Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 20:30, 13 Lip 2010 Temat postu: Język i stylistyka |
|
Wydzielone z tematu Metal i słowa by Aletheia.
Aletheia napisał: | "Niecnym" też masakruję...? |
Nie no, "niecnym" akurat nie . Zasadniczo, chciałam rzec, że nie mam nic przeciwko . Jestem przyzwyczajona do wertowania słowników. Tak tylko o tym napisałam, bo robi to na mnie duże wrażenie, że tak potrafisz .
Aletheia napisał: | Dla mnie w języku dozwolone jest wszystko, co nie jest wyraźnym błędem |
Ale istnieją takie zjawiska jak błędy frazeologiczne (chodzi o to, że nie wolno dodawać, odejmować, przekształcać ani wymieniać na inne żadnych elementów związków frazeologicznych) albo inne naruszenia łączliwości leksykalnej (tutaj właściwie to nie wiem o co chodzi, ale według mojej pani od kultury języka nie wolno mówić, że "kraje-sygnatariusze nie będą udzielały pomocy organizacjom uprawiającym terroryzm" [z czym jeszcze ewentualnie mogę się zgodzić] albo, że "żaden młody ankietowany nie odpowiedział, że przeznaczyłby milion na zafundowanie dziadkom luksusowej starości" [czego już kompletnie nie rozumiem], no ale podobno nie "zafundować", tylko "zagwarnatować" albo "zapewnić" i nie "luksusowej" - bo to do przedmiotów - tylko "dostatniej"). Generalnie, zobaczywszy zwrot "naciągając uszu" pomyślałam, że kwalifikuje się on pod coś takiego, bo znałam inną zbitkę, no ale... Zasadniczo temat jest dość mętny i też nie bardzo się na tym znam . Generalnie to były masakryczne zajęcia, bo miałam po nich nieodparte wrażenie, że wszystko, co mówię, i co mówią do mnie inni jest jednym wielkim błędem .
Aletheia napisał: | Czemu dziwnie? |
A tak mi to jakoś strasznie dziwnie brzmiało . Prawdopodobnie wynika to z tego, że wszystko co umiem powiedzieć w języku polskim (ale również i jakimś obcym), umiem powiedzieć dlatego, że znam to na pamięć. I czegoś takiego moja pamięć nie wykryła . "Zaniepokojony" miałam połączony zasadniczo z "kimś" - w sensie, że zaniepokojony może być człowiek lub zwierzę, a wszystkie zachowania i inne "cosie" jak gdakanie, szczekanie itp. łączyły mi się z "niespokojnym". Jednak później przypomniało mi się, że mówi się, że "zaniepokojone głosy" coś tam... Więc teraz sądzę, że jest ok . Tym bardziej, że - nawet na początku - chociaż zabrzmiało mi to dziwnie, to jednocześnie podobało mi się .
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 23:26, 13 Lip 2010 Temat postu: |
|
Eddie napisał: | Tak tylko o tym napisałam, bo robi to na mnie duże wrażenie, że tak potrafisz . |
A ja jestem wielce zobowiązana i ogólnie zachwycona, że komuś się chce tak nad moim tekścidłem. I jeszcze tak szczegółowo się czepiać w komentarzu. Nie przestawaj, proooszę! A co do słowników, to ja jestem przyzwyczajona do wertowania tych wielojęzycznych, polskich używam znacznie mniej. Właściwie prawie w ogóle. (I taki cichutki głosik z tyłu głowy mi złośliwie teraz szepcze "a widzisz? powinnaś, powinnaś, hi hi hii".) Chociaż nie, wróć. Przy tłumaczeniu mam pod ręką przynajmniej ze dwa polskie synonimiczne, bo nad tą robotą kołowacieję tak, że w końcu przestaję myśleć po polsku...
Eddie napisał: | Ale istnieją takie zjawiska jak błędy frazeologiczne (chodzi o to, że nie wolno dodawać, odejmować, przekształcać ani wymieniać na inne żadnych elementów związków frazeologicznych) albo inne naruszenia łączliwości leksykalnej |
Istnieją, ale istnieje także świadome rozbijanie tych związków, jako gra językiem. W warsztacie literackim to służy głównie "obudzeniu" czytelnika, żeby się zdziwił, uśmiechnął, zastanowił... Taki przykład zmyślony na szybko:
Szybowiec zatoczył łagodny łuk, kładąc się na lewe skrzydło. Pilot spojrzał na srebrzącą się w dole taflę jeziora... Z zamyślenia wyrwał go narastający gwałtownie warkot. Czerwono-żółty kształt śmignął tak nisko nad kabiną szybowca, że dało się niemal dostrzec nity na blasze. Zdecydowanie za nisko. Pilot szybowca zachłysnął się, przerażony.
- Pirat... powietrzny!!! - wrzasnął w ślad za awionetką.
Jak widać na załączonym obrazku, związek frazeologiczny "pirat drogowy" zostaje rozbity celowo, dla podkreślenia, że sytuacja jest analogiczna do lądowej, ale jednak nie identyczna. Potrzebne jest nowe wyrażenie i zostaje ono utworzone, choćby tylko na prywatny, jednorazowy użytek pilota szybowca (bo przecież sytuacja mogłaby być prawdziwa, a pilot żywym człowiekiem, a nie literackim tworem). Język rozwija się najbardziej właśnie w momentach, gdy pojawia się nowy obszar w doświadczeniu używających tego języka. Na przykład Internet. Poza tym, bardzo wiele zależy od tego co się pisze. W beletrystyce generalnie wolno o wiele, wiele więcej, niż w tekstach formalnych. Tekstu artystycznego, na dobrą sprawę, nie ogranicza nic. Naprawdę, nawet ortografię można mieć głęboko w poważaniu, pod warunkiem, że się to robi świadomie i stosuje jako celową stylizację. Oczywiście, czytelnik wtedy może powiedzieć autorowi, gdzie go szanowny autor może pocałować z takim produktem, ale takie już zawsze artystyczne ryzyko... Natomiast przeciwnym biegunem jest choćby język naukowy albo prawniczy. Tutaj idzie o jasność przekazu, a nie fajność czytania, więc używa się ustalonego terminu i kropka.
