Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Sob 16:45, 29 Mar 2008 Temat postu: David Bowie |
|
(pisane z pasją - ot, dla siebie)
Ożesz! Zdecydowałam się na napisanie tego tematu!
Od czego w ogóle zacząć? Od tego, że całkowicie mnie opętał? Od tego, który album kocham najbardziej? Który utwór? Które wcielenie?... Nie! W przypadku tego człowieka, wszelkie podsumowania mijają się z celem. Jeszcze miesiąc temu, nigdy nie powiedziałabym, że "weźmie mnie" do tego stopnia. A jednak! Panie, panowie (ano, jednego pana mamy, mistrz Iwan !)...! Ta-dam.
Trochę suchych informacji.
David Bowie, a właściwie David Robert Jones, to angielski piosenkarz, aktor, producent, multiinstrumentalista (pianino, gitara, saksofon). Dlaczego zmienił nazwisko? Ano, po to, by nie mylono go z perkusistą popularnego w latach 60's zespołu The Monkees, którego zwano Davy Jones (brzmi znajomo? ...). Właśnie wtedy David zaczynał karierę.
Pierwsze płyty nie przyniosły mu rozgłosu, ale też nie zniechęciły do dalszych, muzycznych poszukiwań. W 1967 wydał swój premierowy album, "David Bowie". Szersza publiczność napatoczyła się dopiero przy okazji drugiego krążka, wydanego w 1969 "Space Oddity", zawierającego nieśmiertelny przebój Bowie'go o tym samym tytule. Piosenka stała się rozpoznawalna, gdyż użyto jej podczas transmisji pierwszego lądowania człowieka na Księżycu.
A później nastąpił przełom. Po wydaniu świetnie przyjętego przez fanów i krytykę, "Hunky Dory".
Bowie wymyślił postać, która miała zrewolucjonizować jakość Muzyki. Ziggy Stardust to fikcyjna persona, w którą wcielał się Dave w latach '71-'73. Ziggy rozwinął skrzydła na wydanym w '72 albumie, "The Rise and Fall of Ziggy Stardust and the Spiders from Mars". I to jak!
"Ziggy Stardust" to legenda sama w sobie. Bowie nie tylko wymyślił tę postać i opisał jej losy na swoim koncepcyjnym arcydziele, ale także wcielił się w nią w pełnym znaczeniu tego słowa... Ziggy to kosmita przybyły z Marsa, który niespodziewanie staje się na Ziemii gwiazdą rock'a. Nie można zaprzeczyć, że pewne aspekty tej historii, są czysto biograficzne . Nie da się opisać. Trzeba posłuchać.
Następna, wielka płyta Bowie'go to "Aladdin Sane" (1973). Tytuł jest dwuznaczny, ponieważ można go odczytać także jako "A Lad Insane", co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, co "Szalony Chłopak". Cóż - Bowie nadal ma na myśli siebie. Album jest półkoncepcyjny, opowiada o rozpadzie społeczeństwa, porusza wiele kwestii, które nurtowały Dave'a w tamtych czasach. Mamy tu głównie klawisze - mnóstwo wyjątkowo pięknych partii granych na pianinie i dwa przeboje: "Jean Genie" (podobno inspirowane osobą Iggy'ego Popa, z którym Bowie się przyjaźni) i "Let’s Spend The Night Together", cover Stonesów, zagrany mocniej, szybciej, z pazurem. Przy okazji "Aladdin...", David wciela się w postać tytułową. Nadal jest podobny do Ziggy'ego, lecz jego wygląd sceniczny ulega pewnym zmianom - kosmiczne kombinezony zastępują stroje z motywami wschodnimi, często występuje na pół-nago, pomalowany na całym ciele.
Po "Aladdin Sane" przyszedł czas na kolejne albumy, kolejno: "Pin Ups", "Diamond Dogs", "Young Americans" i "Station to Station". Z tej czwórki największe uznanie zyskało sobie "Diamond Dogs". To też jedna z ostatnich płyt Bowie'go, na której zachowuje swój "kosmiczny" wizerunek. Przy okazji "DD", Bowie wymyślił postać jednookiego Halloween Jack'a.
