Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 2:18, 24 Cze 2007 Temat postu: Smakowitości (i nie-smaczności) w AWE |
|
...niegdyś kontrowersyjne "SMACZKI I NIE-SMACZKI"
Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale mam nieodparte wrażenie, że ostatnia część trylogii POTC nie odcisnęła się żadnym piętnem na życiu Załogi . Może za sprawą zamieszania związanego z końcem roku szkolnego, klasyfikacją, zmianą szkół (wielu z Was właśnie pokończyło gimnazja). Może po prostu nie mieliście czasu o filmie myśleć, a co dopiero rozprawiać. Niemniej, o ile o "Klątwie" rozmawialiśmy miesiącami (choć wszyscy znali już ją na pamięć), "Skrzynią" emocjonowaliśmy się zarówno przed premierą, jak i na wiele tygodni po niej, "Na krańcu świata" doczekało się zaledwie kilku wątków (w większości - powydzielanych z jednego), które rozwijały się przez pierwsze dni po premierze, po czym temat ostatniej (?) odsłony POTC ucichł. A to przecież forum "Czarna Perła"! Nie wiem jak Wam, ale mnie - mało! Może nikt nic nie dopisze. Może nawet nikt nie będzie tego czytał. Ale ja muszę sobie pogadać. Trudno - najwyżej będę gadać sama do siebie.
Mamy już temat poświęcony ulubionym scenom z "Klątwy", mamy wątek, w którym rozmawiamy o najciekawszych momentach ze "Skrzyni". Otwieram więc i taki, w którym można popisać o tym, co nas najbardziej urzekło, rozbawiło, zaintrygowało czy zniesmaczyło w AWE. Przynajmniej ja mam potrzebę się wypisać. Może ktoś się przyłączy...
Scena egzekucji. Oczywiście wstrząsająca, piękna, i ta pieśń... Zwłaszcza gdy się wcześniej poznało soundtrack i nagle dźwięk wypełnia się obrazem. Ale - nie wiedzieć czemu - oddech wstrzymuję dopiero w chwili gdy talar głucho uderza o ziemię i na ekranie pojawia się napis "Pirates of the Caribbean". Nie wiem jak oni to robią, ale przy "Skrzyni" mam to samo. Jest coś absolutnie hipnotycznego w tym napisie .
Klimat Singapuru - wysoce zasysający, czarowny. Ale to dla mnie przede wszystkim jedna z najlepszych scen komicznych w tej ponurej odsłonie POTC. Niewinna panna Swann uzbrojona po zęby, Barbossa przekonujący Sao Fenga o czystości swych intencji, emocje, jakie wywołało w zgromadzonych nazwisko Sparrow, "zabij go - to nie nasz człowiek" ... dla mnie to ostatnie chwile tego charakterystycznego dla POTC humoru. Dalej bywa nadal do bólu zabawnie, ale w filmie - jak w życiu - nie ma już tej beztroskiej lekkości przygody. Robi się poważnie... i pięknie.
Kraniec świata - to to, do czego tęsknię najmocniej. Nie wiem dlaczego. Jedna z tych irracjonalnych tęsknot gdy czuje się, że całą duszą należy się do jakiegoś miejsca. I ta wyczarowana przez twórców POTC zima, to rozgwieżdżone niebo, ten fantastyczny wodospad u krańca świata żywych i do tego "At Wit's End" w tle... ach! Te sceny mogłabym oglądać bez końca. Dla samej ich estetyki. Do tego poproszę jeszcze ten elektryzujący zachodowschód słońca i green flash co jakiś czas . I Barbossę, który z obłędem w oczach powiada, że trzeba się zgubić, by odnaleźć...
Jack Sparrow w Luku Jonesa to najbardziej pomysłowa wizja piekła, z jaką się spotkałam. Potworna samotność z perspektywą wieczności. Niczym przekleństwo obecne to, co kochało się najmocniej (Perła) - ale całkowicie bezużyteczne. Do tego ta muzyka i obłęd Jacka. Cud, miód i orzeszki! Fistaszki konkretnie .
Wątek Elizabeth-Jack. Nie było na Pokładzie entuzjastów tej pary. Bo Liz niefajna i ma być z Willem. Bo do Jacka nie pasuje związek. Dla mnie to był jeden z najbardziej intrygujących wątków i jeden z najodważniejszych - po tym co zdarzyło się w "Klątwie" - pomysłów scenariuszowych. Do Liz (ani do Keiry) nic nie mam - w POTC kocham wszystkich bezwarunkowo i bez wyjątku . Jack nie nadaje się na pantoflarza, ale czemuż by miał się chłopak nie zakochać. No ale niewątpliwie należało poprowadzić temat subtelnie, niebanalnie i bez żadnych przyprawiających o mdłości rozwiązań. Panowie Elliott i Rossio wybrnęli tak zgrabnie, że nawet nie zauważyłam przy pierwszym oglądaniu, jak wiele dzieje się między Jackiem a Liz. Ta jej radość na widok Perły, którą tłumi gdy reflektuje się, że obok stoi Will. Te szpile, które Jack wbija jej przy każdej okazji - "urocza morderczyni". Sparrow i Swann spędzają w tym odcinku niewiele czasu w swoim towarzystwie. Ale ilekroć są razem - lecą skry. Nawet wówczas, gdy jedno tylko zostaje zapytane o drugie. Miłość niemożliwa i dzięki niebiosom, że nikomu nie przyszło do głowy, by pchnąć ją do jakiegoś happy-endu. Ale to dobrze, że pozostaje nie bez znaczenia dla rozwoju akcji.
Gubernator Swann - tym razem w niewielkim epizodzie, ale jakże wspaniałym! "Głupio umierać za coś takiego", "jestem taki dumny z ciebie, Elizabeth" - to dla mnie jedne z najpiękniejszych zdań w filmie.
Powaga, z jaką Jack oświadcza, że nie wróci do Luku i - chwilę później - zaduma, w jaką wpada na widok zwłok Krakena. Cudne - bo takie rzadkie. Czy ktoś ma pomysł, co dokładnie miał na myśli stwierdzając, że "świat jest wciąż taki sam - tylko mnie w nim mniej"? Bo ja nadal nad tym pracuję...
Negocjacje Jacka z Beckettem - ekscytujące! (zwłaszcza, że ja tam przez chwilę słyszę Wilmota ) Beckett jest tak cudownie angielski, tak stoicko spokojny... dopóki Jack nie wytrąci go z równowagi Sparrow zaś - cudownie bezczelny (dopiero za czwartym razem zauważyłam, że zabiera Beckettowi jego kieliszek i pije z obu ). Do tego tajemnicza kwestia tego, co łączy (i dzieli) obu panów, a w finale scena stylowa jak rekwirowanie Interceptora w "Klątwie" (nawet muza ta sama). I jeszcze "jesteś szalony...", "kiedy okręt będzie gotów do pościgu?..." oraz "i to wszystko bez choćby jednej kropelki rumu". Dla mnie - jeden z najradośniejszych momentów filmu .
