Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Zagadki w POTC (dla dociekliwych ;) )

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 0:01, 27 Gru 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Wychodzi jakby najpierw się zwołali, a potem pojawił się cel?

A zwołałby się, gdyby nie Kalipso? W takie magiczne "nagle wszyscy wiedzą, co robić i gdzie się udać, a Pieśń się przenosi przez fale radiowe" jakoś nie wierzę. Gdyby nie Hector i jego plan, ktoś inny musiałby się najeździć i przekonywać wszystkich, że trzeba zwołać Trybunał. I albo by mu się udało, albo nie. Barbossa przecież nie po to to wszystko organizuje, żeby walczyć z Beckettem, to jest tylko pretekst. Ale, jak widać, wystarczający.

Aletheia napisał:
Chyba, że wszystkim naściemniał, że są ostatni.

Mógł, kto by sprawdził Very Happy Do Sao tak gadał, bo widać najtrudniej go było przekonać i musiał mieć już coś w ręku. Chevalle'owi powiedział, że Villanueva jedzie i odwrotnie, to miał już dwóch Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 0:44, 27 Gru 2011 Temat postu:

Marta napisał:
W takie magiczne "nagle wszyscy wiedzą, co robić i gdzie się udać, a Pieśń się przenosi przez fale radiowe" jakoś nie wierzę.

To jest nas dwie, ale patrz - Beckett wierzył. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 19:37, 09 Lut 2012 Temat postu:

Bo dawno nie zadawałam głupich pytań...

1. Jakbyście widzieli odbutelkowywanie Perły? I nie chcę słyszeć niczego o kozach!!! No dobra, może trochę, ewentualnie.
Z jakiegoś powodu mi się umyśliło, że Perły nie można tak sobie wyciągnąć, z zewnątrz. Jack dostaje się do butelki i wyprowadza Perłę. O detale nie pytajcie, o sens też... Laughing O sposób przeprowadzenia operacji tym bardziej, taka pięciominutowa wizja na zasadzie "bo mi strzeliło".

Co nas prowadzi do:
2. Co by było, gdyby rozbić butelkę? Osobiście uważam, że między odłamkami zostałaby łyżka brudnej wody i drewniana zabawka, tyle mająca do Perły, co lalka do żywego Jacka. I prawdopodobnie to oznaczałoby zarazem utratę Perły prawdziwej.

Tak czy owak, chciałabym, żeby mu to za łatwo nie poszło. Wink I czy wyciąganie reszty flotylli by mu się wtedy opłacało... A czy byłoby wykonalne? Może każdy statek jest w stanie wyciągnać tylko właściwy kapitan? Very Happy

Wasze wizje?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 1:21, 10 Lut 2012 Temat postu:

Na pewno nie wyciągnie się Perły, rozbijając butelkę. Mam wizję, że wtedy Perła zniknie i pozostanie sama woda, i okrętu już się nie odzyska.

A co do odbutelkowania, wydaje mi się, że ważne jest poznanie procesu odwrotnego. Jak Blackbeard umieszczał okręty w butelkach? Skąd brał butelki, czy to były jakieś wyjątkowe egzemplarze czy zwykłe "akurat miałem pod ręką"? Czy człowiek może znaleźć się w środku? Skąd się tam bierze powietrze? No dobra, na ostatnie pytanie nikt chyba nie odpowie, ale myślę, że nie da się wyciągnąć Perły nie wiedząc, jak została tam włożona. I nie mam pojęcia, jak mogłoby to wyglądać. Może dla każdego okrętu istnieje inny "klucz"? Może "właściwy kapitan" ma włożyć do butelki jakąś swoją cząstkę, esencję? Umieszczenie całego siebie też brzmi dobrze, tylko nie wiem, co zrobić, kiedy się już będzie w środku Smile Będę się mieć teraz nad czym zastanawiać... Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 1:36, 10 Lut 2012 Temat postu:

Marta napisał:
wydaje mi się, że ważne jest poznanie procesu odwrotnego. Jak Blackbeard umieszczał okręty w butelkach?

O! Przyklaskuję.

Marta napisał:
Skąd brał butelki, czy to były jakieś wyjątkowe egzemplarze czy zwykłe "akurat miałem pod ręką"?

Stawiam na najbliższe, co na stole stało, bo po mojemu, ta magia jest właśnie z takich przypadkowych śmieci. Magiczne w tym są nie składniki, ale intencje, talenty zaklinającego itepe. Inna sprawa, że w lalce voodoo musi być jakiś fragment oryginału, jak mi się zdaje, więc może i w butelkach?

Marta napisał:
Czy człowiek może znaleźć się w środku?

Stawiam, że może. Skoro inne żywiny wlazły i żyją? A nawet jak nie, to Jack będzie tym wyjątkowym wyjątkiem. Very Happy

EDIT
A co do "właściwego kapitana", to ja teraz chcę, żeby Barbossa też spróbował. I żeby Perła mu pokazała, że takiego wała. I wyciągnie tylko wiadomo kto. Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 1:39, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 17:49, 02 Mar 2012 Temat postu:

O, ciekawy temat Laughing
Aletheia napisał:
Marta napisał:
wydaje mi się, że ważne jest poznanie procesu odwrotnego. Jak Blackbeard umieszczał okręty w butelkach?

O! Przyklaskuję.