Później przyszedł czas na trylogię berlińską. W niespokojnych czasach, pod koniec lat 70's, David przeprowadził się do Niemiec, by być bliżej wydarzeń. Na trzech płytach wydanych w tym okresie, poruszał kwestie dotyczące sytuacji w Europie. Kolejno: "Low" (zawierające utwór zatytułowany "Warszawa", co zainspirowało wokalistę Joy Division, fana Bowie'go, Iana Curtisa, by pierwszy skład swojego zespołu nazwać Warsaw), "Heroes" (wielki, tytułowy przebój, gitara prowadząca: Robert Fripp z King Crimson, jako gość udzielał się również Brian Eno z Roxy Music) oraz wieńczące dzieło, "Lodger" (hit Bowie'go, "Look Back in Anger"). To czas postaci, którą Bowie nazwał Thin White Duke. "Thin", ponieważ przez całą długość trwania swojej kariery Dave jest chodzącym kościotrupem, "White", gdyż w tym czasie powrócił do swojego naturalnego koloru włosów - blond, nieco później urozmaicił go rudymi pasmami, a "Duke"... cóż, dopowiedzcie sobie sami - w tych czasach Bowie był elegancki, bardzo sexy. Występował w spodniach od garnituru, białych koszulach i czarnych kamizelkach. Jasne włosy zaczasane do tyłu, czarne kapelusze. Jeżeli decydował się na makijaż - były to czarne kreski wokół oczu. Tym akcentem zakończył etap 70's.
80's to zupełnie nowa era w twórczości Bowie'go. Otwiera go płyta "Scary Monsters (and Super Creeps)" wydana w 1980 roku. Wśród 13-tu kompozycji, znalazły się dwa przeboje, w tym jeden z największych po "Space Oddity" - "Ashes to Ashes" (drugim hitem było "Fashion"). "Ashes to Ashes" nawiązuje bezpośrednio do wydarzeń przedstawionych w "Space Oddity", jest ironiczne i skrajnie pozytywne, symbolicznie przedstawia radość Bowie'go po wygraniu walki z nałogiem (przez całe 70's był uzależniony od narkotyków). W nagraniach, tak jak w przypadku "Heroes", uczestniczył Robert Fripp. W czasach "Scary Monsters", Bowie wcielił się w postać Harlequina, jedną z najbarwniejszych w swojej karierze - teatralną i mroczną. Wiązało się to z jego coraz silniejszym zaangażowaniem w teatr i aktorstwo.
Z tego okresu pochodzi też kilka najbardziej rozpoznawalnych clipów Davida.
I tu czas na kamień milowy w dziejach Muzyki pop/dance/disco. Bowie, niczym prawdziwy kameleon, zmieniał się z płyty na płytę. W 1983, światło dzienne ujrzało jego kolejne dzieło - "Let's dance". Elektronika, świetne teksty, baaardzo taneczne kompozycje i same hity z tytułowanym utworem na czele (chociaż wersja z singla była zdecydowanie mniej rozbudowana i osobiście polecałabym elektryzującą całość). Jedna z najpopularniejszych i najchętniej wznawianych płyt 80's. Bowie udowodnił tu, że pop "dla mas" może otrzeć się o prawdziwą sztukę. Ba! Może się tą sztuką stać. W tych czasach Dave nie wcielał się w żadną personę - występował, jako on sam. Znakiem rozpoznawczym stały się kolorowe garnitury (zwłaszcza żółte) i wytapirowane, blond włosy - nie da się ukryć, że musiały być sporą inspiracją dla śp. Grześka Ciechowskiego z Republiki.