Jeszcze nie skończyłam się wygadywać, ale jest trzecia w nocy więc idę zrobić sobie przerwę w myśleniu o AWE . No chyba, że mi się przyśni... .
Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Pon 23:30, 11 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mrs.Sparrow
Piracki Lord
Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z teatru Płeć: piratka
|
Wysłany: Nie 11:35, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
Anajulio! Oczywiście, że ktoś to przeczyta i skomentuje. Na pewno nie będziesz gadać sama do siebie!
Ale rzeczywiście, też zauważyłam, że jakoś tak mało się dyskutuje o AWE. O dwóch poprzednich częściach mogliśmy rozprawiać bez końca, a teraz dziwnie zamilkliśmy. Może po prostu jesteśmy jeszcze pod wpływem wrażeń z premiery?
Ale przechodząc do ulubionych scen...
Moją naj, naj, naj sceną, która po prostu wbiła mnie w fotel i zaparła dech w piersiach była ta, kiedy załoga Czarnej Perły oraz część z Singapuru pod dowództwem Barbossy płynie przez zamieć śnieżną, aby odszukać Jacka. Rozgwieżdżone niebo, cytat, że "trzeba sie zgubić by odnaleźć miejsce, które nie wiadomo gdzie sie znajduje. W przeciwnym razie nikt nie miałby problemu by tam dotrzeć" - achhh... Ten śnieg, zamarznięta woda, góry lodowe - to wszystko dosłownie (i w przenośni) przyprawia mnie o dreszcze
Luk Davy'ego Jonesa - Pustkowie w którym znajduje się Jack, czysta biała przestrzeń jest wręcz przerażająca. Zresztą nie tylko dla widza, ale też dla samego Sparrowa. Ma przecież swoją upragnioną Perłę, ale nie może z niej skorzystać, no bo niby i jak?
Nawiedzające go ciągle wizje samego siebie w coraz to nowych wcieleniach są dość niepokojące, jednak dzięki nim możemy przynajmniej postarać się poznać kapitana od innej strony [wciąż mam przed oczami scenę z podrywaniem kozy ]
No i jeszcze ten 'chodzący' kamień... Nawet teksty, którymi uraczył nas Jack są interesujące - niektóre zastanawiają, niektóre śmieszą. Jednak cała scena naprawdę zapada w pamięć.
Dyskusja Sparrowa i Becketta - jak już powiedziała Anajulia, lord Cutler Beckett jest wprost do granic możliwości angielski Przerażająco spokojny i opanowany. Z tym swoim 'angielskim chłodem' jest totalnym przeciwieństwem szalonego Jacka.
Kiedy oglądałam film po raz pierwszy nie mogłam połapać się w ich dyskusji. Nie docierało do mnie to co obaj dżentelmeni mieli sobie do przekazania. Dopiero za drugim, trzecim razem zrozumiałam mniej więcej o co im tak właściwie chodzi.
Scena na pewno godna uwagi i głębszego prześledzenia.
A ta bezczelność Sparrowa wprost genialna! Wypicie trunku z kieliszka lorda, 'przymierzanie' się do jego portretu czy wreszcie zatwierdzenie "dobrego interesu" z podaniem ręki Beckettowi dopiero po tym, jak ten się przewrócił, bo załoga Perły zaatakowała Endeavour...
No i test "Jesteś szalony! - Dziękować niebiosom, bo pewnie by się nie udało.", a później "i to wszystko bez ani jednej kropelki rumu!" ... genialne!
Jack Sparrow i Hector Barbossa - kłótnie tych obu panów ciągną się od pierwszej części, jednak dopiero w trzeciej oboje dżentelmeni przeszli samych siebie Ich kłótnia 'kto ma dłuższą lunetę' była naprawdę niesamowicie śmieszna XDDD
Nie mogłabym nie wspomnieć o ich sprzeczce dotyczącej tego, kto będzie, a może raczej kto jest, kapitanem Czarnej Perły x]
No i oczywiście koniec, kiedy to Barbossa odpływa Perłą i proszony przez załogę chce pokazać jej ten magiczny zwój... a tu niespodzianka!
Śmierć Jamesa Norringtona - Ta scena (pomimo faktu, że jeden z moich ulubionych bohaterów właśnie został zabity...) sprawiła, że po prostu nie mogłam skoncentrować się już na dalszej fabule. James zginął dumnie, z klasą, nie bojąc się postawić Davy'emu Jonesowi. Fakt, że admirał już po tym jak został śmiertelnie zraniony, ostatkiem sił wbił swoją szablę w kapitana Latającego Holendra, zrobił na mnie piorunujące wrażenie.
Śmierć Cutlera Becketta - Po scenie jego śmierci, po tym jak niezwyciężony wcześniej lord przegrał, zdałam sobie sprawę, że pomimo tego, iż jest on czarnym charakterem to właściwie naprawdę go lubię Scena w której pokazane było to, że zrozumiał, iż przegra była naprawdę poruszająca. Wtedy, kiedy nie wydał już żadnego rozkazu i dumnie zszedł na pokład aby zginąć wraz z Endeavour.
Bandery pirackie wciągane na maszty - Pomimo tego, że ta scena jest króciutka, chyba jak żadna inna nie wywołała u mnie takich dreszczy. Nie potrafię inaczej nazwać tego uczucia, ale miałam wrażenie, że właśnie wtedy obudziła się we mnie chęć pirackiej walki o wolność. O to aby przetrwać i dalej wieść na morzu swój piracki żywot.
[Może ma to związek z moim poprzednim wcieleniem? ]
Ostateczna walka - Ta scena przemówiła chyba do wszystkich. Floty, okręty walczące wokół ogromnego wiru, padający deszcz, no i wreszcie walka o Skrzynie toczona przez Jacka Sparrowa i Davy'ego Jonesa na maszcie Latającego Holendra...
Naprawdę przejmująca scena, no i przede wszystkim piękna, dumna walka.