Eddie napisał: | "kraje-sygnatariusze nie będą udzielały pomocy organizacjom uprawiającym terroryzm" |
Faktycznie brzmi niezręcznie, ale o co tak konkretnie chodzi? Że uprawiać, to tylko pietruszkę, a nie terroryzm? Ale uprawia się też zbrodniczy proceder. Co prawda, to już znowu odrobinę staroświeckie... a na pewno pompatyczne. Na tyle, że można wręcz użyć ironicznie.
Eddie napisał: | "żaden młody ankietowany nie odpowiedział, że przeznaczyłby milion na zafundowanie dziadkom luksusowej starości" |
Jak dla mnie, to tu chodzi o nierówność stylu - tekst prawie że naukowy (choć "młody ankietowany" to nieprecyzyjne i w naukowym tekście wyglądałoby to inaczej), a tu luzackie "zafundowanie dziadkom". Wygląda jak urywek reportażu, w którym dziennikarz nie mógł opanować pióra. Natomiast nie jestem pewna, o co idzie z tym "luksusowym" tylko dla przedmiotów. "Dostatni" jest czymś podobnym jak "zbrodniczy proceder" - nikt raczej tego tak sobie nie użyje w normalnym, niestylizowanym tekście, chyba że z lekka ironicznie, bo to ma wydźwięk staroświecko-pompatyczny. Poza tym, "dostatni" jest zbliżony do "zamożnego", a zatem słabszy od "luksusowego". Ale mówię tylko o moim zdaniu i wyczuciu.
Eddie napisał: | Generalnie to były masakryczne zajęcia, bo miałam po nich nieodparte wrażenie, że wszystko, co mówię, i co mówią do mnie inni jest jednym wielkim błędem . |
Też bym miała... Wiesz, nie chcę przesadzać z podważaniem autorytetu Twojej profesorki, trudno w końcu oceniać ją po tym co mówisz, a zresztą ja specjalistką nie jestem, tak się tylko prywatnie wymądrzam, ale doświadczenie mnie uczy, że z nauczycielami lepiej wrzucić na luz i wszystko co mówią, filtrować przez własny rozum. Jak by nie byli nadzwyczajni i fachowi, nauczyciel też człowiek i prywatne odchyły zawsze ma... A ja już widywałam takich aparatów, że mózg w poprzek stawał. W rzewnej pamięci zachowuję Panią Od Biologii Z Podstawówki i jej stwierdzenie, że "zwierzątka nie mają brwi a człowiek ma, bo człowiek pracuje i to jest żeby mu pot nie zalewał oczu, a zwierzątka nie pracują". Ale podstawówka to podstawówka, a co miałabym powiedzieć o komunikacie pewnej doktor nauk humanistycznych, którą wielbię w zachwycie, bo genialną wykładowczynią i wielce przytomną kobitą jest, a razu pewnego, najzupełniej serio nadała do sali, że wśród ludzkich motywacji, pojęcie "honoru" jest właściwe mężczyznom, w sensie, że jest ich własnością, a jest umiejscowione w należącej do nich kobiecie i jej prowadzeniu. Się. Znaczy, głównie jej chodziło o szariatowy pogląd na kobiety, co "zhańbiły" rodzinę. No, z lekka mi dziwne takie zawężanie pojęcia, ale co? Mam to gładko łyknąć, bo ona powiedziała? Czy uznać, że wszystko co ona gada to bzdury? Nie, po prostu przyjmuję to co mówi krytycznie. Co nie znaczy, że odrzucam. I coś czuję, że Twoją panią językową potraktowałabym tak samo. Co najmniej.
Się rozpisałam... Widzisz, Eddie? Przyjdziesz, napiszesz coś i już się robi fajnie i jest co odpisywać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Eddie
Piracki Lord
Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:48, 14 Lip 2010 Temat postu: |
|
Nie no, ja kumam, że swoboda twórcza, że pewne zabiegi literackie mają uatrakcyjnić przekaz, że gra słów fajna, itd., ale, o ile w tym przykładzie z powietrznym piratem dostrzegam celowość wprowadzenia takiej innowacji i jej walor artystyczny, o tyle nie ogarniam sensu "naciągania" uszu - w czym jest ono ciekawsze/fajniejsze/bardziej intrygujące od "nadstawiania". Dla mnie wygląda to raczej jakby ktoś nie wiedział, że np. poprawnie jest "po linii najmniejszego oporu" i napisał "po najmniejszej linii oporu". Coś bardziej w tym guście.
ALetheia napisał: | Że uprawiać, to tylko pietruszkę, a nie terroryzm? |
No, o to jej chodziło, że terroryzm się stosuje, a nie uprawia. Natomiast jeżeli chodzi o uprawianie zbrodniczego procederu, to sądzę, że spoko przeszłoby nawet w jakimś zwykłym informacyjnym tekście w gazecie. Zwłaszcza nieco dłuższym, typu wiadomość prasowa, gdzie trzeba zmieścić wiele szczegłów drugiego i trzeciego rzędu, tak naprawdę pisząc cały czas o tym samym. No więc - żeby uniknąć powtórzeń i nie pisać w kółko, że "mordował i szył maski z ludzkiej skóry", można by było wrzucić "uprawianie zbrodniczego procederu". Ale też nietrudno mi jest wyobrazić sobie konteksty, w których brzmiałoby to pompatycznie, czy ironicznie .
Aletheia napisał: | o co idzie z tym "luksusowym" tylko dla przedmiotów |
Tutaj jej chodziło o to, że luksusowy to sobie może być samochód, apartament albo hotel, ale nie starość. Że raczej jakieś takie materialne rzeczy. Ja się akurat nie bardzo z tym zgadzam, bo wakacje albo życie, jak dla mnie, też mogłyby być luksusowe, a nie są to przecież przedmioty. Więc starość myślę, że też spoko. O nierówności stylu nic nie wspomniała. Nie wiem skąd to było, ale myślę, że z jakiegoś soft news na temat na co młodzież przeznaczyłaby wygraną w totolotka. W każdym razie pewnie z jakiegoś tekstu dziennikarskiego, bo to ze szkółki dziennikarskiej. Ale nie sądzę, żeby z reportażu. Nie umiem sobie tutaj wyobrazić tematu reportażu, w którym autor miałby potrzebę przytaczania jakiejś pewnie ostatniej odpowiedzi z jakiejś durnej ankiety, której jeszcze w dodatku nikt nie wybrał (odpowiedzi - nie ankiety) . "Dostatni", jak dla mnie, też spoko . Absolutnie widzę to normalnym tekście bez żadnego specjalnego nacechowania .
