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Czw 23:07, 17 Sie 2006 Temat postu: |
|
Cudowny film, gra aktorów po prostu świetna, muzyka też. Szkoda, że zainteresowanie tym filmem jest dość małe.
Sam film jest nawet trochę podobny do "Zatrutego pióra", choć moim zdaniem nieco gorszy.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Czw 23:09, 17 Sie 2006 Temat postu: |
|
Nie, nie, nie. Proszę nie porównywać "The Libertine" do mojego ideału - "Zatrutego Pióra"! Oczywiście, "Rozpustnik" to film wspaniały (tak, tak Anajulio... nie chwaliłam się, ale niedawno obejrzałam!), ale nie do tego stopnia genialny.
(Ps. Postaram się spisać zgrabnie swoje wrażenia, kiedy tylko znajdę czas...)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 21:18, 08 Cze 2007 Temat postu: |
|
Mrs Sparrow napisał: | Dzisiaj rano po raz trzeci obejrzałam "The Libertine" Muszę przyznać, że im więcej razy ten film oglądam, tym bardziej go rozumiem. Za każdym razem widzę coraz więcej, a jak wiadomo w takim filmie jak "Rozpustnik" nie ma nic przyjemniejszego niż odkrywanie kolejnych scen
Co prawda, pozostają jeszcze pewne wątki, którymi w rozmyślaniach muszę się zająć ale jest ich coraz mniej x]
Taaak... to film w którym widzimy kawał dobrego aktorstwa. Prolog i epilog to według mnie istne cudo. Zresztą cały film jest genialny. Głęboki, piękny, z ukrytym przesłaniem
Muszę przyznać, że kiedy widziałam film po raz pierwszy i po raz drugi, bez problemu poznałam Jacka Davenporta jako pana Harrisa, jednak dopiero oglądając "The Libertine" po raz trzeci rozpoznałam Toma Hollandera (George Etherege) Od razu wrzucił mi się też w oczy Richard Coyle (Jeff z Coupling ) jako Alcock
Jednym, no... dwoma słowami - świetny film.
Echhh... po prostu filmowa pozycja obowiązkowa |
Ach! Jakby co, jakiś czas temu doznałam olśnienia w kwestii aniołów, którym na śmierć zapomniałam się tu pochwalić . Ogólnie - jak byś miała ochotę pogadać o"The Libertine" to przypominam, że kocham ten film .
Ach! Etheredge! A widziałaś Hollandra w "Dumie i uprzedzeniu"? Tam to dopiero daje popis .
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pią 21:24, 08 Cze 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 12:45, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Ogólnie - jak byś miała ochotę pogadać o"The Libertine" to przypominam, że kocham ten film . |
Jak bym mogła nie chcieć podyskutować o tym arcydziele!
Anajulia napisał: | Ach! Etheredge! A widziałaś Hollandra w "Dumie i uprzedzeniu"? Tam to dopiero daje popis . |
No kurcze, właśnie "Dumy i uprzedzenia" nie widziałam
Muszę pogadać ze znajomymi - z tego co pamiętam ktoś z nich ten film posiada
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Sob 14:36, 09 Cze 2007 Temat postu: |
|
"Duma i uprzedzenie" to świetny film, wiele osób narzekało, że niezbyt bliski książce, ale nie wiem w czym problem, skoro istnieje też wersja BBC. Po kiego mieli znowu kręcić to samo.