Jest to tylko kilka scen, które szczególnie, z pewnych względów zapadły mi w pamięć. Gdybym miała napisać o wszystkich, musiałabym chyba opowiedzieć cały film
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Nie 22:29, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
Przeczytałam Wasze komentarze, ale swój wywód walnę tutaj dopiero jutro po egzaminie z PNJA. Chyba że akurat komputer będzie zajęty, hehe, to wtedy pojutrze. Ale o smaczkach to chętnie napiszę
Postaram się jutro(czy, jak wspomniałam, pojutrze) tę notkę zastąpić solidnym komentem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Nie 23:21, 24 Cze 2007 Temat postu: |
|
Przeczytałam, przeczytałam! Mam pewne ograniczenie... AWE widziałam tylko raz. Mimo to postaram się napisać, co wywarło na mnie największe wrażenia. I te korzystne... i te mniej.
<zostawiam miejsce na swój komentarz>
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 0:27, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Dziękuję, Mrs Sparrow (edit: i Wam - Kaileena i Aayla). Prawdę mówiąc, myślę, że... trochę nam się pozmieniały odsetki w składzie Załogi w porównaniu z tym jak było przed "Skrzynią" (wszak forum powstało ponad dwa lata po premierze "Klątwy", więc początkowo gromadziło tylko prawdziwych zapaleńców )), a jak jest teraz. Chyba nie wróci już "złota era piractwa" na Pokładzie, no ale wciąż na pewno znajdą się tacy, dla których POTC to nie jest "tylko film". Oczywiście ci drudzy też mile widziani, ale - ma się rozumieć - nie wezmą udziału w tej części dyskusji, które POTC ci pierwsi pragną poświęcić. C'est la vie!
Powracam do smaczków :
Dobrze, że mi przypomniałaś, Mrs Sparrow! Relacja Jack-Barbossa - to ci dopiero smaczek! Panowie od początku do końca prawią sobie uprzejmości, a ich rywalizacja cieszy jak mało co w tym ponurym filmie . No i Barbossa sam w sobie - wspaniały! AWE zdecydowanie należy do niego. Zwłaszcza gdy z błyskiem w oku staje za sterem...
Śmierć Norringtona - jaka szkoda, że tak mało tej wspaniałej postaci. Ale, choć tylko przez chwilę, lśni jak nigdy przedtem. Oczywiście uwielbiam tego loosera ze "Skrzyni" , ale dopiero umierając naprawdę pokazał pazur .
Keith Richards w roli strażnika Kodeksu aka ojca Sparrowa był charyzmatyczny, jak należało się spodziewać. Ale ze sceny z jego udziałem najbardziej poruszyły mnie słowa, które skierował do Jacka - "Nie chodzi o to by żyć wiecznie, Jack, lecz o to, by żyć wiecznie z samym sobą". Moim zdaniem, to kwintesencja filmu. Całej trylogii właściwie... I jeszcze - ktoś kiedyś wspomniał, że posiadanie ojca psuje piracki wizerunek Sparrowa jako morskiego samotnika... dlaczego? Wszak każdy ma matkę i ojca . Grunt, że ich drogi już dawno temu się rozeszły.
Parlay - rozwaliła mnie stylizowana konwencja tej sceny, muzyka, sceneria. No i - coż za spotkanie na szczycie wszystkich kluczowych postaci!
Calypso... najgorsza wpadka scenarzystów. Już nawet nie dlatego, że wielka Calypso jest kiczowata i jakby "nie z tej bajki" - im dłużej się ja ogląda, tym bardziej przyzwyczaja się oko . Mam żal o ten wątek głównie dlatego, że nic nie wnosi i niewiele rozwiązuje - został wciśnięty jakby na siłę, żeby zagęścić akcję. Nie ma nic gorszego niż przedobrzyć . A można było zamiast tego jakoś ładniej rozwinąć wątek tragicznej miłości Jonesa i Tia Dalmy, uczynić ją boginią mórz, ale niekoniecznie mieszać w politykę. W ogóle, cały Trybunał Braci, Sao Feng... efektowne, zabawne, ale mam wrażenie, jakby scenarzyści namnożyli postaci tylko w myśl zasady "bigger faster more" i nie bardzo wiedzieli, jak je wykorzystać. I jakkolwiek cieszy mnie każda minuta tego filmu, gdybym miała coś w nim zmienić to właśnie zredukowałabym ilość postaci i wątków na korzyść bohaterów z poprzednich części. Ich problemy, relacje, cele, były dostatecznie interesujące, by się na nich skupić.
Hoist the colors! - Elizabeth zabrakło wprawdzie klasy Williama Wallace, ale wszystko co powiedziała (a właściwie - wykrzyczała) było bardzo piękne i trafiło wprost do mej pirackiej duszy. Kiedy na masztach pojawiły się bandery, przeszedł mnie dreszcz...
Pojedynek Latającego Holendra i Czarnej Perły w aurze wywołanej przez Calypso (chociaż do tego się przydała ) to absolutny majstersztyk, który dowodzi, że możliwości kina ogranicza już tylko ludzka wyobraźnia. Ale to scena - czy raczej partia - filmu tak gęsta od wszelkiego rodzaju smaczków, że kilka najwspanialszych dla mnie muszę wyszczególnić. I wcale nie są to te najbardziej efektowne. Przede wszystkim ślub - jakkolwiek przeczy logice scenariusza, nie wspominając o logice bitwy , to najlepszy ślub, jaki kiedykolwiek dane mi było oglądać. Nie do przebicia! Zwłaszcza kapitan Barbossa . No właśnie, Barbossa u steru, z błyskiem w oku i szaleńczym śmiechem. Jak nigdy dotąd w swoim żywiole. Piękna postać! Fakt, że Will zginął od tego samego miecza, który w "Klątwie" wykuł dla Norringtona (zauważył ktoś? ). Dylemat Jacka stojącego z pulsującym sercem Jonesa w dłoni. I wreszcie jedna z najbardziej kontrowersyjnych scen, której jestem chyba jedyną orędowniczką. Ten spadochron. Zgoda - wbrew logice, deus ex machina. Ale jak dla mnie - całkiem jak jabłko wypadające z ręki konającego Barbossy. Skąd się tam wzięło?... A jakie to ma znaczenie, skoro to takie symboliczne i piękne? Dla mnie właśnie taki jest ów spadochron. I ta muzyka - nie ma jej na soundtracku - jaka niesamowita wtedy! No ale rozumiem, że ta scena nie przemawia do osób, które mają alergię na Liz, a w szczególności na układ Liz-Jack . Ja ją uwielbiam...
Zagłada Endeavour i śmierć Becketta. Ha! AWE pełne jest stylowych śmierci! Ale ta jest zdecydowanie najbardziej spektakularna i poruszająca - mimo, że ginie ten "zły". Odchodzi nie tylko z klasą. Odchodzi bogatszy o jakieś odkrycie, które przyniosła mu własna śmierć.