Aletheia napisał: | po prostu przyjmuję to co mówi krytycznie |
No akurat z tego przedmiotu niewiele było zajęć, na których mogłam krytycznie odnosić się do wygłaszanych przez naszą panią tez . Bo jak ktoś mi mówi, że jeżeli chodzi o odmianę dwóczłonowych nazwisk męskich, to zasadniczo odmieniamy wszystkie człony za wyjątkiem tych, które pochodzą od nazw herbów lub zawołań bojowych, to niestety nie jestem w stanie poczynić nad tym krytycznej refleksji .
Aletheia napisał: | i już się robi fajnie i jest co odpisywać |
Ja wiem, że się robi fajnie, ale robi się również offtop . Ale kurde, mam mało czasu na pisanie na Forum . W ogóle powinnam teraz szukać kałczyzmu na moje trypy, bo jest już późno. Mam nadzieję, że znajdę jeszcze jakieś kałcze, bo inaczej to będę musiała szukać ho(s)teli :B.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 23:40, 14 Lip 2010 Temat postu: |
|
Eddie napisał: | nie ogarniam sensu "naciągania" uszu - w czym jest ono ciekawsze/fajniejsze/bardziej intrygujące od "nadstawiania". Dla mnie wygląda to raczej jakby ktoś nie wiedział, że np. poprawnie jest "po linii najmniejszego oporu" i napisał "po najmniejszej linii oporu". Coś bardziej w tym guście. |
To ostatnie w ogóle jest zastanawiająco popularne, ale to chyba dlatego, że ludzie zwyczajnie nie zastanawiają się co mówią. Co do "naciągania", no to właśnie miałam na myśli, mówiąc, że ja to bardziej czuję, niż wiem. Znaczy, niż umiem wytłumaczyć. Ja to odbieram jako, hmm, familiarne? rubaszne? nieee, wszystko źle... w dodatku organicznie nie znoszę słowa "rubaszne". No, w każdym razie też szło o "gawędziarskość" opowieści. A jeszcze tak co do słownika pamięciowego, głowę bym dała, że widywałam te uszy naciągane właśnie, nie tylko nastawiane (albo nadstawiane), i to nie raz, ale zabij, nie mam pojęcia gdzie i kiedy, i w momencie pisania w ogóle o tym nie myślałam.
Zbrodniczo dostatni proceder , owszem pojawia się w zupełnie zwyczajnych, niestylizowanych tekstach, ale zwróć uwagę, że to są najczęściej właśnie teksty prasowe. A język prasowy jest, hmm, zwodniczo "naturalny". Za nic sobie teraz nie przypomnę dokładnie, ale chyba u Pratchetta (czy jednak też gdzie indziej?) jakiś czas temu o tym czytałam. Np, "burda". Co to jest "burda"? Otóż jest to bójka, która nie istnieje w normalnym życiu, pojawia się tylko w prasie. Podobnie rozróba na pół ulicy to zawsze "zamieszki". No kurczę, nie zacytuję porządnie, bo nie pamiętam, a przydało by się.
Eddie napisał: | Nie umiem sobie tutaj wyobrazić tematu reportażu, w którym autor miałby potrzebę przytaczania jakiejś pewnie ostatniej odpowiedzi z jakiejś durnej ankiety, której jeszcze w dodatku nikt nie wybrał (odpowiedzi - nie ankiety) . |
Widocznie za rzadko czytujesz różne Polityki i Newsweeki. Znakomicie mielą mózg i przerażająco poszerzają wyobraźnię w tym względzie. Nie ma ankiety tak durnej, żeby nie nadała się do jakiegoś reportażu.
Eddie napisał: | Bo jak ktoś mi mówi, że jeżeli chodzi o odmianę dwóczłonowych nazwisk męskich, to zasadniczo odmieniamy wszystkie człony za wyjątkiem tych, które pochodzą od nazw herbów lub zawołań bojowych, to niestety nie jestem w stanie poczynić nad tym krytycznej refleksji . |
E, co Ty, ja nie mówię, żeby z tymi refleksjami od razu wstawać, dumnie i blado, ciskając je prefesurowi w oczy. Ale co sobie pomyślę, to moje. Podobno człowiek (się) kształcący, ma myśleć, co nie? Teoretycznie. Doliwa-Krynicki... Doliwa-Krynickiego... Jakoś mi lepiej brzmi Doliwy-Krynickiego. Znaczy, to już zbrodnia niewybaczalna? Trzeba by spytać jakiegoś Doliwa... Doliwy... no, Krynickiego w każdym razie, co o tym sądzi.
Bardzo przyjemny offtopik, ciachnę go chyba jutro, bo też już dzisiaj nie dam rady. Miłego trypowania, niezależnie od sukcesów tranzitowo-slipingowych. Bądź ich braku.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 21:45, 27 Lis 2010 Temat postu: |
|
Umówmy się, że nie (bardzo) offtopię... Właśnie przypomnialam sobie, że dawno nie zaglądałam na Esensję i dobrze, że sobie przypomniałam, bo uwielbiam Achikę za [link widoczny dla zalogowanych].
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:23, 17 Cze 2011 PRZENIESIONY Sob 14:25, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
EDIT
Zaczęło się tutaj.
Aletheia napisał: | a prędzej napiszę ogólnopolskie dyktando niż wzorzec/regułę sklecę. |
Ja nie napiszę - źle mi idzie domyślanie się, gdzie ktoś zamierzał wstawić średniki, gdzie tylko przecinki, a gdzie zachciało mu się zrobić akapit. Tyle zależy od sposobu przeczytania...
