Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 19:21, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
Właśnie po cichu liczyłam, że może byłaś albo się wybierasz. Rzecz oczywista, że na Twojej opinii zależy mi szczególnie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Wto 20:51, 06 Kwi 2010 Temat postu: |
|
O. O "Agorze" mowa . To ja tak tylko słówko rzeknę, że bardzo mi się podobało. To jest właśnie ten mój typ filmów. Historyczny, (na dodatek bardzo ciekawy okres w historii) z przepychem odtworzone miasto - Aleksandria (istne cudeńko!), dobra fabuła. Trudny, kontrowersyjny temat. Tylko tak też z tymi kontrowersjami wokół filmu ładna bajka. Bo film wcale nie anty-chrześcjiański, już bardziej anty-religijny, a tak naprawdę to powiedziałabym, że przeciwko fanatyzmowi, przeciwko fundamentalizmowi. Oczywiście ciężki do strawienia dla mocno wierzącego chrześcijanina, ale po co aż tyle szumu wokół filmu, który po prostu porusza historyczną prawdę. Taki marketing widocznie, bo etykietka - anty-religijny - przywołuje do kin masę ludzi. Tylko, że trochę to naciągane i głupie. No musiałam to rzec, bo męczyło w duszy...
Ale wracając jeszcze do samej fabuły - niejednoznaczność, różnorodnośc charakterów, dyskusja z widzem - oto duży plus. Na dodatek dobre tło muzyczne. I bardzo przyzwoici aktorzy.
No co tu dużo mówić, po prostu lubię. Mój klimat. Mój film .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 21:44, 06 Kwi 2010 Temat postu: |
|
Elizabeth napisał: | Bo film wcale nie anty-chrześcjiański, już bardziej anty-religijny, a tak naprawdę to powiedziałabym, że przeciwko fanatyzmowi, przeciwko fundamentalizmowi. |
O. To samo myślałam. Dzięki serdeczne za potwierdzenie wrażenia. Szczególnie cenne od Ciebie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 19:25, 15 Kwi 2010 Temat postu: |
|
Och, zapomniałam, że dawno temu (czyli to chyba nie na temat ) widziałam "Anioły i demony" Jeśli już nawet w CERNie o nim mówili, to musiałam obejrzeć Ale film strasznie przewidywalny i w sumie bardziej podobał mi się "Kod da Vinci", chociaż tematyka antymaterii jest mi bliższa niż życie Chrystusa. No dobra, ostatnie dziesięć minut mnie zaskoczyło, ale wcześniejsze sto paręnaście jechało tak jak się spodziewałam. No i CERNu tylko pięć minut, i jeszcze lektor przerabiał "CERN" na "Genewę". Otóż CERN nie znajduje się w Genewie, tylko na przedmieściach! Ale wnętrze w sumie fajne zrobili, realistyczne.
Skusiłam się jeszcze na "Zmierzch" - a co, jak już przeczytałam, to jeszcze obejrzę - i przyznaję, że już książka była lepsza. Piękne te wampiry, doprawdy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:34, 15 Kwi 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | dawno temu (czyli to chyba nie na temat ) widziałam "Anioły i demony" |
Zależy jak często się ogląda filmy... Jakby co, dla mnie taki na ten przykład "Avatar", nie wiem czy ktoś słyszał, był całkiem niedawno...
Marta napisał: | lektor przerabiał "CERN" na "Genewę". |
Dobrze, że nie na "Szwajcarię"... Zaraz, czekaj, już chciałam coś przygryźć o hamerykańskim spojrzeniu na te małe miasteczka, czy tam państewka, czy co to tam w tej Europie mają, ale "lektor"? To nie w kinie było?
Osobiście, "Kod da Vinci" przeczytałam, bo grzmiało i huczało, a ja zawsze ciekawa o co grzmi i huczy. Na film nie poszłam, bo wymiękłam na widok marsowej miny Hanksa... "Anioły i demony" miały przynajmniej plakat przyjemniejszy, o ile pamiętam...
A jeszcze co do "Zmierzchu", to jednak chyba przeczytanie jest ponad moje siły. Po pierwsze, zaliczyłam kiedyś szczękopad i kiszkoskręt nad katalogowaną akurat bodajże trzecią, czy którąś częścią, a po drugie trafiłam kiedyś na analizę całej serii a la blogasek i dość mi było samych cytatów.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 22:08, 15 Kwi 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Zależy jak często się ogląda filmy... |
To w takim razie zupełnie niedawno Luty to chyba jeszcze był...
Aletheia napisał: | To nie w kinie było? |
Niee, na kino nie zdążyłam, brat mi załatwił. Ja bym wolała napisy, ale darowanemu koniowi...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 17:35, 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
Wyspa tajemnic
No dobrze, chwilowo Scorsese ujdzie z życiem, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. DiCaprio mi tam NIE pasuje, ale przynajmniej nie dlatego, że skopał zadanie. Przeciwnie, do jego gry nie mam zarzutów. Mam tylko zarzuty co do niego jako niego, nie leży mi po prostu w tej roli i cześć. Ale to już wyłącznie moje prywatne spojrzenie, bynajmniej nie należy tego liczyć do wad filmu. I tak ma ich wystarczająco wiele, żebym się odczepiła od nieszczęsnego Leo...
