Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Wto 23:59, 12 Sty 2010 Temat postu: O wyszukiwaniu informacji |
|
Temat wycięty z tematu Dzieci
------------------------------------------------------
Marta napisał: | Mogę spytać, gdzie pracujesz? |
[rozgląda się] Nikt nie patrzy? No dobra, jestem bibliotekarką. O detalach mogę pogadać bardzo chętnie, z wyjątkiem tych identyfikujących, bo moi czytelnicy też kompy w końcu mają...
Marta napisał: | Mnie się wiele razy zdarzało widzieć |
Jak i mnie, tylko że mnie się to niezbyt podoba. Albo przyprowadzili dziecko-osobę, albo przedmiot do obrobienia, a w takim wypadku niech przyjdą sami.
Marta napisał: | dziwię się tylko, dlaczego zadajesz sobie ten trud, skoro - jak piszesz - nie lubisz i teoretycznie nie potrafisz z nimi rozmawiać. |
Praktycznie też nie potrafię. Znam jedną taką przerażająco rezolutną i z nadmiarem czasu - "A co pani z tym robiii???"/ "...? To jest taki dokument... Potrzebny." a w duchu "A idźże już mała... lekcje odrabiać, szlaczki rysować, czy co tam masz nudniejszego ode mnie..." Ja ją nawet lubię, fajnie że młode pokolenie bystre rośnie, ale wolałabym, żeby tego nie ćwiczyła na mnie. Niech ją kto inny zabawia.
A dlaczego? No wiesz, zważywszy punkt pierwszy w tym poście... Mnie naprawdę całkiem serio zależy, żeby wracali, nie tylko dzieci. Biblioteka potrzebuje czytelników. A porządna biblioteka to taka, którą ludzie lubią.
Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 18:38, 24 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 20:20, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
Nie, nikt nie patrzy i nie słucha No, to teraz wiem konkretnie, o jakich sytuacjach mówiłaś.
Tak na marginesie, ostatnio jak byłam w bibliotece to przyszedł tatuś z córeczką i słyszałam, jak jej opowiadał, co to jest, że on książkę oddaje, że może dla niej coś wypożyczą w dziecięcej... Aż się uśmiechnęłam Takie to było fajne, rozczulające, i to dziecko tak ciekawie się rozglądające i słuchające z uwagą... Tak to powinno wyglądać.
Aletheia napisał: | A porządna biblioteka to taka, którą ludzie lubią. |
Najbardziej w bibliotekarkach lubiłam to, że przychodziło się czasem z zadanym tematem, pytało, a panie potrafiły przez pół godziny szukać i wertować książki, żeby to znaleźć, jeszcze powiedziały, która książka lepsza, interesowały się, czy mam to, co mi potrzebne i tak dalej. Jako dziecko naprawdę lubiłam przychodzić do biblioteki
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 20:50, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Tak to powinno wyglądać. |
Potwierdzam, to uczucie porównywalne do nowego zaciągu na pokładzie - zawsze nadzieja, że ktoś zostanie, że mu się spodoba, że to będzie początkiem czegoś nowego... A już naprawdę fajne jest, gdy jeden na setkę dzieciaków zaczyna okazywać własny gust, sam wybiera rzeczy, które bym najchętniej polecała i widać, że go cały ten książkowo-literacki interes naprawdę serio wciąga. Zawsze gdy ktoś taki jednak przestaje przychodzić, wierzę, bardzo chcę wierzyć, że to dlatego, że przerzucił się na większą bibliotekę.
Marta napisał: | panie potrafiły przez pół godziny szukać i wertować książki, żeby to znaleźć |
Aaarrgh...! Następnego, który mi po pięciu (nie przesadzam) minutach szukania powie "to może ja już nie... już nie trzeba..." podstępnie zaprawię w łeb i przywiążę do kaloryfera. Jak człowieku już przyszedłeś i czegoś chcesz, to niechże tobie też się chce chwilę poczekać...! Siądź na tyłku, poczytaj gazetę, albo zamów materiały i wpadnij jutro jak ci autobus ucieka. Co mnie obchodzi, że poprzednia bibliotekarka umiała tylko robić gazetki i dekoracje a nie wiedziała nawet co ma na półkach! Grr, najgorzej odziedziczyć stanowisko po pokoleniach "pań bibliotekarek na godzinkę w wolnej chwili dochodzących", które nauczyły ludzi czym NIE jest biblioteka. A raczej nauczyły, że biblioteka jest do tego żeby być i nie działać... Już offtopię? Pardon, zbierało mi się i w końcu trzasło. Pamiętajcie dzieci, nie wkurzajcie w ten sposób bibliotekarek. Zresztą rzecz nawet nie tyle w niechęci czekania (bo u mnie naprawdę nikt długo nie czeka), co w niechęci pogłębiania, drążenia, poszukiwań... no, braku dociekliwości. "Takie mi tu coś w szkole zadali, to przepiszę pierwsze co dostałem, a jak dostałem dwa, to to krótsze". I to mnie właśnie najbardziej wkurza.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 21:11, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
[chowa się, na wszelki wypadek przekręcając pokrętło w głośniku maksymalnie w lewo]
Już lepiej?