A dostrzeganie prawidłowości mam z lenistwa: po co się uczyć wielu rzeczy, skoro można się nauczyć jednej reguły
Ostatnio zmieniony przez Marta dnia Sob 16:54, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:33, 17 Cze 2011 PRZENIESIONY Sob 14:26, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
To teraz w dyktandach oceniają też interpunkcję?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:22, 18 Cze 2011 PRZENIESIONY Sob 14:26, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
A nie? Nie mam pojęcia, pisałam dyktando kontrolne na początku liceum, a duuużo wcześniej jakiś konkurs i wtedy oceniali. Normalnie nie biorą pod uwagę?
|
|
Powrót do góry |
|
|
loQ
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 23 Maj 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie Płeć: pirat
|
Wysłany: Sob 12:19, 18 Cze 2011 PRZENIESIONY Sob 14:27, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
Biorą, biorą. Jasne, żę oceniają interpunkcję. Co to w ogóle za chory pomysł, że mieliby nie oceniać?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 14:39, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
Zacytuję samą siebie, bo głupotę palnęłam, a jeszcze ktoś to zapamięta jako regułę:
Marta napisał: | Z dwoma "i" piszemy, gdy przed "ia" stoi spółgłoska: historia --> historii, alegoria --> alegorii, wyjątek jest przy zmiękczeniach: Ania --> Ani. |
Oczywiście nie przy wszystkich, bo gdy to końcowe "nia" wymawiamy jako "nja", np. w wyrazie "kompania", to jest w dopełniaczu "ii" --> "kompanii". Różnica w wymowie jest wprawdzie minimalna, ale wpływa na zapis.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karottka
Zejman
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Lublin Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 15:31, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
No to zglupialam, bo myślalam, że pisze się 2x i w nicku Aletheia
Co do dyktand szkolnych - w polskim sprawdzają interpunkcję zawsze, w jakiej szkole byście nie byli Bo jednak polski - mimo, że ojczysty - jest trudny, przynajmniej ja odnoszę wrażenie, że robię przynajmniej dwa blędy interpukcyjne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 18:42, 18 Cze 2011 Temat postu: |
|
Chyba to głupio sformułowałam. Nie no, jeśli ktoś wali ewidentny interpunkcyjny błąd, to spodziewałabym się, że to będzie uwzględnione. Ale takie właśnie wyłapywanie przecinków i akapitów na słuch, jak wspomniała Marta, to już przesada. To by już wykraczało poza rzeczy obiektywnie ocenialne i wjeżdżało w sferę indywidualnego wyboru autora dyktowanego tekstu. Akapit można by wywnioskować, ale często trzeba byłoby wiedzieć co jest dalej, więc na pewno nie w takim pisaniu jak w dyktandzie. A przecinkologia stosowana to jest zaledwie kilka stosunkowo sztywnych regułek plus wielkie morze opisowych zasad, nieraz trudnych do jednoznacznej interpretacji. W słownikach zwykle widać coś w rodzaju "w zasadzie tak, ale w sumie to nie". I dziwić się tu, że co człowiek (pisarza/redaktor/nauczyciel/wstaw co lubisz) to inna praktyka...
Ale Was interpunkcja ruszyła. Może jeszcze gdzieś pójdę zamieszać, jak tak tematy rosną, co?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 0:43, 19 Cze 2011 Temat postu: |
|
A jak coś nie jest ewidentnym błędem typu "Adam kupił jabłka trzy gruszki i dwa pomidory", ale nie jest też subtelnym szczegółem? W konkursach i na klasówkach stosuje się kod zerojedynkowy i albo się coś uznaje za błąd, albo nie, nie ma miejsca na dywagacje. Domyślam się, że w takich przypadkach często uznaje się kilka wersji, zgodnie z zasadą "byle miało sens". Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto by coś tam napisał inaczej
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karottka
Zejman
Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Lublin Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 13:43, 19 Cze 2011 Temat postu: |
|
Biorąc pod uwagę to, że szkoła raczej nie patrzy na indywidualność uczniów (przecież każdy jest inny), jak jest u mnie, to raczej powiedziałabym, że przynajmniej w gimnazjum, które kończę, nie chodzi o sens, tylko o poprawnie postawione przecinki, zresztą tak jak w szkole niedaleko mojej wsi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:01, 02 Mar 2012 Temat postu: |
|
Tak jeszcze a propos dyskutowanej tutaj ogólnoszkolnej kulawizny, przypomniał mi się jeden pokazowy wręcz przykład, jak w praktyce wygląda rycie mózgów szkolną sztucznością. Za mało szwendam się po blogaskach i literackich forach, żeby poświadczyć z pierwszej ręki, ale ponoć klasyczną "obroną" w reakcji na wskazanie technicznych błędów tekstu jest "nie jesteśmy w szkole i nie piszę dyktanda, nie musi być idealnie, przecież i tak wszyscy zrozumieją. Zrozumiom." Moja pierwsza odruchowa myśl, to że autor/-ka nie zdaje sobie sprawy, że trafia kulą w płot już samym przekonaniem, że jak bezbłędnie, to już idealnie. Tu nawet nie wiadomo, z której strony zacząć jej/mu uświadamiać, że jakość tekstu zależy od więcej niż jednego kryterium, a ideałów w rzeczywistości nie osiąga się i tak, bo to pojęcie abstrakcyjne, a nie realny punkt odniesienia. Ale nawet nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że wyjątkowo wyraźnie tu widać, jak w poharatanym szkołą umyśle rozdzielana jest "szkolność" i "życie". Ortografia, gramatyka i interpunkcja już nie są realnożyciowymi narzędziami, tylko czymś co istnieje w szkole i jest używane do wlepiania luf za brak, jak kapcie i identyfikator. Pardon, obuwie zastępcze i identyfikator.
