Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 22:56, 20 Lut 2010 Temat postu: AWE Parody by Auror Lib |
|
Prezent dla Marty! Ale czytać wszyscy! I jak nie będzie komciów, to nie przyniosę reszty. (Chryste na motorze, ja napisałam "komciów"? Policzcie to jako sygnał postępującej demencji starczej. Albo nadmiernych kontaktów z netem... )
Tekst NIE MÓJ!. Ja tu tylko tłumaczę. Co prawda raczej luźno. Nie strzelać do tłumacza, robi co może. (No dobra, tytuł też mój.) A link do oryginału dostaniecie po wszystkiemu już. (Pójdą se czytać oryginał, to nie będą chciały tutaj. To z kolei policzcie jako moje wredne praktyki monopolistyczne. Nic ino nadmierne kontakty z... wielkim przemysłem filmowym. )
Zielone komentarze moje.
----------------------------------------------------------------------------
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclaimer: Wszystko należy do myszy i jej sługusów. Ja się tylko bawię.
Port Royal
Mnóstwo ludzi w łańcuchach stoi w kolejce do egzekucji.
Przypadkowy Brytyjski Żołnierz: Pora na podsumowanie. Lord Beckett objął władzę, więc już nie macie żadnych praw. Co więcej, każdy złapany na pomaganiu, przebywaniu w towarzystwie albo żywieniu perwersyjnych myśli o piratach…
Wielbiciele Piratów: [szurają nogami w łańcuchach]
Przypadkowy Brytyjski Żołnierz: …będzie zabity na śmierć. Zrozumiano?
Przypadkowy Więzień: Ale, czekaj chwilę, czy Beckett nie jest z Kompanii Wschodnioindyjskiej? A my nie jesteśmy w Indiach Zachodnich?
Kat: [pociąga dźwignię]
Przypadkowy Więzień: [umiera]
Przypadkowy Brytyjski Żołnierz: Ktoś jeszcze chce być spryciarzem? Tak myślałem.
Mały Chłopiec Z Bardzo Dostrzegalnym Aparatem Na Zębach wchodzi na szubienicę.
MCZBDANZ: [bawi się trzymaną monetą, potem zaczyna śpiewać] Jo ho ho, butelka rumu, wciągać bandery, król, królowa, skrzynia umrzyka, nigdy nie umierać, przepowiednia, przepowiednia, przepowiednia!
Reszta skazanych statystów (najwyraźniej wziętych z bezrobotnej obsady „Lestata”): Taa, jak powiedział.
Gab: Piraci : Musical!
Lib: Czy Gilbert i Sullivan już tego nie zrobili? Dziewiętnastowieczni autorzy oper, m.in. pirackich. Lib to autorka tekstu, Gab to jej przyjaciółka, z którą była w kinie.
Kat: [pociąga dźwignię]
Moneta: [upada znacząco]
Singapur
Elizabeth: [w łodzi] Płyń, płyń, łódko płyń, w dół strumienia hen… Angielska dziecięca rymowanka, tłumaczenie nie moje jakby co…
Przypadkowy Singapurski Pirat: Radośnie, radośnie, radośnie, radośnie, NIE ŚPIEWAJ RZECZY KTÓRYCH NIE ROZUMIESZ, KOBIETO! Dalsza część tej rymowanki, i tu już tłumaczenie niestety moje…
Barbossa: Uważaj, Bliznowaty, mamy spotkanie. Tak naprawdę powinnam to zostawić w oryginale, czyli „Scarface”
Gab: Oooo, Geoffrey Rush! Ciacho dla starszych kobiet.
Lib: Ehe. A Orlando Bloom jest na rynek młodszych.
[przerwa]
Lib: A Johnny Depp jest dla wszystkich kobiet do podziału.
Gab: Faktycznie.
Jakiś Inny Singapurski Pirat: Broń, poproszę.
Barbossa: [oddaje kordelas i sztylet]
Elizabeth: [oddaje kordelas i sztylet]
Jakiś Inny Singapurski Pirat: Khm khm.
Elizabeth: [oddaje płaszcz, osiem sztyletów, kilka granatów i czternaście pistoletów]
Jakiś Inny Singapurski Pirat: KHM KHM.
Elizabeth: [i strzelbę, trzy samurajskie miecze, cztery bazooki, dziesięć rakiet samonaprowadzających, dwa karabiny maszynowe i czołg]
Jakiś Inny Singapurski Pirat: I jeszcze twoje majtki, poproszę.
Elizabeth: Co?
Jakiś Inny Singapurski Pirat: Majtki są uważane za śmiertelnie groźną broń w Singapurze.
Elizabeth: Od kiedy?
Jakiś Inny Singapurski Pirat: Od kiedy chowałaś Flotę Kanału w staniku, mała. Wyskakuj z majtek! Flota Kanału była kiedyś częścią Royal Navy.
Gibbs i kompania: [przemykają pod łaźnią]
Sao Feng: Witajcie w Singapurze.
Barbossa: Dzięki. Dlaczego twoja kwatera główna jest w łaźni?
Sao Feng: Widzisz jakie mam czyste pory?
Barbossa: A, tak. Bardzo ładne.
Sao Feng: WIĘCEJ PARY!
Barbossa: No, to mieliśmy tak jakby nadzieję pożyczyć statek.
Sao Feng: I ukraść moje mapy!
Barbossa: Cóż, tak, ale… yyy, nie, co masz na myśli?
Will zostaje wyciągnięty z wielkiej balii z wodą w sposób, który absolutnie, zdecydowanie nie jest znaczący.
Will: [łapie powietrze, ociekający wodą i przywiązany do wielkiego kija]
Fanki: Kwiiik!
Sao Feng: Twój?
Barbossa: Nie.
Sao Feng: Zabić go.
Elizabeth: Tylko nie jego piękna twarz!
Sao Feng: Aha!
Barbossa: Dobra, jest z nami. Zobacz to.
Rzuca Sao Fengowi monetę, która jest najwyraźniej talarem oryg. piece of eight, co jest najwyraźniej potoczną nazwą hiszpańskich ośmiu reali, które zostały najwyraźniej nieodwołalnie powiązane z piractwem przez Roberta Louisa Stevensona w „Wyspie Skarbów”. Byłoby świetnie, gdyby jakaś postać wyjaśniła cokolwiek z tego wszystkim członkom widowni, którzy nie mają magisterium z piraciarstwa na Uniwersytecie Piratowieckim w Piratonii. Ale nie wyjaśniła, więc musiałam to wszystko wyWikipediować kiedy wróciłam do domu.
Barbossa: Śpiewają naszą pieśń.
Sao Feng: To nie brzmi jak”Smoke Gets In Your Eyes” Standard jazzowy. Ponoć.
Barbossa: Wezwanie żeby zwołać Bractwo, idioto.
Sao Feng: A to wymaga podróży do Luku Davy’ego Jonesa bo…?
Will: Dobra, tu nas masz. Potrzebujemy statku i załogi, bo musimy dostać się do Luku Davy’ego Jonesa, żeby wydostać z powrotem Jacka Sparrowa.
Sao Feng: Jack Sparrow!
Łaziebne Sao Fenga: [chichoczą]
Barbossa: [przewraca oczami] Turner, jesteś idiotą.
Sao Feng: Nienawidzę Jacka Sparrowa!
Barbossa: A kto nie? Ale Bractwo się zbiera. Ty musisz iść, ja muszę iść, a teraz musimy iść i sprowadzić Jacka Sparrowa, bo on musi iść. Wszystko gra?
Sao Feng: [widzi szpiega ze spływającym tatuażem] Ty zdradziecki łajdaku!
Wszyscy w Łaźni: [Dobywają broni. Bo zawsze zabierasz ze sobą broń do kąpieli. Ja zabieram.]
Barbossa: To okropne nieporozumienie! Przybywamy w pokoju!
Gibbs i S-ka: [wrzucają broń przez szpary w podłodze, które absolutnie nie były dość szerokie aby zmieścić rękojeść kordelasa]
Barbossa: Albo nie.
Sao Feng: [łapie szpiega] Cofnąć się, albo dzieciak dostanie!
Barbossa: Miłej zabawy – on nie jest z nami.
Sao Feng: …
Barbossa: …
Elizabeth: …
Will: …zaraz, jeśli on nie jest z nikim z nas, to…
Brytyjscy Żołnierze: [wpadają do łaźni]
Bitwa: [wywiązuje się, wliczając fechtunek, pistolety i Małpkę Jacka igrającego z ogniem]
Will: Ej, możemy zawrzeć umowę?
Sao Feng: Jaką?
Will: Dajesz nam statek i mapy, płyniemy na Kraniec Świata, ja dostaję Czarną Perłę, żeby uwolnić mojego ojca, ty dostajesz Jacka Sparrowa, żeby ubić interes z Beckettem, dobra?
Sao Feng: Hmmm… no dobra.
Mercer: [słucha]
Wszyscy: [zdradzają]
Gab: Co się stało z czasami, kiedy mogłeś być piratem i dobrym człowiekiem?
Lib: Poszły tam, gdzie wielki kapelusz Willa, jak sądzę.
Na pełnym morzu
Latający Holender zmiata wszystko na swojej drodze, nie zostawiając nikogo i niczego do uratowania. Wiemy, że to jest złe ponieważ słychać epicką muzykę i Tia Dalma tak powiedziała.
Na pokładzie Endeavour
Beckett: [w swojej kajucie, bawiąc się stateczkami] Nadal jestem zły. Wezwać Norringtona!
Wchodzi Norrington, czysto ogolony i jako admirał.
Fanki: Co?! Co się stało z naszym Scruffingtonem? CZY NIKT NIE MYŚLI O FANKACH???!!!
Tłumaczka: [dołącza]
Norrington: Nienawidzę cię. Strasznie.
Beckett: To świetnie. Masz tu z powrotem swoją szpadę.
Norrington: [nadciągający kryzys sumienia]
Gubernator Swann: [jest nieszczęśliwy podpisując wyroki śmierci i ustawy antyterrorystyczne]
Zamarznięte Morze, Gdzieś W Pobliżu Krańca Świata
Wszyscy: [trzęsą się]
Gibbs: Jak każdy wie, zielony błysk, widziany o zachodzie słońca, oznacza powrót duszy do życia. To nadzwyczajnie rzadki fenomen, więc prawdopodobnie zobaczymy kilka tuzinów przez resztę filmu.
Ragetti: Hej, jak to jest, że Tia Dalma mogła przywrócić do życia Barbossę, ale nie Sparrowa?
Tia Dalma: Bo wtedy nie mielibyśmy fajnych efektów specjalnych. A, i Jack nie jest martwy, jest stanie zawieszenia.
Barbossa: A pierwszy, który zacznie śpiewać Limbo Rock jest do odstrzału! Limbo może oznaczać otchłań, czyściec, zawieszenie i, no… limbo.
Na pokładzie Latającego Holendra
Davey Jones: [gra na organach, patrzy tęsknie na swój medalion i trochę płacze]
Beckett: Ej, Davey Jones, weź się w garść bo inaczej…!
Żołnierze potrząsają groźnie Skrzynią Umrzyka.
Davey Jones: ZABIERAĆ TO Z MOJEGO STATKU!
Beckett: E-e. Tak naprawdę, skoro tak cię to wkurza, myślę że zostawię to tutaj. Bo jestem podłym facetem, który robi paskudne rzeczy, jak zmuszanie ludzi do zabijania swoich ulubionych Krakenów!
Norrington: Ehm, chwilę, czy serce nie jest jedynym co zapewnia nam wpływ na Mackobrodego?
Beckett: Taa.
Norrington: Zatem, jeśli nie chcemy, żeby nas zabił w najpaskudniejszy wyobrażalny sposób, potrzebujemy trzymać je bezpieczne i z dala od jego zasięgu, zgadza się?
Beckett: No.
Norringtin: Zatem, definiujesz „bezpieczne i z dala od jego zasięgu” jako pomieszczenie na jego statku, strzeżone przez dwóch zabawnych ale nieudolnych żołnierzy, którzy prawie pozwolili Sparrowowi ukraść statek w pierwszym filmie?
Beckett: No i co?
Norrington: [ ]
Na pokładzie pożyczonego statku
Will: No to, nadal nie rozmawiamy?
Elizabeth: No.
Will: Och. No dobrze. Hej, co to jest?
Statek dociera do olbrzymiego wodospadu na krańcu świata. Wszyscy panikują, z wyjątkiem Barbossy, który wydaje się nie mieć nic przeciwko wpadnięciu do wodnego grobu.
Barbossa: Bez paniki! Wydostać się z powrotem to będzie ta trudna część.
Will: Dzięki za pocieszenie. Każdy kto nie jest wariatem, OSTRO NA BAKBURTĘ.
Statek obraca się, ale nadal jest wciągany za krawędź wodospadu.
Will: Wytrzymajcie!
Barbossa: [śmieje się maniakalnie]
Ragetti: Hej Tia, jesteś pewna, że on wrócił całkiem w porządku?
[zaciemnienie]
----------------------------------------------------------------------------
No to jak? Chcą więcej?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:43, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 23:06, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
Cytat: | Norringtin: Zatem, definiujesz „bezpieczne i z dala od jego zasięgu” jako pomieszczenie na jego statku, strzeżone przez dwóch zabawnych ale nieudolnych żołnierzy, którzy prawie pozwolili Sparrowowi ukraść statek w pierwszym filmie? |
hahah xD
skąd to wzięłaś?
[ślini się do monitora] chce więcej!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 23:11, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
Mnie tam zabiła Lizzie i jej Arsenał. Dokładnie tak samo to wtedy odebrałam.
sabinsien napisał: | chce więcej! |
No, reakcja prawidłowa. :> Skąd wzięłam, to się dowiesz jak przyniosę wszystko, a całość jest w sześciu częściach, czy coś, więc jakiś czas to potrwa... Cierpliwości. I czytania!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 21:49, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana, cz. II
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclaimer: Disney jest władcą marionetek, ja tylko pożyczam jego zabawki.