Ale może lepiej zacznę od zalet.
Co do kwestii, o którą najbardziej drżę przy ekranizacjach, odetchnęłam. Fabuła, treść, sens opowieści ocalały, potraktowane z należytym szacunkiem. Na szczęście to nie było żadne "świetna książka, musimy to nakręcić, tylko zrobimy całkiem inaczej". "Wyspa tajemnic" nie jest żadnym "na motywach" (jak choćby, uczciwie mówiąc, w przypadku Burtonowskiej "Alicji"), tylko rzetelną ekranizacją. A drżałam do końca, bo w przypadku tej historii, właśnie tam leży istota całości. I właśnie w samym zakończeniu... hmm, dylemat mam. Zakończenie filmu jest o wiele klarowniejsze niż książki, do tego stopnia, że zależnie od interpretacji, można w krańcowym przypadku uznać nawet, że film ma dodatkową (w stosunku do książki) małą "pętelkę" na samym końcu, po rozwiązaniu głównym. I jeśli tak interpretować, to film byłby... lepszy od książki, bo ta ostateczna końcówka jest naprawdę mocna. Ale prywatnie uważam, że nie jest to nic, czego by nie można wy-interpretować (rety... ) także z książki, tyle, że tam jest to bardzo głęboko ukryte, ledwo zasugerowane. Scorsese daje wszystko bardziej na tacy. Uch, ja wiem, że to wyżej, to straszny bełkot, ale naprawdę trudno jest wyjaśnić co jest istotą jakości "Shutter Island", nie spoilerując straszliwie. A i tak, gdy wychodziłam z sali, mijały mnie takie dwie, pytając się nawzajem, o co tam chodziło w tym filmie?! (Może łatwiej by zakumały, gdyby kwadrans wcześniej nie były zajęte lampieniem mi w oczy komórką...)
Generalnie, wierność oryginałowi jest główną zaletą "Wyspy tajemnic", nawet wyspa jest taka, jaką się "widzi" czytając.
No to teraz wady.
1. Klimat w tym filmie LEŻY. I nie żyje. OK, jest napięcie. (Co prawda dopiero pod koniec, ale jest. Trzy razy podskoczyłam i to wiedząc, czego się spodziewać.) Ale gdyby "Wyspa tajemnic" miała wygląd "Siedem" albo chociaż "Zodiaka", to byłoby prawie arcydzieło. A tu trawka zielona, uszy czerwone, kiecka żółta... arghh... Zdjąć pół nasycenia, dorzucić jakiś filtr, a bodaj pończochę naciągnąć... A tak - poszłam do kina na mroczny thriller, a dostałam jakieś telewizyjne "Historie prawdziwe". I który to dureń wymyślił te walące po oczach płomienie w jaskini? Bo że przeoczył, to nie uwierzę. Może profanka jestem i ciemna masa, co Zamysłu Artystycznego nie docenia, ale dla mnie to wyglądało jak szkolny błąd bardzo zielonego kiedyś-być-może-filmowca.
2. To chyba też do klimatu, ale NIECH KTOŚ WYŁĄCZY TĄ MUZYKĘ, BO BĘDĘ GRYZŁA...! Przynajmniej przez pierwszy kwadrans. To była muzyka z gatunku budujących napięcie, ale akurat skutecznie je utrupiła. Cisza już by się sprawdziła lepiej.
3. Jeśli ktoś ogląda, a jeszcze nie zna "Shutter Island", to mniej więcej w połowie, albo trochę później, będzie siedział z wypisanym w oczach "WTF...?". Scorsese ździebko przesadził z psychodelką. A film nie jest na tyle dobry, żeby wywoływał uczucie "za Chiny nie wiem o co tu idzie, ale podoba mi się!", więc niejeden serdecznie oleje dalsze oglądanie i pójdzie robić coś ciekawszego. A książka w żadnym punkcie się tak nie "rwała", nie tracąc przy tym niczego na enigmatyczności, więc błąd zdecydowanie leży po stronie filmu.
Ogólnie jednak film nie jest całkiem zły. Broni się samą treścią. Ale miał szansę być naprawdę świetny.
A polecam z czystym sumieniem, bo uprzedzam, będzie za człowiekiem chodzić. Ale najlepiej po prostu przeczytać "Wyspę skazańców". Nie trzeba będzie znosić wad filmu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:25, 21 Maj 2010 Temat postu: |
|
Wiem, że monotematyczność zabija, ale o ile sobie przypominam, nie wypowiadałam się jeszcze o tym w tym temacie. Tak więc: DUŃSKIE KINO!
Mówię mu stanowcze: tak! Przyznaję, nieco trudno się początkowo do niego przyzwyczaić, ale kiedy tylko złapie się klimat...
