Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camille
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 22:13, 17 Lip 2009 Temat postu: "Wrogowie publiczni" |
|
Obejrzałam "Public Enemies" .
Na razie jestem w fazie zachwytu. Nie tylko Johnny'm, choć zagrał rewelacyjnie oczywiście. Chociaż ja z Deppem mam zasadniczy problem, że zawsze gdzieś skądś wyziera mi myśl "to Johnny" i dopiero za którymś razem tak naprawdę oceniam na ile rewelacyjnie zagrał, czyli tu zrobię to za kilka miechów, jak się pojawi DVD , ale wiem już dziś, że kupię (w ogóle, mam ochotę kupić książkę, bo Dillinger mnie zachwycił) . Bale bardzo, bardzo wczuł się w rolę i był bardzo autentyczny według mnie. Choć i już na temat Bale'a czytałam różne opinie, mnie zachwyciły niektóre zbliżenia na jego twarz . Pasował mi do tej roli, nawet ze swojego wyglądu .
Film częsciowo nakręcony techniką cyfrową 25 klatek/s. Nie znam się, wyczytałam wcześniej, że daje to żywszy obraz, mniej miękki. No i daje. Sceny pościgów były cholernie realistyczne, ta żywość mnie wbijała w fotel trochę i czułam się nieprzyzwyczajona, może to przez tę technikę+wielki ekran , nie wiedząc gdzie umieścić wzrok . Podobało mi się .
Było kilka świetnych, śmiesznych scen, ale nie zdradzę jakich. Dwie utkwią mi w pamięci po wsze czasy . Kilka innych też.
Ogólnie - myślę, że film o ciekawej postaci nie może być nieciekawy. A Dillinger - no cóż, gangster okradający banki, który był lubiany przez ludzi? To jest coś .
Nooo.... To wyraziłam swą zupełnie subiektywną opinię. Nawet za subiektywną. Po prostu, prócz tego, że mi się naprawdę podobało,, sama nie wiem co by tu jeszcze napisać . Na razie nawet dla mnie jest zbyt subiektywnie, bo pisane dość świeżo po seansie .
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Sob 10:27, 01 Sie 2009 Temat postu: |
|
No nie! Jak dla mnie to jest poważny skandal! Czyżby naprawdę tylko Camille obejrzała "Wrogów Publicznych"!? Na Perle ? Na forum, gdzie właściwie wszyscy są wielkimi fanami Johnnego Deppa!? Skandal nad skandale
A szczerze - jestem mocno zaskoczona! Chyba, że się ukrywacie...
Ja zaliczyłam premierę! Tylko od razu potem góry mnie zabrały i nie miałam okazji się podzielić wrażeniami. Już to robię:
Oczywiście od razu trzeba powiedzieć, że Depp gra rewelacyjnie. Każda scena z jego udziałem jest niepowtarzalnym ochem i achem z mojej strony. Niestety na tym się chyba kończy aplauz. Mało gangsterstwa, mało miłości i...mało filmu tak naprawdę. Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!). Reszta obsady rownież jakby bez zarzutu. Co do fabuły...owszem, niektóre sceny są faktycznie genialne, ale ich niewiele. Film mija, a ja tak naprawdę nie wiem jak to się dzieje. Generalnie się rozczarowałam. Może za bardzo się nastawiłam na arcydzieło gangsterskie. A tu - no niestety.
Niemniej jednak trzeba zobaczyć. Niekoniecznie w kinie, ale warto na pewno. No proszę, wszak Depp zobowiązuje .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 11:40, 03 Sie 2009 Temat postu: |
|
Elizabeth, Twój post zmusił mnie w końcu do zebrania się w sobie i napisania o "Wrogach publicznych"
Idąc do kina, przyznam, że miałam lekkie obawy - nie przepadam za filmami gangsterskimi. Stwierdziłam jednak, że skoro dla roli Johnny'ego Deppa obejrzałam "Doniego Brasco", to i "Wrogów" zobaczę (Tak na marginesie - zdziwiona byłam długością filmu, bo dawno już nie zdarzyło mi się tyle siedzieć w kinie )
Z tego co udało mi się zapoznać z historią Dillingera i kilkoma recenzjami, historia przedstawiona w filmie jest uładzona, a sam John przedstawiony raczej jako bohater (chociaż w końcu w okresie największej popularności szajki Dillingera, rzeczywiście byli oni traktowani jak gwiazdy i bohaterzy buntujący się przeciwko złemu systemowi). Niemniej jednak, nie zawiodłam się. Przyznaję jednak, że John Dillinger made by Johnny Depp przemienił się z bezwzględnego gangstera na bohatera filmów akcji. W mojej opinii nie zaszkodziło to jednak filmowi - wręcz przeciwnie, raczej ożywiło obraz.