Pałac Bruckheimera
Jerry Bruckheimer: Stop, stop, stop. W ogóle jeszcze nie mamy Jacka Sparrowa!
Ted Elliott & Terry Rossio: Cóż, on jakby jest w Luku Daveya Jonesa, i musimy ułożyć historię jego ratowania zanim tam pójdziemy.
Jerry Bruckheimer: Powariowaliście? Tutaj działa bardzo proste równanie. Cokolwiek + Johnny Depp = Korzyść + Olbrzymi Zysk. Więcej Johnny’ego Deppa, więcej zysków. Łapiecie?
Ted Elliott & Terry Rossio: [wzdych] Dobra.
Jerry Bruckheimer: Świetnie. No, to mnóstwo Johnny’ego Deppa. Już!
Luk Daveya Jonesa
Oto kraniec świata, zapomniane przez Boga pustkowie gdzie porzucić trzeba wszelką nadzieję – wygląda jak Pustynia Simpsona, więc to by się zgadzało. Czarna Perła jest osadzona na suchej, spękanej równinie. Aha, i jest obsadzona załogą 417 Jacków Sparrowów. Kurczę, ja bym tak nie umiała policzyć, szczególnie, że nie siedzą grzecznie w rządku. A Pustynia Simpsona to kawał wygwizdowa z wydmami i żwirem w środku Australii.
Jerry Bruckheimer: Nie całkiem to miałem na myśli…
Jacki: [pracują na statku]
Inne Jacki: [patrzą tęsknie na kozy, składają jajka, przebijają się, strzelają, zostają przebici, zostają zastrzeleni i mają coś do orzeszków]
Jack: A mówią, że piekło to inni… [schodzi ze statku, próbuje sam jeden pociągnąć statek i jest śledzony przez kamień]
Jack: Absolutnie przy zdrowych zmysłach!
Kamień odchodzi, znajduje przyjaciół i z wszystkich wykluwają się kraby. Kamienne kraby holownicze.
Jack: [pędzi za Perłą]
Lib: Wiesz co? Czyściec nic nie dał – nadal biega jak maminsynek.
Plaża na Krańcu Świata
Will, Elizabeth, Barbossa, Tia Dalma i załoga wypełzają na piasek.
Barbossa: Widzicie? Wszystko gra.
Will: Nie dzięki tobie, świrze. I bez drogi powrotnej, jak najbardziej dzięki tobie.
Elizabeth: Nie powinniśmy znaleźć Jacka?
Tia Dalma: Niee, jest w drodze.
Czarna Perła pojawia się na wydmie, znoszona do morza przez kamienne kraby, które, dość znacząco, są zachwycone na widok Tii Dalmy. Jack stoi na rei, jego maminsynkowate bieganie było najwyraźniej dość szybkie by dogonić statek.
Jack: Panie Gibbs! Dlaczego wszystko diabli ponieśli?
Gibbs: Tak właściwie, to przypłynęliśmy statkiem…
Jack: Cześć Hector!
Elizabeth: Hector?
Will: Masz na imię Hector? Ale muzeum.
Barbossa: Przymknij się albo powtórzę Ericowi Banie, co powiedziałeś. Na wszelki wypadek [link widoczny dla zalogowanych] obrazek poglądowy.
Jack: I Tia! Will! Lizzy! Żółwie morskie dostały kostkę cukru albo dwie?
Elizabeth: Walnięty jakby oberwał kokosem.
Jack: MÓJ ORZESZEK!
Elizabeth: Jack, naprawdę tutaj jesteśmy. Jesteśmy tu, żeby cię uratować!
Jack: Nie jesteś trochę za niska jak na pirata? Kapitanów to nie dotyczy, ofkors.
Gibbs: Kapitanie, jesteśmy w Luku Davy’ego Jonesa!
Jack: Wiem! Wiem…? Hej, to ja jestem ten ze statkiem! Może ja mam uratować was. I może nie będę ratował! Wszyscy jesteście do luftu! Barbossa zbuntował się przeciw mnie, Lizzy posłała mnie tutaj w pierwszym rzędzie, Will próbował mnie zabić, a Tia dała mi bezużyteczny słój piachu.
Tia Dalma: BEZ MOŻLIWOŚCI REKLAMACJI!
Barbossa: To wszystko może być poniekąd prawda…
Jack: …
Barbossa: Dobra, wszyscy jesteśmy do luftu. Ale ja mam mapy, a twój kompas nie działa, więc nie możesz się wydostać bez nas. Więc przyzwyczajaj się!
Jack: …bugger.
Na pokładzie Czarnej Perły
Barbossa: Ja jestem kapitanem statku!
Jack: O RLY?
Barbossa: YA RLY!
Jack: NO WAI!
Pintel: STFU N00BS!
Tłumaczka: [demonstracyjnie zakłada ręce] Tłumaczenie niektórych rzeczy byłoby zbrodnią.
Jack & Barbossa: …
Pintel: …to ja będę sobie, o tam.
Gab: Jack i Barbossa sprzeczają się jak stare małżeństwo.
Lib: Wiem… czy to nie świetne?
Pod pokładem Czarnej Perły
Will: Zostawiłaś go Krakenowi?
Elizabeth: Taa, zostawiłam.
Will: Mogłaś mi powiedzieć! Myślałem, że jesteś w nim zakochana!
Elizabeth: Mogłam, ale nie powiedziałam. Pogódź się z tym.
Will: Nie mogę ci ufać!
Elizabeth: Nie powinieneś mi ufać!
Will: [dąs]
Elizabeth: [dąs]
Gab: Aaach, jakby już byli małżeństwem.
Lib: CAŁOWAĆ SIĘ, SZLAG WAS!
Pokład Czarnej Perły, noc
Ragetti: Zobaczcie, ciała w wodzie!
Pintel: I ludzie w łodziach z latarenkami. Co u diabła się dzieje?
Tia Dalma: [mamrocze] Calypso powinna iść do agencji zatrudnienia.
Ragetti: Co?
Tia Dalma: Davy Jones i Latający Holender mają przewozić w zaświaty tych co zginęli na morzu. W nagrodę, co dziesięć lat, może zejść na ląd, aby być z kobietą, którą kocha. [gładzi sercowato-krabowaty naszyjnik, który jest dokładnie taki sam, jak ten Davy’ego] Ale skoro jest leniwym dupkiem i dobrym przykładem dlaczego nie należy iść do pracy zaraz po urlopie…
Elizabeth: Tatuś?
Weatherby Swann: [w łodzi, kierując się w zaświaty]
Elizabeth: TATO!
Weatherby Swann: Beckett mnie zabił. Ktokolwiek przebije serce Jonesa, zastąpi go jako kapitan Latającego Holendra, stanie się nieśmiertelny i będzie żeglować po morzach na wieczność. Nie pytajcie mnie skąd to wiem, wiem i już.
Jack: [zainteresowany tą informacją]
Tia Dalma: Hej, Will – pozwól, że pokażę ci moje prorocze zdolności.
Elizabeth: [bardzo zrozpaczona gdy jej ojciec odpływa w zaświaty]
Gab & Lib: [we łzach]
Następnego dnia
Tia Dalma: Musimy się z powrotem dostać do świata żywych przed zachodem słońca, albo mamy przechlapane.
Nieprzydatna Mapa: Góra jest na dole. Na prawo jest po lewej. Tył jest z przodu. Zrób przeciwnie do przeciwieństwa przeciwnego.
Jack: No, to cholernie bezużyteczne.
Nieprzydatna Mapa: BEZ MOŻLIWOŚCI REKLAMACJI!
Halucynacja Jacka: [Pojawia się. Zamiast tradycyjnego Aniołka i Diabełka na każdym ramieniu, reprezentujących odpowiednio dobro i zło czyjejś natury, Jack ma małego Jacka Sparrowa na każdym ramieniu, każdy reprezentuje aspekt jego osobistego stuknięcia.]
Halucynacja Jacka: Przebij serce! Wędruj wiecznie po morzach!
Jack: Ech, no nie wiem…
Halucynacja Jacka: Nie żeby to miało jakieś znaczenie, jeśli zaraz się stąd nie wydostaniesz. Może pomóc?
Jack: Niee, wszystko w porządku.
Halucynacja Jacka: Jesteś pewny? Damy ci podpowiedź – to jest przeciw-ląd, więc powinieneś zrobić przeciwnie, niż zrobiłbyś normalnie.
Jack: Zostać trzeźwym?
Halucynacja Jacka: Ej, tylko bez takiej brawury! A jakby tak spróbować przewrócić statek?
Jack: Głosy w mojej głowie powiedziały mi żeby wywrócić statek!
Jack zaczyna biegać w tę i z powrotem, żeby rozkołysać statek. Wszystkie nazwane postacie zdają się podchwytywać plan Jacka i pomagają. Albo przywiązują się do góry nogami do masztu. Cokolwiek. Wszyscy wydają się uważać, że to byłby świetny pomysł wywrócić statek na środku oceanu bez widocznego powodu.
Czarna Perła: [wywraca się]
Załoga: [wstrzymuje oddechy]
Słońce: [zachodzi]
Świat: [obraca się do góry nogami]
Kopernik: [przewraca się w grobie]
Słońce: [wschodzi] Czy ja się was właśnie nie pozbyłem?
Załoga: [łapie powietrze]
Gibbs: Hurra! Wróciliśmy!
Barbossa: [wyciąga pistolet]
Wszyscy pozostali: [wyciągają pistolety]
Barbossa: Idziesz na spotkanie Bractwa w Zatoce Wraków i koniec!
Jack: Nie muszę robić co powiesz, nie jesteś moim prawdziwym Tatą! [Próbuje strzelić, pozostali również, ale pistolety nie działają, bo proch zamókł. Żal.]
Will: No, możemy do tego wrócić później. Czy mógłbym przypadkowo, absolutnie bez żadnego osobistego interesu, zasugerować, żebyśmy uzupełnili zapasy na tamtej wyspie, a ja zostałbym na pokładzie?
Jack & Barbossa: Brzmi nieźle.
Martwy Kraken leży wyrzucony na plażę.
Gab: Oooj, biedny nieżywy Kraken!
Lib: No, nareszcie.
Gab: Jesteś podła.
Lib: Tak, jestem podła bo nie żałuję potwornej kreatury, która niszczyła statki, porwała Jacka i wyglądała jak vagina dentata.
Gab: …naprawdę taki był.
Barbossa: Nadal myślisz, że możesz uciec, Jack? On zabił własnego pieszczocha!
JacK: Wybaczysz mi brak współczucia dla czegoś co zawlokło mnie do Luku. Ten świat jest do luftu!
Pintel & Ragetti: Mmmm… kalmar!
Barbossa: Idziesz teraz na spotkanie Bractwa?
Jack: …może.
Znajdują ciało w źródle wody.
Barbossa: Niedobrze.
Przybywa następny statek, singapurscy członkowie grupy wyciągają broń.
Jack: Zdecydowanie niedobrze.
Z powrotem na pokładzie Czarnej Perły
Sao Feng: Jack Sparrow, jesteś trupem!
Jack: Byłem. Już mi dużo lepiej, dziękuję.
Will: Zdradziłem cię, bo potrzebuję statku, żeby ratować mojego ojca.
Elizabeth: I nie powiedziałeś mi?!
Will: Parszywie być po tej stronie, co?
Sao Feng: Nawiasem mówiąc, Sparrow, oddaję cię Beckettowi.
Na pokładzie Endeavour
Beckett: Powiedz mi o spotkaniu Bractwa, a zagwarantuję, że Davy Jones będzie trzymał macki z dala od ciebie.
Jack: A jakbym tak cię zaprowadził na spotkanie, a ty zagwarantujesz, że Davy Jones będzie trzymał macki z dala ode mnie?
Beckett: Też może być.
Na pokładzie Czarnej Perły
Will: Dobra, masz Jacka, teraz mi daj Perłę, tak żebym mógł uratować ojca.
Sao Feng: Jest jedna rzecz – zdradziłem cię, żeby ubić kolejną umowę z Beckettem.
Will: WTF?!
Elizabeth: Will, jesteś do luftu!
Mercer: A Beckett zdradził ciebie i zabiera Sparrowa oraz Czarną Perłę.
Sao Feng: WTF?!
Barbossa: Jak u diabła ja skończyłem jako najuczciwszy na pokładzie?
Sao Feng: Nie wiem. I to jest kompletnie do luftu, że los Bractwa jest przesądzony i w ogóle.
Barbossa: I kto to mówi? Calypso, bogini morza, zamierza nam pomóc.
Sao Feng: [mierzy wzrokiem Elizabeth] Calypso, mówisz?
Tia Dalma: [przewraca oczami]
Barbossa: We własnej osobie. Gra słów zamierzona.
Sao Feng: Dobra, spotkam się z tobą i pozostałymi w Zatoce Wraków. Ale dziewczyna idzie ze mną. Dobijamy umowy?
Elizabeth: Nie jestem monetą przetargową!
Will: Ona nie jest monetą przetargową!
Elizabeth: Przymknij się, Will. [do Sao Fenga] Dobijamy umowy.
Will: Ale on jest zdradzieckim piratem!
Elizabeth: I kto to mówi!
Na pokładzie Endeavour
Beckett: Skoro mam twój kompas, tak naprawdę cię nie potrzebuję, czyż nie?
Jack: Taa, potrzebujesz. Twoje największe pragnienie to nie jest Bractwo, tylko martwy ja.
Lib: Oooo, zaraz dostaniemy ich historię!
Beckett: Prawda. Może zabiję cię teraz.
Jack: Wtedy nie będziesz miał żadnego sposobu, żeby zabić piratów, gdy tylko zadekują się w Zatoce Wraków, idioto.
Beckett: Szlag by to. Masz rację.