Ja też, ja też! Very Happy No, na siłę raczej nie wpychał. Jak dla mnie to coś w stylu:
machnięcie swoim magicznym mieczem+pierwsza lepsza butelka+ewentualne zaklęcie.
A dalej... nie wiem. Moja wyobraźnia jest dzisiaj jakaś przyblokowana.

Aletheia napisał:
Inna sprawa, że w lalce voodoo musi być jakiś fragment oryginału, jak mi się zdaje, więc może i w butelkach?


Ale mały statek w przeciwieństwie do voodoo jest oryginałem, tyle że zmniejszonym. Może potrzebny jest fragment z zewnątrz, z poza butelki? Coś, co kiedyś było na Perle i jest z nią jakoś związane? A może Blackbeard miał takie przedmioty i przechowywał razem z butelkami?


Marta napisał:
A co do "właściwego kapitana", to ja teraz chcę, żeby Barbossa też spróbował. I żeby Perła mu pokazała, że takiego wała. I wyciągnie tylko wiadomo kto. Twisted Evil

Barbossa wyraźnie dał sobie z Perłą spokój i nie dziwię mu się, QAR jest zdecydowanie okazalsza, więc do Perły może ciągnąć tylko sentyment. Czego moim zdaniem Hectorowi nie można zarzucić Laughing

I cały czas wyobrażałam sobie, że razem z Perłą zamknięta jest na niej załoga. Barbossa nie wspominał o nich nic poza tym, że wybuchła panika na statku, tak?
Nie, ja po prostu nie przyjmuję innej opcji. Że zginęli z ręki Brodego tudzież rozpłynęli się po świecie, nie.

Zastanawiam się ile czasu w filmie zajmie im to wyciąganie Perły, o ile w ogóle nie zrobią początku w stylu Jack sobie stoi za sterem.


Ostatnio zmieniony przez Isabella dnia Pią 17:57, 02 Mar 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 20:27, 02 Mar 2012 Temat postu:

Isabella napisał:
Ale mały statek w przeciwieństwie do voodoo jest oryginałem, tyle że zmniejszonym. Może potrzebny jest fragment z zewnątrz, z poza butelki?

Ja widzę raczej, jak zdobyty jakoś fragment oryginału jest wkładany do butelki, po czym odchodzi ten macher z zaklęciami czy czymś, i zaklinany statek zostaje "wciągnięty" do środka, zasada magii podobieństw, przyciąganie jednego przez drugie. I zakorkować, finito.

Dodatkowa myśl.
Ej, a gdyby w tym procesie fragment i statek zamieniały się miejscami? I do wyciągnięcia Perły trzeba odwrócić rytuał. Jack musiałby znaleźć tamten fragment użyty za pierwszym razem i gdzieś schowany. Very Happy

Dodatkowa myśl 2.
Został na QAR!!! Teraz to Jack musi ścigać Barbossę. Very Happy I o łachę go prosić. A Barbossa, takiego wała! Very Happy

Ja chcę takie PotC5, ja chcę takie PotC5! Very Happy Very Happy Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 20:29, 02 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 21:27, 02 Mar 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ja widzę raczej, jak zdobyty jakoś fragment oryginału jest wkładany do butelki, po czym odchodzi ten macher z zaklęciami czy czymś, i zaklinany statek zostaje "wciągnięty" do środka, zasada magii podobieństw, przyciąganie jednego przez drugie. I zakorkować, finito.

Dobre, jak na razie chyba najlepszy pomysł.

Aletheia napisał:
Ej, a gdyby w tym procesie fragment i statek zamieniały się miejscami? I do wyciągnięcia Perły trzeba odwrócić rytuał. Jack musiałby znaleźć tamten fragment użyty za pierwszym razem i gdzieś schowany.

Przedmiot musiałby być mały, a taki strasznie ciężko znaleźć...

Aletheia napisał:
Został na QAR!!! Teraz to Jack musi ścigać Barbossę.

Jakby Barbossa całe życie ścigał Jacka? Very Happy Ale dobra myśl, tylko jakoś mi się nie widzi, żeby Blackbeard się troszczył o użyte przedmioty. Te okręty były jego trofeami i wątpię, żeby chciał je kiedykolwiek odbutelkować. Choć, mógł trzymać na gorsze czasy Smile

Aletheia napisał:
I o łachę go prosić.

Ja to widzę raczej jako fałszywy pretekst + odrobina zamieszania = nie ma przedmiotu Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 22:46, 02 Mar 2012 Temat postu:

Marta napisał:
Przedmiot musiałby być mały, a taki strasznie ciężko znaleźć...

Kawałek drewna z bądź której burty... Blackbeard napadł Barbossę, kule pewnie fruwały, więc i szczapy. Jeśli byli blisko, do abordażu, mogło mu spaść bodaj pod nogi, na pokład QAR.

Marta napisał:
Ja to widzę raczej jako fałszywy pretekst + odrobina zamieszania = nie ma przedmiotu

Barbossa się w międzyczasie połapał co ma, przypomniał sobie pewną mapę i od tej pory śpi ze skrzynką przykutą do ręki. Oczywiście, kiedy już ją otworzy, znajdzie w środku suchy ogryzek z jabłka i karteczkę "wisisz mi dwa wytrychy, zamki się oliwi. CJS"


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 22:48, 02 Mar 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 0:21, 03 Mar 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Blackbeard napadł Barbossę, kule pewnie fruwały, więc i szczapy. Jeśli byli blisko, do abordażu, mogło mu spaść bodaj pod nogi, na pokład QAR.