Christian Bale, mimo, że pozostawał w cieniu Johnny'ego zagrał naprawdę wiarygodnie. Takie role mi do niego pasują No i oczywiście - muszę to powiedzieć, muszę! - Stephen Graham i jego przeboski angielski akcent! Ale rzeczą która mocno wbiła mi się w pamięć była muzyka, która towarzyszyła obrazowi. Cudeńko! Czuło się klimat filmu
Tak więc podpisuję się pod słowami Elizabeth - film nie zwala z nóg, ale naprawdę warto zobaczyć
Elizabeth napisał: | Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!). |
Jeśli chodzi o tę jedną scenę, to mi szczególnie zapadła w pamięć - co prawda bez Bale'a - scena, w której Dillinger "odbierał" Billie z szatni.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 19:55, 17 Sie 2009 Temat postu: |
|
No, moje kino wreszcie raczyło się obudzić...
Camille napisał: | Film częsciowo nakręcony techniką cyfrową 25 klatek/s. |
Hę?! To ja siedzę, patrzę i się zastanawiam, czy to tylko moje zwidy, czy faktycznie taśma co rusz przeskakuje na prędkość telewizyjną...? Cyfrowa, nie cyfrowa, nie znoszę tego. Może i miało to dodać dynamiki czy czego tam, ale w praktyce taki film wygląda jak sieczka zlepiona z tego co leżało pod ręką i było tańsze. Nigdy nie lubiłam 25/s w fabułach, ale widywałam to dotąd tylko w jakimś tańszym badziewiu. Jeśli to nagle trafia do klasy A, to źle się dzieje w państwie hollywoodzkim... A jeśli do tego sprzedają to jako zamysł artystyczny, to raczej nieprzemyślany... Jak to obejrzeli gotowe, to już było za późno na poprawki, czy faktycznie tak im się strasznie podobało? Wybaczcie, mnie nie.
Camille napisał: | Sceny pościgów były cholernie realistyczne, ta żywość mnie wbijała w fotel trochę i czułam się nieprzyzwyczajona, może to przez tę technikę+wielki ekran |
Z tym się zgodzę, ale przypisałabym to raczej temu, że większość (także scen akcyjnych) jest na zbliżeniach. Z jednej strony wrzuca to widza w środek akcji, ten cel został osiagnięty, OK, ale z drugiej skutkuje lekką dezorientacją... momentami jest tylko huk i błyski, jakby człowiek miał lufę przed własnym nosem, aż chciałoby się zatkać uszy i wleźć pod jakiś stół... więc w sumie chyba o to chodziło?
Elizabeth napisał: | Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!). |
Niech zgadnę, jego pierwsza? Bo jak dla mnie, miał świetne wejście, które dużo obiecuje i... to właściwie tyle.
Elizabeth napisał: | Mało gangsterstwa, mało miłości i...mało filmu tak naprawdę. (...) Film mija, a ja tak naprawdę nie wiem jak to się dzieje. |
Najpierw z lekka mnie przeraziło te 140 minut, a potem... no, skończyło się i... o rany, to wszystko? Jakoś faktycznie, mało filmu w filmie. Z jednej strony, chwilami się dłuży, a z drugiej zlatuje nie wiedzieć kiedy i w sumie nie tak wiele zostawia.