Ostatnio - jako, że mam w zwyczaju polować na filmy z aktorkami/aktorami, którzy mnie zainteresowali obejrzałam sobie film "Bracia" - nie mam na myśli filmu, który właśnie wchodzi do kin - a inspirację do stworzenia go, a mianowicie duński dramat z 2004 roku. Naprawdę uważam, że jest bardzo dobry, więc nie do końca widzę sens robienia jego holyłódzkiej przeróbki, niemniej jednak - w jednej z głównych ról genialny Nikolaj Lie Kaas (tak, tak - dał nam się poznać w "Aniołach i Demonach" ). Po prostu uwielbiam jego naturalny sposób gry. Drugi z tytułowych braci - Ulrich Thomsen - to facet, którego właśnie w takich rolach lubimy oglądać Jeśli ktoś się zapoznał nieco z fabułą filmu to od razu zapewniam, że nie jest on tak banalny jak na pierwszy rzut oka może wyglądać. Niemniej jednak - nie widząc jeszcze nowej wersji - polecam zapoznać się z wersją starą
Jeśli natomiast chodzi o drugi z filmów (który nomen-omen właśnie skończyłam oglądać) to "Księga Diny". W gruncie rzeczy - skusiła mnie do oglądnięcia go rola Madsa Mikkelsena, ale o tym za chwilę Z jednej strony mogę powiedzieć, że film mnie pozytywnie zaskoczył, z drugiej jednak trochę zawiódł. Początek filmu jest po prostu genialny. Tytułowa Dina (Amanda Jean Kvakland), jeszcze jako mała dziewczynka, jest zdumiewająco-zachwycająca. Chyba nigdy w życiu nie widziałam tak grającego dziecka. Naprawdę - z tego filmu warto obejrzeć choćby jedynie 20 pierwszych minut tylko dla tej młodej aktoreczki oj, wróżymy jej wielką przyszłość Natomiast jeśli chodzi o resztę filmu - były momenty lepsze, i były też gorsze (kilka nie potrzebnie wprowadzonych scenek, które właściwie nie były potrzebne i w kulminacyjnych momentach wydawały się nieco prześmiewcze co stanowczo nie pasowało do wydźwięku filmu.) Ale, ale... miało być o Mikkelsenie, to będzie Podobało mi się, że jego rola była w końcu nieco bardziej ruchliwa Zazwyczaj (choć nie zawsze, a wyjątki są tu miłą odmianą) pojawia się jako typ zimnego drania (ach, ta skandynawska uroda! ) jak choćby Le Chiffre z "Casino Royale", a tu proszę, niby taka rola dla niego typowa, a jednak lekko się wyłamująca. No, koniec końców, czegokolwiek by nie zagrał, to i tak się go przyjemnie ogląda
PS. A teraz idę pikietować pod Pałac Kultury... Chcemy "Die Tür" w Polsce!
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:57, 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
A nie chcemy nowego FilmWebu Może to starość, już nie idę z duchem postępu, ale jeśli zmiany mają oznaczać głównie sieczkę w szacie graficznej i utrudnienia w nawigacji (to jakby nagle wprowadzić w Polsce ruch lewostronny, ot tak, dla liftingu ), to ja mogę iść pikietować, gdziekolwiek bądź.
Mrs.Sparrow! Mikkelsen mało ruchliwym zimnym draniem? A widziałaś "Jabłka Adama"? Tam to dopiero ma ADHD . No i gra natchnionego duchownego... Uwielbiam gościa . Pewnie przez Savvy, bo my tak się jakoś infekowałyśmy zawsze nawzajem, to podejrzewam, że więcej w tym jej niż mojej słabości, ale nie mogę mu odmówić wielkiego talentu i magnetycznej urody.
Duńskie kino. Kino skandynawskie w ogóle. Specyficzne, z jedynym w swoim rodzaju klimatem, lekkością bytu, niezwykłym poczuciem humoru. Bardzo lubię! Do "Księgi Diny" przymierzam się z polecenia od dłuższego czasu - no to mnie mobilizuje chęć wyrobienia sobie własnej opinii i podyskutowania .
A tymczasem muszę przyznać ze wstydem i rozpaczą, że od wielu dni nie widziałam niczego! Wprawdzie w ostatnich miesiącach i tak wielokrotnie przekroczyłam statystycznego Polaka zarówno jak chodzi o liczbę z rozmysłem obejrzanych filmów, jak i wypadów do kina (jak i ilości kota skoro statystyczny Polak ma 1/4, to ja przekraczam normę o ładnych kilkaset procent ). No to może się wreszcie zbiorę na dniach, by ten gwałt na statystyce tutaj opisać...
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Sob 1:00, 22 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 10:40, 22 Maj 2010 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Mrs.Sparrow! Mikkelsen mało ruchliwym zimnym draniem? A widziałaś "Jabłka Adama"? Tam to dopiero ma ADHD |
Ależ oczywiście, że widziałam! Rzeczywiście jego ruchliwość jest tam nader widoczna (przez jego, aż tak "energetycznego" bohatera, aż trudno było uwierzyć, że to ten sam Mikkelsen, który wcześniej grał w np. "Zielonych Rzeźnikach" ). "Jabłka Adama" - niesamowite pod względem fabuły i mimo że poruszające takie, a nie inne tematy ogląda się go... przyjemnie i aż dziwnie lekko
Anajulia napisał: | A nie chcemy nowego FilmWebu Confused |
Oj, nie chcemy, nie chcemy... Teraz zamiast 20s naładowania się strony mamy całą minutę. No i nieczytelność
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:54, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | jeśli zmiany mają oznaczać głównie sieczkę w szacie graficznej |
Idźcie Wy sobie obejrzeć deviantART v.7, co? Zasięg zmian dużo mniejszy od Filmwebowego, ale JAK WKURZA...