Miałam na myśli znaleźć już po zabutelkowaniu, Jackowi, gdyby mogło być gdziekolwiek. Raczej nie stałoby w słoiku z odpowiednią nalepką.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 0:53, 03 Mar 2012 Temat postu:

A to nawet lepiej, większe mozliwości fabularne. W tym niestety zagrożenie Cudownym Zbiegiem Okoliczności We Właściwej Chwili...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 0:33, 10 Mar 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Marta napisał:
Czy człowiek może znaleźć się w środku?

Stawiam, że może. Skoro inne żywiny wlazły i żyją? A nawet jak nie, to Jack będzie tym wyjątkowym wyjątkiem. Very Happy

O, a ja dopiero wczoraj zauważyłam, że do tych żywin zalicza się nie tylko małpa, ale i papuga Laughing. No cóż, wcześniej wyszczerzony Jack mi ją przysłaniał. A jak papuga, to musi być Cotton, nie ma bata. A jak Cotton to i reszta załogi Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 0:54, 10 Mar 2012 Temat postu:

Isabella napisał:
A jak papuga, to musi być Cotton, nie ma bata. A jak Cotton to i reszta załogi

Jak bym miała stawiać, kto ma największe szanse na przeżycie, to papuga byłaby na czele, więc nie byłabym taka pewna reszty załogi Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 1:13, 10 Mar 2012 Temat postu:

A dlaczego papuga, jej normalny patent na przeżywanie, to bycie gdzie indziej. Akurat tym razem jej nie wyszło, więc stawiałabym raczej na małpkę, ma wprawę w sportach ektremalnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 22:19, 16 Lis 2012 Temat postu:

No bo jest tak...
Jack nosi tę kulę przez dziesięć lat i przez ten czas nie strzela, tak? Przy czym to noszenie polega na tym, że choćby był w zapadłej dziurze z trzema chałupami i jedną tawerną, i choćby wyszedł z tej tawerny na chwilę tylko po to, żeby się wysikać, to idzie z bronią nabitą, bo a nuż Barbossa zza winkla wylezie, tak? Po dziesięciu latach przychodzi pora na strzał, pistolet robi co do niego należy i od tej pory Jack już go normalnie używa. Tak?

Dobra, rozumiem kulę. Ale co z tylekroć wykąpanym prochem? 100% recyklingu w każdym czyszczeniu? A nigdy się nie rozsypał? A mechanizm? Samo czyszczenie miało wystarczyć do sprawdzenia, że sprężyna się nie starzeje, itede? Poza samym pistoletem, skąd Jack mógł mieć pewność, że trafi (i dlaczego później w kolejnych strzałach trafia)?

Sądzę, że gdzieś w porozwieszanym na Jacku śmietnisku jest też mała prochownica, niekoniecznie na widoku. Poza tym, niewykluczone, że co jakiś czas kula mogła wędrować do kieszeni, jej miejsce zajmowała inna, zwyczajna, a Jack sprawdzał i broń, i siebie. Zaszyty gdzieś w głuszy bez pół człowieka. Ale wiewiórki mogły się już gapić. Zawsze uważałam, że fajnie być wiewiórką. Laughing


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 22:20, 16 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 17:18, 18 Lis 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Jack nosi tę kulę przez dziesięć lat i przez ten czas nie strzela, tak?

A dlaczego nie miałby strzelać? Ze wszystkiego, co nie było tym pistoletem mógł. I może nie chodził napakowany jak Czarnobrody albo goście z Matrixa, ale czasem jakaś broń mu do ręki wpadła. I używał. A moja prywatna teoria jest taka, że specjalnie drugiej własnej nie nosił, żeby nie polegać zbytnio na kawałku metalu, który stracić łatwo.

Aletheia napisał:
Przy czym to noszenie polega na tym, że choćby był w zapadłej dziurze z trzema chałupami i jedną tawerną, i choćby wyszedł z tej tawerny na chwilę tylko po to, żeby się wysikać, to idzie z bronią nabitą, bo a nuż Barbossa zza winkla wylezie, tak?

Raczej żeby mu nie ukradli... Wink

Aletheia napisał:
Po dziesięciu latach przychodzi pora na strzał, pistolet robi co do niego należy i od tej pory Jack już go normalnie używa.

Normalnie jak normalnie. Jack z zasady strzela raczej do nieśmiertelnych (where is that monkey? I want to shoot something) i do przedmiotów martwych, więc pistolet wciąż mu służy raczej do grożenia niż do zabijania.

Aletheia napisał:
Ale co z tylekroć wykąpanym prochem? 100% recyklingu w każdym czyszczeniu?

Z innych wysypywał i przekładał... Very Happy

Aletheia napisał:
Poza samym pistoletem, skąd Jack mógł mieć pewność, że trafi (i dlaczego później w kolejnych strzałach trafia)?

a) Blisko miał.
b) Jak uchyla się przed pociskami?
c) Poważnie? Very Happy
Myślę, że właśnie dlatego, że nie strzela w co popadnie, zależy mu, żeby strzelać precyzyjnie. A łatwiej nauczyć się dobrze strzelać niż dobrze machać szablą, bo nie trzeba przeciwnika. Więc tak, myślę, że ćwiczył.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:52, 18 Lis 2012 Temat postu:

Marta napisał:
czasem jakaś broń mu do ręki wpadła. I używał.