Jak pewnie wieje już z powyższego, ja też się raczej rozczarowałam. Co prawda, szczerze powiedziawszy, z filmów Johnnowych (a szczególnie ról), jakoś bardziej do mnie trafiają te fantastyczno-baśniowo... no, wiecie, inne. ...więc po kolejnym gangstersko-historyczno-biograficznym z początku nie spodziewałam się cudów, ale że "Public Enemies" wydaje się otaczać atmosfera "Mann znowu pokazał, że jednak stać go na arcydzieła!", to jednak zaczęłam oczekiwać... no, wduszenia w fotel i zostawienia tak na długo. I się nie doczekałam. Spłynęło po mnie i tyle. Właściwie trudno, żeby inaczej, skoro spłynął po mnie sam Dillinger. Zaczyna mu się w końcu kibicować, ale raczej dlatego, że nie ma komu bardziej... Zresztą mam co do faceta mieszane uczucia, co prawdopodobnie oznacza, że jednak postać jest dobrze skonstruowana, jako niejednoznaczna. Swoją drogą, oryginalne podejście do kobiety, "Jesteś moja i koniec dyskusji". Do licha, ten to "zasługuje" bardziej niż Jack Sparrow...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savvy
Piracki Lord
Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: from Desolation Row Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 21:47, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
Obejrzałam w końcu "Wrogów..." i mimo Johnnego, mimo Bale'a, mimo idealnego towarzystwa (przyjaciółki która podziela mój zachwyt nad obydwoma panami) - jestem rozczarowana. Podzielam zarzut Aletheii co do techniki - cyfrowe zdjęcia jak dla mnie moją tyle z realności co filmik z wakacji nakręcony amatorską kamerą. Kino to inny, alternatywny świat i nawet jeśli opowiada o postaciach, zdarzeniach które miały miejsce to oczekuję od niego wyjątkowej formy. Co nie znaczy, że musi być nierealistyczna! Namotałam? Ale zostawiając mniej istotne (dla mnie) kwestie... Okrutnie zmartwił mnie ten film. Po produkcjach z Johnnym, po jego postaciach oczekuję zawsze wieeele, na prawdę dużo. Idę do kina, albo siadam przed ekranem z nastawieniem, że przez następne dwie godziny będzie po mnie nieustannie jeździł walec emocjonalno-intelektualny Tym razem wcisnęło mnie w fotel jeden, jedyny raz, a dokonał tego Dillinger śpiewając "Get along little doggies, get along..." po brawurowej ucieczce z więzienia.
Aletheia napisał: | jak dla mnie, miał świetne wejście, które dużo obiecuje i... to właściwie tyle. Neutral |
O tak, pościg w sadzie był wystrzałowy , ale potem jakby ktoś zapomniał o tym bohaterze. Niby wynurza się czasem z głównego nurtu, rozmawia z Dillingerem w więzieniu (co jak rozumiem ma być kluczowym momentem dla relacji tych dwojga), a potem znowu znika, żeby zostać kompletnie utopionym przez idiotyczne posłowie. Może umknął mi jakiś trop, ale raczej wątpię - nie za wiele jest ich do tropienia we "Wrogach...". Nie rozumiem dlaczego historia Purvisa ma się kończyć samobójstwem (i to po tylu latach). Z powodu tego co powiedział mu Dillinger? Może... ale nic tak na prawdę nie wskazuje na to żeby dzielny agent zaczął wątpić w swoją misję.
Jeszcze chciałabym zawiesić parę psów na wątku miłosnym bo był beznamiętny niestety, ale za to z seansu wyniosę wrażenie nieustającego ślinotoku i wspomnienie wymieniania znaczących spojrzeń treści "aaa-johnny-w-garniaku", "mmm-johnny-w-poskoszulce" i tym podobne
No i byłabym zapomniała - błogosławię ten film mimo wszystko. Za muzykę, a właściwie Muzykę. Perełka i "must have"! Jestem absolutnie zachwycona.
edit: Właśnie jej słucham (ach........... * * ) i kompozycje Elliota Goldenthala coś mi przypominają, nie wiem tylko co, ale na pewno inny soundtrack... Pomocy?
Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Śro 22:03, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 22:50, 19 Sie 2009 Temat postu: |
|
Savvy napisał: | cyfrowe zdjęcia jak dla mnie moją tyle z realności co filmik z wakacji nakręcony amatorską kamerą |
Czyli aż za dużo. W sensie - nie czuje się w tych momentach filmowości. Wyłącznie telewizyjność, i to typu "Witamy państwa i łączymy się z naszym reporterem, który jest na miejscu właśnie trwającej strzelaniny..." Nieee, zdawało mi się że WYSZŁAM z domu i jestem w kinie...?
Savvy napisał: | Tym razem wcisnęło mnie w fotel jeden, jedyny raz, a dokonał tego Dillinger śpiewając "Get along little doggies, get along..." po brawurowej ucieczce z więzienia. |
O rany, a ja i tutaj byłam w stanie myśleć tylko o jednym: "No, przynajmniej już ma praktykę..."
Savvy napisał: | jakby ktoś zapomniał o tym bohaterze |
O, właśnie, odpowiednio to ujęłaś! To miał podobno być film "pojedynkowy", a tu kamera wisi głównie na Dillingerze (nie żebym bardzo narzekała ), a Osławiony Pies Gończy... no, co właściwie? Tak szczerze, ludzie, co on tak konkretnie tam robi, poza stwierdzeniem, że jego ekipa nie daje rady, więc on chce paru teksaskich twardzieli? Wydaje się, że on tam jest, bo pojawił się w kronikach i nie bardzo było go jak wywalić ze scenariusza... Szkoda aktora i tyle.