A w ogóle co tu dzisiaj znowu tak cicho? To tak to wygląda, jak załoga ma wakacje?
Robin Hood, Ridleyowo Scottowy, of course.
Ludzie, idźta i oglądajta, nabić mu box office, niech ma! Kołek z niewiarą trzaska tak często, że w końcu już się nie opłaca go reperować, gwałcona Historia cichutko płacze, Trzeźwe Poczucie Prawdopodobieństwa błąka się i pyta o drogę, bo zabłądziło z jakiegoś innego filmu... a to wszystko tratują rączo cwałujące Hamerykańskie Wartości. Chrzanić, olać, kichać - i tak siedzę z wyszczerzem zahaczającym o uszy. Dawno się tak nie chichrałam do ekranu jak gupia. I dlatego warto. No serio. Ubaw z fajerwerkami, tłumaczący dlaczego dla Hamerykańskiego Filmu jestem zdolna ścierpieć nawet Hamerykańskie Wartości ładowane z wdziękiem nosorożca w muzeum szkła.
"Co ma osiemnaście nóg i nie chodzi?"
" - Zasiejemy nocą, po ciemku.
- Dlaczego?
- Jak wzejdzie, powiem że to cud."
Scott mi przywraca wiarę w niego, przynajmniej częściowo. Choć paradoksalnie, film jest jakoś mało Scottowy, gdzieś zniknęło jego prowadzenie kamery, długość ujęć... Wszystko gna całkiem nieScottowo. Ale przynajmniej potwierdza, że można u niego liczyć na coś niebanalnego, a jednak smakowitego w odbiorze. Rewelacyjnie nakręcone bitwy. Szacun mu za pokazanie, że przed-dwudziestowieczna sztuka bojowa nie ograniczała się do "kupą, mości panowie!". Bardzo celny też sam pomysł z Robinem i wesołą kompanią jako żołnierzami zapadającymi w las, zamiast leśnym ludkiem biorącym się do wojaczki, jak to wcześniejsze wersje mniej czy bardziej wprost sugerowały.
Crowe ździebko drewniany, ale OK, przyjmijmy, że taką miał koncepcję postaci. Nie czepiam się zbytnio, bo kupiłam jego Robina. Cate Blanchett potwierdza, że jest idealna w takich rolach, a tu prezentuje chyba najmocniejsze aktorstwo filmu (a przynajmniej najbardziej zauważalne). Byłoby jeszcze miło, gdyby czarne charaktery nie były takie jednowymiarowe i karykaturalne... Obu aktorom i reżyserowi zalecam pod tym względem PotC jako lekturę obowiązkową.
No i kurczę, czy ja się mam obrazić za zakończenie? Toż to się o sequel prosi. No, OK, niech będzie, że interpretacja legendy faktycznie nowatorska...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 23:12, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | A w ogóle co tu dzisiaj znowu tak cicho? |
Cała Załoga w kinie siedzi i ogląda filmy Przynajmniej ja wracam z seansu, z wczesnośredniowiecznej Persji ściślej mówiąc
"Książę Persji: Piaski czasu" - tak brzmi chyba dokładny tytuł filmu. Powstał na podstawie serii gier komputerowych, ale poszłam na niego nie jako fanka gry, ale pięknych krajobrazów, kostiumów i przygody. Wszystko to znalazłam Fabuła nie była może szczególnie oryginalna, ale rekompensowała to sprawnie poprowadzona akcja i dynamiczne sceny walki. Było na co popatrzeć: wspaniałe miasto Alamut, pustynne krajobrazy, kostiumy autorstwa znanej nam Penny Rose Muzyka za to tak przypominała mi muzykę z POTC, że spodziewałam się ujrzeć w napisach nazwisko Hansa Zimmera i prawie się o to założyłam Na szczęście, prawie, bo nie miałam racji, ale skojarzenie było ogromne.
Sprzeczki między dwójką głównych bohaterów, które miały chyba być zabawne, brzmiały podstawówkowo, ale przyznaję, że wątek Araba i jego Pasji (przez duże P ) mnie rozśmieszył Tak więc, jestem zadowolona z seansu.
Najnowszego Robina z premedytacją nie obejrzałam, wiedząc, że nie uniknę porównań z "Księciem złodziei", z którym byłby raczej bez szans. Poza tym, nie przepadam specjalnie za Russelem Crowem. Po Twojej recenzji, Aletheia, zastanawiam się jednak, czy nie obejrzeć Nie mogłaś polecać trochę wcześniej, kiedy moje kino jeszcze wyświetlało?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 23:51, 17 Cze 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Cała Załoga w kinie siedzi i ogląda filmy |
A, usprawiedliwienie przyjęte. Ale tylko od tych, którzy złożą je tutaj osobiście.
Marta napisał: | Nie mogłaś polecać trochę wcześniej, kiedy moje kino jeszcze wyświetlało? |
Aj, że też musiałam się załapać na ostatnie dni i w moim. A w telewizji to może nie być to, bo do niektórych fragmentów NAPRAWDĘ tam potrzebne kinowe głośniki. Ale może tłumaczenie będzie lepsze, bo kinowe i tak było bardzo kulawe, a w dodatku dystrybutorowi się wplątały częściowo tureckie napisy.