Jack: Więc mamy ugodę?
Kule armatnie zaczynają latać na zewnątrz.
Jack: Przyjmuję to za „tak”.
Jack ucieka z powrotem na Perłę, powodując znaczne szkody po drodze, przy użyciu liny, działa i dwóch kieliszków porto.
Obrona w postaci Tłumaczki: [zgłasza sprzeciw] A zatem nie łgał twierdząc, że w robocie nie było ani kropli rumu!
Lib: Ale… mieliśmy usłyszeć o historii Jacka i Becketta! Chcę usłyszeć ich wcześniejszą historię! Szlag by was, Elliott i Rossio!
Gab: Dorośnij.
Lib: Nie dorosnę!
Jack: Ale była zabawa! Kurs na Zatokę Wraków! I zabrać Turnera pod pokład.
Jack/Will Fandom: Juhu!
Jack: Do brygu!
Jack/Will Fandom: Dzięki za płonne nadzieje… [mamroczą] …Dranie.
--------------------------------------------------------------------------------
Jeszcze nie znudzone? Zakładając, że ktoś czyta poza sabinsien... To gdzie te komcie?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:46, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:07, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Prezent dla Marty! |
W trosce o powszechną dostępność interesujących materiałów edukacyjnych do nauki języka angielskiego (który jest bardzo potrzebnym językiem, używanym na całym świecie oprócz Francji) i wyrażając sprzeciw wobec ich ukrywania żądam natychmiastowego ujawnienia źródła i podania linka do oryginału. W przeciwnym razie utwór nie będzie przeze mnie komentowany, gdyż nie mogę tego robić, nie mając świadomości, co jest zasługą autora, a co tłumacza/ki, i to wcale nie ma nic wspólnego z myślą "Ja chcę więcej, dajcie mi jeszcze!". Wcale.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:55, 21 Lut 2010 Temat postu: |
|
Och, grr... wredny, piracki szantaż...! zaraz, nie byłam czasem pierwsza? O to to, no przecież!!! moje Wy, szybko się uczycie!
OK, dam pod warunkiem, że reszta jednak BĘDZIE czytana i komentowana, oraz że NIE pójdziecie dalej PRZED tłumaczeniem, savvy? ...no bo przecież skoro żądanie nie ma wcale nic wspólnego z myślą "Ja chcę więcej, dajcie mi jeszcze!"
[link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych]
...i oprócz Szwajcarii...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 22:09, 22 Lut 2010 Temat postu: |
|
Właściwie to nie wiem czy powinnam, skoro technicznie rzecz biorąc ostatnie komciowane nie było... I w ogóle, co tu dzisiaj tak cicho? A, dobra, znajcie moje czarne pirackie serce.
------------------------------------------------------------------------------------
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana, cz. III
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclaimer: Nie moje, ja się tylko bawię, żeby uciec od nauki.
Diclaimer Tłumaczki: Nie moje, ja tylko psuję robotę Autorki, żeby uciec od… och, coś tam się dopasuje.
Statek Sao Fenga, Cesarzowa
Sao Feng zatrudnił nową parę służących, które ustroiły Elizabeth jak choinkę. Sao Feng odprawia je i puszy się, krocząc po kajucie.
Sao Feng: Jak tam… Calypso.
Elizabeth: Co jest grane?
Sao Feng: Nie bądź skromna, znam twój sekret. I absolutnie myślę, że powinniśmy cię uwolnić!
Elizabeth: A, tak… Calypso. Szlag, tu mnie masz. I żeby było jasne, że wiesz o czym mówisz, bo oczywiście, będąc Calypso, wiem doskonale o czym mówisz, uwolnić mnie od czego dokładnie?
Sao Feng: Od uwięzienia w ludzkiej postaci, oczywiście. Pierwsze Bractwo nie powinno ci tego robić. Powinni docenić twoją cudowną, dziką, dojrzałą, wolną, wspaniałą, nieposkromioną… wspomniałem dojrzałą?
Elizabeth: Ehm, przystawiasz się do mnie?
Sao Feng: O taak, mała. [próbuje zgwałcić Elizabeth]
Elizabeth: Zabieraj się, albo spadnie na ciebie mój boski gniew!
Sao Feng: A, dobra. No cóż. [Próbuje zgwałcić Elizabeth trochę bardziej. Hałas na zewnątrz.] Co to było?
Elizabeth: Interwencja w stosownej chwili?
Sao Feng: [trafiony w pierś kulą armatnią]
Gab: Karma?
Załoga Daveya Jonesa: [atakuje, wliczając węgorzogłowego, który zjada ludzkie głowy, uee]
Elizabeth: Hej, wszystko z tobą w porządku?
Sao Feng: Kula armatnia uderzyła mnie w pierś – jak sądzisz? [ściąga naszyjnik] Wybacz próbę gwałtu i w ogóle. Masz, weź mój talar i bądź moim spadkobiercą.
Elizabeth: Ale czekaj, jeśli jestem Calypso, jak mogę być równie dobrze Pirackim Lordem? To nie ma zbyt wiele sensu, skoro mogłabym się uwolnić sama, co nie?
Sao Feng: [umiera]
Elizabeth: Nie żeby to naprawdę miało znaczenie, skoro nie jestem Calypso, ale jednak nie przemyślałeś tego porządnie, co?
Singapurski Marynarz: Co on powiedział?
Elizabeth: Uczynił mnie kapitanem. Hej, nie powinieneś bronić statku?
Singapurski Marynarz: Nie muszę robić co mówisz, nie jesteś moim prawdziwym kapitanem!
Davy Jones: Kto jest kapitanem?
Singapurski Marynarz: O kapitanie, mój kapitanie! [wskazuje na Elizabeth] Cytat z poety Walta Whitmana.
Norrington: Elizabeth! Co ty tu robisz? Twój ojciec ucieszy się, że jesteś bezpieczna.
Elizabeth: Jestem kapitanem tego statku a mój ojciec nie żyje – Beckett go zabił. Dzięki za przypomnienie.
Norrington: Ehm, miło cię widzieć? Poważnie, nie miałem pojęcia, że twój Tata nie żyje. Beckett powiedział mi, że on wrócił do Anglii, a wszyscy wiemy jak uczciwy jest Lord Beckett!
Elizabeth: James, mówię to z miłością – jesteś osłem. I zdecydowałeś, że trzymasz ze złymi, więc już cię nie lubię. Idę teraz do brygu z moją załogą.
Norrington: [kryzys sumienia zaczyna kipieć]
Davy Jones: Statek na hol a więźniów do brygu, gdzie będą łatwo dostępni, kiedy sumienie Norringtona w końcu wyrwie się z jego lśniącego nowego uniformu.
Na pokładzie Endeavour
Mewy: [dziobią ciało przywiązane do beczki na wodzie]
Przypadkowy Marynarz: [wciąga ciało i beczkę na statek] Tłusty!
Beckett: To świetnie!
Przypadkowy Marynarz: …w porządku, milordzie, cokolwiek pana kręci.
Beckett: Zawsze jest coś wartego uwagi na końcu szlaku ciał! Zmiana kursu na najbardziej makabryczną ścieżkę z okruszków pokazaną kiedykolwiek w filmie Disneya!
Przypadkowy Marynarz: Tak, milordzie.
Na pokładzie Czarnej Perły
Will: [przywiązuje ciało do beczki]
Jack: Nie zajęło ci wiele czasu, żeby uciec.
Will: [Wyciąga nóż, który ojciec dał mu w ostatnim filmie. Bo kordelas albo pistolet to byłoby zbyt proste.]
Jack: Czy to naprawdę potrzebne?
Will: Posłałeś mnie do brygu! Wiesz ile fanek rozczarowałeś?
Jack: Taak, wiem. Co ważniejsze, powinieneś pewnie zauważyć, że nie próbuję podnieść alarmu.
Will: Nigdy nie uważałem cię za szczególnie bystrego.
Jack: Może. Masz, weź mój kompas. [wyrzuca Willa za burtę] Kto jest teraz bystry, dzieciaku? Przekaż moje pozdrowienia Beckettowi.
Will: [łapie beczkę z martwym ciałem] …bugger.
Bryg na pokładzie Latającego Holendra
Elizabeth: Bootstrap?
Rybowaty Marynarz nr 1: [śmieje się]
Elizabeth: Bootstrap?
Rybowaty Marynarz nr 2: [ignoruje]
Elizabeth: Bootstrap?
Ściana: Hej tam.
Elizabeth: Hę?
Bootstrap Bill: [wydobywa się ze ściany] Ja jestem Bootstrap. Tak myślę. Trudno powiedzieć – część statku, część załogi, Holender potrzebuje kapitana i cała ta reszta.
Elizabeth: Właśnie widzę. Znam twojego syna, Willa.
Bootstrap Bill: Will! On jest moim synem. Dał mi obietnicę. Ty musisz być Elizabeth! Czy to nie jest źle, że ostatecznie on będzie musiał wybrać między nami dwojgiem w decyzji, która niewątpliwie będzie go prześladować przez resztę życia?
Elizabeth: …tak, nie najlepiej…
Bootstrap Bill: Co nie najlepiej?
Elizabeth: Z Willem i…
Bootstrap Bill: Will? Mój syn? Znasz mojego syna? Jestem częścią załogi.
Elizabeth: Uch, właśnie widzę. Właściwie na ile jesteś niezrównoważony?
Bootstrap Bill: Co jest zrównoważone? Jestem częścią statku, wiesz.
Elizabeth: To się robi naprawdę irytujące…
Norrington: Elizabeth! Przyszedłem wypuścić ciebie i twoją załogę!
Elizabeth: James! Wiedziałam, że twoje sumienie przeważy! Chodź z nami!
Norrington: [prowadzi Elizabeth i jej załogę na rufę Latajacego Holendra, gdzie mogą przejść z powrotem na Cesarzową] Przepraszam, że byłem osłem.
Elizabeth: Oooj, już w porządku. Zrzuć swój admiralski mundur i chodź z nami!
Fanki: Tak! Zdejmuj mundur!
Elizabeth: Ehmmm… miałam na myśli, metaforycznie. Zdaje się, że ostatecznie pogrzebała swoje szanse na przyjęcie do Norrie-fandomu…
Norrington: [całuje Elizabeth]
Gab: OMG, jest tam ktokolwiek kogo ona nie całowała?
Lib: Małpka Jack?
Bootstrap Bill: [obłąkany] Uciekają ze statku!
Elizabeth: Bootstrap, proszę, nie! Pssst!
Norrington: Elizabeth, idź! Zostało ustalone w ostatnim filmie, że jestem fachowym szermierzem, który może dorównać najlepszym w technice, sile i szybkości! Nic mi nie będzie!
Bootstrap Bill: [obłąkańczo dźgający]
Norrington: [nadziany] Cóż, to było niespodziewane.
Elizabeth: Nie!
Fanki: NIEEEEEEEE!!!!!!
Rybowata Załoga: Admirał nie żyje! [świętują zabijając żołnierzy]
Davy Jones: Hej Norrington, lękasz się śmierci?
Norrington: Odwal się. [dźga szpadą i umiera]
Davy Jones: Ładna szpada. [wyciąga szpadę z piersi] Zrobiona z ostrego zwrotu akcji? Przyznaję, że to dość mizerny substytut oryginalnego „plot point”…
Mercer: Przejmuję dowodzenie. [żołnierze grożą Skrzyni Umrzyka mini działami]
Davy Jones: [burczy gniewnie] Świetnie. No to płyniemy w ślad za statkiem Sao Fenga, skoro nasi więźniowie uciekli a jedynym statkiem zdolnym nas prześcignąć jest Czarna Perła.
Mercer: Niee. Spotkamy się z nimi finałowej scenie bitwy.
Davy Jones: Och. No dobrze.
Na pokładzie Czarnej Perły
Barbossa: W tym momencie, chciałbym ci przypomnieć, gromko, że mamy bardzo tajny układ co do czegoś bardzo tajemniczego.
Tia Dalma: A ja ci przypomnę, że ja przywróciłam cię na ten świat i ja mogę wykopać twój tyłek z powrotem!
Barbossa: Uważaj, Calypso – bo tak! dla wszystkich nie nadążających członków widowni, jesteś rzeczywiście Calypso uwięzioną w ludzkiej postaci – potrzebujemy wszystkich dziewięciu pirackich lordów, by cię uwolnić, wliczając mnie! Pintel! Ragetti! Zamknąć ją!
Gab: Ona jest Calypso?
Lib: Jeszcze nie załapałaś?
Gab: Więc on wsadza boginię w ludzkiej postaci do brygu.
Lib: No.
Gab: I teraz będzie działał, żeby przywrócić jej pełną moc.
Lib: Ta.
Gab: I to nie jest kompletnie samobójcze?
Lib: …
Na pokładzie Endeavour
Will i jego beczka zostali wyłowieni i teraz on jest na herbatce z Beckettem.
Will: Strasznie dobre ogórkowe kanapki.
Beckett: Dziękuję. Mój sekret to odrobina…
Davy Jones: Czego do diabła chcesz?
Beckett: Mówi ci coś imię Calypso?
Davy Jones: Tak. [mruczy] …dziwka.
Will: Bractwo zamierza uwolnić ją z ludzkiej postaci.
Davy Jones: Co?! Powiedzieli, że zatrzymają ją spętaną wiecznie! Banda piratów cofających swoje słowa? Nigdy czegoś takiego nie słyszałem!
Beckett: Swoje słowa?
Davy Jones: Taak. Tak jakby pokazałem im, jak ją uwięzić po tym jak nasz romans zszedł z kursu…
Will: OMG, ona jest twoja utraconą miłością! A ty ją zdradziłeś!
Davy Jones: Ona zdradziła mnie, cherlaku! [wytrąca Willowi filiżankę herbaty z ręki]
Lib: …to było kompletnie cherlawe.