Później "Tonight", "Never Let Me Down" i dwie płyty nagrane z innymi muzykam w zespole Tin Machine. Mniej więcej w tym okresie powstała muzyka Davida do filmu "Labirynt" i przebój "Blue Jean", który ilustrował w 15-to minutowym obrazie "Jazzin' for Blue Jean". W tym czasie Bowie wcielił się w postać Screamin' Lorda Byrona. Od siebie dodam, że jest to jeden z moich osobistych faworytów. Genialny wygląd - świetny makijaż, strój, ruchy, mimika. Wszystko idealnie dopasowane do klimatu piosenki, której gatunek można określić jako post-glam.
I bezpośrednie przejście w lata 90's, które przyniosły sporo zmian. David poszedł z duchem czasu i chociaż nie odnosił już takich sukcesów, jak w latach wcześniejszych - wydał kilka naprawdę wspaniałych płyt. Wielka szkoda, że w Polsce są one praktycznie zupełnie nieznane.
"Black Tie White Noise", "The Buddha of Suburbia", "1. Outside", "Earthling", "hours..." oraz w nowym tysiącleciu - "Heathen" i "Reality".
Na tym, jak do tej pory kończy się dyskografia Bowie'go. 25 czerwca 2004 przeżył atak serca w czasie koncertu w Pradze. Od tego czasu David nie udziela się muzycznie, zajął się produkcją płyt innych artystów oraz aktorstwem.
Właśnie! Aktorstwo. Oprócz talentu kompozytorskiego i wokalnego, David uznawany jest za najlepszego aktora wśród muzyków. Zagrał w wielu uznanych produkcjach oraz w sztuce "Elephant Man". Zazwyczaj były to epizody, lecz kilkakrotnie udało mu się otrzymać role główne. Najsłynniejsze filmy z udziałem Davida to:
- "The Man Who Fell to Earth" (1976)
- "The Hunger" (1983)
- "Merry Christmas, Mr. Lawrence" (1983)
- "Labyrinth" (1986)
- "The Last Temptation of Christ" (1988)
- "Twin Peaks: Fire Walk with Me" (1992)
- "Basquiat" (1996)
- "The Prestige" (2006)
A teraz coś zupełnie (całkowicie i tylko!) ode mnie... Kim był dla mnie David Bowie? Imieniem i nazwiskiem. Ikoną popkultury. Nie przekonywał mnie, długo zwlekałam z poznaniem jego twórczości. Znałam jedynie jakiś ubogi best of i - owszem - wszystko ładnie i pięknie, ale nie ciągnęło, by poznać resztę. Aż w końcu... przyszła chwila (błogosławmy tę chwilę!!!), by sięgnąć po osławione "The Rise and Fall...", zaraz potem "Hunky Dory". I tak się właśnie zaczęło.
Obecnie nie ma dnia bez Davida. Zaryzykuje stwierdzenie, że po prostu - nie mogę bez niego żyć! Począwszy od niezwykłej osobowości, poprzez genialne utwory, kończąc na filmach z jego udziałem! Bowie mnie opętał, nie da się zaprzeczać faktom. NIGDY nie nagrał niczego poniżej poziomu. Każda jego płyta jest inna, każde wcielenie jedyne i niepowtarzalne. Jest/był i będzie WIELKIM wizjonerem, wspaniałym człowiekiem, odważnym artystą... Potrafię wyrażać się o nim tylko w samych superlatywach, nie wymagajcie ode mnie bycia obiektywną. Zaczyna brakować mi epitetów. I z dnia na dzień jest gorzej! Moja Bowie-mania się pogłębia, cholera...!
Na koniec tego nieskładnego, chaotycznego wywodu, kilka zdjęć samego Davida. Krótka prezentacja tego, jak facet zmieniał się przez lata, czyli Kameleon, we własnej osobie Duże formaty, więc wklejam same linki.