Absurd takiej mentalności bardzo celnie ktoś raz podsumował na Mirriel - jak opowiadasz komuś o jakiejś książce, to mówisz "przeczytaj koniecznie, świetna, wszystkie przecinki na swoich miejscach!"? Przecież to tak, jakby powiedzieć, że artysta jest świetny, bo wie, który koniec ołówka zostawia ślad, a który nie. Za to zauważcie, że na sytuację odwrotną już się zwraca uwagę: "fajne pomysły tu są, ale nie mogłam się porządnie wciągnąć, bo mi co rusz wyskakiwał jakiś ortograf albo powtórzone słowo, albo przekręcone, więc ciągle musiałam się zastanawiać o co chodzi w tym zdaniu. Wydawnictwo oszczędziło na korekcie, szkoda, że tak zepsuli dobrą książkę". W tym wypadku, autora pokrzywdziło wydawnictwo, ale internetowi autorzy/-rki robią to sobie na własne życzenie. I nie chodzi o sam fakt istnienia tekstów z błędami, bo wiadomo, że czlowiek nie komputer, a i komputery zaliczają malownicze wpadki, ale o przekonanie, że tekst bezbłędny, albo chociaż z grubsza wyczyszczony, jest jakimś luksusem, czymś więcej niż wystarczającym. Idea technicznie czystego tekstu jest postrzegana jako coś w guście przeintelektualizowanej fanaberii (jeśli autor/-ka uważa to za zbyt trudne = niepotrzebne), albo w najlepszym wypadku wielkie osiągnięcie i powód do dumy (jeśli autor/-ka jest w stanie te rzeczy zadbać), jakby to był jakiś górny pułap lyteracki. Tymczasem to przecież dopiero START. Jak równo zagrabiony piasek, na którym dopiero będzie jakiś pokaz czy wyścig. Coś tak oczywistego, że zauważa się to dopiero, gdy tego brakuje. No ale przecież to jest coś, za co oceniają w szkole, więc po co to komu w życiu? Dodać do tego ten obolały nastoletni wiek (a w wielu przypadkach zwyczajnie charakter), gdy człowiek chodzi najeżony i łypie podejrzliwie, przekonany, że cały świat tylko czyha, żeby mu przywalić, i z tego miksu biorą się te wszystkie groteskowe reakcje. Gdy ktoś poświęca czas, by powiedzieć "o, tam Ci się literówka przemknęła i gdzie indziej dwa zdania skleiły", naturalna i oczywista wydaje mi się wdzięczność dla życzliwej duszy za pomoc, przecież to tak, jakby ktoś mnie ostrzegł, że coś mi właśnie leci na głowę, albo sypie się z rozerwanej torby. Mentalność blogaskowa reaguje jednak krzykiem "Mojej psiapsiółce się podobało, czepiasz się bo zazdrościsz, sam zrób lepiej jak jesteś taki mądry! Nie można tak ludziom mówić, bo ktoś może być wrażliwy i się w sobie zamknąć!". Yyy... WTF? Dziwna to wrażliwość, co cierpi od krytycznej uwagi, ale jakoś jej nie uraża zarzynanie własnego (cennego ponoć?) dzieła... A ton zdradza raczej harpagona ze stałą miną "do mnie fikasz?!", niż delikatną mimozę.
Ciekawe, że istnieje też zjawisko odwrotne - obok błędnego rozdzielania szkoły i życia, pojawia się równie błędne łączenie w podobnym kontekście, ale w inny sposób. Osobiście mam lekkie "yyy... hę?" i uczucie niekompatybilności ze światem, gdy spotykam odpowiedzi "no wiem, ale ja się dopiero uczę". Znowu widać, jak ludziom, za przeproszeniem, rzyć skopała szkoła. Potem nawet w sytuacje pozaszkolne przenoszą postrzeganie świata jako wielkiej ocenialni, twórczości jako zadania do odrobienia, całego życia jako wiecznej drogi do jakiegoś... świadectwa zaliczenia? A niby co to ma do rzeczy, czy ktoś jest początkujący, czy nie? Kulawe dzieło się po tej informacji zrobi lepsze? No wiem, rozumiem, że temu komuś chodzi po prostu o powiedzenie "nie bij, stawiam krzywe literki, ale jestem dopiero w pierwszej klasie, nie można mnie oceniać jak doktoranta". Tylko że nie o to chodzi, autorze/autorko. W szkole, owszem, zadanie jest rzeczą wykonywaną, żeby dostać ocenę i na tym kończy się jego zastosowanie, bo w szkole idzie o ustalenie jakości, poziomu umiejętności danego człowieka, więc nie istnieje coś takiego, jak zadanie samo w sobie, samo dla siebie. Ale tu nie szkoła, tu jest życie. I w życiu jest akurat odwrotnie - jeśli coś się tworzy, to odbiorcę interesuje efekt tej twórczości, a nie sam fakt, że ojej! ktoś jest twórcą! Przypuszczam, że po zastanowieniu nawet ktoś broniący się "ja się uczę", zauważyłby odczapowość takiej reakcji. Przecież amatorscy autorzy/-rki też coś czytają, prawda? I co, kiedy rzucają książkę po pierwszym rozdziale, bo okazuje się z jakiegoś powodu słaba, to zmienią zdanie usłyszawszy, że to pierwsza książka danego autora? Chyba raczej odpowiedzą "no to co? to jest powód, żebym czytał na siłę? ale ja nie przyszedłem wystawiać oceny wszystkim autorom w tej księgarni, ja po prostu szukam dla siebie czegoś dobrego do poczytania". Nie wiem jak Wam, ale mnie się to wydaje najzupełniej normalnym i zdrowym podejściem. O ile się orientuję, niejeden na to z lekką urazą odpowiada "no to przecież nie zmuszam do czytania, mówię tylko, że jestem początkujący, bo jestem". I znów w tym widać (po części szkolnopochodną, po części nastoletniobuntopochodną) odruchową chęć obrony... chociaż przecież wcale nie biją. Recenzja jest zwyczajnie opinią, nie jakimś przemawianiem ze stanowiska władzy rozdzielającej przepustki do tytułu Twórcy. A we wskazywaniu przeoczeń nie chodzi o to, żeby wskazujący miał satysfakcję, a autor okazywał skruchę (po co? to NIE szkoła, ani rajska brama ze Świętym Piotrem), tylko zwyczajnie o poprawienie tych przeoczeń. I tyle.
Żyjemy w klatce oceniania, testowania, prezentowania postępów, zaliczania egzaminów... Nawet poza szkołą, mamy ją w głowach, nie potrafimy już normalnie żyć i rozmawiać. Przerażające.
Interpretujecie to podobnie? Inaczej? Macie jeszcze jakieś dodatkowe spostrzeżenia?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 23:17, 02 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:18, 03 Mar 2012 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Tymczasem to przecież dopiero START. Jak równo zagrabiony piasek, na którym dopiero będzie jakiś pokaz czy wyścig. Coś tak oczywistego, że zauważa się to dopiero, gdy tego brakuje. No ale przecież to jest coś, za co oceniają w szkole, więc po co to komu w życiu? |
Nie wiem, czy to do końca tak, coś w tym niewątpliwie jest, ale mam wrażenie, że taki autor obraziłby się jednakowo, gdyby mu zarzucić brak logiki czy kanoniczności - a to już się ze szkołą nie kojarzy. Może nie do końca by tylko zrozumiał, co mu się zarzuca.