Pożegnanie Willa i Elizabeth jest dowodem na magię hollywoodzkiego kiczu . Jestem zła na panów Elliotta i Rossio że wstawili coś takiego w scenariusz POTC - choć zarazem wdzięczna im dozgonnie, że nie zafundowali nam jakiegoś lukrowanego happy endu. No ale owo "coś" jakoś nijak nie pasuje do POTC... co nie zmienia faktu, że za każdym razem zalewam się łzami . Może to ta muzyka . I green flash, of course .
Wymiana spojrzeń pomiędzy Gibbsem i Jackiem gdy uzgodnili już stanowiska w kwestii odpłynięcia Perły "Take what you can...", "the Pearl is not for me", Jack w łupince pod egocentryczną banderą... nie doceniłam z początku tego zakończenia. Dziś myślę, że jest perfekcyjne.
AWE zaskoczyło mnie totalnie i... przekroczyło moje oczekiwania. Jak niegdyś "Klątwa", otworzyło przede mną nową przestrzeń, napełniło czymś nie do przecenienia... mam nadzieję, że "ci drudzy" jakoś to zniosą . Wszak jesteśmy na Czarnej Perle...
|
|
Powrót do góry |
|
|
jan_boruta
Kuk
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gabinet 23, korytarz B - Dziewiąty Krąg, Otchłań.
|
Wysłany: Pon 8:31, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Jakoś ten topic kłóci mi się z moim rozumieniem słowa "smaczki". To co czytam wyżej to raczej zbiór kolejnych wrażeń z filmu (ileż można? ), przy czym 99% to standardowe ochy i achy. Za to ja pod "smaczki" zakwalifikowałbym np. różne pirackie flagi, jak najbardziej kiedyś używane przez jak najbardziej prawdziwych piratów (na co uwagę zwróciła mi kiedyś Gochna ) Chodzi o właśnie tego typu rzeczy - dla laika niezauważalne wtręty z innych filmów, realnego świata.
A dla mnie "niesmaczkiem" było umundurowanie i okręty (tylko w jednym aspekcie). Mianowicie przedział czasowy. PotC odbywa się - w założeniach - w połowie XVII wieku. Na morzach dominują jeszcze galeony i karawele, a tu nagle pojawiają nam się okręty liniowe rodem z lat 90. ale wieku XVIII! Dla przykładu taki Endeavour - wyraźne nawiązanie do HMS Vicotry admirała Nelsona, czyli nawet do roku 1805! Okręty linowe tego typu były w XVII wieku jeszcze w powijakach.
Dla porównania: okręt liniowy Le Soleil Royal, rok 1669: [link widoczny dla zalogowanych]
liniowiec Wappen von Hamburg z roku 1668: [link widoczny dla zalogowanych]
oraz HMS Vicotry zbudowany w roku 1765: [link widoczny dla zalogowanych]
Mam nadzieję, że różnice są wyraźne
"Czarna Perła" problemu nie stanowi, niektórzy klasyfikują jako East Indiaman, czyli w sumie można ją podpiąć pod klasę holenderskich fluit (choć nie wiadomo czy Perła ma płaskie dno).
Nie jestem fachowcem, ale coś tam się niby interesuję... :3
Umundurowanie także - jest żywcem wzięte ze schyłku wieku XVIII. Cóż powiedzieć, Brytyjczycy mieli niezły gust w tamtych czasach, ale w XVII wieku było zupełnie inaczej, dla przykładu: [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych] ; [link widoczny dla zalogowanych]
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pon 13:09, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
jan_boruta napisał: | Jakoś ten topic kłóci mi się z moim rozumieniem słowa "smaczki". To co czytam wyżej to raczej zbiór kolejnych wrażeń z filmu, przy czym 99% to standardowe ochy i achy. |
Brakowało mi dobrego tytułu dla tego wątku i też nie jestem w pełni z niego zadowolona - masz lepszą propozycję? Tak czy owak - jak napisałam w otwierającym go poście - poświęcony jest tym szczegółom (smaczek - jak głosi słownikowe rozumienie - to charakterystyczny, przykuwający uwagę szczegół utworu), które w AWE wzbudziły zachwyt (achy i ochy - jak najbardziej na miejscu), zaintrygowały czy rozczarowały. Doczytałeś?
jan_boruta napisał: | ileż można? |
Można, można . To jest forum poświęcone trylogii "Piraci z Karaibów", dedykowane jego wielbicielom, tym, którzy chcą o nim rozmawiać. Oczywiście nie samym filmem człowiek żyje i dlatego mamy tu mnóstwo innych tematów - nawet znakomitą większość. Niemniej, z założenia to forum łączy ludzi, dla których POTC jest czymś więcej niż "tylko filmem". Jesteśmy otwartą społecznością i chętnie przyjmujemy w swoje szeregi nawet tych, którzy POTC nie widzieli - jeśli tylko mają ochotę z nami porozmawiać. Nikt nie ma obowiązku uczestniczyć w dyskusjach dotyczących filmu, co nie zmienia faktu, że na Czarnej Perle mają jak najbardziej rację bytu i pytanie "ileż można?" jest cokolwiek nie na miejscu. Jeśli nie akceptujesz profilu forum, do którego przecież dobrowolnie dołączyłeś, to może poszukaj sobie jakiegoś miejsca w sieci, które będzie bardziej odpowiadać Twoim zainteresowaniom? Oczywiście jesteś tu - jak wszyscy ciekawi ludzie - mile widziany. Stwierdzam tylko, że kształt i idee Czarnej Perły nie ulegną zmianie, więc to Ty musisz się w nich odnaleźć .
|
|
Powrót do góry |
|
|
jan_boruta
Kuk
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gabinet 23, korytarz B - Dziewiąty Krąg, Otchłań.
|
Wysłany: Pon 14:18, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | smaczek - jak głosi słownikowe rozumienie - to charakterystyczny, przykuwający uwagę szczegół utworu) |
Dlatego też przytoczyłem tu jako smaczek prawdziwe pirackie flagi użyte w filmie. Ale czy cała scena, integralna część filmu jest "smaczkiem" samym w sobie? Smaczki mają to do siebie, że to małe, pozornie nic nie znaczące elementy, przedmioty ukryte gdzieś w filmie - zrozumiałe dla spostrzegawczych, odwołujące się do aktualnych wydarzeń, znanych postaci, detali historycznych. To np. historycznie poprawne umundurowanie, sztandary, pewne detale świadczące o kunszcie autorów. Czy kwestia bohatera, która, choć ważna dla fabuły, ale niczym nie nawiązująca do świata zewnętrznego jest właśnie takim "smaczkiem"?