Gab: I trochę dziecinne. Czy on nie ma zyliona lat? I nie jest najgroźniejszym draniem?
Lib: Taak, i wszystko na co go stać to trochę agresji przeciw chińskiej porcelanie?
Will: Ty, Jones, uwolnisz mojego ojca. A ty, Beckett, zagwarantujesz Elizabeth bezpieczeństwo. A ty, służący, podasz mi następną filiżankę herbaty. A ty, podskakujące coś, podskoczysz kiedy cię pociągnę.
Podskakujące coś: [podskakuje]
Tłumaczka: ??? …łyżeczka?
Davy Jones: Chcę Calypso martwą. Teraz!
Will: Dalej, stary, ona jest w Zatoce Wraków na Czarnej Perle z Jackiem Sparrowem.
Beckett: Świetnie. Jak się tam dostaniemy?
Will: [wydobywa kompas] Z tym. Co czyni mnie nieco zbytecznym, więc pewnie mnie teraz zabijesz, ale proszę, nie rób tego.
Beckett: No cóż, jesteś taki milutki, więc dobrze.
----------------------------------------------------------------------------------
Ahem... Ahoj?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:46, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 20:18, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
hahah z mundurem świetne xD Lizzie nagrabiła sobie
ciekawe jestem co to za sekret kanapek z ogórkami xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 20:39, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
Bardzo mi przykro, komciów pisać nie umiem, obawiam się zresztą, że nie potrafiłabym odczytać tego, co bym napisała, więc sama rozumiesz Btw. jaki jest czasownik od "komciów"? Komciać?
Trzecia część jest najśmieszniejsza, póki co Okazuje się, że AWE może być dobrym materiałem na parodię
Cytat: | Ale, czekaj chwilę, czy Beckett nie jest z Kompanii Wschodnioindyjskiej? A my nie jesteśmy w Indiach Zachodnich?
|
Beckett, przyznaj się, co miałeś z geografii? I po co ci tą mapę przez całe DMC rysowali?
Cytat: | Gab: Co się stało z czasami, kiedy mogłeś być piratem i dobrym człowiekiem? |
Romantyzm najwyraźniej skończył się w CBP.
Cytat: | Norrington: Ehm, chwilę, czy serce nie jest jedynym co zapewnia nam wpływ na Mackobrodego?
Beckett: Taa.
Norrington: Zatem, jeśli nie chcemy, żeby nas zabił w najpaskudniejszy wyobrażalny sposób, potrzebujemy trzymać je bezpieczne i z dala od jego zasięgu, zgadza się?
Beckett: No.
Norringtin: Zatem, definiujesz „bezpieczne i z dala od jego zasięgu” jako pomieszczenie na jego statku, strzeżone przez dwóch zabawnych ale nieudolnych żołnierzy, którzy prawie pozwolili Sparrowowi ukraść statek w pierwszym filmie?
Beckett: No i co?
|
Chyba nie trzeba komentować
Cytat: | Lib: Wiesz co? Czyściec nic nie dał – nadal biega jak maminsynek.
|
Od teraz za każdym razem, kiedy zobaczę biegnącego Jacka, przypomni mi się to zdanie
Cytat: |
Jack stoi na rei, jego maminsynkowate bieganie było najwyraźniej dość szybkie by dogonić statek.
|
Ha! Bo Jack to mistrz [postanawia nauczyć się biegać jak maminsynek]
Cytat: | Weatherby Swann: Beckett mnie zabił. Ktokolwiek przebije serce Jonesa, zastąpi go jako kapitan Latającego Holendra, stanie się nieśmiertelny i będzie żeglować po morzach na wieczność. Nie pytajcie mnie skąd to wiem, wiem i już. |
Jeden z najlepszych tekstów
Cytat: | Nieprzydatna Mapa: Góra jest na dole. Na prawo jest po lewej. Tył jest z przodu. Zrób przeciwnie do przeciwieństwa przeciwnego.
|
Kto by to zrozumiał, jeśli nie Jack?
Cytat: | Świat: [obraca się do góry nogami]
Kopernik: [przewraca się w grobie] |
Też do góry nogami
Cytat: | Barbossa: Jak u diabła ja skończyłem jako najuczciwszy na pokładzie? |
To jest pytanie Kodeks, to wszystko przez Kodeks.
Cytat: | Elizabeth: A, tak… Calypso. Szlag, tu mnie masz. I żeby było jasne, że wiesz o czym mówisz, bo oczywiście, będąc Calypso, wiem doskonale o czym mówisz, uwolnić mnie od czego dokładnie? |
Cytat: | Norrington: Ehm, miło cię widzieć? Poważnie, nie miałem pojęcia, że twój Tata nie żyje. Beckett powiedział mi, że on wrócił do Anglii, a wszyscy wiemy jak uczciwy jest Lord Beckett! |
On mnie okłamaaał.... [zalewa się łzami]
Cytat: | Jack: Taak, wiem. Co ważniejsze, powinieneś pewnie zauważyć, że nie próbuję podnieść alarmu.
Will: Nigdy nie uważałem cię za szczególnie bystrego.
|
To twój największy błąd
Cytat: |
Davy Jones: [burczy gniewnie] Świetnie. No to płyniemy w ślad za statkiem Sao Fenga, skoro nasi więźniowie uciekli a jedynym statkiem zdolnym nas prześcignąć jest Czarna Perła.
Mercer: Niee. Spotkamy się z nimi finałowej scenie bitwy.
|
Bo jeszcze byśmy ich złapali i co wtedy?
Cytat: |
Davy Jones: Co?! Powiedzieli, że zatrzymają ją spętaną wiecznie! Banda piratów cofających swoje słowa? Nigdy czegoś takiego nie słyszałem!
|
Cytat: |
Will: Ty, Jones, uwolnisz mojego ojca. A ty, Beckett, zagwarantujesz Elizabeth bezpieczeństwo. A ty, służący, podasz mi następną filiżankę herbaty. A ty, podskakujące coś, podskoczysz kiedy cię pociągnę.
|
Will próbuje być stanowczy
Cytat: |
Will: [wydobywa kompas] Z tym. Co czyni mnie nieco zbytecznym, więc pewnie mnie teraz zabijesz, ale proszę, nie rób tego. |
I to niby Jack jest tym nie-bystrym?
Podoba mi się Gdybym nie dostała megawciągającej książki na urodziny, pewnie byłabym już przy szóstej części, a tak zerkam sobie tylko na oryginał i nie mam się do czego przyczepić.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 21:53, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
Komciować? Komćnąć? Eksperci w tych sprawach siedzą na forach analizatorskich, osobny temat by założyli. Aż im czasem mam ochotę podsunąć na żer jakieś polski produkt fanfikopodobny... Niestety uczciwość by wymagała najpierw przeczytać ten produkt, a to już przekracza moją wytrzymałość.
Marta napisał: | Bardzo mi przykro, komciów pisać nie umiem |
Chwałaż Ci za to, boję sie, że tego się może nie pisze, tylko .:#pys5hHe#:. ? Ty byś nie umiała napisać, ja bym nie umiała przeczytać i generalnie byśmy nie kleiły netobazy... Poza tym nie mamy wściekleróżowych emotków z brokatem. Napisz po ludzku komentarz (względnie, ach!, recenzję? ) i obie będziemy szczęśliwe. A skoro napisałaś (jak mawiają na LJ, feedback is all my payment, yeah! ), to ja tu tylko na chwilę, a part IV będzie osobno.
Mnie chyba najbardziej bawiła pierwsza, choć w każdej są te, wiesz, pojedyncze momenty... Zdaje się, że AWE jako materiał do znęcania podkłada się (fanom! w tym rzecz!) praktycznie sam. Wiesz, że to jest drugi taki tekst, który znalazłam nie szukając celowo, w odstępie kilku dni?! Wybrałam ten, bo pierwszy był nieco niższych lotów i miejscami nieco niesmaczny.
Marta napisał: | I po co ci tą mapę przez całe DMC rysowali? |
Bo właśnie sam by nie umiał...? Zaaaraz...! To była mapa całego świata, może w tym rzecz. Co się będzie rozdrabniał na jedne Indie, którekolwiek. To by zresztą pasowało do historii Kompanii, wszelkich.
Marta napisał: | Ha! Bo Jack to mistrz [postanawia nauczyć się biegać jak maminsynek] |
Dawno to powtarzam... powtarzam? ...no, przynajmniej uważam! Zanim się zacznie rechotać z plątonogiej ofermy taplającej się w wodzie, należy mieć na uwadze, iże rzeczonej ofermy jednak NIE dogoniło całe plemię okropnie och ach groźnych i głodnych łowców! Hę?!
Cytat: | Barbossa: Jak u diabła ja skończyłem jako najuczciwszy na pokładzie? |
To akurat był jeden z moich ulubionych momentów. No faktycznie, JAK?!
Cytat: | I żeby było jasne, że wiesz o czym mówisz, bo oczywiście, będąc Calypso, wiem doskonale o czym mówisz, uwolnić mnie od czego dokładnie? |
Tu akurat nie moge się oprzeć myśli, że ona za często słucha Jacka.
Marta... yyy, eee, tego... Norrie! napisał: | On mnie okłamaaał.... [zalewa się łzami] |
[pierwsza w kolejce do przytulenia]
Marta napisał: | Bo jeszcze byśmy ich złapali i co wtedy? |
Exactly. Z takich jeszcze co ciekawszych dziur (to jest jedna z głównych zalet tych parodii - wskazywanie dziur), w tamtym innym tekście, Sao Feng pytał mniej więcej: Skoro chcecie pożyczyć statek, jak dostaliście się do Singapuru? O ile pamiętam, odpowiedź Lizzie: Z tym do scenarzystów.
Marta napisał: | Will próbuje być stanowczy |
Bez Jacka w pobliżu może mieć swoje pięć minut. Ja tylko chcę wiedzieć, co mu, do przejasnej pomroczności, podskakiwało? Czy może jednak strach pytać?
Marta napisał: | Gdybym nie dostała megawciągającej książki na urodziny |
Opowiesz?!
NIE RUSZAĆ POZA TO CO JUŻ TUTAJ, MÓWIŁAM???!!! Nawet jak już skończysz to megawciągające!!! Mile zdziwiona jestem, że nie znalazłaś nic czepliwego, biorąc pod uwagę, że lecę przez to w tempie niewiele wolniejszym od przepisywania, a to NIE jest wskazane przy tłumaczeniu. Dobra, to ja wracam do lecenia, proszę podtrzymywać komentowanie w miarę publikowania!
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 0:39, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 23:25, 23 Lut 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Ja tylko chcę wiedzieć, co mu, do przejasnej pomroczności, podskakiwało? |
Nie mam pojęcia, co to było. Jakiś dings przy globusie, naciągnął i podskoczyło
Aletheia napisał: | w tamtym innym tekście, Sao Feng pytał mniej więcej: Skoro chcecie pożyczyć statek, jak dostaliście się do Singapuru? O ile pamiętam, odpowiedź Lizzie: Z tym do scenarzystów. |
Dobre Tak, okazuje się, że w scenariuszu jest jeszcze więcej nielogiczności niż sądziłam. Fajnie, że to wyłapują.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 0:34, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Jakiś dings przy globusie, naciągnął i podskoczyło |
Aha, muszę bardziej uważać następnym razem. To dlatego, że nie ma Jacka.
---------------------------------------------------------------------------------
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana, cz.IV
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclaimer: Wszystko należy do Disneya – z wyjątkiem Gab i mnie. Gab należy do siebie, a ja należę do... no, kogokolwiek, kto mnie zechce. Jacyś chętni?
Disclaimer Tłumaczki: Wszystko należy do Autorki – traktuję to jako doskonałą wymówkę. Jakieś ale?
Zatoka Wraków, mieszcząca Miasto Wraków, na Wyspie Wraków – nie koloryzuję, tak jest w filmie
Miejsce spotkań jest zrobione, co dość zabawne, z wraków. Mnóstwa, mnóstwa wraków, zwalonych jeden na drugim na stos, który wydaje się zaskakująco solidny.
Lib: Pfff. Jak byście coś takiego zbudowali?
Gab: Czekaj chwilę – klątwy, boginie, numer musicalowy, ośmiornicowa twarz, oraz odwiedziny i powroty ze Świata Zmarłych były w porządku – dopiero budowla z wraków, twoim zdaniem, jest mało prawdopodobna?
Lib: …przymknij się.
Sala Spotkań Bractwa, Wyspa Wraków
Barbossa: Witajcie na czwartym Spotkaniu Bractwa. Złóżcie swoje talary w absolutnie nie innym celu, jak dowiedzenie, że jesteście Pirackimi Lordami.
Piraccy Lordowie: [Składają Dziewięć Kawałków Przypadkowego Śmiecia bo pierwsze Bractwo było za chude, żeby użyć hiszpańskich talarów. Talar Barbossy jest drewnianym okiem Ragettiego, co się prosi o pytanie, dlaczego powierzył je chyba największej niedołędze z załogi.]
Jack: [już ma złożyć swój talar, koralikowate coś z jego chusty, które do tej pory wydawało się raczej nieznaczące] Czekajcie, brakuje nam jednego Pirackiego Lorda.
Elizabeth: Już nie! Sao Feng nie żyje a ja jestem jego spadkobierczynią. Przy okazji, Jones i Beckett są w drodze.
Jakiś Piracki Lord: Ktoś nas zdradził! Kto?
Barbossa: Nieważne. Ważne jest co robimy teraz.
Elizabeth: Dzielnie walczymy do śmierci!
Praccy Lordowie i Przyboczni: [śmieją się]
Jakiś Piracki Lord: Jesteśmy piratami – nie robimy tego.
Barbossa: Albo moglibyśmy uwolnić Calypso i liczyć, że będzie przychylna nam, zamiast naszym wrogom!