Aletheia napisał: | Gdy ktoś poświęca czas, by powiedzieć "o, tam Ci się literówka przemknęła i gdzie indziej dwa zdania skleiły", naturalna i oczywista wydaje mi się wdzięczność dla życzliwej duszy za pomoc, przecież to tak, jakby ktoś mnie ostrzegł, że coś mi właśnie leci na głowę, albo sypie się z rozerwanej torby. |
Nie wiem, dlaczego tyle ludzi uprawia wskazywanie błędów autorkom blogów, skoro one wyraźnie dają do zrozumienia, że krytyki nie chcą, nie przyjmują i nie uważają za przydatną. Nie piszą dla ludzi, tylko dla siebie samych, ewentualnie dla swoich blogowych koleżanek, a ich tekst nie istnieje sam w sobie, tylko jest z autorem ściśle powiązany - przecież to ich ukochany bohater i ich alter ego, brak dystansu mnie wcale nie dziwi, czasem może tylko brak świadomości. I wejść na takiego bloga i postawić bezlitosny komentarz to jak przyjść na forum fanów LOTR, obrzucić film błotem i powiedzieć, że się woli Gwiezdne wojny, niby można, ale po co?
Aletheia napisał: | I w życiu jest akurat odwrotnie - jeśli coś się tworzy, to odbiorcę interesuje efekt tej twórczości, a nie sam fakt, że ojej! ktoś jest twórcą! |
Zgadzam się, ale nie do końca. Rozumiem, że mówisz o reakcji autorów internetowych - blogowych, forumowych, deviantartowych i tak dalej? Mamy zasadniczą różnicę między publikacją w internecie a powiedzmy wydaniem książki, a mianowicie dostępność autora. Jaką mamy szansę w życiu spotkać autora, którego książkę odrzuciliśmy po dwóch rozdziałach i powiedzieć mu, że nas nie wciągnęła? Żadną, a twórcy internetowemu możemy powiedzieć to od razu, a że dla niektórych mogę = robię... Ludziom, którzy zaczynają komentarz od "nawet nie chciało mi się doczytać do końca", dziwię się, że w takim razie chciało im się odpisać.
Nie wiem, wydaje mi się, że jednak nie o to chodzi, żeby krytykować wszystko naokoło i tę krytykę wszędzie manifestować. I traktować na równi kogoś, kto za swoją książkę dostaje pieniądze oraz kogoś, kto pisze dla przyjemności.
Aletheia napisał: | Pardon, obuwie zastępcze i identyfikator. |
Jeszcze tylko zapytam, jaki identyfikator? Wiem o tarczach, ale o identyfokatorach w szkołach jeszcze nie słyszałam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 2:32, 03 Mar 2012 Temat postu: |
|
Marta napisał: | mam wrażenie, że taki autor obraziłby się jednakowo, gdyby mu zarzucić brak logiki czy kanoniczności - a to już się ze szkołą nie kojarzy. |
Nie sugeruję, że natężenie obrażenia zależy od skojarzenia ze szkołą, ale już niewątpliwie jest skojarzenie "w szkole tego pilnują --> tu jest MÓJ blogasek, więc ja na nim rządzę, a nie szkoła --> na MOIM blogasku ortografia niepotrzebna".
Marta napisał: | one wyraźnie dają do zrozumienia, że krytyki nie chcą, nie przyjmują i nie uważają za przydatną |
No chyba żartujesz. "Fajnego masz bloga, a tu jest mój adres, wejdź i mi skomciaj". A czy któraś wprost doda "ale masz mi słodzić! wyłącznie! przyjmuję tylko jesteś świetną pisarką, powinnaś to wydać, innych nawet nie próbuj"? Owszem, dają do zrozumienia oburzonym krzykiem po fakcie, kasowaniem komciów, bądź, podobno, całych blogów. Sorry, ale w tym punkcie wyjątkowo nie zgadzam się z Tobą po całej linii, bo dla mnie wszelka prośba o wyrażanie opinii, po czym obrażanie się, że opinia nie zawsze jest różowa, cuchnie na milę wielką, tłustą hipokryzją. I infantylnością. Z ręką na sercu, uważasz, że gdyby opinia brzmiała "bardzo mi się podobało, piszesz naturalnie brzmiące dialogi, masz przemyślane postacie i widać, że starannie sprawdzasz źródła", to autorka byłaby konsekwentna w swoim "dawaniu do zrozumienia, że nie przyjmuje krytyki"? Odpowiedziałaby "nikogo nie prosiłam o recenzje"? Czy może raczej łyknęłaby jak pelikan i czekała na więcej? Łyknięcie uważam za zupełnie naturalne, w końcu to miło jak chwalą. Tylko że jeśli przyjmuje się "literackie" pochwały, trzeba być konsekwentnym i przyjąć na klatę idące po tej samej linii przygany. Inaczej, wybacz grube porównanie, jest się smarkulą krzyczącą, że może robić co chce, bo jest dorosła, a potem, gdy odkrywa, że jest w ciąży, albo ląduje w sądzie dla nieletnich, płaczącą, że absolutnie za nic nie odpowiada, bo jest jeszcze dzieckiem.
Marta napisał: | I wejść na takiego bloga i postawić bezlitosny komentarz to jak przyjść na forum fanów LOTR, obrzucić film błotem i powiedzieć, że się woli Gwiezdne wojny, niby można, ale po co? |
A teraz wróć do mojego posta i pokaż mi palcem, gdzie ja pisałam cokolwiek o TEGO rodzaju "krytyce". Przecież gdyby na Perłę ktoś wlazł i stwierdził "eee, głupimi bajkami się podniecacie", pierwsza bym odpowiedziała "podyskutować zawsze można, ale jesteś pewien, że trafiłeś we właściwe miejsce?". Co innego natomiast, gdyby ktoś przyszedł i powiedział "Hej, w trzecim zdaniu tego fica chyba się skleiła wersja sprzed poprawki z tą po poprawce. I w tym kawałku po włosku jest błąd gramatyczny, uczyłem się kiedyś włoskiego", to GDZIE tu jest napastliwość? Toż przecież złoty człowiek, że mu się chciało to pisać, a nie pokiwał głową i poszedł. Własna wizja świata przedstawionego - ależ proszę uprzejmie, ale istnieje coś takiego, jak własna ortografia? A poza tym, co jeśli komuś się dana wizja też spodoba i komentuje z punktu widzenia fana? Wtedy, jeśli autorka popełnia coś utrudniającego lekturę, też trzeba trzymać się zasady "nie podoba się, nie czytaj"?