Cały czas nie mogę się oprzeć dwóm wrażeniom: pierwsze to to, że ten temat dubluje przynajmniej dwa inne tematy na forum, a drugie to to, że powyższy spór toczy się tylko na płaszczyźnie semantycznej.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Pon 16:35, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Jak pisałam wcześniej - troszkę utrudnione mam zadanie, bo film widziałam tylko raz, ale postaram się. Zresztą... pomagają Wasze komentarze, dzięki nim przypomniało mi się kilka istotnych scen...
Wątek, który ucieszył mnie najbardziej to Barbossa/Jack. Uwielbiałam tego pierwszego w 'Klątwię...', więc jego powrót...uch, chyba nie trzeba pisać jak bardzo byłam szczęśliwa? xD W AWE okazali się na siebie 'skazani'. Było w tym coś komicznego i zastanawiającego zarazem. Dwaj wrogowie połączyli siły w imię wspólnej korzyści. Obaj mieli swoje cele, swoje problemy. Wyszło świetnie i bardzo przekonująco. Duet aktorski Depp/Rush ponownie udowodnił, że w serii o 'Piratach' nie mają sobie równych!!!
Dla odmiany - zirytowała mnie wybitnie scena śmierci Norringtona. Pisałam już o tym w temacie go dotyczącym, ale powtórzę raz jeszcze - scenarzyści sprawili, że postać zostanie zapamiętana jako ta, która padła ofiarą niedociągnięć fabuły. Wyszło mdło, bez sensu... Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE!
Rozbrajający i totalnie kiczowaty był wątek Calypso. Nie wspomnę nawet o jej pojawieniu się na statku (można było rozwiązać to w bardziej... hmmm... subtelny sposób, alegoryczny). Jak pisała Anajulia - nie wnosiło to nic nowego, wręcz przeciwnie - rozwiewało wszystkie smaczki/tajemnicę. I to także boli...
Urocze wydały mi się sceny, kiedy reżyser wyraźnie puszcza widzowi oko. Nawiązuje do plenerów z obu poprzednich części, miesza wszystko w ciekawy, świeży sposób. Scenę z Czarną Perłą na tle zachodzącego słońca można było sobie przecież darować, widzieliśmy to już w 'Klątwie...', ale... nie wyobrażam sobie, żeby w AWE tego momentu zabrakło. To przecież kwintesencja filmu. To wolność Jack'a Sparrow'a.
No właśnie... Jack! Wreszcie bliższy swoim ideałom, wreszcie zdecydowany by czynić dobro (chociaż tylko dlatego, że odpowiadało jego ineteresom). Pozytywnie mnie zaskoczył. Po błaznowaniu w części drugiej bylam przygotowana na najgorsze, a czekało mnie miłe rozczarowanie... Za to ogromny plus dla Depp'a, który zdecydował się pożegnać (?) z postacią w wielkim stylu. Oscar za całokształt się należy (mimo, że tak naprawdę należał się tylko za 'Klątwę...').
Ach... i statki! Cudowne, niesamowicie sfilmowane. Przez całą serię byłam pod ogromnym wrażeniem ich pokazania. Z pasją i miłością. Brawa, po prostu, brawa...
Na koniec wrzucę scenę negocjacji przed bitwą. Niesamowita muzyka, wspaniały klimat. Coś magicznego. Były ciarrry.
Mogłabym wymienić jeszcze sporo momentów w AWE, zachowań postaci, ich kwestii i motywów... Na tę chwilę jednak nie mam nic więcej do dodania. Yo ho...
Pozdrawiam - Kaileena
|
|
Powrót do góry |
|
|
jan_boruta
Kuk
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gabinet 23, korytarz B - Dziewiąty Krąg, Otchłań.
|
Wysłany: Pon 18:21, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Dobra, w poprzednim poście walnąłem jednego farmazona pisanego bez użycia muzgó (może Anajulia go wychwyci ), ale za to jako typowy smaczek podoba mi się przemiana Latającego Holendra. Nie dość, że załoga się odrybiła, to jeszcze okręt wrócił do pierwotnej formy. Bardzo przyjemnie było oglądać złocone furty działowe i normalne żagle. Wyszedł bardzo ciekawy kontrast. No i dobrze, że twórcy postarali się o taki - w sumie - detal.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Pon 19:29, 25 Cze 2007 Temat postu: |
|
Na wstępie zaznaczę, że AWE to moja ulubiona część POTC. Widziałam tylko trzy razy, ale nie jest jeszcze za późno na kolejną wyprawę do kina. Nie wiem, czy jestem w stanie tak długo czekać na DVD.
To może od początku(choć i tak pewnie jak się rozpiszę, już nie będzie po kolei):
- Tym, na co za pierwszym razem zwróciłam uwagę w scenie egzekucji był głos i akcent tego faceta, który czytał ten cały dekret czy jak to zwał Po prostu boski (miało być o smaczkach )
- Już wcześniej pisałam, że sceny, w których Latający Holender wynurza się spod wody, dosłownie zapierają mi dech w piersiach. Tak było w przypadku DMC, tak samo jest w AWE. Kiedy będę już miała film na DVD, będę ciągle sobie przewijać do tych scen Latający Holender to mój ulubiony statek w POTC(mimo iż pod koniec filmu jego kapitanem jest ten znienawidzony przeze mnie Will), a poza tym uwielbiam muzykę, która towarzyszy scenom jego wynurzania się. W DMC był ten cudny fragment utworu "The Kraken", a tutaj fragment "At Wit's End", czyli taka piękna przeróbka motywu "Davy'ego Jonesa."
- Jeśli już mowa o szczegółach to uwielbiam takie naprawdę krótkie fragmenty muzyczne, kiedy Barbossa, Will i Elizabeth płyną ratować Jacka. Jeden to dokładnie w momencie, kiedy po raz pierwszy kamera pokazuje wodospad(swoją drogą genialne ujęcie), a drugi już w momencie, kiedy statek spada. "At Wit's End" słucham głównie dla tych dwóch krótkich momentów
- I tak samo(już kolejność zrąbałam), kiedy walczą w Singapurze, w jednej scenie, gdy żołnierze ustawiają się do strzału, też jest taka fajna muzyka. Ach, o muzyce trudno pisać. Lepiej po prostu słuchać :-_
- Wszystkie sceny z udziałem małpki są niesamowite. Oscara dla niej! Jako miłośniczka zwierząt uwielbiam zabawne sceny z udziałem naszych braci mniejszych
- Scena, w której Perła "płynie" po piasku też świetna, choć większe wrażenie zroiła na mnie w zwiastunie.