A Hollander jest super, widziałam już trochę filmów z jego udziałem i bardzo podobała mi się jego gra w: "Samowolnym sercu"(świetny brytyjski dramat, w którym zagrał też Bill Nighy), "Dobrym roku"(lekka komedia romantyczna z Russellem Crowem w roli głównej), "Enigmie"(może z historią film ma niewiele wspólnego, ale obsada bardzo dobra), "Rewolcie"(dziwny, choć bardzo dobry film i rola dziwna, ale zabawna), "Cambridge Spies"(w ogóle to genialny miniserial BBC), "Gosford Park"(super film), w "Rozpustniku" oczywiście i w "Dumie i uprzedzeniu", gdzie był przezabawny. Widziałam jeszcze miniserial BBC "Żony i córki", zagrał w nim małą rolę, ale bardzo dobrze, podobnie niewielką rolę zagrał w "Opętaniu." Zagrał też w "Królowej sceny", ale to już naprawdę niewielką rolę, jest tam może ze dwie, trzy minutki. W "Maybe Baby" zagrał śmiesznego reżysera z bardzo dziwnym akcentem, ale sam film jest dosyć słaby. Mam film "The Lost Prince", ale jeszcze nie obejrzałam. Polubiłam tego aktora. Pamiętam, jak pierwszy raz oglądałam DMC i zastanawiałam się, gdzie ja już tego gościa widziałam, aż w końcu mi się przypomniało, że to pan Collins z P&P
"Rozpustnik" to świetny film i niesamowity, jeśli chodzi o obsadę. Po prostu prawie sami aktorzy z POTC i "Dumy i uprzedzenia" Obejrzałabym sobie ten film jeszcze raz, ale chyba już go nie mam. Z tego co wiem, na DVD jest raczej niedrogi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Czw 19:53, 14 Cze 2007 Temat postu: |
|
Nie wiem czemu, ale jakoś trudno mi pisac o tym filmie. Obejrzałam go jakieś 4 dni temu, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Na początku mnie tylko interesował, fascynowała mnie postac Wilomota i jego życie (strasznie interesują mnie tacy ludzie! ) potem zaczęłam głębiej zaglądac w dusze Johnnego, film obejrzałam jeszczcze raz i moje patrzenie uleglo zmianie. Film jest tak naprawdę PIĘKNY, to piękno widzimy w teatrze, w miłości hrabiego do panny Lizzie, oraz i w samym Wilmocie (tak, tak, mimo wszytko on jest piękną i niesamowicie fascynującą postacią ). Mniej więcej rozumiem o co chodzi w jego zachowaniu i jaki jest cel tego wszytskiego. Jestem tym zauroczona, a jednocześnie rozumiem (z grubsza!) jego postępowanie. Oczywiście film kryje przede mna jeszcze wiele zagadek i tajemnic, ale myślę, ze muszę poczekac z ich zrozumieniem. W gruncie rzeczy, nie wiele przeżyłam i wielu sytuacji nie jestem sobie w stanie wyobraźic. Ale na wszytsko przyjdzie czas. Trzeba poczekac. W każdym razie film niesamowity i naprawdę wart zobaczenia
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 16:22, 12 Sty 2008 PRZENIESIONY Sob 18:19, 12 Sty 2008 Temat postu: |
|
A ja oglądnęłam sobie wczoraj "The Libertine" - jeszcze nie moge dojść do siebie... beczałam przez pół nocy... cuuudny film, żałuje, że dopiero teraz go oglądęłam... Nie spodziewałam się po nim takiego zwrotu akcji, tak wogóle, to nie wiedziałam co się spodziewać, bo oglądałam ten film w ciemno (z początku tylko ze wzgędu na Deppa), nie czytając żadnych recenzji ani żadnych opisów. Wogóle nie wiedziałam o nim NIC, a teraz... nie moge przestać o nim myśleć... Pięęęęęęęęęknyyyyyy - to jedno z wielu jego określeń...
|
|
Powrót do góry |
|
|
KresKa
Piracki Lord
Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim
|
Wysłany: Nie 20:56, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
Odnośnie do postaci Wilmota (ach ach ach ) omawialiśmy na polskim ostatnio Wielki Testament Villona. Co prawda twórca średniowieczny, ale przypatrując się jego postawie i motywacjom przypomniał mi się lord Rochester... Te dwie różne postaci łączy np sprzeciw wobec zakłamaniu i oficjalnemu wizerunkowi świata, nie będący odzwierciedleniem rzeczywistości, czy awanturniczy tryb życia... Dygresja taka.
Żeby tak jeszcze raz obejrzeć Libertyna... <ślini się>
Ostatnio zmieniony przez KresKa dnia Nie 20:57, 13 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 22:45, 13 Sty 2008 Temat postu: |
|
No to ja się wreszcie (po ponad pół roku ) podzielę odkryciami w kwestii aniołów.