Początek 70's, Dave wyraźnie zafascynowany ruchem hippisowskim, era "The Man Who Sold the World" oraz "Hunky Dory":
[link widoczny dla zalogowanych]
Ziggy Stardust. Brak brwi, rude włosy (czego niestety nie widać na zdjęciu, heh), charakterystyczna fryzura i postać:
[link widoczny dla zalogowanych]
Ziggy w kolorze:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Aladdin Sane. Postać wywodząca się bezpośrednio z Ziggy'ego, jak widać. Charakterystyczny makijaż i stroje. Zapewne zwrócicie uwagę na oczy - to nie szkła kontaktowe! Jedna ze źrednic Dave'a jest trwale uszkodzona, przez co zawsze jest rozszerzona. IMHO nadaję to wyglądowi Davida wyjątkowości, czyni go jeszcze bardziej charakterystycznym:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Thin White Duke. Elegancki, wychudzony gigolo. Nie rusza się nigdzie bez papierosów. Był to czas poważnego uzależnienia Davida od narkotyków. Zdecydowanie najlepiej wyglądające wcielenie Bowie'go. Naturalniejsze, może...:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Harlequin. Towarzyszył Davidowi przy okazji "Scary Monsters", wystąpił w sławnym clipie do "Ashes to Ashes". Moim zdaniem najmroczniejsze ze wcieleń Dave'a:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Screamin' Lord Byron. Aaach, żałuję, że Bowie nie pokusił się o rozwinięcie tej postaci! Ze względu na moje uwielbienie Księcia Persji, SLB wydaję się być wręcz stworzony dla mnie! Uwielbiam makijaż Davida w clipie do "Blue Jean", gdzie Lord występował:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Portretowe zdjęcie Dave'a z lat 80's, jedno z moich ulubionych:
[link widoczny dla zalogowanych]
David w "Labiryncie", jako Jareth:
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Uff. Trochę się rozciągnęło to moje wypracowanie... Ok. Zaraz sobie idę, zaraz przestaje męczyć. Na całkowite, ostateczne, absolutne zakończenie linki do clipów, bo bez tego, ani rusz! Jutub naszym przyjacielem:
"Life on Mars?"
[link widoczny dla zalogowanych]
"Oh! You Pretty Things"
[link widoczny dla zalogowanych]
Krótki wywiad z Davidem, '73 rok:
[link widoczny dla zalogowanych]
Wczesna, oryginalna wersja "Space Oddity":
[link widoczny dla zalogowanych]
"Five Years"
[link widoczny dla zalogowanych]
"Starman"
[link widoczny dla zalogowanych]
"Heroes"
[link widoczny dla zalogowanych]
"China Girl"
[link widoczny dla zalogowanych]
"Blue Jean" (jeden z tych naj, naj, naj!!!)
[link widoczny dla zalogowanych]
"Ashes to Ashes"
[link widoczny dla zalogowanych]
"I'm Afraid of Americans" - to już przykład 90's. David w spółce z NIN.
[link widoczny dla zalogowanych]
Hmmm. Powinno wystarczyć. Wcale się nie zdziwię, jeżeli okaże się, że to najdłuższy post, jaki napisałam na tym forum. Nie zdziwię się także, jeśli nikt go nie przeczyta. Pisanie o Davidzie było dla mnie czystą przyjemnością. Przepraszam, że wszystko to jest takie chaotyczne - inaczej nie potrafię. A nóż uda się kogoś przekonać, że Bowie nie ma sobie równych?
Pozdrawiam - Kaileena
Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Sob 21:09, 29 Mar 2008, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Lizbeth Rackham
Artylerzysta
Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Helheim Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 16:41, 30 Mar 2008 Temat postu: |
|
Ja przeczytałam
Na razie nic nie napiszę. Nie znam Davida, ale zapowiada się ciekawie. Będę słuchać i oglądać, aż poznam go choć po części. Wtedy będę pisać.
Ostatnio zmieniony przez Lizbeth Rackham dnia Nie 16:42, 30 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Nie 20:59, 30 Mar 2008 Temat postu: |
|
Dziękuję, Lizbeth!
Służę jakimiś kawałkami, mogę podesłać. Poza tym wciąż czekam - może trafi się tu ktoś, kto lubi Davida?