Marta napisał: | Nie wiem, wydaje mi się, że jednak nie o to chodzi, żeby krytykować wszystko naokoło i tę krytykę wszędzie manifestować. |
Znów, gdzie coś takiego napisałam? Przecież TO właśnie byłoby typowo szkolne myślenie, "pójdę się rozejrzeć, czy ktoś aby Świętej Ortografii nie obraża i Błogosławionej Interpunkcji nie profanuje". Mam po prostu na myśli rzeczowe podejście do wyrażania - i przyjmowania - opinii. Ja to chyba wciąż formułuję tak, że wychodzi nieporozumienie... W skrócie: zdrowe podejście, według mnie, to traktowanie informacji o błędzie (dowolnym, bodaj i logicznym) jako INFORMACJI (przez obie strony, komentującą i przyjmującą). Tymczasem foch i obraza majestatu biorą się z powszechnego właśnie traktowania takich rzeczy jak wystawionych ocen, protekcjonalnego "no, ładnie, ładnie, ale nad gramatyką to jeszcze musisz popracować". Oczywiście, jeśli ktoś sam prosi "powiedzcie, co o tym myślicie, staram się ćwiczyć pisanie", oceniający ton jest w pełni usprawiedliwiony (choć nie chamstwo, zastrzegam, żeby znowu nie było). Tak jak w pierwszym poście napisałam, "tu masz błąd", w moim pojęciu oznacza po prostu "tu masz coś do poprawienia", a NIE "czekam, aż przeprosisz, że żyjesz".
Marta napisał: | Wiem o tarczach, ale o identyfokatorach w szkołach jeszcze nie słyszałam |
Serio? Masz na myśli, ze nie tylko Twoje szkoły nie używały, ale w ogóle ci się o uszy nie obiło, jako szkolna praktyka? Jeszcze powinnam gdzieś mieć moje identyfikatory licealne... To było po to, żeby odróżniać obcy element od Uprawnionych Do Przebywania Na Terenie. A w praktyce do tego, żeby dyro miał za co opiep... miał temat do uprzejmej rozmowy na korytarzu, w sensie, kiedy identyfikatora brakowało. Najstarsze były na agrafki, takie broszkowe, przyklejone do kawałka twardej folii-kopertki. W późniejszych kartka była laminowana i miała przyczepioną metalową żabkę, taką jak do firanki. Na identyfikatorze było zdjęcie, nazwisko, klasa. Szkoła była Zespołem Szkół, więc każda miała swój kolor. Mój ogólniak miał identyfikatory jasnolila, o ile pamiętam...
Fascynujące odkrycie, ja byłam przekonana, że teraz to musi być już wszędzie (skoro za moich czasów było wprowadzane), w mojej okolicy nadal jest, o ile się orientuję.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Sob 2:34, 03 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 22:55, 03 Mar 2012 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Nie sugeruję, że natężenie obrażenia zależy od skojarzenia ze szkołą, ale już niewątpliwie jest skojarzenie "w szkole tego pilnują --> tu jest MÓJ blogasek, więc ja na nim rządzę, a nie szkoła --> na MOIM blogasku ortografia niepotrzebna". |
Ja nie mówię, że nie, mówię tylko, że to nie jedyny powód i gdyby w szkole nie pilnowali, odpadłby jeden z "argumentów" obrażonego autora.
Aletheia napisał: | No chyba żartujesz. "Fajnego masz bloga, a tu jest mój adres, wejdź i mi skomciaj". A czy któraś wprost doda "ale masz mi słodzić! wyłącznie! przyjmuję tylko jesteś świetną pisarką, powinnaś to wydać, innych nawet nie próbuj"? |
Toć piszę, że dają do zrozumienia, a nie, że piszą wprost. A kłócą się tak, że użyte słowo "wyraźnie" wydaje mi się nawet eufemizmem. Zresztą zwykle już po przedmowie, czyli "pierwszej notce", można się domyślić, czego autor tak naprawdę chce i jak zareaguje na krytyczne słowa. Nie trzeba mi stwierdzenia wprost, mało tego, gdyby się takie pojawiło, nie wzięłabym go poważnie
Aletheia napisał: | Sorry, ale w tym punkcie wyjątkowo nie zgadzam się z Tobą po całej linii, bo dla mnie wszelka prośba o wyrażanie opinii, po czym obrażanie się, że opinia nie zawsze jest różowa, cuchnie na milę wielką, tłustą hipokryzją. I infantylnością. |
Serio? Mówimy o nastolatkach, które (w większości) są infantylne. Mam wrażenie, że w tym momencie trochę zarzucasz noworodkowi, że nie chodzi Ale część z autorek, mam wrażenie, nie zdaje sobie sprawy z tego, co może usłyszeć i gdyby przed wrzuceniem tekstu na forum musiały podpisać, że się zobowiazują nie fochać na konstruktywną krytykę, i tekstów, i wojen byłoby mniej.
Aletheia napisał: | A teraz wróć do mojego posta i pokaż mi palcem, gdzie ja pisałam cokolwiek o TEGO rodzaju "krytyce". |
Moja wina, nie wiem, jak mogłam to zrozumieć w taki sposób, późno chyba było. Wskazywanie błędów, literówek jest jak najbardziej rzeczą pozytywną i oczekiwaną.
Aletheia napisał: | W skrócie: zdrowe podejście, według mnie, to traktowanie informacji o błędzie (dowolnym, bodaj i logicznym) jako INFORMACJI (przez obie strony, komentującą i przyjmującą). Tymczasem foch i obraza majestatu biorą się z powszechnego właśnie traktowania takich rzeczy jak wystawionych ocen, protekcjonalnego "no, ładnie, ładnie, ale nad gramatyką to jeszcze musisz popracować". |
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, nie rozdzielałam tego poczucia bycia "szkolnie" ocenianym od nastolatkowej mentalności. Bardzo interesująca uwaga
Aletheia napisał: | Masz na myśli, ze nie tylko Twoje szkoły nie używały, ale w ogóle ci się o uszy nie obiło, jako szkolna praktyka? |
Nigdy nie miałam, nie widziałam ani nie słyszałam - do wczoraj Zrobiłam mały rekonesans i popytałam znajomych spoza mojego regionu. Większość odpowiedziała, że mieli, więc może to moja okolica jest białą plamą na mapie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 0:34, 04 Mar 2012 Temat postu: |
|
Marta napisał: | gdyby się takie pojawiło, nie wzięłabym go poważnie |
Hehee, fakt.