Na początek chciałabym podziękować Iskrze (halo! czy Iskra jest obecna? ). Podziękować po dwakroć. Nie tylko dlatego, że natchnęła mnie w kwestii aniołów. Mam straszną właściwość - nikt ze mną nie chce dyskutować o takich sprawach . Nie wiem czemu, wszyscy wychodzą z założenia, że ja wszystko widzę na przestrzał i tracą elokwencję w obliczu mej domniemanej mądrości, a jak ja czegoś nie rozumiem, to znaczy, że kwestia jest nazbyt trudna, by się nad nią pochylać. Ludzie! Załogo! Niech przykład Iskry będzie dla Was dowodem, że ja wszechwiedząca nie jestem, a przy tym zawsze głodna innych punktów widzenia - właśnie dlatego, że są inne, wykraczają poza schemat mojego myślenia, świeże i zwykle inspirujące...
Iskra pewnej wiosennej nocy wdała się ze mną w analizę zakończenia "The Libertine" czyli epilogu wygłoszonego przez Wilmota. Pada tam wiele mocnych zdań, które na pierwszy rzut oka są metaforą... trudną do rozszyfrowania metaforą. Odkąd zobaczyłam "Libertine" po raz pierwszy te słowa nie dawały mi spokoju. Przebija przez nie ironia, kpina z zakłamanego świata - ale przebija ona przez cały film, więc to akurat odkrywcze nie jest. Może o tyle, ze okazuje się, że Wilmot nie nawrócił się aż tak mocno, jak na to wyglądało . Wspomina o Bogu, religii, ale nie tonem uniżonego sługi, tylko człowieka, w którym jest złość, żal. Wilmot zdaje się mówić "popatrzcie! jestem taki jak chcieliście, nawet ukorzyłem się przed Waszym Bogiem... i co, hę? uważacie, że teraz jestem lepszy niż byłem?"... I można by na tej puencie poprzestać - Wilmot cisnął w świat pustą butelką i dowiódł raz jeszcze, jak mocno świat jest zakłamany oraz to, że on, hrabia Rochester, pozostał sobą. Ale...
...ale mowa na koniec o aniołach jeszcze. Aniołach na łebku szpilki. Anioły pojawiają się w filmie na początku - w scenie u krawca. Anioły na łebku szpilki, a raczej - liczenie aniołów na łebku szpilki, to swego rodzaju symbol. Symbol jałowych, scholastycznych sporów (duchwni-filozofowie w średniowieczu spierali się o to, ile aniołów się zmieści na łebku szpilki - były to dyskusje logiczno-teologiczne). W "The Libertine" - także symbol myślenia "od-do", zakłamania. Wilmot kpi z Dawnsa, ze ukończył szkołę "policz-anioły-na-łebku-od-szpilki". I tyle o aniołach w filmie. Dlaczego powracają w zakończeniu? Nie wierzę, że ot tak, przypadkiem...
Większość z Was zapewne widziała "The Libertine" z moim tłumaczeniem. Tak więc, większość Was wpadła w tę samą co ja pułapkę myślową, z której wyciągnęła mnie Iskra. Iskra przetłumaczyła bowiem to ostatnie zdanie inaczej niż ja, co sprawiło, że nagle moje myślenie wykroczyło poza schemat. Moje tłumaczenie "I look upon a pinhead and see angels dancing" brzmiało: "Spoglądam na łebek od szpilki i widzę tańczące anioły". A Iskra, która nie zetknęła się z moim tłumaczeniem, ujęła to tak: "Spoglądam na łebek od szpilki i widze, że anioły tańczą...".
Z paroma osobami już podzieliłam się tą refleksją na gg - tak, by miały okazję same odkryć sens tej różnicy. Robi wrażenie. Dlatego na razie Was z tym zostawię. Może ktoś dozna takiego oświecenia jak ja. A może zobaczy jeszcze więcej...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 9:55, 14 Sty 2008 Temat postu: |
|
No fakt to różnica... chociaż potencjalnie żadna... ja proponuje zadzwonić do Deppa, albo do scenarzysty tego filmu i on z chęcią Wam odpowie na pytanie: Jack zrozumieć Epilog i jeszcze najlepiej Prolog... albo generalnie cały film ...
A co do tych tańczących aniołów... przeczytałam ten tekst kilka razy i stwierdzam, że to zupełnie co innego... Wiem zaczynam plątać się w swoich zeznaniach, ale co ja na to poradze... Coś w tym tekście jest, ale ciągle mi to ucieka... tak jakby chwycić coś i po tem nie postrzeżenie to upuścić i zapomnieć co to było... Musze oglądnąć ten film jeszcze raz... może w tedy...