Też prawda, tak jak w kuźni bierze co podejdzie. Tylko to takie... no wiesz, przypadkowe. W momencie, gdy mu wpadnie, to już musi tego właśnie użyć, a nie traktować jako okazji do ćwiczenia. Chyba, że masz na myśli - zakosić teraz, użyć później? Pewnie, niewykluczone. Obstaję tylko przy tym, że raczej nie polegałby tylko na takich okazjach.

Marta napisał:
Raczej żeby mu nie ukradli... Wink

Wcale nie. Do tego wystarczy zabrać ze sobą, niekoniecznie nabity. Very Happy

Marta napisał:
więc pistolet wciąż mu służy raczej do grożenia niż do zabijania

A to swoją drogą, ale głównie chodzi mi o to, że już znika nastawienie, że Jedynej Świętej Kuli nie wolno wystrzelić. Jakby to rzec, punkt ciężkości przesuwa się całkowicie na potencjalny cel, a rodzaj kuli przestaje być istotny.

Marta napisał:
Z innych wysypywał i przekładał... Very Happy

W życiu! Very Happy Dobra, jakby trafiła się okazja, to pewnie by nie zmarnował, ale żeby tak liczyć na okazje...? To jakby miał włamywać się do Buckingham... [wraca] ...nie, zdaje się, że to był St. James Palace wtedy... za każdym razem, kiedy chce ptysia. Very Happy Co prawda, przyznaję, że skoro mówimy o Jacku... Laughing Ale w każdym razie na swojej wyspie nie miał nic innego, a nawet jeśli Elizabeth faktycznie coś przyniosła pod kiecką, to ona też była w wodzie. Nie, stawiam raczej na szczelną prochownicę, noszoną na wszelki wypadek.

Marta napisał:
a) Blisko miał.

Musiał mieć, bo to ustrojstwo ma mizerny skuteczny zasięg. Ale to jeszcze kwestia szybkości.

Marta napisał:
b) Jak uchyla się przed pociskami?

Drobiazg. Wystarczy, że chodzi jak zwykle. Laughing

Marta napisał:
A łatwiej nauczyć się dobrze strzelać niż dobrze machać szablą, bo nie trzeba przeciwnika. Więc tak, myślę, że ćwiczył.

QED Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 19:54, 18 Lis 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 22:23, 25 Lis 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Tylko to takie... no wiesz, przypadkowe. W momencie, gdy mu wpadnie, to już musi tego właśnie użyć, a nie traktować jako okazji do ćwiczenia.

Nie mówiłam w kontekście ćwiczenia, tylko w ogóle strzelania, w sensie, że nie wierzę, żeby się jednak obył, chociaż to nie jego ulubiona broń.

Aletheia napisał:
Wcale nie. Do tego wystarczy zabrać ze sobą, niekoniecznie nabity.

Może chodził z nabitym, żeby skuteczniej straszyć młodych, bohaterskich kowali, którzy staną mu na drodze?

Aletheia napisał:
głównie chodzi mi o to, że już znika nastawienie, że Jedynej Świętej Kuli nie wolno wystrzelić. Jakby to rzec, punkt ciężkości przesuwa się całkowicie na potencjalny cel, a rodzaj kuli przestaje być istotny.

Co masz na myśli, kiedy nastawienie znika, bo chyba nie rozumiem Smile Wydaje mi się, że w sytuacji krytycznej i tak użyłby tej kuli, w obronie życia, bo symbol symbolem, ale martwy by już z niej nie zrobił użytku. I tak sądzę, że ważniejsze było użycie właśnie tego pistoletu oraz jednej kuli, a nie tej konkretnej, przetrzymanej przez lata. To nawet nie musiała być ta sama kula, ważne, żeby zabiło Barbossę to, co miało zabić Jacka, i tylko to.

Aletheia napisał:
Dobra, jakby trafiła się okazja, to pewnie by nie zmarnował, ale żeby tak liczyć na okazje...? (...)Co prawda, przyznaję, że skoro mówimy o Jacku...

Zważywszy, jak to zawsze jest w pobliżu to, czego on akurat potrzebuje, mógł liczyć. Very Happy Ale prochownica też jest OK.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:47, 26 Lis 2012 Temat postu:

Marta napisał:
Nie mówiłam w kontekście ćwiczenia, tylko w ogóle strzelania, w sensie, że nie wierzę, żeby się jednak obył, chociaż to nie jego ulubiona broń.

A, no tak. To w sumie się zgadzamy.
Właściwie to ja dosyć rozdarta jestem, bo z jednej strony to, co sugeruje kanon (przyznasz, że sugeruje jak diabli?), czyli że on nosi pistolet nabity TĄ kulą i NIE strzela całe nieszczęsne dziesięć lat, jest fajne, jako motyw, jako story, jak to tam określić. To jest w jakiś sposób mocne, jeszcze jak. Ale jednocześnie, po zastanowieniu, to jest mało wiarygodne. Więc zgrzyta. Coś w rodzaju "chciałabym uwierzyć, ale mi rozum przeszkadza".

Marta napisał:
Może chodził z nabitym, żeby skuteczniej straszyć młodych, bohaterskich kowali, którzy staną mu na drodze?