Marta napisał: | nie uniknę porównań z "Księciem złodziei", z którym byłby raczej bez szans |
Pod tym kątem, poszłam spokojnie, bo z góry się nastawiając na film historyczno-realistyczny. Okazał się takim nie być. To znaczy, tak, bardziej niż "Książę złodziei", ale jednak nie tak całkiem znowu naturalistyczny. Jeśli Crowe Ci nie leży, to faktycznie może być problem, ale poza tym myślę, że możesz iść spokojnie, bo właściwie nie bardzo jest co porównywać. Co sama stwierdzam z zaskoczeniem. Jakoś tak się chęć porównywania nie pcha zbyt mocno. To po prostu... no, inne filmy. Oba fajne, ale w różny sposób (choć jeśli chce się takiej domkniętej, fantastycznej baśni, to jednak "Książę złodziei"). Jakby to ująć: oba fajne, ale nie włażą sobie wzajemnie w paradę, tak to odebrałam. Bardzo rzadki przypadek, jak się tak teraz zastanawiam - dwie bardzo odmienne, ale równoprawne w prywatnym kanonie wersje? Na to by u mnie wyglądało.
A "Książę Persji" jakoś mnie nie pociągnął, choć sztylet przez jakiś czas mi się podobał w reklamach. Ale jak mówisz o smarkatych dialogach, to dzięki za ostrzeżenie. Odpuszczę tym bardziej.
Najzabawniejsze dialogi "Robina" wypisałam już powyżej, ale jestem pewna, ze to nie spoiler! A poza tym, są tam rzeczy, których się zacytować nie da. (Cate! )
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 16:56, 18 Cze 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Aj, że też musiałam się załapać na ostatnie dni i w moim. |
Grunt to się załapać
Wpisuję więc Robina na listę filmów do obejrzenia
Hm, w sprawie głośników, to już kombinuję, jak się wprosić do brata, dysponującego większym monitorem i niezłymi głośnikami (w przeciwieństwie do moich) w komputerze. U niego to prawie jak w kinie
Aletheia napisał: | A "Książę Persji" jakoś mnie nie pociągnął, choć sztylet przez jakiś czas mi się podobał w reklamach. |
Film jest dokładnie taki jak zwiastun, więc jeśli Ci się nie podobał, możesz dać sobie z nim spokój. Ja tam nie żałuję
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savvy
Piracki Lord
Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: from Desolation Row Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 11:20, 20 Cze 2010 Temat postu: |
|
Nie sposób, żebym spisała wszystkie filmy, które widziałam od ostatniej wizyty na Perle, mimo że, podobnie jak u Anajulii, popsuła mi się średnia Spróbuję nadrobić chociaż trochę zaległości...
Nowy Robin nie przekonał mnie ani trochę (mimo mojego uwielbienia dla Cate Blanchett). Prawdopodobnie dlatego, że dla mnie to zawsze będzie już baśń o magii i zaszytej gdzieś w Sherwood grupce nietuzinkowych osób. W skrócie: moim ideałem opowieści o Robin Hoodzie jest "Robin z Sherwood", b. intymna opowieść w porównaniu z epicką wersją Scotta.
Poza tym niedawno byłam w kinie na Człowieku, który gapił się na kozy. Plakat dość mocno sugerował skojarzenia z "Tajne przez poufne" i mimo łączących te filmy absurdalnych faktów o amerykańskim społeczeństwie, różnią się klimatem. O tyle o ile Coenowie zarzucają widza groteską, o tyle "Człowiek..." zaraża uśmiechem i chęcią zmieniania świata miłością. Cudownie hippie
Ale, ale... Dziś w nocy widziałam The Boat That Rocked... Coś pięknego. Pozycja obowiązkowa, dla tych którzy nie doceniają potęgi muzyki i poezja dla tych którzy nią żyją. Oprócz tego ubaw po pachy i tona najlepszych kawałków lat 60tych. Let's dance!
Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Nie 15:32, 20 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 14:50, 20 Cze 2010 Temat postu: |
|
Savvy napisał: | Nowy Robin nie przekonał mnie ani trochę (mimo mojego uwielbienia dla Cate Blanchett). Prawdopodobnie dlatego, że dla mnie to zawsze będzie już baśń o magii i zaszytej gdzieś w Sherwood grupce nietuzinkowych osób. W skrócie: moim ideałem opowieści o Robin Hoodzie jest "Robin z Sherwood", b. intymna opowieść w porównaniu z epicką wersją Scotta. |
Prawda, powinnam dodać ostrzeżenie - Scottowy "Robin" jest świetny na dwie godziny w kinie, ale to nie jest film, który "chodzi".