Przy okazji zapraszam na forum:
http://www.davidbowie.fora.pl/
Oraz (to dla użytkowników last.fm) do polskiej grupy fanów:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 0:15, 31 Mar 2008 Temat postu: |
|
Kaileena napisał: | Nie zdziwię się także, jeśli nikt go nie przeczyta. Pisanie o Davidzie było dla mnie czystą przyjemnością. Przepraszam, że wszystko to jest takie chaotyczne - inaczej nie potrafię. A nóż uda się kogoś przekonać, że Bowie nie ma sobie równych. |
Ależ Kaileena! Czytanie tego co piszesz jest czysta przyjemnością . Poważnie. Bo piszesz nie tylko pięknym językiem, ale i z nieodparcie zaraźliwą pasją. Jesteś w moim prywatnym słowniku ilustracją przy takich pojęciach jak "fascynacja" czy "pasja" właśnie . Zmieniają Ci się te miłości wprawdzie jak w kalejdoskopie , ale rozumiem Cię doskonale i wiem, że w Twoim sercu wciąż jest miejsce dla Johna F. czy dla Bitli. Na najwyższej półce . I jeszcze dużo się tam zmieści, prawda?
A ja tu będę nadal z przejęciem śledzić Twoje pasje, bo choć się z tym nie obnoszę, zapisuję sobie wszystko na przysłowiowych "żółtych karteczkach" z dopiskiem "sięgnąć - na pewno dobre". I tak po trochu odkrywam lądy odkryte wcześniej przez Ciebie . Na Davida też na pewno przyjdzie pora, choć to akurat nie jest ląd dla mnie nieznany. David '80 jest znany całkiem dobrze, bo w tym czasie jedynym obfitym źródłem dobrej muzyki była radiowa Trójka, której słuchałam namiętnie mimo lat zaledwie kilku (na dźwięki byłam wrażliwa od przysłowiowej kołyski ). Można więc rzec, że wychowałam się na Davidzie, przynajmniej tym z mainstreemu. Powiem więcej, jedną z najmocniej zapamiętanych i najdłużej poszukiwanych przeze mnie piosenek z dzieciństwa było "Absolute Beginners". Do dziś to jeden z moich ukochanych utworów z lat '80, choć domyślam się, że David nagrał dziesiątki lepszych . I na pewno kiedyś po te lepsze sięgnę. A nawet nie kiedyś. Pewnie całkiem niedługo, niech no tylko ochłonę po ST .
A co do Davida-aktora, przymierzam się do "Presiżu". Widziałam go zapewne w "Twin Peaks" i w "Ostatnim kuszeniu...", ale kompletnie nie pamiętam Za to pamiętam doskonale w roli Warhola, bo "Basquiata" widziałam zaledwie parę miesięcy temu. I zgadzam się - najlepszy aktor wśród muzyków. Na pewno jeden z najlepszych .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Pon 15:53, 31 Mar 2008 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Kaileena napisał: | Nie zdziwię się także, jeśli nikt go nie przeczyta. Pisanie o Davidzie było dla mnie czystą przyjemnością. Przepraszam, że wszystko to jest takie chaotyczne - inaczej nie potrafię. A nóż uda się kogoś przekonać, że Bowie nie ma sobie równych. |
Ależ Kaileena! Czytanie tego co piszesz jest czysta przyjemnością . Poważnie. Bo piszesz nie tylko pięknym językiem, ale i z nieodparcie zaraźliwą pasją. Jesteś w moim prywatnym słowniku ilustracją przy takich pojęciach jak "fascynacja" czy "pasja" właśnie . Zmieniają Ci się te miłości wprawdzie jak w kalejdoskopie , ale rozumiem Cię doskonale i wiem, że w Twoim sercu wciąż jest miejsce dla Johna F. czy dla Bitli. Na najwyższej półce . I jeszcze dużo się tam zmieści, prawda? |
Nie, miejsca tam nie zabraknie!