Bywa, że kogoś nie interesuje, nie wszystko jest ciekawe dla wszystkich, ale myślę, że teraz w ogóle jak ktoś przyjdzie zamiast wpisać temat w google'a to już jest plus. No, chyba, że nauczycielka wykluczyła internet jako źródło
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 21:28, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
A w lewo to co? Ja głośników używam przeciętnie parę razy do roku, jakichkolwiek.
Marta napisał: | jak ktoś przyjdzie zamiast wpisać temat w google'a to już jest plus |
Jak ktoś przyjdzie, to znaczy, że nie ma netu... A zresztą gdybym miała zanetowaną bibliotekę, to by prawie każdy dostawał linki i pliki na mail, a nie trzymałabym go przed biurkiem, żeby czekał na to czego i tak zwykle nie mam. To mit, że "biblioteka zawsze najlepszym źródłem". No chyba, że ktoś chciałby otworzyć wystawę o PRLu, chętnie służę bajeczkami o Leninie. (Nawet w nienajgorszym stanie, straciły tylko grzbiet i za nic ich nie wycofam ze stanu! ) Chętnie bym zobaczyła biblioteki, które przez cały rok nie mają ŻADNYCH wpływów, a jak się trafi, to tylko przejmowana makulatura z likwidowanych, nie wiem tylko czy to bardziej smieszno czy straszno...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:48, 22 Sty 2010 Temat postu: |
|
Ciszej...
Tak, tylko jak trzeba coś przygotować, to można: poszperać w domu, wejść w internet albo iść do biblioteki. Z nastawieniem na to, żeby mieć "cokolwiek" wybiera się neta, bo szybko, łatwo i nie trzeba z domu wychodzić. Sprawdzenie więcej niż jednego źródła świadczy już o jakimś tam zaangażowaniu i chęci zrobienia czegoś dobrze, poszukiwaniu więcej niż minimum. Zajrzeć i zapytać zawsze można, trzeba tylko uzbroić się w cierpliwość
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 0:58, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
To ja już jestem grzeczna, chodzę na miękkich łapkach i cichutko mruczę, można z powrotem przekręcić w prawo.
Już nie pamiętam kiedy szperałam za czymkolwiek w domu... Ostatnimi czasy chyba tylko jak chodziło o zielsko doniczkowe, albo coś w stylu "gdzie jest Pcim Dolny...?" Szybciej zdejmę z półki atlas niż się przeklikam przez Zumi, które jest zresztą w takich wypadkach mniej wygodne. No chyba, że mam włączony komputer i naprawdę nie chce mi się wstawać... Tak naprawdę, net - biblioteka to nie jest opozycja, tylko uzupełnienie, w proporcjach zależnych od tematu. Net ma przewagę aktualności, książka - obszerności i dokładności, choć i z tym różnie bywa. Drugie "tak naprawdę" - lepiej tutaj nie uogólniać, bo nieraz można się przejechać i ciężko zdziwić. Każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie. I trzecie "tak naprawdę" - o ile zauważyłam, jeśli ktoś się gubi w bibliotece, to utonie też w necie (albo nie wejdzie głębiej niż w Onety i Pudelki, co na jedno wychodzi, a zresztą nawet Wiki i Google to też dopiero powierzchnia). Kwestia umiejętności posługiwania się narzędziami informacyjnymi, niezależnie od rodzaju. Na świecie nazywają to information literacy i traktują dość serio. W Polsce... hmm, zaczynają. Edukacja medialna w szkołach, ogólne biadania nad analfabetyzmem wtórnym... Czwarte "tak naprawdę" - myślę, że to i tak w większości zależy od indywidualnego charakteru i umysłowości danego człowieka.