Hmm, z Coenami to ja mam raczej problem. Parę razy próbowałam się zachwycić, ale nic z tego. No jak zachwyca, jak nie zachwyca, no. Obiektywnie im przyznaję solidny poziom i zauważalny styl, klimat nawet. Ale co poradzę, że ten klimat po mnie spływa, nie zahaczając o nic po drodze. Całkiem jak Tarantino. Zatem od jakiegoś czasu, zwyczajnie sobie ich odpuszczam. Szczególnie, że jestem też jakoś kompletnie odporna na "powszechnie" uwielbiane Clooneyowe zalety i wdzięki.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 22:48, 17 Lip 2010 Temat postu: |
|
Po średniawym "Shreku trzecim" przyszedł czas na kolejną, ponoć już ostatnią, animację o zielonym ogrze. Lubię zabawne filmy, a "Shrek forever" okazał się naprawdę dobry Pomysł można by uznać za plagiat pierwszej części "Powrotu do przyszłości": bez Bardzo Ważnego Pocałunku główny bohater zniknie, a raczej - nigdy się nie urodzi. Zabrakło niestety Księcia z Bajki; raz, że go lubię, dwa, że spowodowało to poważny błąd logiczny. Czekałam też na Lorda Farquada, który niestety się nie pojawił. Moim zdaniem - pomysł, pomimo braku oryginalności, bardzo fajny, przerósł trochę twórców, bo dało się lepiej. Ale i tak było bardzo śmiesznie, wymiatał zwłaszcza Osioł, na którego jak widać zawsze można liczyć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 19:17, 19 Lip 2010 Temat postu: |
|
Marnie spałam, bo coś mi się ciągle uparcie śniło, rano się zwlec nie mogłam, pogoda jakaś ziewliwa, dzień męczący i średnio udany, to jeszcze wieczorem musiało mnie zanieść do kina. Anajulia, jeśli to mnie kiedy strzeli w system, to w ramach od-strzelania pójdę na jakiś dzieciaty film. Co do rozkosznego tak-jakby-adehadziaczka siedzącego (i zaznaczam, że używając słowa "siedzącego", wzywam tego słowa nadaremno) w moim rzędzie (który to rząd z tego powodu okazał się nie siedzieć w podłodze tak mocno, jak mi się do tej pory naiwnie zdawało - dzieci są lepsze niż brygada wyburzeniowa, słowo), to pilnującemu (...?) go ojcu serdecznie życzę, żeby mu dzisiejszej nocy komary dotrzymały czułego towarzystwa i żeby się poczuł jak ja w tym kinie. Potem jeszcze trzy czy cztery trailery czegoś na co mnie nie zawloką, a jak spróbują to będę kopała i gryzła. Potem wreszcie się zaczyna Shrek Forever (ilu was tam jeszcze za drzwiami, no! się przyłazi na czas, a jak się nie przylazło i widać, że zamknięte, to po drugiej stronie ulicy jest park z kawiarnią, a następny seans za dwie godziny, jasne?), potem zaczynają otwierać torby z popcornem ci co nie otwarli do tej pory, potem jeszcze paru takich co też nie przyswajają opcji kawiarni po kwadransie od zamknięcia drzwi, w międzyczasie ten rozkoszny o dwa fotele obok zaczyna piszczeć (i z przerażająco urozmaiconym repertuarem będzie się tak produkował do końca), gdzieś spomiędzy tego jakoś udaje się przebić filmowi. A zresztą na ekranie się dzieje nie lepiej i generalnie okazuje się spełniać oczekiwania. Czyli jest gorzej niż w trójce, której zresztą do tego stopnia nie pamiętam, że zdarzyła mi się chwila zastanowienia, czy ja w ogóle ją widziałam...
Jeśli wobec powyższego jednak film zaczął mi się podobać i uznałam, że jest lepszy niż trójka, to faktycznie nie mógł być całkiem zły.
Jedynka to to nie jest, oczywiście. Bo też bliżej temu do dwójki i tego co tam było najlepsze, czyli psychologicznego realizmu. (Łoj...! Nie, spoko wodza, nadal mówimy o "Shreku". ) Co do Osła, to absolutnie zabiło mnie i zakochało jego zmechrane futerko, lepsze niż kiedykolwiek. Wbrew moim spodziewaniom, Kot w wersji poduszkowej, i to nie tylko w sensie, ehm, środowiska też był fajny. A najbardziej mysz nad mlekiem. Ale jednak wolę go bezpoduszkowego. Zdecydowanie za to wolę taką Fionę. A dalej będzie dla tych, co widzieli film.
W związku właśnie z tym psychologicznym itede, to owszem, pomysł trafny, ale faktycznie niedopracowany. Po pierwsze, o ile sama sytuacja Shreka odkrywającego, że z rodziną-i-przyjaciółmi najlepiej na zdjęciu JEST realistyczna, to potem ten realizm poszedł się czochrać. Dlaczego tylko Shrek ma dość, a Fiona najwyraźniej nie? Wolę tą alternatywną, bo ta ma przynajmniej jakieś prawdziwe emocje, inaczej niż ta z "prawdziwej" rzeczywistości, sztuczna madonna z reklam proszku do prania. :\ Dlaczego tak celnie zaczynając, tak beznadziejnie zakończono film? Celna pytanie na otwarcie i kompletnie tandetna, plastikowa odpowiedź, nie rozwiązująca w istocie tego otwierającego problemu. Dlaczego ta odpowiedź brzmi "no bo Shrek w taaakim szczęściu pływa, tylko jest takim skurrr... czyflakiem, że go nie potrafi docenić, a jak straci to doceni i już zawsze będzie fajnie". Tjaa... Tyle, że ta część serii, w odróżnieniu od poprzednich, istniała tylko dla samego jednego Shreka. Reszta niczego nie przeżyła, nic nie wie, niczego nie pamięta. I to ma być OK? Morał "doceń co masz" jest bardzo grzeczny i pedagogiczny, tylko czemu zostaję z wkurzonym wrażeniem, że mnie, jako widza, wykantowano i sprzedano wydmuszkę? Shrekowi zresztą też, w tym rzecz.