Kochani, nareszcie zrozumiałam! Zajeło mi to chwile i dlatego stwierdziłam, że musze zedytować tego posta. Nie wiem jak to rozumie Anajulia, ale dla mnie to jest zpełnie jasne i klarowne i nie można pominąć tłumaczenia, bo to drugie dopiero pokazało mi jaki jest tego sens, albo raczej jakiego nie ma. Bo po zastanowieniu, to on nie mówił przenośnią tylko posłużył się tym zdaniem by pokazać suche fakty! Nie wiem czy mam racjie, ale tak mi się zdaje. Nie będe więc pisać tu co ja przez to rozumiem, ale radze, się Wam skupić na samym zdaniu i nie szukać w nim ukrytego znaczenia.
Jeszcze takie jedno co mi pasuje do "rozwiązania" to to, że John Willmot za wszelką cene chciał pokazać jaki naprawde jest świat w którym żyje, bez iluzji i zakłamania. On patrzył na niego dokładnie jak na ten łebek szpilki, którą trzymał w dłoni. Inni się temu nie przypatrzyli, lecz on chciał na siłe...
No wiele wam podpowiedziałam teraz (mam taką nadzieje) dla większości stanie się to jasne
Anajulia, nie wiem czy o tym samym myślimy, ale licze, że tak
A i jeszcze taka malutka dygresja... włączyłam sobie SAM epilog i ... ta muzyka i jego drwiący głos... poprostu myślałam, że się popłacze... Strasznie smuuutne. Ale tam jest coś jeszcze, a zapewne Anajulia zwróciła na to uwage on mówi, że "Dajcie mi wino, a wypije i rzuce pustą butelke na świat" - chyba za wszelką cene chciał pokazać, że wcale się nie zmienił po mimo domniemanego nawrócenia (do którego za chwile nawiąze) i wciąż patrzy na świat z pogardą, takim jakby... sarkazmem... tak to chyba odpowiednie słowo... i obrzydzeniem. Po chwili zaś mówi: "Zobaczył bym Jezusa w agoni i wdrapałbym się na krzyż wbijając jego gwoździe w moje dłonie" - powiedział to z przesyconą drwiną, czuć w jaki sposób odnosi się do wiary i wcale się nie nawraca... Jeszcze dwie rzeczy zwróciły moją uwage. Mianowicie: "}A zatem, spoczął wreszcie......nawrócony na łożu śmierci,pobożny libertyn." - w sumie nie ma co tego tłumaczyć, bo dość jasno się wyraził, ale wsłuchując się, po raz kolejny słychać kpine. Wydaje mi się, że sam zrozumiał, że to dzięki takim postępowaniu zostanie doceniony... bo tak się stało. Doceniono go dopiero po jego śmierci. I co jeszcze to ten fragment: "Nie potrafiłem zatańczyć nawet jeden nuty, nieprawdaż?" - wydaje mi się, że on przez te słowa zadrwił z króla. Mówiąc to miał na myśli: "Nie potrafił bym podpożądkować się takiemu **** królowi, nieprawdaż? Czyż moje czyny tego nie pokazały?". Nie wiem jak wy to odbierzecie i czy moje spostrzeżenia są trafne... ale tak odebrałam ten Epilog, który jak powiedziała już Anajulia, jest najważniejszy z tego filmu tak samo jak prolog.
No to chyba tyle... chyba, że jeszcze coś uchwyce
Ostatnio zmieniony przez Scarlett dnia Pon 11:07, 14 Sty 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 1:32, 06 Sty 2009 Temat postu: |
|
O matko z córką! Jakże ja mogłam przegapić Twojego posta, Scarlett! Rok mi zajęło, żeby go zauważyć! Mistrzostwo spostrzegawczości I ja chcę zrobić prawo jazdy!
Ciekawa jestem, czy jeszcze pamiętasz, co miałaś na myśli. Bo jak chodzi o pierwszą część Twojej wypowiedzi, to jednak nie rozumiem. Próbuję się przyjrzeć temu zdaniu w sposób, jaki sugerujesz, ale chyba jednak nie widzę tego, co Ty zobaczyłaś. Widzę... anioły, które tańczą . O! jak one tańczą!... Jeszcze chwilę potrzymam w ukryciu przemyślenia moje i Iskry, bo żywię nadzieję, że Eddie wypowie się w tym temacie, a rzucić tu własną wersję nim ona sformułuje swoją (co grozi sugerowaniem jej pewnych toków myślenia) byłoby niepowetowaną stratą! Niemniej, pali mnie ciekawość, co Ty o tym myślisz, Scarlett, co wówczas myślałaś...