Savvy napisał: | rozmawia z Dillingerem w więzieniu |
Typowy przykład na to co napisałam przed chwilą. Po tej scenie zastanawiałam się tylko "Po co on właściwie przyszedł?" Obejrzeć sobie prawdziwego, żywego gangstera, bo nie widział, czy co? Bo konfrontacją trudno to nazwać. Nie mogę się pozbyć takiej wizji: "OK, Johnny skończył, Christian...? Kamera...? O rany, czekajcie, na tą scenę mieliśmy tylko pięć minut, stop! No trudno, Christian, może kiedy indziej..."
Savvy napisał: | Nie rozumiem dlaczego historia Purvisa ma się kończyć samobójstwem (i to po tylu latach). |
Ja też nie. Wiadomo, typowe podsumowania filmów historyczno-biograficznych, OK, ale i tak wyskakuje to samobójstwo ni z gruszki, ni z buraka... Pewnie zakładają, że widz sobie poczytał wcześniej albo doczyta później, ale szczerze... nie chce mi się. Sama historia mi zwisa i powiewa, poszłam do kina dla Johnny'ego i już. A w kinie jestem widzem i psim obowiązkiem reżysera jest skleić film tak, żeby wszystko było jasne, a przynajmniej dało się rozgryźć w oparciu o dane TYLKO z filmu.
Savvy napisał: | [romans] beznamiętny niestety |
Przyjdzie Anajulia i mnie zamorduje (no właśnie, przyjdzie wreszcie...?), bo lubi Marion, ale mnie się zdawała deczko lalkowata. Jej najlepszy moment, w moich oczach, to gdy Dillinger jej każe czekać, a ona z miną "Że co...? No nie, dość..." odchodzi. Jak w przypadku Bale'a, początek najlepszy. Ale ona przynajmniej miała do zagrania jeszcze coś potem.
Savvy napisał: | Za muzykę, a właściwie Muzykę. Perełka i "must have"! |
Momentami zauważałam, więc pewnie była dobra.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Pon 20:01, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
A nikomu się nie podobał motyw w kinie...?? Kiedy w kronice filmowej ogłaszali, żeby się rozglądać na boki, bo bardzo możliwe, że gangster siedzi obok Ciebie. I w tym samym momencie cała sala: w lewo zwrot, w prawo zwrot. A Dillinger uśmiecha się uroczo.
To jedna z moich ulubionych scen w filmie .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 20:12, 31 Sie 2009 Temat postu: |
|
Co do tego kina, to myślałam sobie, że jeszcze tylko brakowało, żeby w FBI, między tymi wszystkimi zdjęciami, trafił na plan akcji i poszedł jednak na Shirley Temple... A może jednak specjalnie NIE zmieniłby planów?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 21:26, 15 Wrz 2009 Temat postu: |
|
Koszmar, tragedia i czarna rozpacz po wyjściu z kina. Zawsze twierdziłam, że Mann to rzemieślnik z przypadku, ale po tym filmie kompletnie straciłam wiarę w to, że facet jest w stanie zrobić film przynajmniej znośny. Jestem wielką przeciwniczką filmowania z ręki (a kamera cyfrowa do filmu gangsterskiego, to już kompletna pomyłka!), więc nie muszę chyba przyznać, że byłam zniesmaczona tym, co działo się na ekranie. Czułam się, jak podczas oglądania wyjątkowo słabego przedstawienia z cyklu Teatr Telewizji. Dramat.
Depp mnie nie zachwycił, chociaż bez wątpienia był jednym z najmocniejszych (jeżeli o takowych można mówić w przypadku tego koszmarku) punktów całości. Bale, jak zwykle dobił mnie swoją drewnianą grą. Na scenach z nim miałam ochotę wyciągnąć z kieszeni telefon i poświęcić się grze w statki, czy fascynującemu procesowi wysyłania znajomym głupich sms-ów. O innych aktorach nie wspomnę, bo nikt mnie nie zachwycił/nie był tak rażąco słaby, żebym musiała poświęcić mu osobny akapit.