- Rozbrajanie Elizabeth było naprawdę zabawne Normalnie za postacią nie przepadam, ale w tej scenie była super
- Cutler Beckett, a konkretniej chyba każda scena z jego udziałem. O akcencie już pewnie pisałam, ale najwyżej się powtórzę - takiego angielskiego mogłabym słuchać całymi dniami Do tego jeszcze ten spokój, opanowanie i częstowanie największych wrogów dobrymi trunkami(bez trucizny!). Ach, uwielbiam gościa
A ta scena śmierci - chyba trafiła na drugie miejsce na liście moich ulubionych filmowych zejść Na pierwszym miejscu już chyba zawsze będzie śmierć Boromira w LOTR. W każdym razie cieszę się, że w filmie Disneya postaci negatywnej pozwolili tak pięknie umrzeć Muzyka w tej scenie też jest przepiękna(i smutna). A Endeavour Becketta to istne cudo, szkoda, że został zniszczony(ale gdyby nie został, nie byłoby takiej cudnie efekciarskiej sceny).
Swoją drogą, Anajulio, to niesamowite, że dopiero za czwartym razem zauważyłaś, że Jack zabrał Beckettowi jego kieliszek
I ta scena, w której Jack wystrzeliwuje figurkę też super(kurczę, sorry, że tak niechronologicznie piszę, ale po prostu lecę z tym, co mi do głowy przychodzi ) I podoba mi się, jak Beckett potem chce ścigać Jacka, a maszt się wali. Mina Becketta w tej scenie jest świetna Hmm, chyba widać już, którą postać rzeczywiście lubię najbardziej
- Ale może też coś o naszym wspaniałym kapitanie Jacku Te surrealistyczne scenu w Luku są cudowne, jak z jakiegoś dziwnego snu. No i ta banda Jacków jest naprawdę śmieszna, szczególnie ten z kozą Poza tym naprawdę uwielbiam scenę, w której Jack smutnym wzrokiem patrzy na martwego Krakena. Kawał genialnego aktorstwa. Mi też na tej scenie strasznie smutno, szczególnie po tym, jak Jack mówi, że świat jest taki sam, tylko mniej w nim wszystkiego. Ach, takie smutne i prawdziwe. Ale oczywiście zabawnych scen z udziałem Jacka też nie brakuje, no i cóż, pod wględem wyglądu, Jack zawsze jest największym smaczkiem
- Mogłam o tym napisać w punkcie na temat Becketta, ale to wymaga oobnego punktu - "Parlay." Jak dla mnie, miłośniczki westernów, największy smaczek w filmie. Za pierwszym razem nie udało mi się objąć tej sceny umysłem, bo byłam zbyt zadowolona z siebie(że wiedziałam, z jakiego filmu pochodzi utwór, na podstawie którego Hans skomponował ten motyw) Dopiero za drugim razem zachwycałam się już wspaniałymi zbliżeniami i udało mi się rodzielić w myślach trzy motywy, które sychać w tym jednym temacie. Podoba mi się ta podrasowana wersja motywu Becketta Sama wymiana zdań między bohaterami też super, szczególnie tekst Becketta:"You can fight and all of you will die, or you can not fight, in which case only MOST of you will die." Ach, piękne! W każdym razie pięknie powiedziane. I głos Davy'ego tak fajnie brzmiał na lądzie, jakoś inaczej.
- Barbossa - muszę przyznać, że w tej części lubię go nawet bardziej niż Jacka. Rush nieźle się bawił grając tę postać. To się nazywa pirat! To jego przewracanie oczami, dziwny akcent, no i przejawy szaleństwa w niektórych momentach - po prostu super!
- Jak mogłam zapomnieć o tej pięknej scenie z gwiazdami! Czysta magia, jakby statek płynął po niebie
- Czarna Perła kontra Latający Holender - niesamowite efekty, cudowna muzyka, prawie zero realizmu
- Davy Jones - świetna postać, w sumie tragiczna i nawet jeśli to co robi jest złe, to i tak mi go szkoda. I tak pięknie powiedział to "My heart will always belong to you." Ech, gostek z mackami na twarzy brzmiący bardziej romantycznie niż wielbiony przez dziewoje Will Turner...Poza tym uwielbiam scenę, w której Will wbija szpadę w miejsce, gdzie Davy powinien mieć serce, a on na to: "Did you forget? I'm a heartless wretch!" Genialne!
- Dobra, nie lubię Willa i Liz, ale w scenie ich pożegnania muzyka jest naprawdę piękna
- A właściwie to może po prostu napiszę, że w ogóle muzyka w tym filmie jest doskonała Bo jest
- Aha, jeszcze świetny jest ten piracki przywódca mówiący śmiesznym, wysokim głosem
- I podoba mi się reakcja Norringtona na "Do you fear death?", choć sam fakt, że zginął, w dodatku tak szybko, już mi się nie podoba.
- Aha, ta muzyka w scenie ze "spadochronem" - jak to możlwe, że czegoś tak pięknego nie ma na soundtracku? Tak samo było z muzyką na początku DMC, bardzo mi się podobała, a na soundtracku jej nie było.
Pewnie pominęłam sporo rzeczy, które mi się podobały w filmie, ale najwyżej później dopiszę. O "nie-smaczkach" nie piszę, bo już gdzieś o nich napisałam, a i tak "smaczki" je przyćmiewaja
Ooops! Miałam to wkleić zamiast komenta wyżej, no ale zapomniałam
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Śro 23:11, 27 Cze 2007 Temat postu: |
|
No! Wreszcie mam chwilę, by odpowiedzieć na prowokacyjne posty Janka .
jan_boruta napisał: | czy cała scena, integralna część filmu jest "smaczkiem" samym w sobie? |
Oczywiście, że nie! Dlatego właśnie wskazałam w swoich postach określone wypowiedzi, kadry, momenty muzyki (np. "Will ginie od miecza, który sam wykuł..."). Umieściłam je w szerszym kontekście, bo lubię sobie pogadać . Ale założyłam temat z intencją, że poświęcimy go szczegółom - i jak widać wszyscy intencję pojęli .