Will będzie niepocieszony, że nie był pierwszy... Laughing

Marta napisał:
Co masz na myśli, kiedy nastawienie znika, bo chyba nie rozumiem

No właśnie że Barbossa już ubity, sprawa załatwiona, wszystko fertig. Można normalnie żyć dalej. Owszem, w kuźni właśnie był najwyraźniej na granicy użycia i można tylko zgadywać, jak daleko naprawdę by się posunął, gdyby nie Brown. Ale niekoniecznie bym się zgodziła, że "nie musiała być ta sama kula, ważne, żeby zabiło Barbossę to, co miało zabić Jacka", bo owszem, to miało być TO, ale ja to zawsze interpretowałam, że TYM jest kula, nie pistolet. Zawsze zakładałam, że pistolet należał do Jacka już wcześniej, więc tylko kula miała to metaforyczne wypisane imię.

Marta napisał:
Ale prochownica też jest OK.

W całym tym śmieciu, kościach, szmatach, podejrzanych fiolkach, mógłby mieć wreszcie coś użytecznego. Laughing Z drugiej strony, znając Jacka, może on potrafi zrobić lepszy użytek, w tym ofensywny, z kości i szmat, niż z prochu. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 22:25, 26 Lis 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Właściwie to ja dosyć rozdarta jestem, bo z jednej strony to, co sugeruje kanon (przyznasz, że sugeruje jak diabli?), czyli że on nosi pistolet nabity TĄ kulą i NIE strzela całe nieszczęsne dziesięć lat, jest fajne, jako motyw, jako story, jak to tam określić.

Gibbs to wręcz mówi wprost, ale dwa zdania wcześniej gada o żółwiach morskich Wink Więc przyjąć możemy, że Gibbs wierzy w to, co mówi, ale to niekoniecznie musi być prawda - najprawdopodobniej nie znał się jeszcze wtedy z Jackiem, a historię sam "wydedukował", w większości z tego, co powiedział mu Jack.

Aletheia napisał:
To jest w jakiś sposób mocne, jeszcze jak.

A Jack lubi takie "mocne" rzeczy.

Aletheia napisał:
Ale jednocześnie, po zastanowieniu, to jest mało wiarygodne. Więc zgrzyta.

Właśnie. Jack lubi legendy, ale legendy są na pokaz, a w życiu trzeba sobie radzić i lawirować. Większość mitów o kapitanie Jacku się jednak troszeczkę mija z prawdą i tu też może być ten przypadek.

Aletheia napisał:
Coś w rodzaju "chciałabym uwierzyć, ale mi rozum przeszkadza".

A mnie się ten motyw Jackowej mitologii podoba. Z jednej strony kpi z naiwnej bajkowości, a z drugiej jakąś bajkowość, taką z przymrużeniem oka, wprowadza. No bo czym się tak naprawdę różni historia o żółwiach od historii z Pelegostami? Więc z pistoletem też nie musi być "idealnie, bajkowo".

Aletheia napisał:
No właśnie że Barbossa już ubity, sprawa załatwiona, wszystko fertig. Można normalnie żyć dalej.

Podejrzewam, że bardziej go wyzwoliło jednak odzyskanie Perły niż ubicie Barbossy. Barbossa oczywiście też był ważny, ale te dwa cele były zawsze ze sobą połączone. Tak w szerszym kontekście, to był jego motor napędowy przez ostatnie lata i może w działaniach się to nie przejawiało (dopiero na początku CBP Jack przekonał się, że klątwa naprawdę istnieje), ale w myślach gdzieś zawsze krążyło jako coś, co trzeba zrobić przed śmiercią. W jego ostatnich chwilach przed powieszeniem widać taką bierność, pogodzenie z losem, jakby zrobił, co do niego należało i szkoda tylko, że zwiać się z Perłą nie udało, ale trudno. On już odpuścił. I dopiero na blankach otrzymał nowe życie, więc się nie dziwię, że wszystko, co wcześniej, w tym pistolet, straciło na znaczeniu.

Aletheia napisał:
Ale niekoniecznie bym się zgodziła, że "nie musiała być ta sama kula, ważne, żeby zabiło Barbossę to, co miało zabić Jacka", bo owszem, to miało być TO, ale ja to zawsze interpretowałam, że TYM jest kula, nie pistolet. Zawsze zakładałam, że pistolet należał do Jacka już wcześniej, więc tylko kula miała to metaforyczne wypisane imię.

Nie możemy mieć pewności, ale słowa Last time you gave mi a pistol with one shot interpretuję tak, że to był jakiś pistolet, a nie jego własny. W przeciwnym przypadku powiedziałby raczej, że wtedy B. pozwolił mu chociaż zatrzymać pistolet; nie można komuś dać czegoś, co do niego należy, a Jack by się raczej do własności poczuwał. I to pistolet, a nie kula jest tym, co ma zabić Barbossę. A Gibbs mówi Willowi to, co widzi, a widzi Jacka chodzącego z pistoletem, którego zdaje się nie używać i albo sam wykoncypował tę kulę, albo Jack uznał po drodze, że to byłaby ładna historia. Która mogła być prawdziwa do pierwszego strzału (jeżeli nastąpił).

Aletheia napisał:
W całym tym śmieciu, kościach, szmatach, podejrzanych fiolkach, mógłby mieć wreszcie coś użytecznego.