Natomiast podpisuję się wszystkimi kończynami pod drugą częścią Twojej wypowiedzi. Tak, Wilmot całym swoim życiem próbował plunąć światu (czy raczej - realiom, w których przyszło mu żyć) w twarz, obnażyć jego małość, zakłamanie. I tak, jego ostatnie działania - "nawrócenie" czy poparcie dla króla w parlamencie - interpretuję jako pewną przekorę, chęć zademonstrowania czegoś... wciąż mi to ucieka, ale czuję, że w ten paradoksalny sposób dowiódł swoich racji. I dlatego tyle goryczy i drwiny w epilogu. Takie "patrzcie, odstawiłem przed wami teatrzyk tak dobrze wam znanej i akceptowanej przez was obłudy i pokochaliście mnie. Ale świat wcale nie jest taki, jakim chcielibyście go widzieć, c.b.d.o.".
A anioły tańczą...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Wto 1:34, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 21:45, 09 Sty 2009 Temat postu: |
|
Co do aniołów i czekającej na rozgryzienie tajemnicy szpilki... Z Aletheiowych Myśli Błądzących, Acz Niekoniecznie Błędnych: Wszystkie diabły były kiedyś aniołami. Nadal to pamiętają. (Kurczę, dobra jestem - skojarzyć "Dobry omen" z "Libertynem"... ...jak cukierki miętowo-pomarańczowe, albo gorzej. Jak ktoś nie trawi tego zestawienia (nie zdziwię się...) to może wywalić "Dobry omen" (milcz, serce! ) i na jego miejsce podstawić "Raj utracony").
Epilog jest faktycznie najmocniejszym tekstem "Libertyna" i jednym z najpiękniejszych tekstów w ogóle, ale dla mnie osią filmu była pierwsza lekcja z Lizzie Barrie, a dla siebie zabrałam: "Moje życie jest pozbawione uczuć. Potrzebuję by inni przeżywali je za mnie, tu, w teatrze. Życie nie ma celu. Wszędzie niweczy go relatywizm i umowność. Robię coś i nie ma najmniejszego znaczenia czy czynię to, czy raczej coś przeciwnego. Ale w teatrze, każde działanie, dobre czy złe, ma swoje konsekwencje. Upuścisz chusteczkę, a powróci do ciebie, by cię udusić. Teatr to moje lekarstwo." Tu jest mój początek i koniec tego filmu. Przesadzam, ale nie tak bardzo...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 22:30, 09 Sty 2009 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | O matko z córką! Jakże ja mogłam przegapić Twojego posta, Scarlett! Rok mi zajęło, żeby go zauważyć! Mistrzostwo spostrzegawczości I ja chcę zrobić prawo jazdy! |
Haha no cóż... każdemu się zdarza
Anajulia napisał: | Ciekawa jestem, czy jeszcze pamiętasz, co miałaś na myśli. Bo jak chodzi o pierwszą część Twojej wypowiedzi, to jednak nie rozumiem. Próbuję się przyjrzeć temu zdaniu w sposób, jaki sugerujesz, ale chyba jednak nie widzę tego, co Ty zobaczyłaś. Widzę... anioły, które tańczą . O! jak one tańczą!... Jeszcze chwilę potrzymam w ukryciu przemyślenia moje i Iskry, bo żywię nadzieję, że Eddie wypowie się w tym temacie, a rzucić tu własną wersję nim ona sformułuje swoją (co grozi sugerowaniem jej pewnych toków myślenia) byłoby niepowetowaną stratą! Niemniej, pali mnie ciekawość, co Ty o tym myślisz, Scarlett, co wówczas myślałaś... |
Hm... w sumie to musiałam przeczytać mojego posta jeszcze raz i chyba rzeczywiście wyraziłam się w zaiste zamotany i poplątany jak na mnie przystało sposób. Byłam chyba w tedy tak zamroczona tymi wszystkimi odkryciami, że pisałam co akurat w trakcie myślałam, a że moje myśli biegły w tedy tak szybko i niejednoznacznie, że musiałam wszystko jeszcze bardziej zamotać... ech tak jak znowu teraz
Ale do puenty!