No i nie doczekałam się od Ciebie lepszego słowa niż "smaczek", skoro jesteśmy już przy sporach semantycznych .
jan_boruta napisał: | Cały czas nie mogę się oprzeć dwóm wrażeniom: pierwsze to to, że ten temat dubluje przynajmniej dwa inne tematy na forum, a drugie to to, że powyższy spór toczy się tylko na płaszczyźnie semantycznej. |
Jak chodzi o pierwsze wrażenie, dotyczy - jak mniemam - ..."pierwszych wrażeń" . Rzeczywiście, wiele osób wypisało się w tym temacie. I to był off-top . Temat "pierwsze wrażenia" miał jasno określony cel - podzielić się emocjami po premierze, a nie - analizować film. Po premierze "Skrzyni" zaznaczyłam nawet, że w tym temacie ma nie być spojlerów - i udało się (prawie ). O ulubionych scenach, wątpliwościach, zachwytach czy rozczarowaniach pisaliśmy już w osobnych wątkach. Tym razem niektórzy, zamiast pierwszych wrażeń, zamieścili opatrzone recenzją streszczenie filmu. Niektórzy, ale nie wszyscy. Ja na przykład nie. Bo mnie nie wypada off-topować . I dlatego założyłam ten wątek - dla siebie i dla tych, którzy jeszcze nie powiedzieli wszystkiego, lub mają potrzebę mówić dalej. Co do drugiego z Twoich wrażeń - nie jestem pewna co masz na myśli, ale jeśli kwestię "smaczka", to zgadzam się na określenie "spór semantyczny" i czekam na lepszą propozycję od adwersarza - taka ugodowa jestem .
jan_boruta napisał: | PotC odbywa się - w założeniach - w połowie XVII wieku. |
A nie, bo w drugiej połowie XVIII (czy to był ten farmazon? ) Odsyłam do drugiego dysku wydania DVD "Klątwy Czarnej Perły". Tam też widać, z jaką starannością zadbano o realizm historyczny.
Aayla napisał: | Na wstępie zaznaczę, że AWE to moja ulubiona część POTC |
...nigdy nie sądziłam, że powiem coś takiego, ale w jakimś sensie mogę się pod tym stwierdzeniem podpisać. Każdy odcinek uwielbiam za coś innego i każdy jest moim ulubionym w pewnym rozumieniu, jakkolwiek wydaje się to wewnętrznie sprzeczne . AWE nie bawi mnie tak jak poprzednie części. Ma słabszy scenariusz (jak chodzi o logikę i dopracowanie fabuły). Porusza problemy, które nie są mi tak bliskie jak to, o czym mowa w Klątwie i Skrzyni. Ale jest w tej ostatniej odsłonie coś, co mnie ...poraziło. Nie wiem co to. Może po prostu suma muzyki (najlepszy OST z dotychczasowych!), doskonałych zdjęć i efektów, które stworzyły wspaniały klimat tego obrazu, rewelacyjnego jak zawsze aktorstwa (nawet Bloom zabłysnął parę razy), itp. itd.? Nie oglądam AWE tak jak Klątwy. Nie chodzę wstrząśnięta jak po DMC. Ale nie byłam dotąd POTC tak maksymalnie zauroczona... i zaskoczona. może to ten efekt zaskoczenia?...
Aayla napisał: | Jak mogłam zapomnieć o tej pięknej scenie z gwiazdami! Czysta magia, jakby statek płynął po niebie |
Pewnie nie wynika to wprost z mojej wypowiedzi, więc podkreślę, że dla mnie to jeden z najpiękniejszych kadrów filmu. Obok pierwszych ujęć "zimowych". I obu towarzyszą te najpiękniejsze momenty "At Wit's End". Dla tych dwóch chwil poszłam po raz czwarty do kina. Bo to trzeba oglądać na wielkim ekranie...
Aayla napisał: | Swoją drogą, Anajulio, to niesamowite, że dopiero za czwartym razem zauważyłaś, że Jack zabrał Beckettowi jego kieliszek |
Byłam absolutnie zafascynowana tym, co do siebie mówią Detale scenografii umknęły mojej uwadze . Nawet to, że Jack rzuca Beckettowi wachlarz. Byłam pewna, że kompas
To był w większej części strasznie off-topiczny post. Nie bierzcie ze mnie przykładu!
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Czw 7:14, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | Byłam absolutnie zafascynowana tym, co do siebie mówią Detale scenografii umknęły mojej uwadze . Nawet to, że Jack rzuca Beckettowi wachlarz. Byłam pewna, że kompas |
Z tym wachlarzem to akurat ja też za pierwszym razem myślałam, że to kompas Już się zaczynam zastanawiać, czy też nie wybrać się czwarty raz, bo stęskniłam się za filmem. Może wyłapałabym więcej smaczków.
Przypomniała mi się jeszcze ta scena z pozytywkami, kolejny hołd złożony westernom Leone.
I scena, w której Jack swoim oddechem dosłownie powalił Willa
Oczywiście sceny rywalizacji Barbossy i Sparrowa też są genialne.
|
|
Powrót do góry |
|
|
jan_boruta
Kuk
Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gabinet 23, korytarz B - Dziewiąty Krąg, Otchłań.
|
Wysłany: Czw 8:16, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
Anajulia napisał: | A nie, bo w drugiej połowie XVIII (czy to był ten farmazon?) Odsyłam do drugiego dysku wydania DVD "Klątwy Czarnej Perły". Tam też widać, z jaką starannością zadbano o realizm historyczny. |
To nie był ten farmazon Raczej tylko ja go sobie wymyśliłem w przypływie wolnych przemyśleń Ale teraz to zmienia postać rzeczy i wszystko się z okrętami zgadza... Gdzieś się kiedyś spotkałem z twierdzeniem, że to XVII wiek. A może komuś tylko jedno "I" się zgubiło
Anajulia napisał: | nie jestem pewna co masz na myśli, ale jeśli kwestię "smaczka", to zgadzam się na określenie "spór semantyczny" i czekam na lepszą propozycję od adwersarza - taka ugodowa jestem |
Yyy, to może zmienić tytuł tematu na "Smaczki fabuły AWE", myślę, że to by doprecyzowało założenia tematu i nie wywoływało nieporozumień
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Czw 9:30, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
Ych, kiedy nie tylko o fabułę chodzi, ale i o zdjęcia na przykład, jakiś detal scenografii, moment muzyki... Czekam na dalsze propozycje .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Czw 11:45, 28 Cze 2007 Temat postu: |
|
Ja nie wiem, jakie nieporozumienia może ten tytuł wywoływać. Jakoś od razu zrozumiałam, o co chodzi.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Savvy
Piracki Lord
Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: from Desolation Row Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 23:31, 13 Lip 2007 Temat postu: |
|
Otóż to
Smaczki:
* Właściwie wszystko co wyżej już zostało spisane
ORAZ
* Płomienie w oczach Becketta, kiedy idzie na spotkanie ze śmiercią. Brrrrr...wstrząsające.
* NOS, nos, nos, nos i jeszcze raz NOS. Ja też mam jakieś zboczenie na punkcie nosów, Kaileena. Scena poświęcona nosowi J. Deppa musi być zatem zaliczona do smaczków
* Paznokcie Sao Fenga i to w jaki subtelny sposób zostały zaakcentowane
* Jack krygujący się przed portretem Becketta Poza komizmem skojarzyło mi się to z The Libertine i się wzruszyłam tym poplątaniem wątków, postaci i czasu
* Kraniec świata - twórcy spełnili moje marzenia To właściwie nie jest smaczek tylko Wielkie Och następujące po zapowietrzeniu.