Pytanie, czy by ją w razie nagłej potrzeby szybko znalazł i wyjął Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 0:27, 27 Lis 2012 Temat postu:

Częściowo opieram się na Gibbsie, ale scena w kuźni jest chyba nawet bardziej znacząca. I Jack też mówi wprost: This shot is not meant for you. Czyli nie szło tylko o to, żeby nie zabijać Willa, jaką bądź kulą (choć oczywiście z pewnością nie byłby wyrywny do strzelania, nawet gdyby w lufie była inna). Wydaje mi się to dość jednoznacznie świadczyć, że pistolet był nabity właśnie TĄ. A trudno sobie wyobrazić, że tak mu się nagle tuż wcześniej zebrało, żeby wyciągnąć TĘ kulę z hipotetycznej kieszeni. Z jakiej racji ten dzień i Port Royal miałyby być takie wyjątkowe, jeśli wcześniej kula byłaby zawsze poza pistoletem? Barbossy się przecież tam nie spodziewał. Ergo: to musiał być stały nawyk, na zasadzie "a nuż zza winkla", nieważne czy to miało obiektywny sens czy nie.

Marta napisał:
A Jack lubi takie "mocne" rzeczy.

Otóż to. Furda tam, że bezsensowne, ale jednak "legendarne", if you get my meaning. Z drugiej strony, aż dziwne, że nie zrobił tak jak z żółwiami: rozpuścić bezsensowną ale "mocną" legendę, a tak naprawdę robić to co sensowniejsze. Może to znaczy, że "legenda żółwi" była dla niego po prostu takim sobie żartem, jeśli inni są na tyle głupi, żeby wierzyć, to jemu w to graj, ale "legenda kuli" była istotna także dla niego, jeśli nie przede wszystkim dla niego. Sam potrzebował w to wierzyć i zgodnie z tym postępować, na ile się dało.

Marta napisał:
Jack lubi legendy, ale legendy są na pokaz, a w życiu trzeba sobie radzić i lawirować.

I tu bym właśnie widziała tę "szarą strefę" lawirowania - kuli starannie strzeże i za nic nie chce marnować, ale niewykluczone, że od czasu do czasu odrobinę nagina "legendę", w sytuacjach gdy naprawdę potrzebuje strzelić i wie o tym dostatecznie wcześnie, by przygotować inną kulę. Niewykluczone, że oprócz prochu mógłby mieć i zapas "zwyczajnych" kul.

Marta napisał:
No bo czym się tak naprawdę różni historia o żółwiach od historii z Pelegostami?

W jakim sensie? Historię o żółwiach dementuje sam Jack. Historię z Pelegostami widzieliśmy prawie od A do Z, i w sumie nic szczególnie "bajkowego" tam nie było (chyba, że liczymy lądowanie na zielonej trawce w jednym kawałku...).

Marta napisał:
Podejrzewam, że bardziej go wyzwoliło jednak odzyskanie Perły niż ubicie Barbossy.

Uchhh... Nie no, jasne że dla Jacka w ogólności najważniejsza była Perła, ale dla samej "legendy kuli" ważne było wsadzenie jej w Barbossę. Tyle. Perła odzyskana, Barbossa kaput (i to w ten właściwy sposób), pistolet zostaje niejako "odblokowany", a unikanie pochopnego strzelania zaczyna od tego momentu polegać wyłącznie na "nie chcę gościa zabić, bo nie lubię zabijać", a nie jak wcześniej "nie chcę gościa zabić, bo nie lubię zabijać, a poza tym ta kula nie jest dla niego". Tylko o to mi chodzi.

Marta napisał:
W jego ostatnich chwilach przed powieszeniem widać taką bierność, pogodzenie z losem, jakby zrobił, co do niego należało i szkoda tylko, że zwiać się z Perłą nie udało, ale trudno.

A to też prawda. Ale "legenda kuli" była częścią tego "do załatwienia przed śmiercią". Ja się absolutnie nie chcę czepiać o odjazd z sedna sprawy, bo to bardzo ładny odjazd i uwielbiam Jacka w tym miejscu Very Happy ale ta scena kompletnie nic nie wnosi do kwestii "Jack naginał legendę i strzelał czasem w ciągu tych dziesięciu lat, czy nie", racja? Very Happy

Marta napisał:
słowa Last time you gave mi a pistol with one shot interpretuję tak, że to był jakiś pistolet, a nie jego własny. W przeciwnym przypadku powiedziałby raczej, że wtedy B. pozwolił mu chociaż zatrzymać pistolet; nie można komuś dać czegoś, co do niego należy, a Jack by się raczej do własności poczuwał.

Teoretycznie prawdopodobne, ale mi to okropnie nie leży w prywatnym fanonie... Poza tym, w takim wypadku Jack powinien strzelić i cisnąć Barbossie pistolet w gębę. "Masz, już mi niepotrzebne."

Marta napisał:
Pytanie, czy by ją w razie nagłej potrzeby szybko znalazł i wyjął

Chyba nigdy nie zakładał tak nagłej potrzeby, skoro na co dzień chodzi z TĄ kulą. Laughing Wyobrażam sobie raczej nie coś jak amunicyjny pas u muszkietera, tylko jak zapas rumu u Barbossy. Przydatne na wszelki wypadek, ale raczej nie używane co pięć minut.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 23:40, 29 Gru 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
I Jack też mówi wprost: This shot is not meant for you.