Dziękuję, Ana, za miłe słowa... chociaż jakoś nie umiem się z nimi zgodzić. Nie mam talentu do tego typu tekstów. Chcę napisać za dużo naraz, próbuje wykrzyczeć uwielbienie, podczas gdy to wszystko powinno być spokojniejsze, bardziej chronologiczne i dopracowane. No, ale taki już urok mojego pisania. Nie kontroluje tego procesu, moje prace zaczynają żyć własnym życiem już w trakcie powstawania Tymbardziej, że piszę o czymś, przy czym nie potrafię zachować emocji na wodzy, hehe.
Anajulia napisał: | A ja tu będę nadal z przejęciem śledzić Twoje pasje, bo choć się z tym nie obnoszę, zapisuję sobie wszystko na przysłowiowych "żółtych karteczkach" z dopiskiem "sięgnąć - na pewno dobre". I tak po trochu odkrywam lądy odkryte wcześniej przez Ciebie . |
Heh, tu już w ogóle mój brak talentu - rzadko udaję mi się zarazić innych tym, co kocham i wielbię. Te "karteczki" są, więc sporym sukcesem. Cokolwiek, by nie zostało w pamięci - będę zadowolona.
Anajulia napisał: | Można więc rzec, że wychowałam się na Davidzie, przynajmniej tym z mainstreemu. Powiem więcej, jedną z najmocniej zapamiętanych i najdłużej poszukiwanych przeze mnie piosenek z dzieciństwa było "Absolute Beginners". Do dziś to jeden z moich ukochanych utworów z lat '80, choć domyślam się, że David nagrał dziesiątki lepszych . I na pewno kiedyś po te lepsze sięgnę. A nawet nie kiedyś. Pewnie całkiem niedługo, niech no tylko ochłonę po ST . |
Zazdroszczę, jak cholera tego "wychowania się na..." (w miejscu kropek wpisać dowolnego, kultowego wykonawcę). Ja, niestety nie miałam tej przyjemności. Lata 90's, kiedy dorastałam, są czasem, kiedy ostatecznie zwyciężyła komercja i prawdziwym artystom ciężko jest się przebić. Talent i feeling wymienia się na komputery i technikę, która moim zdaniem powinna być tylko dodatkiem w Muzyce, nie zaś jej podstawą. Muzyka to emocje, a nie sztucznie wygenerowane bity. Nie mam nic przeciwko elektronice, ale wykorzystanej z pomysłem, ze świadomością tego, co tworzymy.
"Absolute Beginners" to jeden z najbardziej rozpoznawalnych kawałków Davida. I jest, rzeczywiście, świetny Chociaż tak, jak napisałaś - nagrał dziesiątki lepszych! Genialne lata 70's. Tam chyba należy szukać jego najlepszych utworów. Mimo to ja jestem zwolenniczką tej jego zmienności... Może dlatego, że sama jestem taka. Wiadomo, że szukać należy we wszelkich możliwych źródłach. Stanie w miejscu nie jeste dla mnie. Dlatego też David, niezależnie od czasu - zawsze jest dla mnie Wielki! I jego rock, glam, soul z 70's, i jego pop, dance, elektronika z 80's i mocniejsze, dojrzałe płyty z 90's. I z czystym sumieniem polecam WSZYSTKO .
Anajulia napisał: | A co do Davida-aktora, przymierzam się do "Presiżu". Widziałam go zapewne w "Twin Peaks" i w "Ostatnim kuszeniu...", ale kompletnie nie pamiętam Za to pamiętam doskonale w roli Warhola, bo "Basquiata" widziałam zaledwie parę miesięcy temu. I zgadzam się - najlepszy aktor wśród muzyków. Na pewno jeden z najlepszych . |
Oczywiście, jeśli chodzi o "Twin Peaks" - David grał jedynie epizod w wersji kinowej, ale jak zawsze w jego wypadku: rola i scena zapadają w pamięć. Osobiście miałam ciary. Pomijając to, że to był ON - jak to u Lyncha... przestraszyć się można. "Ostatnie kuszenie..." widziałam jakiś czas temu, również epizod, Dave zagrał Piłata. Jeśli chodzi o "Prestiż"... ach! Co za film. Bowie, jako Nikola Tesla sprawdza się znakomicie. Widziałam go w tej roli, jeszcze zanim całkowicie mnie opętał i wrażenia baaaardzo pozytywne. Cóż... od siebie mogę polecić "Labirynt" - jeden z najpiękniejszych filmów jakie miałam okazję oglądać. Ogółem filmy z 80's dobrze mi się kojarzą - lubię ich kiczowatość, muzykę, poklatkowe efekty specjalne. A "Labirynt" jest bez wątpienia jednym z najbardziej udanych obrazów z tamtego okresu, jaki miałam okazję oglądać. Stawiam wyżej od osławionej "Niekończącej się opowieści". I Bowie w roli Jareth'a jest po prostu niesamowity, fenomenalny!