Zdaje się [nie ma to jak zawodząca pamięć w ważnych sytuacjach i zdecydowane ukierunkowanie myśli, nie w tym kierunku co trzeba - bardzo pomocne nie ma co ], że miałam w tedy na myśli fakt, że hmm... może nie wyrażę dokładnie tego co bym napisała rok temu, ale chociaż namiastkę i nie miej mi za złe Anajulia, że to będzie tak strasznie banalne!
Wchodzi tu znowu kwestia wiary, w to czy Bóg istnieje i czy Anioły w ogóle da się policzyć... z tego co mi wiadomo, w czasach Wilmota, każda szkoła opierała się na wierze, "liczenie aniołów na główce szpilki" to tak, jakby chcieć od nich wymóc, dokonania niemożliwego, a jeśli tego dokonają, znaczy że są czegokolwiek warci. Ech. Johnny mówi, że widzi tańczące anioły... że chciał dopatrzyć się tego czego tak na prawdę nie ma! Bo przecież sam pokazał jak bardzo gardzi religią i otaczającym go światem! Tu raczej on chyba nigdy nie przestawał... chcieć, dojrzeć świata lepszym, niż jest w rzeczywistości. Liczył, że może mu się uda i może uwierzył, że mu się to udało. Że w końcu dostrzegł to, a bo ja wiem... piękno? Zobaczył w końcu te anioły tańczące na łebku szpilki...
Dobra wiem, każde moje zdanie przeczy poprzedniemu, ech... ale co ja na to poradzę? Znowu mam natłok myśli i nie mogę porządnie zinterpretować tego co chcę... Plotę trzy po trzy, ale mam nadzieje, że jakoś Ci się to uda rozszyfrować Ana i zrozumieć o co mi tak na prawdę chodzi...
Pewnie nie napisałam nic nowego, czego byście już nie wiedzieli, ale ja tak to widzę na swój zamotany i pokręcony sposób
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savvy
Piracki Lord
Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: from Desolation Row Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 12:47, 10 Sty 2009 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | dla mnie osią filmu była pierwsza lekcja z Lizzie Barrie |
Nie przychodzi mi nic do głowy jak tylko przytaknąć. Przeczytałam cytat, który napisałaś i widzę, że czas wrócić do Liberytna, dojrzeć znowu, że anioły tańczą. Jeżeli tylko będę potrafiła zwerbalizować moje myśli to pewnie coś napiszę. Mimo że zostałam (dawno temu ) oświecona w sprawie aniołów niewiele z tego pamiętam, więc nie stanowię zagrożenia w dyskusji
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 23:23, 10 Sty 2009 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Co do aniołów i czekającej na rozgryzienie tajemnicy szpilki... Z Aletheiowych Myśli Błądzących, Acz Niekoniecznie Błędnych... |
No i nic się nie przyznała, że zobaczyła!!! Arrrr, a ja tu czekam na wrażenia! Ech... No i podobne, o! A zwykle takie inne .
Aletheia napisał: | dla mnie osią filmu była pierwsza lekcja z Lizzie Barrie, a dla siebie zabrałam: "Moje życie jest pozbawione uczuć. Potrzebuję by inni przeżywali je za mnie, tu, w teatrze. Życie nie ma celu. Wszędzie niweczy go relatywizm i umowność. Robię coś i nie ma najmniejszego znaczenia czy czynię to, czy raczej coś przeciwnego. Ale w teatrze, każde działanie, dobre czy złe, ma swoje konsekwencje. Upuścisz chusteczkę, a powróci do ciebie, by cię udusić. Teatr to moje lekarstwo." Tu jest mój początek i koniec tego filmu. Przesadzam, ale nie tak bardzo... |
"Nie przychodzi mi nic do głowy jak tylko przytaknąć", powiedziała Savvy, a ja dla odmiany - choć kiwam intensywnie - tyle mam myśli!...
Przede wszystkim, ja sobie zabrałam:
"Życie nie ma celu. Wszędzie niweczy go relatywizm i umowność. Robię coś i nie ma najmniejszego znaczenia czy czynię to, czy raczej coś przeciwnego. Ale w teatrze, każde działanie, dobre czy złe, ma swoje konsekwencje. Upuścisz chusteczkę, a powróci do ciebie, by cię udusić. Teatr to moje lekarstwo. A moja choroba jest w tak zaawansowanym stadium, że potrzebuję leku najwyższej jakości".