Piraccy Lordowie i Przyboczni: [kłócą się]
Jakiś Piracki Lord: Ehm, czy nie będzie przede wszystkim więcej niż trochę niezadowolona, że nasi poprzednicy ją uwięzili?
Barbossa: …może.
Piraccy Lordowie i Przyboczni: [biją się]
Gab: Gdyby relacje sejmowe tak wyglądały, zdecydowanie bym oglądała!
Na pokładzie Czarnej Perły
Tia Dalma/Calypso jest w brygu, ze smutkiem słuchając swojego grającego medalionu. Zamyka go, ale muzyka gra skądś dalej.
Tia Dalma/Calypso: Co do…?
Davy Jones: [wynurza się z mroku] Cześć.
Tia Dalma/Calypso: Och. Cześć.
Niezręczna Cisza Nieuchronnie Zapadająca Gdy Eks-Kochankowie Spotykają Się Po Raz Pierwszy: Cześć wam!
Davy Jones: No więc… dobrze wyglądasz.
Tia Dalma/Calypso: No wiesz, staram się trzymać formę. Ty nie wyglądasz tak dobrze.
Davy Jones: [traci panowanie nad sobą] Jasne, że nie! Mam mackowatą brodę bo byłaś fałszywą dziwką! Wypełniałem obowiązek przewożenia dusz przez dziesięć lat i w końcu, gdy mogliśmy być razem, nie było cię tam!
Tia Dalma/Calypso: E.. byłam… no wiesz – boskie sprawy. Wciąż cię kocham!
Davy Jones: Taak, no cóż, ja nie kocham ciebie!
Tia Dalma/Calypso: Pewnie, że nie. [dotyka piersi Davy’ego Jonesa, ten wzdryga się i staje prawdziwym człowiekiem] Wyciąłeś swoje serce tak dla zabawy.
Davy Jones: [odsuwa rękę Calypso i znów mackowieje]
Tia Dalma/Calypso: Bractwo zamierza mnie uwolnić i biada im, gdy już to zrobią! Podnieca cię to?
Davy Jones: Och taak… [odwraca się by odejść] Moje serce jest twoje. Dosłownie. Mogę przynieść, chcesz? Jest w pudełku.
Tia Dalma/Calypso: …ehm, odpuszczę sobie. Dzięki, ale nie.
Sala Spotkań Bractwa, Wyspa Wraków
Piraccy Lordowie i Przyboczni: [nadal się biją]
Barbossa: Jeśli uwolnimy Calypso, będzie po naszej stronie!
Jack: Nie, nie będzie.
Barbossa: Tak, będzie.
Jack: Nie, nie będzie.
Barbossa: Tak, będzie!
Jack: Nie, nie będzie!
Jakiś Piracki Lord: Znowu się kłócą jak stare małżeństwo.
Piraccy Lordowie i Przyboczni: [przewracają oczami]
Barbossa: Tak tak, dobra, jaki jest wasz nadzwyczajny plan, spryciarze?
Jack: Walczymy! Potem spływamy stąd jak najprędzej, by podtrzymać piracką tradycję.
Piraccy Lordowie i Przyboczni: Tradycja dobra rzecz!
Barbossa: Świetny pomysł. Ale tylko Król Piratów może ogłosić wojnę a my nie mamy Króla Piratów, ponieważ nie możemy się pogodzić co do koloru zasłon, a co dopiero polityki.
Jakiś Przyboczny: Potrzebujemy poradzić się Kodeksu!
Jakiś Inny Przyboczny: Kij z Kodeksem, jesteśmy piratami! [dostaje kulę w pierś]
Kapitan Teague: [zdmuchuje dym z lufy pistoletu] Żadnych cytatów z poprzednich filmów!
Tłumaczka: Kapitan Teague na plan PotC 4! Za stołkiem reżysera, nie przed kamerą!!!
Gab: OMG, Keith Richards!
Lib: Et, bez kostiumu i makijażu bardziej wygląda jak pirat.
Jack: [blednie]
Kapitan Teague: Musimy przestrzegać Kodeksu! [wyciąga Olbrzymią Księgę Pirackich Reguł] A Kodeks mówi, że tylko Król Piratów może ogłosić wojnę.
Lib: Czy ktokolwiek widzi ironię tego, że Keith Richards jest formalistą odnośnie zasad?
Kapitan Teague: Każdy sprzeczający się ze mną, będzie zastrzelony! Każdy gadający, że ukradłem prezencję Kapitana Hooka, będzie zastrzelony! Każdy stukający żółwie morskie będzie zastrzelony! Idę teraz grać na gitarze.
Jakiś Przyboczny: Czy to Let’s Spend the Night Together?
Kapitan Teague: [strzela] Każdy niezdolny rozpoznać Sympathy for the Devil będzie zastrzelony!
Bractwo: [sprzecza się każdy z każdym, żeby uniknąć bycia zastrzelonym]
Jack: Dobra, wzywam do głosowania.
Wszyscy Piraccy Lordowie: [głosują na siebie]
Jack: Głosuję na Lizzy.
Wszyscy obecni: [sprzeczają się]
Jack: Czy to znaczy, że nie zamierzacie przestrzegać Kodeksu?
Kapitan Teague: [złowieszczo zrywa strunę gitary]
Piraccy Lordowie i Przyboczni: Y… tego nie powiedzieliśmy! Bylibyśmy zachwyceni mając tą kobietę, która została piratem dziesięć minut temu, jako naszego przywódcę…
Elizabeth: Bo jestem Królem Piratów!
Bractwo: Jesteś! Hurra dla Króla Piratów!
Elizabeth: I mówię, że staniemy do walki!
Jack: Dzięki za pomoc, Tato. Co u Mamy?
Kapitan Teague: [podnosi skurczoną głowę]
Jack: …
Kapitan Teague: [wygląda piracko]
Jack: No to, dobra jest.
Świt, pełne morze, statki Bractwa zebrały się
Kilka statków Armady Kompanii Wschodnioindyjskiej zjawia się we mgle.
Piraci: [wycie bitewne]
Kilka statków Armady Kompanii Wschodnioindyjskiej zjawia się za nimi.
Piraci: [wycie za mamusiami]
Elizabeth: …o cholera. Możliwe, że to nieprzemyślane.
Malutka Wysepka do Parlay
Twarzą w twarz i w samo południe, między Barbossą, Elizabeth i Jackiem, a Willem, Beckettem i Davym Jonesem. I jego wiadrami.
Barbossa: Turner, całkiem nas zdradziłeś! Znowu!
Elizabeth: I niepotrzebnie. Spotkałam twojego tatę, Will, i już po nim.
Will: Nie jest! Wszystko z nim świetnie!
Elizabeth: On myśli, że jest statkiem!
Will: Jest ekscentryczny – to część jego uroku!
Beckett: To nie Turner jest tym, kto was zdradził – to Sparrow to wszystko urządził.
Davy Jones: I ciągle jesteś mi dłużny, Sparrow!
Jack: Jeszcze czego. Poszedłem do Luku, nasz dług jest wyrównany. To nie moja wina, że potrzebujesz lepszego systemu zabezpieczeń.
Elizebeth: To jest myśl – przehandluję ci Jacka za Willa.
Beckett: Zrobione.
Barbossa: E-e!
ElizabetH: Mhm! Ja jestem Królem i będzie jak mówię.
Barbossa: Świetnie! [odcina Jackowe koralikowate coś z jego chusty]
Małpka Jack: [przynosi]
Beckett: Jeśli będziecie walczyć, wszyscy zginiecie.
Elizabeth: Zabiłeś mojego tatę! Dostanę cię za to!
Beckett: Et, ty i co za armia?
Elizabeth: Widzisz tamtą za mną, idioto? [odchodzi dumnie]
Will: [załapuje] Jesteś Królem?
Elizabeth: Pirackiego Bractwa – Jack pomógł mnie wybrać. Rozegraj dobrze swoje karty a może będziesz moją Królową.
Will: Oooooo…
W brygu Latającego Holendra
Halucynacje Jacka: Wróciiiliśmyyyyyyy!
Jack: I urośliście! Nieźle.
Halucynacje Jacka: Przebij serce i będziemy żyć wiecznie!
Jack: To mi się podoba!
Halucynacja Jacka LatającoHolendrowego: I staniemy się obrośnięci pąklami i odrażający! [mózgoliźnięcie]
Jack: To może wymagać głębszego zastanowienia…
-----------------------------------------------------------------------------------
Zmieniłam zdanie - to było chyba najlepsze, przynajmniej momentami.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:47, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 21:24, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
Cytat: | a ja należę do... no, kogokolwiek, kto mnie zechce. Jacyś chętni? |
ja, ja!
Cytat: | Lib: Pfff. Jak byście coś takiego zbudowali?
Gab: Czekaj chwilę – klątwy, boginie, numer musicalowy, ośmiornicowa twarz, oraz odwiedziny i powroty ze Świata Zmarłych były w porządku – dopiero budowla z wraków, twoim zdaniem, jest mało prawdopodobna?
Lib: …przymknij się.
|
rozwaliło mnie xD w sumie ja też zawsze zastanawiałam się jak to było zbudowane
Cytat: | Jakiś Piracki Lord: Znowu się kłócą jak stare małżeństwo. |
Lata tradycji
Cytat: | Piraccy Lordowie i Przyboczni: Tradycja dobra rzecz! |
oj dobra zwłaszcza gdy chce się ją złamać
[/quote]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 1:30, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
sabinsien napisał: | rozwaliło mnie xD w sumie ja też zawsze zastanawiałam się jak to było zbudowane |
Poręczna trąbka morska od Calypso?
sabinsien napisał: | Lata tradycji |
Mnóstwo praktyki...
sabinsien napisał: | zwłaszcza gdy chce się ją złamać |
Bo co by się łamało, jakby nie było tradycji pod ręką.
-----------------------------------------------------------------------------
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana, cz.V
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclamer: Piraci należą do Disneya. Gab należy do swojej roboty. Mój tyłek należy do Uni. Ktokolwiek to jest.
Disclaimer Tłumaczki: Oryginał należy do Autorki. To co nie jest oryginałem, należy do Forum, bo mam przypływ pirackiej hojności – właściwe postępowanie z zagrabionym łupem to błyskawiczne upłynnienie. W ten sposób komu innemu będą go odbierać, jeśli okaże się przeklęty…
Na pokładzie Czarnej Perły
Barbossa: Pojmać ich!
Z jakiegoś niepojętego powodu, załoga Perły nagle jest lojalna wobec Barbossy. Pomimo faktu, że aż do tej pory byli całkiem lojalni wobec Jacka.
Tłumaczka: Znudziło im się. To stała przypadłość Jackowych załóg. Istnieje możliwość, że syndrom ten jest przenoszony przez wirusy EHV (Empty Hold Virus) szczególnie zjadliwe w odmianie E-aD!-HV (Empty-and Dry!-Hold Virus), uaktywniające się w warunkach długotrwałej deprywacji trofealnej.
Elizabeth & Will: [są pojmani]
Barbossa: Myślę, że to właściwa pora dla mnie na nieco gry na dwa fronty.
Elizabeth: Co? Ale tak długo byłeś uczciwy!
Barbossa: Otóż to! Kompletnie wbrew wizerunkowi postaci!
Elizabeth jako Król Piratów wydaje się niewiele znaczyć dla kogokolwiek. Kapitana Teague’a nie ma w pobliżu, więc nikt nie zostaje zastrzelony.
Barbossa: Pomimo tego co uzgodniono na spotkaniu Bractwa, zamierzam uwolnić Calypso. [chwyta talar Sao Fenga na szyi Elizabeth]
Elizabeth: Poskarżę na ciebie Kapitanowi Teague!
Barbossa: Nie boję się go! Przynajmniej kiedy jestem poza zasięgiem…
Tia Dalma/Calypso zostaje dostarczona z brygu, cała związana i prowadzona jak pies przez licznych i wyglądających na wystraszonych członków załogi.
Will: Zamierzasz jej przywrócić pełną boską moc po tym jak traktowałeś ją jak jakieś łajno?
Barbossa: No i co?
Will: []
Barbossa: [zebrał Dziewięć Kawałków Przypadkowego Śmiecia i podpala je w misce] A teraz, ktoś musi powiedzieć zaklęcie… tonem kochanka.
Piraci: Oooooo…
Barbossa: [tonem Williama Shatnera] Ca. Lyp. So! U. Wal. Niam. Cię. Z. Twoich. Ludzkich. Więzów. !.
Will: Czy to możliwe, żeby Barbossa był prawiczkiem?
Elizabeth: Próbując w tym stylu? Bardziej niż prawdopodobne.
Nic: [dzieje się]
Ragetti: Musisz to po prostu właściwie powiedzieć!
Ragetti jest najwyraźniej Casanovą Oceanów i mówi to właściwie.
Miska: [płonie]
Will: Hej, Calypso! Pamiętaj – Davy Jones zupełnie cię zdradził, więc powinnaś być bardziej wkurzona na niego, niż na nas.
Tia Dalma/Calypso: [Wyje. Wrzeszczy. Potem rośnie naprawdę, naprawdę duża.]
Barbossa: Calypso, całujemy twój gigantyczny tyłek w nadziei, że nas nie pozabijasz. I że pozabijasz naszych wrogów.
Calypso: [mówi coś swoim grzmiącym głosem – może „Nie mam gigantycznego tyłka!”, może nie – potem zmienia się w mnóstwo małych kamiennych krabów, wysypujących się do morza. Tak, bardzo mnie kusi, żeby powiedzieć, że zostawiła całą załogę zawszoną, ale to już zostało powiedziane, jestem pewna. Jest sobie takie małe zwierzątko, przez synów Albionu obdarzane wdzięcznym mianem „crab louse”.
Barbossa: Powinniśmy to uznać za tak czy nie?
Will: Taka tylko myśl – nigdy nie mów kobiecie, że ma gigantyczny tyłek.