Pomyślcie jednak, to musi być naprawdę wyjatkowa seria - skoro mogę zadawać takie pytania i mieć takie oczekiwania. : D
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Śro 11:12, 21 Lip 2010 Temat postu: |
|
To ja też może podzielę się wrażeniami z "Robina", które właściwie wcale nie odbiegają od waszych. W sumie sama nie wiem czego się spodziewałam. Nęcił mnie duet Scott+Crowe, ponieważ "Gladiator" jest moim arcydziełem, do którego często wracam z nieniknącym zachwytem. Toteż w jakimś sensie spodziewałam się czegoś podobnego, jednocześnie podświadomie czując, że zachwytu nie uświadczę. I cóż, film przeleciał, fajnie się oglądało - rzeczywiście zjawiskowe bitwy, milutki Crowe i rewelacyjna Kate, ale chyba nic poza tym. Żadnego zachwytu, poruszenia, zatrzymania się przy konkretnej scenie. Film na raz, chwilowa rozrywka bez polotu. Szkoda oczywiście, bo tematyka i klimat wczesnego średniowiecza nie do pogardzenia.
Co zabawne, będąc w kinie z koleżanką - po świeżo zdanym materiale z historii z tego właśnie okresu - świetnie się bawiłyśmy rozgryzając prawdę historyczną, miejsce stoczonych bitew i ogólnie stosunki polityczno-społeczne .
Savvy napisał: | Prawdopodobnie dlatego, że dla mnie to zawsze będzie już baśń o magii i zaszytej gdzieś w Sherwood grupce nietuzinkowych osób. W skrócie: moim ideałem opowieści o Robin Hoodzie jest "Robin z Sherwood", b. intymna opowieść w porównaniu z epicką wersją Scotta. |
Aj, bratnia duszo. Robin of Sherwood bezsprzecznie jest również TYM WŁAŚNIE MOIM Robinem .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 18:46, 21 Lip 2010 Temat postu: |
|
Elizabeth napisał: | Toteż w jakimś sensie spodziewałam się czegoś podobnego, jednocześnie podświadomie czując, że zachwytu nie uświadczę. |
Znam to uczucie i zawsze potem winię przerost oczekiwań... Właściwie, to chyba najwspanialsze i największe są te zachwycenia, które były całkowicie nieoczekiwane. Z jednej strony, dodaje to uroku ogólnym nadziejom na przyszłość (bo jest świadomość, że nie zna człowiek dnia ni godziny), a z drugiej, odbiera urok nadziejom konkretnym? Bo automatycznie, w jakimś stopniu, skazane na porażkę jest wszystko co wytęsknione? Szkoda by było.
Elizabeth napisał: | Żadnego zachwytu, poruszenia, zatrzymania się przy konkretnej scenie. |
Prawda. Fajnie się ogląda (choć bliżej końca cierpliwość zaczyna trzeszczeć - za dużo słabych punktów), ale nie zostaje w człowieku. Co nie znaczy, że bym nie obejrzała jeszcze raz.
("Milutki Crowe" )
Elizabeth napisał: | Co zabawne, będąc w kinie z koleżanką - po świeżo zdanym materiale z historii z tego właśnie okresu - świetnie się bawiłyśmy rozgryzając prawdę historyczną, miejsce stoczonych bitew i ogólnie stosunki polityczno-społeczne . |
O, właśnie, miałabyś tak coś niecoś konkretniej?
Hmm, wygląda na to, że moje ogólnie pozytywne wrażenie co do Scottowego "Robina", płynie po części z tego, że nie muszę mieć do niego żalu, że nie jest "Robinem of Sherwood", ale też ja akurat od tej historii nigdy nie oczekiwałam mistyko-fantastyki, i wolę w niej znajdować właśnie przyziemny realizm. Albo najwyżej kolorową baśń "Księcia złodziei".
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Czw 10:04, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
Cytat: | O, właśnie, miałabyś tak coś niecoś konkretniej? |
Dyskutowałyśmy o sposobie przedstawienia Ryszarda Lwie Serce (czy rzeczywiście taki był?), po której krucjacie wracał i co się tam wtedy działo w Jerozolimie. Omawiałyśmy poszczególne bitwy - wypatrując tej sławnej pod Bouviens, zastanawiałyśmy się nad ustanowieniem Karty Swobód przez Jana...itd. Generalnie wyszło nam, że film historycznie zgrabny . To duży plus.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 20:05, 22 Lip 2010 Temat postu: |
|
SPOILERY do "Robin Hooda" Ciachnęłabym temat, ale trudno byłoby ciąć posty Marty i Savvy, większość początku trzeba byłoby załatwić cytatmi. No nic, ewentualnie jeśli się bardziej rozwinie.