Na dowód, że niezależnie, mam podpisy na wszelkich forach (z wyjątkiem tego ) i innych miejscach w sieci, gdzie wypada się jakoś określić. "The theatre is my drug...".
Niby niewielka różnica w wyłuskanych przez nas cytatach, ale dla mnie jest ważne szczególnie to lekarstwo i jego jakość... Nigdy nie zapomnę jak tłumaczyłam ten fragment, pokiereszowany niemiłosiernie przez kogoś, kto podjął się tego tłumaczenia przede mną. Tłumaczyłam odkrywając zdanie po zdaniu jego sens i coraz mocniej zalewałam się łzami... Nie, nie, ja sobie nie wzięłam tego fragmentu. On wyszedł ze mnie. Określił mnie - która wówczas nie miała określenia. Nazwał mnie- wówczas bezimienną. Pojęłam w jakim miejscu mapy wszechświata się znajduję, i że oddycham dzięki kinu... dzięki pięknu, wartościom zaklętym w sztuce, jedynemu czystemu językowi, jakim posługują się ludzie... uleczyło mnie...
Tak, mój "Libertyn" to nade wszystko lekcje z Lizzie. Zwłaszcza ta pierwsza. Ich atmosfera, emocje, przesłanie... Coś czego nawet nie potrafię wysłowić, choć tyle myśli, tyle uczuć budzą we mnie... zupełnie jakby Johnny Wilmot to na mnie patrzył bez mrugnięcia oka, to do mnie mówił te wszystkie słowa, które na zawsze wryły mi się w pamięć i zmieniły moje życie... w każdym razie, bardziej skorzystałam na tych lekcjach niż Lizzie . Dziękuję niebiosom, że trwały tak długo, że były tak intymne... bo zupełnie inaczej bym je odebrała gdybym po prostu obejrzała film. Ja musiałam pochylić się nad każdym słowem, nad każdą grą słów...
Tak zresztą było oczywiście z całym "Libertynem". A zwłaszcza z aniołami. Te śniły mi się po nocach. A ponieważ po rozmowie z Iskrą ogarnął mnie spokój, chyba coś jest na rzeczy...
No dobrze, Eddie tu szybko nie przyjdzie, a temat ożył, Aletheia obejrzała (alleluja! ) więc nie ma się co czaić. Inspirująca jest myśl, że każdy diabeł był kiedyś aniołem (a jakże!), choć jeszcze nie rozkminiłam, jak to połączyć z moją koncepcją . Co do wypowiedzi Scarlett - nadal nie wszystko rozumiem, ale łowię sobie zdanie, że anioły na łebku szpilki to coś pięknego . Tyle, że Ty, Scarlett, zdaje się sugerujesz, że Rochester musiał się nieźle nagimnastykować, by to zobaczyć, by zaakceptować porządek uznawany przez społeczeństwo, w którym przyszło mu żyć. Tymczasem moim zdaniem owe tańczące anioły są ZAPRZECZENIEM tego porządku, czymś, w co Wilmot ZAWSZE wierzył, wbrew powszechnym poglądom i normom.
Liczenie aniołów na łebku szpilki to było coś, z czego hrabia szydził. Uznałam to za symbol sposobu myślenia, z którym walczył całym swoim istnieniem, symbol obłudy, zakłamania, małostkowości, próżności, etc. Ci ludzie, z których drwił, z którymi się nie zgadzał, a w końcu zagrał ich kartami, by dowieść, jacy są podli i mali, ci ludzie liczyli anioły, a co najmniej wierzyli, że można je policzyć. A co mówi Wilmot w epilogu? "I oto jestem taki, jakim chcieliście mnie widzieć. Polubiliście mnie wreszcie. Tak naprawdę jednak, znów z was zakpiłem. Odchodzę mając w poważaniu wasze poglądy i świętości. Patrzę na łebek od szpilki i nie widzę waszego świata, lecz to, co zawsze widziałem. Aniołów nie da się policzyć. One tańczą..."
Tak widzę świat oczami Wilmota. Tak widzę świat...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|