Widziałaś może "The Hunger"? To również film godny polecenia. Doskonała obsada, przepiękne zdjęcia i klimat przez duże "K"! Trzeba przyznać Bowiemu, że nie dość, iż ma facet talent to jeszcze wybiera sobie naprawdę sensowne role.
Jeszcze raz dziękuję, Lizbeth i Ana, za przeczytanie! Jak coś - służę mpFRUjkami i jakimiś informacjami "na początek"
Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Pon 20:45, 31 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzix
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Singapur Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 8:48, 04 Paź 2008 Temat postu: |
|
Ja znam go tylko z filmu "Labirynt" i powiem szczerze że mnie tam zauroczył (mimo swoich włosów i makijażu xD) Facet potrafi śpiewać ale tak na codzień go nie słucham. Jednym słowem lubie go
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Wto 20:35, 07 Paź 2008 Temat postu: |
|
"Mimo" włosów i makijażu? Ależ włosy i makijaż ma tam powalające, cudowne i absolutnie urzekające, moja droga!
Ha, pięknY i bestia
[link widoczny dla zalogowanych]
Polecam posłuchać coś więcej niż OST labiryntowy. Dobry, a dobry, nie powiem... ale 80s to tylko "Let's Dance", tak naprawdę. David to 70s.
Tak sobie przejrzałam swój pierwszy, podstawowy post w tym temacie i troszkę mnie rozśmieszył. Minęło kilka dodatkowych miesięcy i teraz widzę, jak mało o Davidzie wtedy wiedziałam... nadal nie wiem wszystkiego, nadal się uczę... Najważniejsze, że fascynacja nie słabnie.
Może za jakiś czas pokuszę się o recenzje każdego z najważniejszych albumów z osobna...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzix
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Singapur Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 10:47, 11 Paź 2008 Temat postu: |
|
Teraz tak sobie słucham piosenki ze Shreka i taki zonk bo w jednej z nich właśnie on śpiewa Oo a właśnie ten głos w tej piosence tak strasznie mi się podobał xD on ma boski głos ta piosenka się nazywa "changes" w oryginale w jego wykonaniu też jest fajna..
To oryginał.. Piękny
[link widoczny dla zalogowanych]
Ps. sorki jeżeli ta piosenka była wymieniana wcześniej
Ostatnio zmieniony przez Madzix dnia Sob 10:49, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Sob 11:41, 11 Paź 2008 Temat postu: |
|
To jedna z jego najbardziej znanych. Wykonanie ze "Shreka" jest fajne, ale do pięt nie dorasta oryginałowi... Jakże to Dave potrafi ch-ch-ch-ch-changes! zapiać, że Kaileena leży i kwiczy!
Jednym słowem: KOCHAM!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Madzix
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Singapur Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 7:43, 17 Paź 2008 Temat postu: |
|
Jej... przez Ciebie Kaileena_Farah też go uwielbiam. Ma boooooooski głos..
a wracając do tematu filmu "Labirynt" to jak byłam mała i oglądałam ten film to tak strasznie zazdrościłam tej dziewczynie że zakochał się w niej taki ktoś... Smile (To uczucie dalej nie przemija Very Happy)
Ostatnio zmieniony przez Madzix dnia Pią 7:43, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savvy
Piracki Lord
Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: from Desolation Row Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 16:21, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
Z wielkim poślizgiem skrobnę coś w tym wątku. Zbieram się już od dawna, żeby napisać to, co wyżej Anajulia - pisz, Kaileeno. Uwielbiam jak ktoś chce mnie zarazić swoją pasją, szczególnie muzyczną.