Potencjał i pomysł niewykorzystane. Jedynym prawdziwym plusem był odgłos strzałów oddawanych z legendarnych Tommy-gunów. To coś, co kocham. Ale dla jeszcze lepszego efektu, polecam grę w 'Mafię' - zapewniam, że opowieść jest dużo bardziej epicka i frapująca niż najnowsze 'dzieło' Manna, mimo iż mamy doczynienia z 'tylko' tworem komputera...
Rozczarowanie.
Chociaż na pewno nie ból, zgrzytanie zębami i jęki po wyjściu z sali, bo w przeciwieństwie do ponad dwóch tysięcy filmwebowiczów (tak imponujący wynik miał film przed premierą), podeszłam do sprawy na chłodno. Dostałam bardzo przeciętny film, który drażnił mnie każdą, kolejną sceną. Obiecanych 'Wrogów Publicznych' nie zobaczyłam, chociaż nastawiłam się na gangsterów w wydaniu 'filozoficznym'. Co gorsza - nie było tu ani drugiego, głębokiego dna, ani (przynajmniej) wartkiej akcji, która zrekompensowała by ból kręgosłupa, którego nabawiłam się siedząc w niewygodnym, kinowym fotelu.
Podsumowując - temu panu już dziękujemy (tak, tak - to do pana, panie Mann). Czekam na interpretację tematu na miarę jego wielkości i wielowymiarowości, a nie odcinanie kuponów od marnego 'Miami Vice' i nieco tylko lepszej 'Gorączki'...
Amen.
Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Wto 21:28, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 18:19, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
Średnio mi się podobało. Może to po prostu kwestia dnia, ale nie wciągnęło mnie specjalnie i kilka razy chciałam film zatrzymać i zająć się czymś innym. Podobały mi się sceny napadów - dynamiczne, widać, że Dillinger zna się na tym, co robi i odwala fachową robotę Dobra była jeszcze scena w kinie Sam bohater nie zdołał wzbudzić mojej sympatii mimo ewidentnych starań twórców i uroku Deppa - z tym wąsem nie wyglądał dobrze
Właściwie to po opisach i hasłach promujących trochę inaczej wyobrażałam sobie ten film: jako pojedynek dwóch 'gigantów', pełen zwrotów akcji, pościgów i fajnych dialogów między przeciwnikami. Pościgi były.
Podsumowując: poświęconych dwóch godzin mi nie szkoda, ale drugi raz raczej nie obejrzę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 21:17, 04 Gru 2009 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Podobały mi się sceny napadów - dynamiczne, widać, że Dillinger zna się na tym, co robi i odwala fachową robotę |
Scena otwierająca dużo zapowiada - średnio wiadomo o co idzie, ale człowiek się czuje wrzucony w coś "żywego" i czeka na więcej. I... na oczekiwaniach rzecz się kończy. Analogiczne do pierwszej sceny Bale'a.
Marta napisał: | z tym wąsem nie wyglądał dobrze |
Jak we wszystkich "realistyczno-biograficznych" rolach. Co prawda bezsensowne byłoby czynić z tego zarzut dla filmów, ale może i to jest powodem, dla którego te z jego ról lubię najmniej...? Podzielam Twoje odczucie.
Marta napisał: | Właściwie to po opisach i hasłach promujących trochę inaczej wyobrażałam sobie ten film: jako pojedynek dwóch 'gigantów', pełen zwrotów akcji, pościgów i fajnych dialogów między przeciwnikami. Pościgi były. |
Chodź do tawerny, stawiam! Tekst godny dobrej recenzji.
(A propos recenzji, czemu jeszcze Anajulii nie ma w tym temacie?)
|
|
Powrót do góry |
|
|
Scarlett
Korsarz
Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 12:04, 24 Gru 2009 Temat postu: |
|
Też oglądałam i ryczałam jak bóbr na końcu No ale to ja więc nie ma co się dziwić . Obsady lepszej chybaby się im nie udało dobrać. Od razu po seansie, pobiegłam kupić książkę, która zachwyciła mnie z drugiej strony, choć z początku byłam rozczarowana, że nie poczytam sobie o losach bezpośrednio Dilingera Aczkolwiek gdy doszłam tak jakoś do setnej strony stwierdziłam, że książka też wymiata
Swoją drogą ciekawa jestem, czemu we Wrogach skupili się głównie na postaci Dilingera, czy to przez fakt, że na główną rolę wpasował im się Depp czy nie... Bo trzeba przyznać, że wizualnie ma coś z Johna Dilingera Choć może brak mu było tego cwaniackiego uśmieszku, którego nie szczędził w rzeczywistości Dilinger
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|