Barbossa: Nawet jeśli jest gigantyczna?
Will: Szczególnie jeśli jest gigantyczna.
Tłumaczka: Brzmi jak głos doświadczenia… [z namysłem ogląda Elizabeth z góry na dół i z powrotem] Czego my jeszcze nie wiemy o Willu?
Barbossa: Dzięki za wskazówkę. Nie żeby to coś znaczyło – mamy teraz przechlapane.
Wiatr: [zrywa się]
Niebo: [chmurzy się]
Elizabeth: Słuchajcie wszyscy! Jesteście wszyscy wolni i będziecie, do diabła, robić co powiem! Wciągać bandery!
Will: Wciągać bandery!
Piraci na Czarnej Perle: Wciągać bandery!
Piraci na innych statkach: Wciągać bandery!
Bandery: [są wciągane]
Gibbs: Mamy sprzyjający wiatr!
Tłumaczka: [bezskutecznie szuka zawieruszonej gdzieś pointy]
Na pokładzie Endeavour
Jakiś Oficer: Mamy sprzyjający wiatr, sir.
Lib: Jak u diabła to działa?
Tłumaczka: Proste. Wciągasz banderę i po jakimś czasie przychodzi potwierdzenie zamówienia. Albo odpowiedź, że nie było w magazynie.
Beckett: [popija herbatę] Bardzo dobrze. Powiedz Jonesowi, żeby nie dawał pardonu. I przynieś mi podnóżek, dobrze?
Na pokładzie Latającego Holendra
Mercer: Mamy rozkaz nie dawać pardonu.
Jones: Wreszcie! [czuje wiejącą bryzę] Calypso musi być wolna! [widzi wir wzbierający na niebie] To pewny znak, że mi wybaczyła! [Zaczyna padać. Ulewnie.] I jest w dobrym nastroju!
Latający Holender i Czarna Perła kierują się do bitwy. Wszyscy inni zostają, żeby popatrzeć, eliminując każdą możliwą przewagę jaką zylion statków Armady Wschodnioindyjskiej miałby przeciw garstce pirackich statków. Maelstrom otwiera się w wodzie między Latającym Holendrem a Czarną Perłą. To jakoś skłania wszystkich na obu statkach do wiary, że Calypso jest po ich stronie (ponieważ oczywiście, rzucanie w twoją stronę gigantycznego wiru jest u bogini oznaką przychylności) i kieruje ich prosto we wspomniany maelstrom.
Pokład Latającego Holendra
Mercer: Dlaczego, u diabła, kierujemy się w środek wiru?!
Davy Jones: Moje eks jest boginią morza i, pomimo naszego zerwania wśród wzajemnych zgryźliwości, zaopiekuje się nami.
Mercer: No, o ile tylko masz rozsądne wyjaśnienie…
Pokład Czarnej Perły
Jakiś Pirat: Dlaczego, u diabła, kierujemy się w środek wiru?!
Barbossa: Bo możemy! AAAAARRRRRRRRRRrrrrrrrrrrrrrrrr…!
Scenografia: Ej, Geoffrey! Przestań mnie gryźć!
W brygu Latającego Holendra
Halucynacje Jacka: [Nadal tu są. I nadal trzepnięte.]
Jack: Co Zrobiłby Will?
Will prawdopodobnie zignorowałby swoje halucynacje, zastosował do drzwi celi dźwignię w postaci obrośniętej pąklami belki, nawiązując do pierwszego filmu, uciekł i zostawił wspomniane halucynacje za sobą. Widać, że nie znasz go tak dobrze, jak myślisz.
Główna kajuta Latającego Holendra
Jack: Wezmę tylko to. [bierze swoje rzeczy]
Nieudolni Żołnierze z Pierwszego Filmu: Pilnujemy Skrzyni! Ale czy powinniśmy pilnować Skrzyni? Może nie powinniśmy pilnować Skrzyni…
Jack: Wobec tego, to też wezmę. [bierze Skrzynię Umrzyka]
Nieudolni Żołnierze z Pierwszego Filmu: [Nie zauważają dopóki nie jest za późno. To dlatego, że są nieudolni. Zabawni ale nieudolni.]
W Maelstromie
Holender i Perła ostrzeliwują się nawzajem.
Kula armatnia: [zabija obstawę Mercera]
Mercer: [przełyka]
Davy Jones: [zamackowuje Mercera na śmierć i zabiera z powrotem klucz do Skrzyni Umrzyka]
Jack: [wślizguje się na pokład]
Davy Jones: Sparrow! Przygotuj się na śmierć!
Jack: Raczej nie, dzięki.
Jakimś sposobem, za pomocą /dziwacznych zachcianek scenarzystów/ łapania lin, skakania, fikołków i zderzania z… czymś tam, Jack kończy na szczytowej rei najwyższego masztu. Jones materializuje się tam.
Jack: To oszustwo!
Davy Jones: Dawaj Skrzynię! [wyciąga broń]
Jack: Pójdę na… nie. [wyciąga broń]
Walczą, balansując na szczycie rei, w lejącym deszczu, na kołyszącym statku, płynącym przez dziki maelstrom, podczas gwałtownej bitwy. To roztrzaskuje granice łatwowierności, jakby zresztą jakieś były w tym filmie. I jest absolutnie niesamowite.
Efekty Specjalne: [są niesamowite]
Choreografia Walki: [jest niesamowita]
Muzyka: [jest niesamowita]
Lib: To jest niesamowite.
W międzyczasie, Holender i Perła nadal ostrzeliwują się nawzajem. Członkowie obu załóg przedostają się na drugi statek, bujając na linach. Kiedy wymienią się już w komplecie, zaczynają od nowa, z powrotem.
Rybowata Załoga i Wschodnioindyjscy żołnierze: [atakują]
Will: Elizabeth! [odbija, dźga, blokuje] Wyjdziesz za mnie?
Elizabeth: Jeśli to przeżyjemy, będziemy musieli przedyskutować twoje wyczucie czasu. [odbija] Albo jego brak. [dźga żołnierza]
Will: To znaczy nie? [zabija Rybiego Typka]
Elizabeth: Tego nie powiedziałam – to jest film Disneya, więc [odbija, odbija, odbija] seks, albo sugestia seksu [wbija, wbija, wbija] może się zdarzyć tylko pod świętym węzłem małżeńskim! [dźga]
Will: Chciałem się ożenić lata temu! [wbija, wbija, dźga]
Elizabeth: Witaj w klubie. [odbija] Ej! Barbossa! Udziel nam ślubu!
Barbossa: [walcząc z okropnym węgorzogłowym członkiem załogi] Trochę tu jestem czymś zajęty. Nazywają to BITWĄ!
Will: Oj, dajże, proszę? [dźga, wbija, odbija]
Barbossa: Świetnie! Najdrożsi… [dźga] …zebraliśmy się tutaj… [odbija, odbija, wbija]
Will: Bierzesz? [wbija, dźga]
Elizabeth: Biorę. [odbija, blokuje, wbija] Bierzesz?
Will: [odbija, odbija, blokuje] Biorę.
Barbossa: Dobrze – jesteście małżeństwem. Spróbujcie wstrzymać się z miodowym miesiącem do końca walki. Całować się!
Will & Elizabeth: [Epicki Pocałunek]
Will: [dostrzega Jacka i Davy’ego Jonesa walczących nad Skrzynią Umrzyka] Później, najdroższa! [przelatuje na Latającego Holendra na dogodnie umieszczonej linie]
Elizabeth: Co?! Miałam obiecany seks! Albo przynajmniej sugestię seksu!
Na rei Latającego Holendra
Jack i Davy Jones wciąż walczą.
Davy Jones: Oddaj to! I tak nie masz klucza!
Jack: Taak, mam!
Davy Jones: Gdybym miał czas to przemyśleć, mógłbym zdać sobie sprawę, że niemożliwe, abyś go miał i nie robić niczego głupiego. No ale… [sięga macką po klucz] Nie, nie masz, jest…
Jack: [odcina mackę, klucz spada na pokład]
Davy Jones: [łamie klingę Jacka swoimi krabowymi szczypcami]
Jack: …bugger.
Holender i Perła wpadają na siebie, wytracając Jacka z równowagi. Davy’emu Jonesowi udaje się złapać Skrzynię Umrzyka, tylko żeby odkryć, że Jack jest nadal uczepiony. Udaje mu się strząsnąć Jacka i ten, po kilkukrotnym przekoziołkowaniu, zostaje złapany przez Przypadkowego Rybiego Gościa, dogodnie przelatującego na linie. Jack zabiera pistolet Przypadkowego Rybiego Gościa, uderza go nim, potem wystrzeliwuje Skrzynię z ręki Jonesa. To wszystko zabiera około dziesięciu minut i dzieje się w o wiele bardziej pirackim stylu niż brzmi.
Skrzynia Umrzyka: [Spada na pokład nie rozbijając się. To bardzo solidna Skrzynia.]
Will: [chwyta skrzynię]
Bootstrap Bill: [nadal jest pomylony i uderza własnego syna]
Will: [upuszcza Skrzynię] Czekaj, Tato, jestem Will! Twój syn!
Bootstrap Bill: [czule wyciąga rękę do twarzy Willa po czym chwyta go za włosy i ciska] Część statku! Aaaaach! [atakuje]
Will: [broni się] No dobrze, to nie jest tak całkiem czarujące…
Jack: [w końcu udaje mu się zjechać na dół po Skrzynię, właśnie gdy Davy Jones ją znajduje]
Davy Jones: [wyciąga broń]
Jack: [wyciąga swoja złamaną klingę]
Davy Jones: [śmieje się i ściga Jacka]
Jack: [Biega jak maminsynek. Znowu.]
Tłumaczka: Czyli – z sukcesem zwiewa?
Elizabeth: [przelatuje na Holendra na kolejnej dogodnej linie, dostarczonej przez zabawnych ale nieudolnych żołnierzy]
Jones: [Przewraca Jacka i walczy z Elizabeth – Rybi Władca Nieumarłych zwolennikiem równouprawnienia. Miło.]
Jack: [dostrzega odpełzającą mackę z kluczem]
Will: [sprowadza ojca do parteru] Nie zamierzam cię zabijać, Tato. Częściowo dlatego, że złożyłem ci obietnicę, częściowo dlatego, że Elizabeth ma kłopoty. Ale głównie po to, żebym mógł później się puszyć, jak ci skopałem tyłek. [wbija nóż, który Bootstrap dał mu w ostatnim filmie, w balustradę]
Bootstrap Bill: [patrzy na nóż] Hej, on jest zrobiony z ostrego zwrotu akcji?
----------------------------------------------------------------------------------
Czy Bootstrap Bill zdecyduje się sprawdzić z czego jest zrobiony nóż...?! Czy Will zdecyduje się wreszcie czego chce...?! Czy Elizabeth dorwie wreszcie jakiegoś nie dość szybko uciekającego chłopa...?! Czy Jack przepchnie się wreszcie do jakiejś decydującej akcji i przekrzyczy ten gadatliwszy od niego tłum...?! Epicki The End już wkrótce!!!
Z pisaniem oczywiście nie czekać.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:47, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:19, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
No i jednak poczekały, no dobra.
------------------------------------------------------------------------------
Piraci z Karaibów: Na Krańcu Cierpliwości Fana
[link widoczny dla zalogowanych]
Disclaimer: To wszystko należy do Myszy i przyjaciół. Z wyjątkiem Gab, która informuje mnie, że należy do swojego szefa. Sarkazm należy do mnie. A ja aktualnie należę do mojej dysertacji.
Disclaimer Tłumaczki: Wszystko nadal należy do Autorki. Mimo, że robię co mogę, aby nie przyznała się do własnego dzieła, przeczytawszy jakimś cudem poniższe.
Davy Jones powala Elizabeth i rzuca się by zabić. Zatrzymuje się jednak przebity od tyłu przez Willa.
Davy Jones: Ja nie mogę umrzeć, ty idioto. Nie uważałeś przez ostatnie półtora filmu? [zgina koniec klingi, która przeszła przez jego pierś, tak że Will nie może jej wyciągnąć i powala Willa na pokład]
Elizabeth & Will: [robią desperackie, chociaż mokre, rozbrajające oczy]
Davy Jones: Oooj, jesteście zakochani. Czy to nie STRASZNE! [przykłada koniec Szpady Ostrego Zwrotu Akcji do Willowego gardła]
Jack: Ej, Jones! Mam twoje serce! [grozi sercu ostrym końcem złamanej klingi]
Will & Elizabeth: [Ulga. Mokra, ale ulga.]
Davy Jones: Niech sprawdzę… nie, nie obchodzi mnie to! [dźga Willa]
Will: Auuuu!
Elizabeth: Achchch!
Fanki: OMGWTF ON DŹGNĄŁ WILLA!!!
Davy Jones: [przekręca szpadę, żeby bardziej bolało]
Will: Ooooooooj, zrobiłem tą szpadę! Spora ironiaaa?uuuuuuuu!!!
Jack: No, to nie poszło tak jak myślałem, że pójdzie.
Elizabeth: Ty myślisz? [spieszy do Willa] Will? Wszystko w porządku?
Will: Zostałem dźgnięty naprawdę porządnie zrobioną szpadą! Jak ci się zdaje?
Bootstrap Bill: [jakimś cudem odzyskuje zmysły] Zabiłeś mojego syna! Ty draniu! [atakuje Davy’ego Jonesa]
Elizabeth: [histeryzuje]
Will: [jest umierający]
Jack: [jest rozdarty]
Davy Jones: [jest zbyt silny dla Bootstrapa]
Bootstrap Bill: [zbiera łomot]
Serce: [jest dźgnięte]
Davy Jones: [chwieje się, odwraca i widzi Jacka trzymającego rękę Willa, by pomóc mu dźgnąć serce] To oszustwo! [chwieje się] Och, Calypso. [Spada w maelstrom, poetycko wracając w ramiona swej utraconej miłości, Calypso. Czy coś w tym guście.]
Will: [umiera]
Fanki: OMGWTF ZABILI WILLA!!!!!
Elizabeth: [histeryzuje bardziej]
Załoga Latającego Holendra (która jakoś w całości zdołała wrócić na Holendra, pomimo że większość z nich była dwie sekundy temu na Czarnej Perle): [zbliża się, straszliwie zawodząc] Część statku, część załogi!
Jakiś Rybi Koleś: [otwiera Skrzynię Umrzyka]
Jack: I w tym momencie dokonujemy wyjścia. [chwyta Elizabeth i wynosi się]
Bootstrap Bill: [najwyraźniej przeszedł mu przelotny atak przytomności i trzyma w ręce Nóż Ostrego Zwrotu Akcji] Latający Holender musi mieć kapitana!
Przypadkowy Rybolud: Dlaczego?
Bootstrap Bill: …bo tak mówi scenariusz!
Jack jakoś zdołał, w dziesięć sekund, obstalować spadochron głównie z niczego. Poważnie, MacGyver by nie dał rady. Jack wzlatuje z Holendra, z nieco-mniej-histeryczną Elizabeth w garści.
Tłumaczka: [usiłuje powstrzymać nagły atak imaginacji, radośnie roztaczającej wizję crossovera „MacGyver i Wszystko Co Można Znaleźć We Włosach i Po Kieszeniach Jacka Sparrowa”]
Czarna Perła: [wypływa z maelstromu]
Latający Holender: [wciągany pod wodę przez zamykający się maelstrom, świadczący że Calypso już nie jest więcej wkurzona na nikogo (pewnie dlatego, że ma Davy’ego Jonesa /do wychlastania po gębie/ znów w ramionach)]
Bardzo poruszająca scena, gdy spadochron unosi się na wietrze – smyczki grają smutno, pogoda się przejaśnia, Jack przygnębiony, Elizabeth w cichej rozpaczy… a potem kamera zjeżdża do cholernej małpki uczepionej zwisającej liny. Oto jak zrujnować miłą chwilę, Verbinski.
Jack & Elizabeth: [lądują w wodzie i wchodzą na Perłę już wyschnięci, pomimo wodowania i faktu, że deszcz lał dwie minuty temu]
Gibbs: No to, uciekamy, tak?
Jack: Hmmm… nie, nie sądzę.
Gibbs: Ale kapitanie, my…
Jack: Właśnie. Kapitanie. Gotować się do bitwy!
Barbossa: Co? Co się stało z umiłowaniem tradycji? Trzeba być nienormalnym, żeby…
Jack: A kiedy ja twierdziłem, że jestem normalny? Nie słucham cię teraz! Po prostu rób co mówię!
Tłumaczka: Will? Will, ożyj na chwilę i gadaj gdzie posiałeś kapelusz! Barbossie potrzebna tradycja, niezawodnie będzie leżała gdzieś w pobliżu.
Na pokładzie Endeavour
Beckett: Roznieść ich.
Przypadkowy Oficer: Ale nie mieliśmy umowy ze Sparrowem?
Beckett: Halo? Tutaj zły koleś. Roznieść ich!
Latający Holender wraca na powierzchnię. Załoga pozbyła się rybiastych kawałków i zmieniła z powrotem w zwykłych ludzi. Zwykłych ludzi w pilnej potrzebie solidnego szorowania, ale jednak zwykłych ludzi.
Will: [Za sterem. Wydaje się szczęśliwy, z wielką blizną na piersi, kluczem do Skrzyni Umrzyka na szyi i chustą na głowie.] Hej, załoga! Wiem, ze próbowaliśmy się nawzajem pozabijać ledwo trzy minuty temu, ale biorąc pod uwagę, że wycięliście mi serce i straciliście wasze rybiaste kawałki i w ogóle, czuję się o wiele bliższy wam wszystkim. Zatem, róbcie co mówię!
Załoga Latającego Holendra: Oooo, też cię kochamy!
Elizabeth: On żyje! I nosi chustę! Hip hip…
Fanki: Hurra!
Tłumaczka: [mamrocze] No tak, nic to, że sobie nagrabisz w jednym fandomie, przytulą cię w następnym, spryciara…
Perła i Holender formują szyk do ataku na Endeavour.
Pokład Endeavour
Beckett: Co u diabła się dzieje?
Jakiś Brytyjski Oficer: Jak sądzę, to się nazywa Odwet, sir. Brat Wetu-Za-Wet, kuzyn Karmy i daleki krewny Porachunku.
Beckett: Och. Szlag.
Na Perle
Jack: Ognia!
Gibbs: Ognia!
Barbossa: Ognia!
Elizabeth: Ognia!
Załoga: Raaany, słyszeliśmy za pierwszym razem.
Na Holendrze
Will: Ognia!
Załoga: Widzicie, nam wystarczy raz powiedzieć.
Tłumaczka: Na Perle jest przerost zatrudnienia, Jack powinien rozważyć cięcia personalne.
Działa: [plują ogniem]
Drzazgi: [latają wszędzie]
Beckett: [zakłada swoją niewidzialną, osobistą anty-drzazgową osłonę, schodząc z pokładu rufowego, w dół schodami i poprzez główny pokład bez muśnięcia przez jeden cholerny obiekt.
Ogień: Taak, niech ci się nie zdaje, stary. [pochłania Becketta]
Endeavour: [idzie w rozpirz]
Holender i Perła: [odpływają nietknięte]
Armada Wschodnioindyjska: O nie! Przeważamy nad nimi zylion minus jeden do niewielu! Uciekać!
Piraci: [wiwatują]
Piraccy Lordowie: [wiwatują]
Kapitan Teague: [Wygląda piracko, z mglistym śladem ojcowskiej dumy. Ale głównie piracko. I udaje mu się nikogo nie zastrzelić.]
Załoga Perły: Taaa, dzięki za całą tą pomoc, chłopaki.
Na pokładzie Latającego Holendra
Will: No to, Tato, przeszedłem przez to wszystko, żeby cię uwolnić! Co zamierzasz teraz?
Bootstrap Bill: Pomyślałem, że pokręcę się tutaj dalej.
Will: [nie mamy takiego emotka…]
Bootstrap Bill przejmuje ster. Will i Elizabeth robią do siebie okrągłe, tęskniące oczy ze swoich okrętów.
Bootstrap Bill: Tak tylko, żeby było jasne – ona nie może pójść z nami a ty możesz spędzić jeden dzień na lądzie na każde dziesięć lat na morzu. Trochę kijowo, co?
Will: Och, nie wiem. Trzeba podejść filozoficznie do tego rodzaju rzeczy, rozważając potencjalne implikacje tego… faktycznie, tak. Kijowo.
Na pokładzie Perły
Elizabeth: No to, spotkamy się później?
Wszyscy inni: Ano, tak się zdaje. Będziemy tęsknić za tobą, Pani Turner/Laleczko/Kochanie/Co-Tam-Jeszcze.
Elizabeth: Ooo, jesteście wszyscy tacy kochani. No to, Jack, z nami gra?
Jack: Taaa, z nami gra. Ale nie możesz mnie znowu pocałować.
Elizabeth: Nie ma sprawy.
Sparrabeth Fandom: Och, no dalej!
Will/Elizabeth Fandom: Mieliście swoje w ostatnim filmie!
Turrow Fandom: A co z nami?
Will/Elizabeth Fandom: Macie cały internet. Pozwólcie nam mieć tyle. Dalej z seksem!
Opuszczona plaża
Dwie klingi wbite w piasek. To najwyraźniej piracka wersja znaku „Nie przeszkadzać”. To także mało subtelny, ale Disneyowski sposób zasugerowania, że Elizabeth i Will skonsumowali swoje małżeństwo. Fanki mogą, i będą, zakładać, że to był Epicki Plażowy Seks. Wspomniane fanki już zaczęły szkicować w głowach fanfiki do Brakującej Sceny.
Tłumaczka: [próbuje wyobrazić sobie Subtelny Sposób Zasugerowania In Author’s Opinion, ale przeszkadza jej natrętna wizja wszędobylskiego i wszechprzylepnego piasku]
Will: [ubiera się, najwyraźniej będąc wystarczająco przewidującym, by przynieść koszulę na zmianę] But, poproszę.
Elizabeth: [stylowo rozchełstana] Chodź i weź go, kochanie. [jakoś zdołała znaleźć czas na wosk i samoopalacz do nóg, gdzieś między odwiedzinami w Czysćcu, zostaniem Królem Piratów i śmiertelną walką z Rybim Władcą Nieumarłych]
Will: [seksowny całus w nogę]
Lib: OMG GORĄCE!
Gab: Jesteś żałosna.
Lib: Jesteś zazdrosna bo Geoffrey Rush nigdy się nie będzie nadawał do seksownego całusa w nogę.
Tłumaczka: As giving or receiving, ladies?
Will: Słońce się zniża. Muszę iść.
Elizabeth: To absolutnie kijowo.
Will: Mam dla ciebie prezent.
Elizabeth: Oooooo…
Will: [daje jej Skrzynię Umrzyka] To moje serce w pudełku.
Elizabeth: Och. Nie powinieneś. Naprawdę.
Will: Moje serce zawsze należało do ciebie, Elizabeth. Teraz dosłownie. Z pudełkiem i wszystkim. To będzie miłe zagajenie rozmowy.
Elizabeth: …
Will: …
Lib & Gab: Oooo, jak smutno!
Will: No to, zobaczę cię za dziesięć lat?
Elizabeth: Pewnie tak…
Will & Elizabeth: [Epicki Plażowy Pocałunek]
Will wraca na Latającego Holendra, widać zielony błysk gdy słońce zachodzi i statek znika. Elizabeth zostaje na plaży sama, z sercem ukochanego mężczyzny, wciąż bijącym w zamkniętej skrzyni.
Lib: To już?? Co za LIPA!
Gab: Więc… jedna noc namiętnego seksu co dziesięć lat.
Lib: Nie. War. To.
Gab: Nawet z Orlando Bloomem w gorącej bandanowej wersji?
Lib: …
Gab: …
Lib: …muszę to jeszcze przemyśleć.
Tłumaczka: A co się stało z rankingiem dyżurnych ciach? Ktoś tu chyba jest niegodnie zapomniany.
Dok w Tortudze
Jack: Mój statek absolutnie rządzi… jeśli nie liczyć, że zniknął. A, tam jest! Na horyzoncie. Odpływa. Beze mnie. Panie Gibbs!
Gibbs: [budzi się z rumowego snu] Hę?
Jack: On znowu zabrał mój statek!
Scarlett & Giselle: [biją się]
Jack: Damy! O ile nie zamierzacie pozbyć się ubrań i dodać błota, przestańcie! Jedyne co teraz ma znaczenie, to że chcę mój statek z powrotem!
Giselle: [policzkuje go]
Scarlett: [policzkuje go]
Jack: [policzkuje Gibbsa]
Gibbs: E… Ssso tera…? Już dobrze?
Jack: Taaa, już dobrze.
Gibbs: Świetnie! [goni za ladacznicami]
Na pokładzie Czarnej Perły
Barbossa: [żenująco rozpieszcza Małpkę Jacka]
Ragetti, Pintel i inni członkowie załogi (wliczając nieudolnych ale zabawnych żołnierzy, którzy zostali zabawnymi, ale bez wątpienia nieudolnymi piratami)]: No to, możemy zobaczyć na mapie gdzie się wybieramy?
Barbossa: Pewnie. Mogę wam zaufać, że nie zdradzicie mnie tak samo, jak ja zdradziłem Jacka dziesięć lat temu, prawda?
Ragetti, Pintel & S-ka: Och, absolutnie!
Barbossa: Świetnie. Zobaczcie – Fontanna Młodości! [rozwija Nieprzydatną Mapę, żeby stwierdzić, że środek, ze wszystkimi stosownymi informacjami, został wycięty] Nienawidzę go. Strasznie.
Mała łódka płynąca z Tortugi
Jack wciąga swoją banderę. Ogląda skradzioną mapę, z Fontanną Młodości najwyraźniej gdzieś w pobliżu Kuby i wielkim X oznaczającym przybliżone miejsce Disney World na Florydzie.
Jack: [używa kompasu] Co jest moim najmilszym pragnieniem? [kompas wskazuje butelkę rumu] Hura, znowu działa! [z napitkiem w ręce, próbuje znowu] Którędy do /Disney World/ Fontanny Młodości?
Kompas: [wskazuje]
Jack: [obiera kurs, oby nie prowadzący do Disney World (a przynajmniej, najwyżej na krótki przystanek by odwiedzić trasę Piratów z Karaibów), ale w następną podniecającą przygodę z szermierczymi walkami i celnymi one-linerami, ale bez 50-ciostopowej bogini i umierających postaci (no serio, Elliot i Rossio zaczynają rywalizować z Jossem Whedonem w tej materii Joss Whedon jest reżyserem, m.in. seriali „Buffy: Postrach wampirów”). Do dna, kamraci! (C)Anajulia [Jack pije i odpływa w zachodzące słońce]
Scena Easter Eggsowa
Krawędź klifu nad opuszczona plażą, dziesięć lat później
Słońce: [zachodzące]
Mały Chłopiec: [śpiewa piracką piosenkę]
Elizabeth: [Nadchodzi za nim. Jack musiał znaleźć Fontannę Młodości i zostawić trochę dla niej, bo wygląda jak dwudziestolatka.]
Słońce: [zachodzi]
Zielony Błysk: [błyska]
Latający Holender: [pojawia się]
Elizabeth: [uśmiecha się szeroko]
Will: [zwisa z burty, uśmiechając się szeroko]
Fanki: Hurra!