Z Bowiem łączył mnie przelotny romans [już widzę jak Kaileena rzuca mi się do szyji ] i zostało z niego tylko moje zamiłowanie do piosenki "Space Oddity". Zaczęło się od Velvet Goldmine, chociaż muzyki Davida tam nie uświadczysz (reżyser nie dostał praw). Zainteresowałam się za to samą postacią, postanowiłam posłuchać czegoś i tak się akurat złożyło, że trafiłam w Mediatece na "Scary Monsters". Nie pochłonęła mnie ta płyta i na tym skończyło się moje zafascynowanie Bowiem. Po przeczytaniu tego, co napisałaś Kaileena, widzę, że popełniłam nieświadomie błąd w wyborze krążka. Gdybym zaczęła od wcześniejszych jego płyt to kto wie... może teraz na dźwięk nazwiska David Bowie byłabym w stanie tylko piszczeć
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Pią 23:49, 12 Gru 2008 Temat postu: |
|
Pisanie mi nie wychodzi. Uświadomiłam sobie to kilka miesięcy temu i zaprzestałam wszelkich prób. Koniec.
Co do Davida... cóż. Nie wiem już nawet, co mogłabym dodać. Nie pamiętam od czego się zaczęło. Jedyne czego jestem pewna - to był zimny prysznic. Niedługo minie rok, a ja wciąż wchodzę po tej drabinie... szczebel po szczeblu. Bez opamiętania i bez końca.
Nie będę nikogo przekonywać, że Bowie to nie człowiek. To zjawisko. To istota, która z całą pewnością nie pochodzi z tego świata... istota, która w '47 przybrała tylko ziemską powłokę. Nigdy się nie zestarzeje, nigdy nie nagra niczego zbędnego, niedoskonałego. Odejdzie stąd, na pewno. Jednak nie daleko. Na swoją małą, czerwoną planetę, gdzie będzie grać z Pająkami, aż po kres Wszechświata.
Bowie... David Bowie. David Robert Jones. Ziggy Stardust...
Po prostu.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Czw 2:56, 08 Sty 2009 Temat postu: |
|
Pozwolę sobie na double posta w słusznej sprawie...
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI 62 URODZIN, DAVID!!!
Zdrowia, szczęścia, pomyślności, a przede wszystkim zagrania "Warszawy" w Warszawie!!! Obyś przeżył co najmniej 62 kolejne lata!!! Twoja Muzyka nigdy się nie zestarzeje, tak samo, jak Ty! Kocham Cię. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy i spędzisz swoje święto w otoczeniu bliskich Ci osób! A następnego dnia, razem z niedojedzonym (Ty chudzielcu!!!) tortem, zatrzaśniesz się w studiu i jeszcze w tym roku ogłosisz, że masz nowy materiał!!! No dalej, David!!! Potrzebujemy Cię! JA (!!!) Cię potrzebuję! Musisz wrócić!!!!!!!!!!!!!
Wyprawię Ci największą imprezę urodzinową w Polsce!!! Składniki na Twój tort już stoją w lodówce i czekają na jutrzejsze eksperymenty! Tak, zrobiłam ten cholerny t-shirt i napisałam, że Cię wielbię - tak właśnie pokażę się jutro w szkole! xD
Obyś nigdy nie przestał być dla mnie inspiracją, obyś zaskoczył nas jeszcze nie raz... Po prostu bądź sobą, niczego innego nie wymagam. Jesteś najwspanialszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek nosiła ta Ziemia. I to w sumie wszystko, co mam do powiedzenia... jeszcze raz:
STOOOO LAAAAAAAT!!!!!!!!!!!!!
Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Czw 2:57, 08 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|