Stanowczo już offtopimy i chyba to ciachnę, ale już może nie dzisiaj...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Sob 14:59, 23 Sty 2010 Temat postu: |
|
Wszystko zależy od tematu, ale najlepiej szukać sprawdzać i w książkach, i w internecie, bo najwięcej można wtedy znaleźć.
Taak, zajęcia biblioteczne w szkołach: przychodzi pani z różnymi słownikami i encyklopedią i każe szukać jakiejś informacji i podać źródło. Nawet byłam kiedyś na takim konkursie Trzeba było uzupełniać karty pracy, szukać informacji w internecie i różnorakich słownikach. Łatwizna
Gorzej, jeśli trzeba przekopywać się głęboko, ale, szukając, wciąż to się ćwiczy.
No tak, z dziećmi ma to już mało wspólnego
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 19:13, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Taak, zajęcia biblioteczne w szkołach: przychodzi pani z różnymi słownikami i encyklopedią i każe szukać jakiejś informacji i podać źródło. |
Nie wiem czy to bardziej zabawne czy ponure, ale w moim prywatnym doświadczeniu osławione lekcje biblioteczne to kolejny mit i legenda. W najlepszym razie w moich szkołach to był marsz parami do szkolnej biblioteki (celem pokazania gdzie to w ogóle jest) i kwadransowa pogadanka przed zebranym tłumem w temacie "tu się pożycza książki, pożyczone trzeba oddawać z powrotem i wolno trzymać [tu wstaw termin]". W sumie tyle, do widzenia. Nie wiem jak w praktyce teraz wygląda ta edukacja medialna, ale w moim liceum byłam chyba jedyną w klasie, która zdawała sobie sprawę, że atlas geograficzny ma indeks...
Marta napisał: | Gorzej, jeśli trzeba przekopywać się głęboko, ale, szukając, wciąż to się ćwiczy. |
Gorzej czy lepiej, jak dla mnie to zależy czego się szuka - jeśli czegoś prywatnie interesującego, to przynajmniej w moim przypadku zamienia się to w szukanie stałe, nigdy się nie kończące i jest rzeczywiście przyjemne. Jeśli natomiast potrzebne jest to tylko doraźnie, to owszem, odfajkować i mieć spokój. A jeszcze zależy dla kogo szukam, ile mam czasu, jak się rozwijają poszukiwania... Z trzeciej strony, poszukiwanie jest interesujące samo w sobie, niezależnie od powodu i tematu, ale zastrzegam, że mówię o sobie. Nie wiem jak widzą to inni. A raczej wiem, że olbrzymia większość (?) ludzi uważa to za trudne i niewarte zachodu, jak już trafi im się konkretna konieczność. Z zastrzeżeniem, że większość ludzi w ogóle nie postrzega tego jako osobnego zagadnienia, zajęcia. Istnieje stereotyp "matematyka jest trudna", ale nie ma stereotypu "szukanie informacji jest trudne", bo w ogóle nie widzę w powszechnej świadomości istnienia czegoś takiego jak "szukanie informacji". Przeciętnemu człowiekowi informacja kojarzy się z tą na dworcu albo z mglistą wizją agenta wywiadu...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marta
Oficer
Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z własnego świata w D.G. Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 22:07, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
Aletheia napisał: | W najlepszym razie w moich szkołach to był marsz parami do szkolnej biblioteki (celem pokazania gdzie to w ogóle jest) |
Ile mogą zmienić opracowania opracowania dodawane do lektur... U mnie do biblioteki są wyścigi, kto zgarnie nowiuteńką wersję z opracowaniem, a kto rozlatującą się samą treść. Lektury zawsze wypożyczam w szkolnej, bo terminy nie gonią Smutne, ale prawdziwe, że poza lekturami i encyklopediami nie mają tam nic. Jak nas wysyłają do biblioteki, to przeglądam sobie mój ulubiony Słownik Wyrazów Kłopotliwych (a ludzie się na mnie dziwnie patrzą )
Aletheia napisał: | Z trzeciej strony, poszukiwanie jest interesujące samo w sobie, niezależnie od powodu i tematu, ale zastrzegam, że mówię o sobie. |
Dociekliwość odkrywcy Myślę, że większość ludzi lubi poszukiwania tylko, jeśli temat ich interesuje i jest to naturalne Sama, szukając czegoś do szkoły, potrafię zagłębić się na dwie godziny w temacie, jeśli mnie zaciekawi albo zboczyć gdzieś po drodze z tematu głównego i czytać o zupełnie czymś innym. Ale jak mnie nie interesuje, to czytać mi się nie chce.