* Tak, TAK, Aayla, "Suspended!" i sposób w jaki układa usta ten aktor - jakby miał katar
* Talar Barbossy
* Cpt. Teague - ach, och, mistrzostwo. Smaczek: ten pierścień z trupią czachą jest własnością Keitha, nie ściągnął go do charakteryzacji
|
|
Powrót do góry |
|
|
Aayla Secura
Sternik
Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Coruscant
|
Wysłany: Sob 14:15, 14 Lip 2007 Temat postu: |
|
Savvy napisał: | * Tak, TAK, Aayla, "Suspended!" i sposób w jaki układa usta ten aktor - jakby miał katar |
Hehe, wielu Brytyjczyków chyba tak ma
Byłam na filmie czwarty raz i w sumie nowych smaczków nie znalazłam, wciąż zachwycałam się tymi samymi scenami(tyle że jak dotąd najbardziej lubiłam pierwszą scenę wynurzenia się "Latającego Holendra" spod wody, to teraz po prostu kocham "Parlay", to co Zimmer zrobił z motywem EITC, czy może po prostu Becketta, jest niesamowite, sama scena też boska).
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kaileena_Farah
Piracki Lord
Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.
|
Wysłany: Sob 16:06, 14 Lip 2007 Temat postu: |
|
Savvy napisał: | Otóż to
* NOS, nos, nos, nos i jeszcze raz NOS. Ja też mam jakieś zboczenie na punkcie nosów, Kaileena. Scena poświęcona nosowi J. Deppa musi być zatem zaliczona do smaczków |
O tak! Od razu się wiedziało czyj to nos, więc wniosek prosty: nos i scena zarówno niezwykłe!
A czy ja mam jakieś specjalne zboczenie na punkcie nosów? Hmmm...
...myśli intensywnie...
Hmmm... eee... nooo...
Tak. Mam.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dominik
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 11:23, 20 Lip 2007 Temat postu: |
|
Tak wiele smaczków zostało powiedziane że będe musiał wymyślic coś od siebie
-Endeavour rekordzista jeśli chodzi o ilośc dział. Pojawił się już w DMC ale dopiero w tej części pokazał że "perukowcy" nie są zwykłym mięsem armatnim (a raczej pokazaliby gdyby nie połączone siły dwóch najlepszych statków na wodach dziewięciu pirackich lordów ) no i wziął nazwę od pięknego wahadłowca (który z kolei wziął swą nazwę od statku badawczego )
-siódemka nowych piratów do załogi latającego holendra. Co daje nam razem 23 dusze. Najlepszy był ten z głową mureny, nazwany przez twórców Morey'em.
-swoją drogą to dziwne że Elizabeth nauczyła się tak dobrze władac szpadą. Najwyraźniej taki fach ma w genach
No i Will którego występ w POTC jest obowiązkowy (zawsze musi byc w filmie jakiś bezbarwny bohater, chociaż W
DMC i AWE trochę się poprawił) ale to żaden smaczek a tylko moje przemyślenia
Naprawdę świetną sceną były obrady pirackich władców (stroje, akcenty....)
świetnie to wyszło choc to dziwne że Hiszpan jest władcą Morza Adriatyckiego
Troche uogulniłem. ALe musiałbym całe trzy godziny filmu opisywac.
Więc napisałem tylko kilka aspektów AWE któe mi się spodobały
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Wto 8:49, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
Podpisuję się pod wszystkim, tak naprawdę to mam do dodania tylko jedną rzecz - Up is Down.. Moja ulubiona scena - Jack, który biega od jednej do drugiej strony burty nawołujac załogę, że coś tam widzi, poczym rozkołysanie Perły i powrót do życia. Ta muzyka, wykonanie - majstersztyk. Kocham tą scenę To jest dopiero smaczek.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dominik
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 17:08, 04 Wrz 2007 Temat postu: |
|
A mnie zastanawia jak Pintel i Ragetti przywiązali się do masztu
bo chyba nie "sama się...związałam, sama się rozwiązałam"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Dominik
Buszujący pod pokładem
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 17:40, 08 Lis 2007 Temat postu: |
|
Ale zrobiłem sobie świetny maraton!
Cała sekwencja bitwy między czarną perłą a latającym holendrem oglądałem klatka po klatce. Mówie wam to było świetne!! widziałem tyle rzeczy, tyle szczegółów których oglądając film normalnie nigdy bym nie ujrzał.
Np. zauważyłem że ci z załogi latającego holendra którzy spadli w wir wodny i tak są potem widoczni jak walczą
wygląda na to że ich nic nie mogło powstrzymać
|
|
Powrót do góry |
|
|
Elizabeth
Oficer
Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Islandia
|
Wysłany: Pią 19:26, 30 Lis 2007 Temat postu: |
|
A ja po obejrzeniu AWE, już na DVD stwierdziłam, że ogromnie brakuje mi jednej sceny. Prawdziwego pożegnania Jacka & Lizzie. Ej no! Ja wiem, że tekst -"Nasz związek nie miałby szans" -"Powtarzaj to sobie, kochanie" - jest jednoznaczny, piękny, wiążący ich na zawsze, etc... ale ja jakoś czuję wielki niedosyt. Powinien być uścisk, pocałunek (tak, tak - marzenia ) albo cos w tym stylu. Ech...musiałam się wyżalić
|
|
Powrót do góry |
|
|
Anajulia
Kapitan
Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z Drogi Płeć: piratka
|
Wysłany: Pią 22:37, 30 Lis 2007 Temat postu: |
|
"Tamten raz wystarczył" powiedział Jack Też myślę, że byłoby nazbyt hollywoodzko, choć jestem pierwsza do niedosytu w wątku Jack-Liz. Ale po długich tygodniach myślenia o AWE dochodzę do wniosku, że niepopularna scena ze śmiercią Willa i spadochronem (ach! jaka tam muza!) załatwia sprawę. Bo oto dowiadujemy się, że Jack zrezygnował dla Liz z nieśmiertelności... i mnie to wystarczy. Liz może sobie być rozdarta. Kobiety! Ja ją rozumiem Ale cieszy mnie myśl, że to co Jack zrobił dla niej w DMC, to, kim była dla niego, nie zdewaluowało się, nie rozpłynęło bez próby wyjaśnienia. To tylko Jackowi nieco zmieniły się priorytety - wszak śmierć je zmienia...
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|