Marta napisał: | Mam wrażenie, że w tym momencie trochę zarzucasz noworodkowi, że nie chodzi |
Owszem, patrząc na to z miejsca między stworzeniami chodzącymi, tak. Hmm, jakby to konkretniej wyjaśnić... (mam wrażenie, że strasznie motam tę kwestię) Idzie mi raczej o to, że one się upierają, że NIE są infantylne, wypisz wymaluj, jak ta małolata z przykładu z "dorosłością" i sądem dla nieletnich.
Marta napisał: | Ale część z autorek, mam wrażenie, nie zdaje sobie sprawy z tego, co może usłyszeć |
Też racja. Może to tak: widzi cudze blogaski, myśli "ja też! ja też!" i bierze się do roboty. A że pod cudzymi blogaskami widywała wyłącznie "jesteś świetnąm pisarko!", to kiedy akurat się trafi, że sama dostanie coś innego, jest zaskoczona i oburzona. A z punktu widzenia krytykującego, kto publikuje, z krytyką musi się liczyć, sam fakt publikacji jest zwykle uznawany za otwarcie się na krytykę. Takie są "dorosłe" reguły. Wojna wybucha wtedy, gdy autor/-ka dowiaduje się o tych regułach po raz pierwszy i od razu na własnej skórze. Myślisz, że to możliwe/częste?
Marta napisał: | gdyby przed wrzuceniem tekstu na forum musiały podpisać, że się zobowiazują nie fochać na konstruktywną krytykę, i tekstów, i wojen byłoby mniej. |
Jeszcze rozumienie czym jest konstruktywna krytyka musiałoby być nieco powszechniejsze. Ale to niezła myśl, patrz - od razu by trzeba było w tym czymś do podpisania sprecyzować o co chodzi, najlepiej z przykładami. To by mogło być interesujące. I ciekawe jak by wyglądało na różnych forach, bo przypuszczam, że utarłyby się różne standardy. Człowiek by szedł do tego tekstu i od razu miał jakąś wstępną ocenę poziomu forum.
Marta napisał: | Moja wina, nie wiem, jak mogłam to zrozumieć w taki sposób, późno chyba było. |
A ja wyłączyłam komputer, przytuliłam poduszkę jak zbawienie i pomyślałam, ciekawe jakie głupoty mi wyszły, o tej porze i z oczami jak gotowane jajka, a mózgiem nie lepszym. Męczący piątek i męczący tydzień jakiś był, dobrze po południu się dzisiaj zwlokłam...
Marta napisał: | Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób, nie rozdzielałam tego poczucia bycia "szkolnie" ocenianym od nastolatkowej mentalności. |
Bo w sumie o to mi w tej (kolejnej) jeremiadzie chodzi, nie tyle "łeee, paskudny świat, ludzie piszą z błędami", tylko o to jak nam ta szkolność wpływa na postrzeganie świata, co się między innymi w podejściu do twórczości objawia. Mnie te "Sensy i bezsensy edukacji..." trochę padły na rozum, mogę być męcząca przez jakiś czas i mam teraz etap "o, proszę!" na każdym kroku, na przykład wczoraj na [link widoczny dla zalogowanych]. Muszę trochę z tego otrzeźwieć...
Marta napisał: | może to moja okolica jest białą plamą na mapie |
Patrz, żyje człowiek i przypadkiem odkrywa, że jest szczęściarzem. Ciekawe w jakim czasie wprowadzali gdzie indziej, o ile w ogóle.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 3:10, 04 Mar 2012 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | A z punktu widzenia krytykującego, kto publikuje, z krytyką musi się liczyć, sam fakt publikacji jest zwykle uznawany za otwarcie się na krytykę. Takie są "dorosłe" reguły. Wojna wybucha wtedy, gdy autor/-ka dowiaduje się o tych regułach po raz pierwszy i od razu na własnej skórze. |
Tak to widzę, w części przypadków przynajmniej. Nie śledzę ani takich blogów, ani wojen, ale z tego, z czym się gdzieś tam zetknęłam, odniosłam po pierwsze wrażenie zdezorientowania, częstego zaprzeczania samemu sobie dowodzącego nieprzemyślenia tematu. Dlatego szkoda mi tych dziewczyn, gdy ktoś na nie ostro najedzie, bo to nie jest do końca ich wina, że myślą, jak myślą. I przechodzimy do...
Aletheia napisał: | Idzie mi raczej o to, że one się upierają, że NIE są infantylne, wypisz wymaluj, jak ta małolata z przykładu z "dorosłością" i sądem dla nieletnich. |
Jedne dostaną więc brutalną terapię szokową, a inne - te uparte - i tak się niczego nie nauczą, choćby drugi uparty pisał elaboraty. Ilu sztukom naprawdę się wtedy pomoże?
Aletheia napisał: | Ale to niezła myśl, patrz - od razu by trzeba było w tym czymś do podpisania sprecyzować o co chodzi, najlepiej z przykładami. |
O, tak. Postawiłoby sprawę jasno i oszczędziłoby wielu łez
Aletheia napisał: | Bo w sumie o to mi w tej (kolejnej) jeremiadzie chodzi, nie tyle "łeee, paskudny świat, ludzie piszą z błędami", tylko o to jak nam ta szkolność wpływa na postrzeganie świata, co się między innymi w podejściu do twórczości objawia. |
I pewnie w niejednej innej kwestii, hm... Masz jeszcze któryś forumowy temat do rozwinięcia?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 3:37, 04 Mar 2012 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Jedne dostaną więc brutalną terapię szokową, a inne - te uparte - i tak się niczego nie nauczą, choćby drugi uparty pisał elaboraty. Ilu sztukom naprawdę się wtedy pomoże? |
Widywałam argumentację "do tego konkretnego nie mam już nadziei, ale może skorzysta ktoś przypadkowy". Uczmy się na cudzych błędach, bo sami nie zdążymy wszystkich popełnić, jako rzecze Chmielewska.
Marta napisał: | Masz jeszcze któryś forumowy temat do rozwinięcia? |
Nie kuś tygrysa... Może CI się jakieś coś nasunie.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 3:38, 04 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|