Aletheia napisał: | nie widzę w powszechnej świadomości istnienia czegoś takiego jak "szukanie informacji". |
Skoro na świecie zaczyna się to kształtować, to i do nas kiedyś dotrze...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aletheia
Oficer
Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 23:52, 24 Sty 2010 Temat postu: |
|
Marta napisał: | Ile mogą zmienić opracowania opracowania dodawane do lektur... U mnie do biblioteki są wyścigi, kto zgarnie nowiuteńką wersję z opracowaniem, a kto rozlatującą się samą treść. |
"DzieńdobryjestPanTadeuszzopracowaniem...? Już nie ma?! A samo opracowanie...?" Prawie codziennie. A co do samego "już nie ma", to nie tak dawno od jednego chłopaczka na wieść, że już wszystkie pożyczone usłyszałam "A nie ma pani jakichś zapasowych?".
Hmm, w mojej podstawówkowej mieli regał albumów przyrodniczych (jak miałam sześć lat, na wszystko co niebeletrystyczne mówiłam "książki dowiadalne" i nadal uważam, że to dobre określenie ), spędzałam tam okienka i wkurzałam się, gdy bibliotekarkom zbierało się na rozmówki i "zabawianie dziecka", gdy ja po prostu chciałam, żeby mi dały święty spokój i chwilę z książką. A w licealnej mieli Tolkiena (a wtedy nie był lekturą) i nawet Steel. To pierwsze poskutkowało polowaniem za brakującymi częściami, a to drugie solenną sobie obietnicą, aby nigdy więcej nie czytać niczego co polecała moja koleżanka z ławki. Ach, i jeszcze "Wiedza i Życie"! W szkolnej licealnej trafiłam na pierwsze obrazki logiczne! Na jednej okładce był Wielki. Włochaty. Wściekle Kolorowy. PAJĄK. Spróbujcie przeczytać czasopismo cały czas tak wywracając okładkę, żeby była do wewnątrz i nadal czując jak to promieniuje i gryzie przez warstwy papieru...
Marta napisał: | Ale jak mnie nie interesuje, to czytać mi się nie chce. |
A, widzisz, właśnie - szukać i czytać to też nie to samo. Tak naprawdę, rzadko rzeczywiście wczytuję się w to co znajduję, jeśli nie szukam dla siebie. Nie czytam od deski do deski nawet większości rzeczy wrzucanych do Ładowni. Profesjonalny researching (a cichutko o nim marzę, kiedyś) opiera się na zdolności oceny zawartości i jakości BEZ czytania, takiego dokładnego. To nie jest odwalanie roboty po łebkach, tylko konieczność - researcher nie komputer i istnieje w jednym egzemplarzu. Popularnym błędem jest też to powszechne odruchowe zakładanie, że bibliotekarze przeczytali WSZYSTKO co mają na półkach. Nie, ja nie czytam każdego romansidła jakie mi przechodzi przez ręce, a właściwie żadnego, jeśli mówimy tylko o romansidłach, bo ani nie mam na to ochoty ani czasu. Rzecz natomiast leży w tym, żeby z grubsza umieć ocenić książkę zaledwie po obejrzeniu, w sposób wystarczający, żeby przypisać ją do gatunku, rodzaju czytelnika i mniej więcej poziomu literackiego. Da się, ale to się osiąga już wyłącznie doświadczeniem. Tego się nie da nauczyć, tym trzeba żyć.
Natomiast to co pisałam wcześniej, rzeczywiście najwyraźniej odnosi się tylko do mnie, bo na forach gdzie mam praktycznie już nieużywane konto nieraz odpowiadam w tematach w rodzaju "pamiętam jedną scenę filmu i chyba imię bohatera, ratunku, szukam tego tytułu od miesięcy!!!". Zwyczajnie mnie to bawi. Zresztą lubię, kiedy ludzie się cieszą. Co prawda rzadko odpowiadam na coś, co wymaga dłuższego szukania niż kwadrans, mój czas też nie gumowy, więc musiałabym mieć konkretniejszy powód niż zabawa.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|