I właśnie ta kwestia jest dla mnie najbardziej niewygodna, bo oznacza właśnie to, co piszesz dalej, że Jack chodził cały czas przygotowany na to, że Barbossa nie dość, że się wyłoni zza rogu, to jeszcze w postaci śmiertelnej. Bronię się (może odrobinę desperacko Smile) w ten sposób, że "shot" można też przetłumaczyć jako "strzał", a wtedy zdanie oznacza, że nie tyle kula nie jest dla Willa, co strzał, rozumiany jako 1) strzał z TEGO pistoletu i 2) oddany z zimną krwią w celach zabójczych - to jest dozwolone w przypadku Barbossy.

Aletheia napisał:
Może to znaczy, że "legenda żółwi" była dla niego po prostu takim sobie żartem, jeśli inni są na tyle głupi, żeby wierzyć, to jemu w to graj, ale "legenda kuli" była istotna także dla niego, jeśli nie przede wszystkim dla niego.

Ujęłabym to tak, że to, co nazywasz "legendą kuli" było sprawą niezakończoną i dlatego miało znaczenie.
Tak mi teraz przyszło do głowy, skąd Barbossa po strzale wiedział, że to była TA kula? Czyżby historia o trzymanej przez lata kuli była tak znana jak ta o żółwiach?

Aletheia napisał:
kuli starannie strzeże i za nic nie chce marnować, ale niewykluczone, że od czasu do czasu odrobinę nagina "legendę", w sytuacjach gdy naprawdę potrzebuje strzelić i wie o tym dostatecznie wcześnie, by przygotować inną kulę.

To już krok od skombinowania innego pistoletu, taki zapas czasowy Smile

Aletheia napisał:
Niewykluczone, że oprócz prochu mógłby mieć i zapas "zwyczajnych" kul.

A i tak załadowana była ta "dla Barbossy"? Nie bardzo to widzę psychologicznie. Jeśli kula razem z pistoletem były święte i nie strzelał przez dziesięć lat, to okej, ale świętość kuli plus pragmatyczne podejście z nabojami mi mocno zgrzyta.

Aletheia napisał:
W jakim sensie?

W anegdotowym Smile Obie te historie - Jack zwiał na żółwiach i Jacka uznano za bóstwo - podpadają pod "niezwykłe przygody bohatera filmowego", a różnica między poziomem wiarogodności nie jest duża.

Aletheia napisał:
a się absolutnie nie chcę czepiać o odjazd z sedna sprawy, bo to bardzo ładny odjazd i uwielbiam Jacka w tym miejscu ale ta scena kompletnie nic nie wnosi do kwestii "Jack naginał legendę i strzelał czasem w ciągu tych dziesięciu lat, czy nie", racja?

Zdaje się, że przeczytałam Twoje słowa: "No właśnie że Barbossa już ubity, sprawa załatwiona, wszystko fertig. Można normalnie żyć dalej." bez odniesienia do kontekstu oraz nałożyła mi się na to kwestia tego, jak różne od normalnych Jackowych zachowań było pragnienie zabicia Barbossy. Gdzieś po drodze zrozumiałam, że dziwisz się faktowi, że Jack mógł po tym zabójstwie normalnie żyć dalej. Stąd cały ten wywód Smile

Aletheia napisał:
Poza tym, w takim wypadku Jack powinien strzelić i cisnąć Barbossie pistolet w gębę. "Masz, już mi niepotrzebne."

Coś, z czym się nie rozstawał przez dziesięć lat i o co dbał na równi z kapeluszem i kompasem? Ten pistolet się po drodze stał jego częścią. Opowiadał historię, jak kość renifera i ząb Krakena. Absolutnie się nie dziwię, że się go nie pozbył.


(Jak mnie to męczyło, że temat rozgrzebany i zostawiony!)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 0:34, 30 Gru 2012 Temat postu:

Marta napisał:
Jack chodził cały czas przygotowany na to, że Barbossa nie dość, że się wyłoni zza rogu, to jeszcze w postaci śmiertelnej.

Podejrzewam, że przed CBP Jack mógł dopuszczać możliwość, że klątwa to ściema. Dopuszczać, nie zakładać, ale to dość, żeby zadbać o każdą ewentualność. Ostateczne potwierdzenie, że klątwa istnieje, działa i w jaki sposób działa, dostał dopiero w noc najazdu na Port Royal.

Marta napisał:
1) strzał z TEGO pistoletu i 2) oddany z zimną krwią w celach zabójczych - to jest dozwolone w przypadku Barbossy

O, druga wersja mi pasuje. Pierwsza też, tylko że w ten "legendarny" sposób. W ujęciu praktycznym zgrzyta i właściwie tylko dlatego robię to zamieszanie... Druga wersja byłaby stosowalna też w tym praktycznym.

Marta napisał:
Tak mi teraz przyszło do głowy, skąd Barbossa po strzale wiedział, że to była TA kula? Czyżby historia o trzymanej przez lata kuli była tak znana jak ta o żółwiach?

Albo bardziej. Ale tu mi z kolei nie pasuje wizja Barbossy podsłuchującego o czym plotą po tawernach. Siejące grozę upiory nie chodzą się napić, choćby nie przeciekały i choćby im smakowało. To by było poniżej godności najbardziej wymiatających badassów na dzielni, szczególnie jeśli wieczorem tracą na urodzie i tym samym na walorach towarzyskich. Mogliby ewentualnie usłyszeć od kogoś nie od razu na dzień dobry utopionego, ale mnie tu raczej pasuje jakiś łatkowy fic między spotkaniem w jaskini a sceną na Perle. Nie wiadomo jak długo i o czym gadali, zanim Jack zaczął gmerać w jabłkach. Może zaczęli dżentelmeńską rozmowę od "Pamiętasz tę kulkę? Mam zamiar ci ją kiedyś wsadzić, ale mogę go zmienić. Pogadajmy o interesach."