Pałac Bruckheimera
Ted Elliott & Terry Rossio: Czy to nie świetnie, że włączyliśmy w cały film dialogi wyjaśniające, że skoro Elizabeth była wierna przez dziesieć lat, Will jest wolny od zobowiązań jako kapitan Holendra, zielony błysk oznajmił jego powrót do świata żywych na stałe i mogą wszyscy żyć długo i szczęśliwie?
Montażysta: Taaa, nie wydaje mi się. [ciach]
Bruckheimer: Nieważne, ci fani się zorientują. Kiedy zobaczą usunięte sceny. Kiedy kupią wydanie rozszerzone DVD ze wszystkimi dodatkami. Po tym jak obejrzą znowu film w kinie. Jeszcze osiem razy.
Myszka Miki: [złowieszczy śmiech]
The End?
---------------------------------------------------------------------------------
Teraz już nie macie na co czekać, jeśli nie liczyć pytajnika na końcu The End. Teraz to JA czekam.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 19:48, 18 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 21:09, 27 Lut 2010 Temat postu: |
|
Cytat: | Will: Czy to możliwe, żeby Barbossa był prawiczkiem?
Elizabeth: Próbując w tym stylu? Bardziej niż prawdopodobne. |
umarłam xD
świetnie przetłumaczone xD
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 21:55, 27 Lut 2010 PRZENIESIONY Pon 21:27, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Ja podziwiam, jak on zdołał postawić wykrzyknik po kropce. Szacun.
Świetnie? To znaczy, że porównałaś z oryginałem?
|
|
Powrót do góry |
|
|
sabinsien
Cieśla
Dołączył: 13 Lip 2009
Posty: 436
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z południa Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 21:58, 27 Lut 2010 PRZENIESIONY Pon 21:32, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
jeszcze nie zdążyłam, bo w międzyczasie oglądam urywkami Troję, ale sama próbuje co nieco tłumaczyć i kiepsko mi to wychodzi. Zdązyłam tylko liznąć pierwsza część
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 18:00, 02 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:34, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Okej, wreszcie mam czas na przejrzenie oryginału i komentarz
Cytat: | Kapitan Teague: [zdmuchuje dym z lufy pistoletu] Żadnych cytatów z poprzednich filmów! |
[zakłada kamizelkę kuloodporną] Och tam, raz na jakiś czas można
Cytat: | Twarzą w twarz i w samo południe, między Barbossą, Elizabeth i Jackiem, a Willem, Beckettem i Davym Jonesem. I jego wiadrami. |
Taak. Wiadra załatwiły nastrój
Cytat: | Elizabeth: On myśli, że jest statkiem! |
Nie mogę!
Cytat: | Barbossa: Calypso, całujemy twój gigantyczny tyłek w nadziei, że nas nie pozabijasz. |
Gigantyczny tyłek kojarzy mi się pozytywnie
Cytat: | Gibbs: Mamy sprzyjający wiatr!
(…)Jakiś Oficer: Mamy sprzyjający wiatr, sir.
Lib: Jak u diabła to działa?
|
Też jestem ciekawa. Any ideas?
Cytat: | Wszyscy inni zostają, żeby popatrzeć, eliminując każdą możliwą przewagę jaką zylion statków Armady Wschodnioindyjskiej miałby przeciw garstce pirackich statków. |
Cytat: | Armada Wschodnioindyjska: O nie! Przeważamy nad nimi zylion minus jeden do niewielu! Uciekać! |
Może w Indiach Wschodnich walczy się "jeden na jednego"?
Cytat: | Davy Jones: Ja nie mogę umrzeć, ty idioto. Nie uważałeś przez ostatnie półtora filmu? |
Zbyt bardzo był zajęty szukaniem kapelusza.
Cytat: | Bootstrap Bill: [] Latający Holender musi mieć kapitana!
Przypadkowy Rybolud: Dlaczego?
Bootstrap Bill: …bo tak mówi scenariusz!
|
Cytat: | Na Perle
Jack: Ognia!
Gibbs: Ognia!
Barbossa: Ognia!
Elizabeth: Ognia!
Załoga: Raaany, słyszeliśmy za pierwszym razem.
Na Holendrze
Will: Ognia!
Załoga: Widzicie, nam wystarczy raz powiedzieć.
|
Chyba dwa najlepsze fragmenty
[patos off]
Cytat: | Will: [] To moje serce w pudełku. |
[/patos off]
Tekst godny fanartu
Podobało mi się jeszcze nieprzetłumaczalne: Nothing: *happens*. Przeklęte polskie podwójne przeczenie...
Cytat: | Elizabeth zostaje sama na plaży z wciąż bijącym sercem mężczyzny, którego kocha w zamkniętej skrzyni. |
To zdanie mi nie leży. Za pierwszym razem zrozumiałam, że Elizabeth kocha Willa w zamkniętej skrzyni I napisałabym raczej E. zostaje na plaży sama z wciąż.... Lepiej brzmi.
Cytat: | Serce: [jest dźgnięte] |
To z kolei nie brzmi mi po polsku. Może "zostaje dźgnięte"?
Czepialstwo wyłączam Teraz tylko czekać kolejnej części i mieć nadzieję, że dziur fabularnych już nie będzie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 21:44, 02 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:36, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
...i nawet z konkretnymi uwagami do tłumaczenia. Taki post, to jak znaleźć pudełko z kokardką i swoim imieniem. Niespodziewanie, bo już myślałam, że odpuściłaś.
Marta napisał: | Wiadra załatwiły nastrój |
Bo to jest model de lux, wyjściowy.
Marta napisał: | Any ideas? |
Bezpośredni mechanizm sprawczy - patrz mój komentarz. A co do detali zamówienia, to może przykład wyjątkowo silnego myślenia życzeniowego.
Marta napisał: | Może w Indiach Wschodnich walczy się "jeden na jednego"? |
Tak, a wcześniej są negocjacje "trzech na trzech", tradycyjnie zwane "w dwanaście oczu". Wiesz, to być inna kraj, zdejmuje się buty przed wejściem i zamienia na wiaderka; kobietom wstęp wzbroniony, więc idą jako królowie i tak dalej...
Marta napisał: | Zbyt bardzo był zajęty szukaniem kapelusza. |
O, to odzyskał u mnie parę punktów - miło, że w ogóle szukał. Myślałam, że wyrzucił kapelusz, od kiedy zaczął karierę podwójnego agenta.
Marta napisał: | Chyba dwa najlepsze fragmenty |
Popieram, jedne z najlepszych.
Marta napisał: | Tekst godny fanartu |
Aktualnie mamy na składzie tylko [link widoczny dla zalogowanych]. (Znaczy, wróć, będziemy mieli po doŁadowaniu.)
Marta napisał: | Przeklęte polskie podwójne przeczenie... |
Uchhh... właśnie, grr... No nic, może to co wpisałam też jakoś ujdzie. Nawiasem mówiąc, widziałaś tam [link widoczny dla zalogowanych]?
Marta napisał: | Cytat: | Elizabeth zostaje sama na plaży z wciąż bijącym sercem mężczyzny, którego kocha w zamkniętej skrzyni. | To zdanie mi nie leży. Za pierwszym razem zrozumiałam, że Elizabeth kocha Willa w zamkniętej skrzyni I napisałabym raczej E. zostaje na plaży sama z wciąż.... Lepiej brzmi. |
Jak mówią - niemamskojarzeńniemamskojarzeń... argh, za późno, mam skojarzenia... No i takie właśnie rzeczy się dzieją, jak się coś próbuje pisać z prędkością filmowego hakera włamującego się do wrażej bazy. Mówiłam, że to nie jest dobra metoda na tłumaczenie, teraz widać, czemu. Poprawię to na Elizabeth zostaje na plaży sama, z sercem ukochanego mężczyzny, wciąż bijącym w zamkniętej skrzyni.
Marta napisał: | To z kolei nie brzmi mi po polsku. Może "zostaje dźgnięte"? |
Nie brzmi, ale inaczej gubi się rytm, który i tak już trochę nadłamałam Billem zbierajacym łomot, bo w oryginale jest cały czas "is... is... is...". W ten sposób jest zaskoczenie przy Heart: [is stabbed], próbowałam je zachować, i wolę jednak tego nie poprawiać. Na szczęście styl całości jest na tyle luźny, że to jest wybaczalne, jak sądzę.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 22:48, 02 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:37, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Niespodziewanie, bo już myślałam, że odpuściłaś. |
Ja bym miała odpuścić? Po tym, jak domagałam się linków? Ferie mi się skończyły i musiałam w trzy dni odrobić to, co mi zadali na dwa tygodnie. Ale już wróciłam.
Aletheia napisał: | Tak, a wcześniej są negocjacje "trzech na trzech", tradycyjnie zwane "w dwanaście oczu". Wiesz, to być inna kraj, zdejmuje się buty przed wejściem i zamienia na wiaderka; kobietom wstęp wzbroniony, więc idą jako królowie i tak dalej... |
A widzisz A w dowód uznania zdejmuje się komuś Śmieci z głowy
Aletheia napisał: | Aktualnie mamy na składzie tylko to. |
Myślałam o czymś bardziej komiksowym Ten jest raczej w stylu "Zabieram swoje serce na spacer". Każdy wie, że sercu służy świeże powietrze...
Aletheia napisał: | Nie brzmi, ale inaczej gubi się rytm, który i tak już trochę nadłamałam Billem zbierajacym łomot, bo w oryginale jest cały czas "is... is... is...". |
Faktycznie, rytm... Hm, przez Billa (a może przez szybkie czytanie) nie zauważyłam. W takim razie może by Billa przetłumaczyć jakoś kreatywnie, żeby też było "jest". Coś w rodzaju jest zajęty dostawaniem łomotu, tylko lepsze Ale pewnie nad tym myślałaś.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 0:04, 03 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:40, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Ferie mi się skończyły i musiałam w trzy dni odrobić to, co mi zadali na dwa tygodnie. |
A, norma. A prace roczne najlepiej pisze się w ostatnich tygodniach. Miałam gdzieś lepszej jakości, ale tak w minutę mam tylko [link widoczny dla zalogowanych].
Dobrze, że już wróciłaś. Więcej przekładów? Bo mnie to naprawdę zaczyna coraz bardziej bawić.
Marta napisał: | A w dowód uznania zdejmuje się komuś Śmieci z głowy |
Ceremonialnie potem fajczone...
Marta napisał: | "Zabieram swoje serce na spacer". Każdy wie, że sercu służy świeże powietrze... |
NIEEE!!! Ratunku, zabierzcie ją ode mnie, NIE rysuję Willa z sercem na smyczy...!!! Ale byłam blisko... Z aligancką obróżką na aorcie, argh... [epic deckfail]
Marta napisał: | W takim razie może by Billa przetłumaczyć jakoś kreatywnie, żeby też było "jest". Coś w rodzaju jest zajęty dostawaniem łomotu, tylko lepsze Ale pewnie nad tym myślałaś. |
Co bym nie wymyśliła, raczej byłoby zauważalnie wymuszone i prawie na pewno tak długie, że mimo "jest", wytrącałoby z rytmu i tak. Ewentualnie: jest prany, jest grzmocony?
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Śro 1:07, 03 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 12:42, 03 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:44, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | Ewentualnie: jest prany, jest grzmocony? |
Jak dla mnie może być. Pasuje do serca
Aletheia napisał: | Ratunku, zabierzcie ją ode mnie, NIE rysuję Willa z sercem na smyczy...!!! |
Rysuj, rysuj! I wklejaj zaraz do Fanartów Choć może lepiej, żeby to była Elizabeth? Hmm, kto właściwie ma klucz do skrzyni?
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 19:02, 03 Mar 2010 PRZENIESIONY Pon 21:49, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Pasuje do serca |
...?! A... a... ale ja się teraz nie umiem zdecydować, które lepsze...
Marta napisał: | Rysuj, rysuj! I wklejaj zaraz do Fanartów |
Zgiń, przepadnij siło nieczysta...! O! Kto ma klucz, oto jest pytanie. Będzie dym, jak oni też je zadadzą po tych dziesięciu latach... czy kiedykolwiek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aklime
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 03 Wrz 2011
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 18:57, 24 Wrz 2011 Temat postu: |
|
Właśnie całe przeczytałam i... AAA! To jest świetne! Macie więcej takich parodii? Np, pierwszej, bądź drugiej części? Ja chcę!
Mogłabym wypisywać tutaj wszystkie ulubione cytaty z powyższego fanficku i każdy z nich (cytatów) komentować, ale właściwie CAŁY ten ff był Jednym Wielkim Ulubionym Cytatem
Aletheia napisał: |
Pałac Bruckheimera
Ted Elliott & Terry Rossio: Czy to nie świetnie, że włączyliśmy w cały film dialogi wyjaśniające, że skoro Elizabeth była wierna przez dziesieć lat, Will jest wolny od zobowiązań jako kapitan Holendra, zielony błysk oznajmił jego powrót do świata żywych na stałe i mogą wszyscy żyć długo i szczęśliwie?
Montażysta: Taaa, nie wydaje mi się. [ciach]
Bruckheimer: Nieważne, ci fani się zorientują. Kiedy zobaczą usunięte sceny. Kiedy kupią wydanie rozszerzone DVD ze wszystkimi dodatkami. Po tym jak obejrzą znowu film w kinie. Jeszcze osiem razy.
Myszka Miki: [złowieszczy śmiech]
The End?
|
Co do zakończenia... możecie mnie uznać za Jedną Wielką Ignorantkę, albo Fankę Od Siedmiu Boleści, ale ja nie miałam pojęcia, ze film zakończył się w końcu (skrycie uwielbianym przeze mnie) Happy Endem! o.0 Nie posiadam filmu na DVD (na urodziny chcę w końcu dostać wszystkie części najlepiej w jednym zestawie) i nie widziałam scen usuniętych wyjaśniających to! Nie mogę uwierzyć, że cały ten czas, od czterech lat, żyłam w (nie) błogiej nieświadomości!
Dobra, lecę to czytać w oryginale
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|