Co do historycznej zgrabności, to mnie się spodobało przedstawienie bitew - z czymś, co można rzeczywiście nazwać techniką wojskową (pomysłową do tego), z wojaczką jako zawodem, a nie jak to najczęściej w historycznych i fantasy opowieściach wygląda - jak, panie tego, trza i mus, to pomieniamy widły i kłonice na miecze i kusze, i ruszym w pole. Nas mnogo, to wydolim i na zbrojnych. A tym mieczem to przecie byle smark obracać potrafi. Jasne.
I dlatego tym bardziej mi tam zgrzytał wiejski kamieniarz zabawiający się ryciem napisów. Których mu w dodatku najwyraźniej nikt wcześniej nie zaznaczył. Tak sam z siebie gramotny. Nie no, nie mówię, że wykluczone, ale chyba wymaga wyjaśnienia?
A Lwie Serce mi się spodobał, bo... jednocześnie nietypowy i zarazem jakoś celny. Możliwy. Prawdopodobny. Nietypowy, bo zwykle robią go prawie na kształt Artura - król idealny. Mądry pan i władca, sama dostojność wracająca na prawowite włości. A tutaj... ot, typek traktujący wojnę jak inni polowanie. Na niczym innym mu w sumie nie zależy i nic innego nie potrafi. Taki Napoleon - grunt to podbić, a potem... jakie potem, kto nie idzie ten się cofa, prać wroga i już. Owszem, niegłupi, ale to bardziej przebiegłość niż mądrość. Powaliły mnie jego żelazkowo fryzowane loki. Na polu bitwy.
Ech, nie udał się jakoś Alienor (ja ją lubię w formie Alienor ) żaden syn. Szkoda, bo akurat ona tam była najlepsza - jako władczyni.
No właśnie, jak to tam było z tą Kartą? Bo ja to odebrałam właśnie jako zafałszowanie historii. Czyżby, zanim wreszcie podpisał, były jakieś wcześniejsze nieudane "podejścia" i film można pod to podciagnąć?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 21:56, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
"Animowana historia Polski" Tomasza Bagińskiego
http://www.youtube.com/watch?v=2DrXgj1NwN8&feature=player_embedded
Krótka migawka dziejów Polski, a pod koniec spojrzenie w przyszłość Co prawda ktoś, kto nie zna historii naszego kraju raczej nie wyniesie z filmu żadnych informacji, ale to raczej nie miało być źródło historyczne. W końcu żeby pokazać tysiąc lat w osiem minut trzeba pędzić naprawdę szybko. Myślę, że jeśli chodzi o treść, świetnie wyszło, brakowało mi tylko wyraźniejszego powiedzenia o odzyskaniu niepodległości - rozbiory są OK, a 1918 jakoś tak mija bez echa (jest tylko mało czytelne dla mnie wbicie czegoś w ziemię) i zaraz jest druga wojna.
Jestem pod wrażeniem wykonania Znakomita technika - bardzo mi się podoba na przykład powstanie pierwszej osady, wyskakującej z ziemi albo zapadanie się gruntu, efekt rozbiorów. Do tego wspaniała muzyka, zawsze odpowiadająca obrazowi; wychwyciłam poloneza ("Pożegnanie ojczyzny"?) i Chopina. Jedyne, co psuło trochę efekt, to ujęcia przypominające grę komputerową, czyli "kamera idąca z karabinem" - jakoś mi to nie pasowało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 22:36, 07 Wrz 2010 Temat postu: |
|
(Piszę przed przeczytaniem Twojego, celowo. )
No fajne, ale:
1. Dość szybko się to trochę nudnawe robi, na przemian bitwa z rosnącą chałupką, a człowiek się zastanawia co to akurat teraz było... No, chałupki fajnie rosły.
2. Ta, ehem, obsada... Tylko ja miałam wrażenie, że ktoś za chwilę przyniesie widły do podpisania? I dlaczego tylu garbatych? A już wymiękłam na widok średniowiecznej jazdy skulonej w siodłach jak partyzanci spod znaku Cichca i Chyłka. W płytowych zbrojach.
3. Tak coś węszyłam cały czas, że to na Zamówienie Społeczne. Ahaa, EXPO.
Za to:
1. Fajne było to coś w typie Bitwy o Anglię.
2. I jak się obsada na końcu wyszła ukłonić.
No, idę czytać Twoje.
Marta napisał: | bardzo mi się podoba na przykład powstanie pierwszej osady, wyskakującej z ziemi |
Sam początek był fajny, ale się zastanawiam, czy to nie przez ten las tak to odbieram. A osada, z jednej strony niezła (i w ogóle to składanie budynków z powietrza), a z drugiej, to mi tak kreskówkowo zalatywało, prztykały jedna za drugą jak grzybki. I w ogóle razem wyglądały jak pewna mała galijska osada... albo Smerfowa? Nie no, to i tak całkiem przyjemne skojarzenia.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Wto 22:39, 07 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 19:34, 10 Wrz 2010 Temat postu: |
|
No dobra, nie liczy się za obejrzane, ale kwadrans temu na Dwójce Matt Damon próbował reanimować topielicę. Nie zawracając sobie głowy wyciąganiem jej z wody. Wyglądał na zdziwionego, że nic z tego nie wyszło.
A podobno Bourny miały opinię tych lepszych "na tle"? Chyba się starzeję...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|