Marta napisał:
To już krok od skombinowania innego pistoletu, taki zapas czasowy

Też racja, ale to by źle działało na legendę. Co prawda, sam fakt noszenia kuli byłby już legendą wystarczająco dobrą i właściwie Gibbs nie sugeruje żadnego "i od tego czasu nie strzela, bo czeka". Jedynym co na to wskazuje jest scena w kuźni.

Marta napisał:
Coś, z czym się nie rozstawał przez dziesięć lat i o co dbał na równi z kapeluszem i kompasem? Ten pistolet się po drodze stał jego częścią. Opowiadał historię, jak kość renifera i ząb Krakena. Absolutnie się nie dziwię, że się go nie pozbył.

No nie wiem. Coś, co dostał od Barbossy, byłoby mu nienawistne przez sam ten fakt i intencję, z jaką było dane. Kulę "zwrócił" z powrotem, właśnie dlatego. Sądzę, że w takim wypadku odrzuciłby też pistolet, jako symbol zakończonej sprawy.

(Auć, a ja rozgrzebuję dalej... Laughing) Właściwie sprawa sprowadza się chyba do tego, że "legenda" napotyka problemy praktyczne, jak zwykle zresztą. Jak się zastanowić, gdyby nie "This shot is not meant for you", to w ogóle nie byłoby sprawy. Kula byłaby święta, ale nie byłoby sugestii, że tkwi cały czas w lufie. Nie zgadzamy się raczej w detalach, jak tym, czy pistolet należał wcześniej do Jacka i jak by do tego podszedł w obu możliwościach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 1:27, 30 Gru 2012 Temat postu:

Aletheia napisał:
Podejrzewam, że przed CBP Jack mógł dopuszczać możliwość, że klątwa to ściema.

Racja, zapomniałam o potwierdzającej scenie w celi.

Aletheia napisał:
Mogliby ewentualnie usłyszeć od kogoś nie od razu na dzień dobry utopionego, ale mnie tu raczej pasuje jakiś łatkowy fic między spotkaniem w jaskini a sceną na Perle.

Zwłaszcza, że Pintel (?) się, widząc Jacka, dziwi, że on w ogóle żyje, a i Barbossa chyba też potem jest zdziwiony, jeśli dobrze pamiętam, bo pyta, jak Jack zwiał z tamtej wyspy. Oczywiście, mógł też słyszeć plotki i nie dawać im wiary.

Aletheia napisał:
Może zaczęli dżentelmeńską rozmowę od "Pamiętasz tę kulkę? Mam zamiar ci ją kiedyś wsadzić, ale mogę go zmienić. Pogadajmy o interesach."

No właśnie nie pasuje mi, żeby to wyszło od Jacka, tak otwarcie. Niby mógł to powiedzieć, bo kula nie stanowiła dla Barbossy żadnego zagrożenia, ale Jack nigdy nie zdradzał swoich zamiarów i nie mówił więcej niż potrzeba.

Aletheia napisał:
Coś, co dostał od Barbossy, byłoby mu nienawistne przez sam ten fakt i intencję, z jaką było dane. Kulę "zwrócił" z powrotem, właśnie dlatego. Sądzę, że w takim wypadku odrzuciłby też pistolet, jako symbol zakończonej sprawy.

Coś w tym jest, ale moim zdaniem jednak przywiązanie zwyciężyło. Mamy jednak za mało danych, żeby to jednoznacznie stwierdzić.


Aletheia napisał:
Auć, a ja rozgrzebuję dalej...

Rozgrzebywanie jest OK, to z zostawieniem miałam problem Very Happy

Wychodzi, że trzeba gdzieś zrobić furtkę dla legendy: inne kule, przeniesienie symboliki w całości na pistolet, przyjęcie istnienia dodatkowych pistoletów trzymanych krócej albo dłużej - nie wchodziłabym w to już chyba głębiej, bo niewiele można dodać do tego, co wymyśliłyśmy, a nie ma za bardzo faktów, na których można by się oprzeć. Scenarzyści wyrazili się jasno, a my zgadzamy się do tego, że potrzebny tej myśli załącznik.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 2:35, 30 Gru 2012 Temat postu:

Marta napisał:
No właśnie nie pasuje mi, żeby to wyszło od Jacka, tak otwarcie. Niby mógł to powiedzieć, bo kula nie stanowiła dla Barbossy żadnego zagrożenia, ale Jack nigdy nie zdradzał swoich zamiarów i nie mówił więcej niż potrzeba.

Tak, to by było do dopracowania. Musiałoby może wyjść jakoś przypadkiem? Ale nie widzę na razie jak...

Marta napisał:
Wychodzi, że trzeba gdzieś zrobić furtkę dla legendy: inne kule, przeniesienie symboliki w całości na pistolet, przyjęcie istnienia dodatkowych pistoletów trzymanych krócej albo dłużej

Czyli w tym punkcie to się staje kwestią fanonu do wyboru. Osobiście przyjmuję inne kule i/lub pistolety, odrzucam przeniesienie na pistolet. W opcji "święta kula w lufie cały czas" koniecznością jest też uzupełnianie/wymiana prochu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 8 z 9


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin